Wiedza ukryta

Osobowość ścierna
21 lipca 2023
Dlaczego ludzie są coraz bardziej wrogo nastawieni i… wredni
4 sierpnia 2023

Transkrypcja tekstu:

Stefanowi właśnie włączył się tryb refleksyjny nad ugniataniem ciasta. „Wiesz Grażyna – powiedział nie przestając ugniatać – w sumie potrafiłbym sobie wyobrazić świat bez produktów Lamborgini, Versace, czy Gucci, ale nijak nie jestem w stanie sobie wyobrazić świata bez focacci.” „Ty lepiej powiedz cwaniaku – odpowiedziała Grażyna – czemu jak ja ją próbuję robić ściśle według przepisu to mi nie wychodzi taka jak tobie”. „I to jest moja droga właśnie największa tajemnica świata – westchnął Stefan – która skrywa się w różnicy pomiędzy „wiedzą o” a „wiedzą jak” i której ja niestety nie potrafię wytłumaczyć”.
Problem, z którym zmaga się Stefan wcale nie jest taki odlepiony od rzeczywistości jak by się mogło wydawać. Zdaje się, że po raz pierwszy wypłynął w 1945 r. kiedy to Gilbert Ryle, w swoim artykule dla londyńskiego Towarzystwa Arystotelesowskiego wykazywał, że nie każda wiedza może podlegać intelektualnemu opisowi, a samo posiadanie wiedzy na temat jakiegoś zjawiska czy mechanizmu jeszcze nie oznacza, że potrafi się to zjawisko efektywnie kontrolować. Ryle’emu za tę potwarz przylepiono łatkę antyintelektualisty, ale niedługo potem, bo w roku 1958 pojawił się kolejny śmiałek, który w równie wielkim stopniu podpadł światowi nauki. Był nim brytyjsko węgierski badacz Michael Polanyi, który w swej książce zatytułowanej „Wiedza osobista” i wydanej w chicagowskiem wydawnictwie uniwersyteckim rozwinął koncepcję Gilberta Ryle. Uznał, że i owszem – jak wskazywał Ryle istnieje rodzaj ucieleśnionej wiedzy, która różni się od intelektualnego poznania, ale dodatkowo to wiedza, którą się posiada, mimo iż nie można jej wyrazić środkami werbalnymi. Mówiąc inaczej: Polanyi utrzymywał, że to, że nie potrafisz czegoś wytłumaczyć, jeszcze wcale nie oznacza, że wiedza, którą w tym zakresie posiadacz jest mniej wartościowa. I to właśnie za jego sprawą pojawił się termin wiedza milcząca, który stosuje się do dzisiaj wymiennie z terminem wiedza ukryta. Zanim zastanowimy się jak ważną rolę pełni w naszym życiu musimy się jeszcze przyjrzeć, w jaki sposób jest najczęściej definiowana. Uznaje się więc, że to rodzaj wiedzy zawartej zarówno w umiejętnościach, jak i pomysłach, których nie da się w łatwy sposób wyrazić czy też przekazać innym lub w pełni skodyfikować. To wiedza, której nie da się zdobyć bez doświadczania i praktyki, zaś w jej zdobyciu i owszem potrzebne jest podpatrywanie innych, ale jednocześnie by ją zdobyć od innych nie trzeba się z nimi komunikować za pomocą języka mówionego, czy pisanego. Skoro jest to wiedza, której nie da się wyrazić słowami, to samo opowiedzenie o tym, czym ona jest, też jest niestety dość trudne, ale spróbujmy podjąć to wyzwanie i posłużmy się najprostszym przykładem z możliwych, czyli wiedzą o wbijaniu gwoździ. W tym celu wyobraźmy sobie kogoś, kto wie na temat wbijania gwoździ naprawdę dużo – od materiałoznawstwa, po kinetykę ruchu ludzkiego ramienia. Jednak jednocześnie – tutaj znowu posłużmy się wyobraźnią – nasz ekspert od wiedzy o wbijaniu gwoździ nigdy osobiście żadnego gwoździa jak dotąd nie przybił. Czy naszym zdaniem, kiedy damy mu do ręki młotek i gwoździe to od pierwszego uderzenia przybije je idealnie? A teraz wyobraźmy sobie, że oddajemy naszego eksperckiego bohatera w ręce ślusarskiego majstra. Tyle, że majster jest Japończykiem i mówi jedynie po japońsku, a kolega ekspert pochodzi z Richmond i mówi wyłącznie cockneyem. Mimo to, szansa, że japoński master nauczy nowego czeladnika wbijania gwoździ jest wciąż duża, prawda? I warto też dodać, że wiedza ukryta bywa mylona z intuicją – najprostszym zaś rozróżnieniem jest oddzielenie tego, co w intuicji moglibyśmy określić jako przeczucie czy też rodzajem płynącej z naszego wnętrza podpowiedzi od tego, co uznajemy że wiemy z całą pewnością i co nie ma z przeczuciem nic wspólnego. To subtelna, ale jednak różnica pomiędzy odkryciem w sobie rodzaju drogowskazu podpowiadającego którędy zmierzać, od całkowitej pewności gdzie się udać, bez potrzeby kierowania się jakimikolwiek drogowskazami.
