Intelektualizacja emocji

Nieposkromione szaleństwo chciwości
8 marca 2024
Kiedy znajomi nie akceptują, że się zmieniliśmy
22 marca 2024

Transkrypcja tekstu:
I tym razem również zacznijmy od przykładu. Oto Agata, która właśnie została oszukana i zdradzona przez swoją najbliższą przyjaciółkę Dankę. Otóż Danka najpierw namawiała ją do tego, by nie przyjmowała umizgów niejakiego Grześka przedstawiając go w jak najgorszym świetle, a kiedy już wystarczająco go Agacie obrzydziła sama zaczęła się z nim prowadzać z czym się nawet nie kryje, franca jedna. Agata zauważywszy ich razem poczuła się jakby ją koń kopnął w brzuch. Świat zawirował przed oczyma, nie wiadomo czy się rozbeczeć na ulicy czy przywalić wszystkim przechodzącym obok facetom z bańki, żeby raz na zawsze zapamiętali jakimi są patałachami. A co zrobić z Danką – nie, no to uczucie jest nie do zniesienia. Zdrada, oszustwo i manipulacja w jednym. Agata czuje coraz wiekszą wściekłość połączoną z rozpaczą i bezsilnością. Jak tu teraz sobie z tym poradzić. „Dobra” – mówi sama do siebie – „muszę dokładnie zrozumieć co się stało i dlaczego Danka to zrobiła. Muszę to wszystko dokładnie przemyśleć i przeanalizować. Muszę rozważyć każdą zmienną, każdy sygnał, który mógł wcześniej ujść mojej uwadze. Muszę zagłębić się w tym jak ci detektywi z netflixowych seriali, co jak rozwiązują sprawę zbrodni to wieszają na ścianie zdjęcia i fragmenty artykułów, a potem łączą, to co się im łączy czerwoną włóczką. Jak wszystko odpowiednio detektywistycznie przeanalizuję, to…. I w tym miejscu swoich rozmyślań Agata poczuła, że strategia dogłębnego przeanalizowania tego co zaszło a właściwie już sama jej zapowiedź spowodowała, że początkowe, niezwykle silne emocje nie są już tak silne. Że można nad nimi zapanować, by się nie rozryczeć na ulicy i nie czuć potrzeby wyżycia się na boguduchawinnych przechodniach. „Tak, to świetny pomyśl – kombinuje Agata – od czego tu zacząć? Najlepiej od kupienia kilku kilometrów czerwonej włóczki”.
Intelektualizacja to silny mechanizm obronny, który został zauważony już przez Zygmunta Freuda, a później już dużo szczegółowiej badany przez jego córkę Annę Freud. W tym mechanizmie wejście w pozornie obiektywną analizę faktów, zdarzeń czy przesłanek pozwala obniżyć emocjonalne napięcie, bo cała uwaga zostaje przekierowana z bieżącego doświadczenia emocjonalnego na próbę zrozumienie towarzyszących tym emocjom okoliczności. W trakcie intelektualizacji ma dojść i na to ten mechanizm jest obliczony, do maksymalnie angażującego procesu przetwarzania danych co odciąga uwagę od odczuwanego emocjonalnego dyskomfortu. Przypomina to sytuację, w której kogoś zaczyna boleć brzuch ponieważ od dłuższego czasu siedzi w przykurczonej, dyskomfortowej dla żołądka pozycji i by poradzić sobie z tym bólem zaczyna przy pomocy telefonu gorączkowo przeszukiwać internety w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jakie są rodzaje bólów brzucha i jacy badacze w historii medycyny zajmowali się tym problemem. Ból wprawdzie nie maleje, ale sam fakt tak dużej koncentracji na internetowych poszukiwaniach sprawia, że łatwiej jest go jakoś przetrzymać i znieść. Intelektualizacja posługuje się dosyć sprytną sztuczką, w której uznajemy, że przecież zajmujemy się bieżącymi emocjami, skoro skoncentrowaliśmy się na wyjaśnianiu wszelkich możliwych okoliczności, w których lub dzięki którym się pojawiły. W rzeczywistości jednak to zjawisko jest po prostu próbą uniknięcia emocji, z którymi nie chcemy lub nie jesteśmy w stanie się zmierzyć. A jednocześnie system jest niejako oszukiwany od środka, bo stwarzane są pozory zajmowania się tym, co go właśnie dotyczy. I to stanowi główną przeszkodę w uświadomieniu sobie poddania się temu efektowi. Innymi słowy – intelektualizując emocje trudno nam uwierzyć w zarzut, że przed nimi uciekamy, skoro przecież tak wiele rzeczy z nimi związanych właśnie zajmuje nam głowę. Kolejnym problemem z intelektualizacją emocji jest to, że z czasem staje się stałym i jedynym sposobem na regulowanie emocjonalnego napięcia, mylonym z rzeczywistym zarządzaniem emocjami. Ten powoli, ale konsekwentnie budowany nawyk, z czasem spowoduje zupełny brak emocjonalnych umiejętności operatywnych na sprawczym poziomie. Organizm po prostu zapamiętuję tę ulgę, którą mu dostarcza intelektualizacja i zaczyna ją traktować jako dostępne rozwiązanie, po które warto sięgnąć i jednocześnie takie, które zapewnia pozór sprawczości. „Jak to ja uciekam od emocji – powie Agata – przecież nic innego nie robię jak tylko myślę, kombinuję i próbuję to rozgryźć. Wciąż przepinam i podwiązuję czerwoną włóczkę na mojej detektywistycznej tablicy zdarzeń i jestem naprawdę w to mocno zaangażowana, wiec chyba przecież daję z siebie wszystko”. Tak i owszem ale to czym się zajmujesz to nie jest zarządzanie emocjami, bo ich faktyczna wartość informacyjno komunikacyjna po prostu w tej analizie ci umyka. Zadajesz sobie setki pytań dlaczego do tego doszło, jak to się stało i jak to zrozumieć, a pomijasz najważniejsze pytania: dlaczego w tej sytuacji ja reaguję emocjonalnie w taki sposób i czego się właśnie o sobie dowiaduję oraz jaką informację otrzymuję, kiedy w systemie pojawia się ta konkretna emocja?
Niestety w trackie intelektualizacji podążamy za czerwoną włóczką, która skrzętnie omija te pytania i poddajemy się pozornej prawdzie pracy z emocją, której celem nie jest odkrycie rzeczywistego stanu rzeczy ale paradoksalnie uniknięcie tego odkrycia. Psycholog kliniczny z Uniwersytetu Południowej Kalifornii, dr Rubin Khodam podaje kilka wskazówek, za pomocą których możemy zwiększyć prawdopodobieństwo wykrycia, czy nasza strategia zarządzania emocjami nie opiera się właśnie na intelektualizacji lub też do niej nie prowadzi. Pierwszą wskazówką jest tendencja do nadmiernego myślenia pojawiającego się, kiedy doświadczamy jakichś silnych emocji. Im bardziej zaś w tymże nadmiernym myśleniu pojawia się efekt ruminacji, czyli przeżuwania w kółko tych samych konceptów, wracania do tych samych myśli i tych samych analiz, tym większe prawdopodobieństwo, że wpadamy w sidła intelektualizacji i emocjonalnego unikania. Kolejną jest racjonalizacja, czyli proces w którym próbujemy szukać logicznych wyjaśnień dlaczego czujemy się w określony sposób jednocześnie unikając zaakceptowania tego faktu. Oczywiście w samych poszukiwaniach logicznych wyjaśnień nie ma jeszcze niczego złego, ale kiedy koncentrujemy się wyłącznie na tym, by tym sposobem odsunąć od siebie konieczność zmierzenia się z emocją, to powinna się w nas zapalić czerwona ostrzegawcza lampka. Trzecia wskazówka to minimalizacja, czyli proces bagatelizowania znaczenia emocji i odejmowania im wartości, w którym to procesie celowo unika się rozczytywaniu emocjonalnych informacji w myśl zasady – to nic takiego, czym warto było by się zająć. W tym procesie przypisuje się emocjom dużo mniejsze znaczenie i sam ten akt oparty jest na włączeniu intelektu, jako sędziego wydającego wyroki ważności, co już samo w sobie jest otwarciem bramy do intelektualizacji. Ostatnia wskazówka może być zaskakująca, ale tylko do momentu, kiedy nie przyjrzymy się jej bliżej. Khodam wymienia tu bowiem poczucie humoru, a dokładniej mówiąc strategię, w której niejako zbywa się bieżące emocje komentując je w humorystyczny sposób, co stwarza pozór świetnego radzenia sobie z emocjami, ale najczęściej pod spodem skrywa próbę ich uniknięcia czy wyparcia.