W naukowych opracowaniach dotyczących różnic pomiędzy wiedzą intelektualną a ukrytą oprócz przykładu z gwoździami używa się jeszcze przykładu jazdy na rowerze, prowadzenia samochodu, czy gry na instrumencie. Jednak to tylko przykłady, które za pomocą prostych czynności mają nam zobrazować ten mechanizm. Sama zaś wiedza ukryta sięga daleko bardziej poza najprostsze czynności i często dotyczy skomplikowanych systemów, które im większym stopniem skomplikowania się wykazują, tym więcej kłopotów sprawiają, by wyjaśnić za ich pomocą ideę wiedzy ukrytej. Dr Gary Klein, psycholog z Uniwersytetu w Pittsburghu podaje przykład oficera brytyjskiej marynarki wojennej, który obserwując radar w trackie Pustynnej Burzy w 1991 roku prawidłowo rozpoznał profil irackiego pocisku, mimo że był identyczny jak amerykański A-6, co pozwoliło w porę zareagować i uratować życie wielu żołnierzy i czego do dzisiaj nikt ze specjalistów, łącznie z samym zainteresowanym nie potrafi wytłumaczyć. Kolejny przykład, którym posługuje się Klein to przykład lekarza, który potrafi prawidłowo rozpoznać chorobę, mimo że wszystkie dostępne dane i wyniki badań wskazują na zupełnie inną diagnozę, co jest kluczowe w tych przypadkach, w których liczy się każda minuta prawidłowej interwencji medycznej. I sam lekarz nie jest w stanie wytłumaczyć w jaki sposób dokonał prawidłowego rozpoznania, bo nie występowały żadne przesłanki, mogące go naprowadzić na właściwy trop.
No dobrze, ale w jaki sposób w naszym codziennym życiu możemy wykorzystać fakt istnienia wiedzy ukrytej? I tutaj odpowiedź może być zaskakująca. By z niej w pełni skorzystać po pierwsze musimy pozbyć się fałszywego przekonania, że ta wiedza pojawia się jedynie w nielicznych przypadkach. Prawda jest zgoła inna – otóż według wielu badaczy wszyscy dysponujemy tym rodzajem wiedzy. Nie jest ona zarezerwowana jedynie dla wąskiej grupy specjalistów w danej dziedzinie, ale towarzyszy nam w naszym rozwoju przez cały czas tyle że… I tu pojawia się po drugie. Po drugie zatem zostaliśmy w taki sposób wyedukowani, że przesiąknęliśmy powszechną w naszej edukacji ideą, podług której coś czego się nie da wytłumaczyć musi mieć z automatu mniejszą wartość do tego, co wytłumaczyć się da. Z tego powodu albo nie zwracamy uwagi na ten rodzaj wiedzy uznając, że jest mniej wartościowa, a więc być może nie zasługuje na wykorzystanie, albo też jej wartość deprecjonujemy w myśl zasady, że wartościowe jest jedynie to, co da się wyczerpująco opisać czy wyjaśnić. I tutaj wracamy do koncepcji Gilberta Ryle z 1945 r, którą wkurzył ówczesny mu świat nauki. Widzimy bowiem, że minęło osiemdziesiąt lat a tzw racjonalne, naukowe umysły dalej idą w zaparte. Tymczasem im bardziej bagatelizujemy ukrytą wiedzę, która jest w posiadaniu innych ludzi tym ciaśniej zamykamy sobie drzwi do możliwości własnego rozwoju. Im bardziej zaś bagatelizujemy i nie doceniamy tej wiedzy w sobie samych, tym bardziej zawężamy sobie pole wglądu w siebie umożliwiające nam procesy samopoznania i samoświadomości. Klein i inni badacze, którzy z zapałem co jakiś czas wracają do koncepcji różnic pomiędzy intelektualną czy naukową „wiedzą o” czy „wiedzą dlaczego” a ucieleśnioną, ukrytą, czy milczącą „wiedzą jak” dają nam cenną wskazówkę w poszukiwaniu fundamentów naszego poczucia własnej wartości, które są stabilne i mocne jeśli znajdujemy je w sobie, a nie na zewnątrz – na przykład w opiniach i ocenach innych ludzi. Stąd tak ważne jest by po pierwsze nie odrzucać tego co się po prostu wie i potrafi, szczególnie wówczas kiedy nie potrafi się tego ani opowiedzieć ani wytłumaczyć. A po drugie właśnie te obszary mogą być dla nas bezcenną wskazówką, kiedy poszukujemy odpowiedzi na pytanie co powinniśmy w życiu robić, czym się zajmować i jaki zawodem parać, by to co robimy nie tylko przynosiło nam odpowiednie dochody, ale było też przyjemnie łatwe. I nie koniecznie musi to być kręcenie ciasta, ale tutaj się ze Stefanem zgadzam. Dużo łatwiej jest mi sobie wyobrazić świat bez Lamborghini czy torebek Gucci, niż bez focacci.
Pozdrawiam