Kiedy już zatem uda nam się przyłapać nas samych na intelektualizacji zastępującej rzeczywiste radzenie sobie z emocjami to warto mieć świadomość jak groźny dla systemu jest to proces. Jego konsekwencje są w dużo większym stopniu destrukcyjne niż można by sądzić. Kiedy bowiem dochodzi do tłumienia emocjonalnego, co jest nieodłącznym towarzyszem intelektualizacji, nasze problemy emocjonalne pozostają nierozwiązane, co z czasem będzie przybierało na sile zwiększając prawdopodobieństwo pojawienia się w systemie trwałego lęku czy nawet depresji. Wtedy nagromadzone emocjonalne problemy zaczynają przypominać przepompowany balon, który ma swoją wytrzymałość i nie da się go pompować w nieskończoność. Organizm będzie musiał więc jakoś upuścić z niego nadmiar powietrza, co musi mieć swoje konsekwencje w naszym zdrowiu. Tutaj oczywiście różne teorie przypisują różnym typom osobowości różne reakcje, ale niezależnie od tego wizje znacznego osłabienia układu odpornościowego, chorób serca czy potencjalnych nowotworów w żadnym przypadku nie należą do wachlarza życiowych przyjemności.
Kolejnym obszarem, w którym intelektualizacja zacznie zbierać swoje okrutne żniwo są nasze relacje. Zaczyna się od sporych trudności łączenia z innymi na poziomie emocjonalnej empatii a kończy na niemożliwości zbudowania efektywnych relacji z drugą osobą wobec pogłębiającego się z wiekiem efektu utraty umiejętności rozpoznawania emocji własnych oraz innych i prawidłowej operatywności emocjonalnej. Stajemy się nieczuli, oschli i emocjonalnie ślepi uznając, że wobec czyichś silnych emocji najlepszą kuracją jest namówienie tej osoby do tego, żeby zaczęła głęboko analizować wszystkie okoliczności i koniecznie wielokrotnie i z wszystkimi detalami rozumieć wszystko dookoła z wyjątkiem samej emocji.
Emocje nie są po nic – ich zadaniem jest informowanie systemu o jego funkcjonowaniu, o zagrożeniach, czułych miejscach i o tym czy dotychczasowe strategie zachowań aby na pewno spełniają swoją rolę. I tę listę emocjonalnych funkcjonalności można by rozszerzać jeszcze długo począwszy od starożytnego systemu Wu-Xing uczącego nas pozyskiwania emocjonalnych informacji z rodzaju energii, która im towarzyszy a skończywszy na ostatnich badaniach, które wydają się nieustannie rozszerzać naszą współczesną wiedzę o emocjach. Najgorsze zaś co możemy zrobić to przegapiać szansę na emocjonalne samopoznanie tylko dlatego, że analityczny umysł może nam zapewnić chwilową i zazwyczaj pozorną ulgę, przy rozwieszaniu pomiędzy faktami czerwonej, intelektualnej włóczki.
Pozdrawiam