Osobowość wszechwiedząca

Klątwa „Ja wam jeszcze pokażę”
7 lipca 2023
Osobowość ścierna
21 lipca 2023

Transkrypcja tekstu:

Często w artykułach przedmiotowych znajdziemy również termin osobowość wszystkowiedząca, który stosuje się wymiennie z osobowością wszechwiedzącą i co najprawdopodobniej jest próbą znalezienia właściwego polskiego tłumaczenia angielskiego określenia know-it-all personality. Jak do tej pory nie ustalono jednoznacznie jakie przyczyny stoją za tego rodzaju cechami osobowymi. Jedni skłaniają się tutaj do poszukiwania odpowiedzi w narcystycznym zaburzeniu osobowości, inni szukają przyczyn w tzw syndromie prymuski. Tu celowo używam formy żeńskiej, bo mimo iż zjawisko dotyczy obu płci, zdaje się że częściej jest obserwowane u kobiet, w efekcie czego równie częściej jego nazwa będzie przybierała żeńską formę. Tu z kolei łączy się osobowość wszechwiedzącą z hodowanym od dziecka perfekcjonizmem, który zazwyczaj jest jakimś rodzajem reaktywnej strategii mającej ukryć jakiś rodzaj dokuczliwego i jednocześnie wstydliwego deficytu, który staje się motywatorem by oczekiwać od siebie perfekcji we wszystkim. Kiedy zaś demon perfekcji nie jest w stanie być odpowiednio karmiony przez swojego żywiciela domaga się pokarmu od innych przez co perfekcjonista potrafi być nie do zniesienia nie tylko dla samego siebie, ale też dla całego swojego otoczenia. Jednak dwa powyższe tropy – pierwszy wiodący do narcyzmu, drugi do osobowości perfekcyjnej zdają się nie wyczerpywać całego spektrum problemu, bo osobowość z pod znaku know-it-all wcale nie musi być ani narcyzem, ani też perfekcjonistą. I tu celowo używam słowa „musi”, bo związane jest ono z konkretną charakterystyką takiej osobowości, w której pojawia się pewien rodzaj wewnętrznego przymusu. Osobowość wszechwiedząca czuję potrzebę narzucenia innym swojego punktu widzenia i jednocześnie w ogóle nie bierze pod uwagę ani tego, że ów punkt widzenia może nie być poprawny, ani też tego, że mogą istnieć inne, czasem równouprawnione punkty widzenia. Psycholog Hanan Parveza w swoim artykule na Psychmechanics prezentuje listę 23 cech rozpoznawczych pozwalających nam namierzyć, czy czasem nie mamy do czynienia z osobowością wszechwiedzącą. Pojawia się wśród nich oczywiście charakterystyczna dla syndromu prymuski skrywana niepewność, w efekcie której występuje kompensata poczucia niższości za pomocą poczucia wyższości. Takie osoby są na tyle związane z własnymi opiniami, że muszą dominować w rozmowach, bo w przeciwnym razie ich ego mogło by zostać narażone na bolesny cios weryfikacji przekonań, co jest dla nich systemowo nie do zniesienia. Mówią zamiast słuchać, a najlepiej czują się w kłótniach, które – jak pisze Parveza dosłownie łowią, bo to pozwala im wytaczać działa argumentacji i udowodnić że są lepsi od swoich oponentów, co skutkuje rozwinięciem swoistego talentu do przekształcania nawet najmniejszych nieporozumień w kłótnię. Co więcej można ich rozpoznać również po tym, że udają że wiedzą, kiedy czegoś nie wiedzą. Kiwają wtedy głową byśmy myśleli, że to co właśnie słyszą jest dla nich oczywiste i od dawna znane. Nie wierzysz? To zrób eksperyment i w sytuacji rozmowy z wszechwiedzącą powołaj się na nieistniejące badania przeprowadzone przez nieistniejącego naukowca a z dużym prawdopodobieństwem usłyszysz, że te badania to nic odkrywczego a ich wyniki są wszechwiedzącej doskonale znane.
Jednak to co najbardziej charakterystyczne to relacja wszechwiedzy z rzeczywistymi życiowymi osiągnięciami. Logika podpowiada, że jeśli osoba wszechwiedząca rzeczywiście wie wszystko lepiej i poucza innych jak mają się zachowywać, to jej życie powinno być przykładem braku błędnych decyzji, nietrafionych wyborów a wszelkie działania powinny układać się we wzorzec dla innych. A to oznacza, że jeśli wszechwiedząca Basia poucza swoich znajomych co do tego, w jaki sposób działa na przykład świat biznesu, rynek oraz jakimi prawami rządzi się zarabianie pieniędzy, to sama powinna w tym świecie osiągać nieprzerwane pasmo sukcesów – jej kariera zawodowa powinna być podręcznikowem przykładem doskonałości, a forsy powinna mieć tyle, by sobie nią wytapetować nie tylko wucet z pozłacanym kiblem, ale też całą resztę rozciągających się w siną dal hangarów swojej posiadłości. Jeśli Arek poucza innych w jaki sposób dajmy na to zdobywać popularność w internetach, to sam powinien mieć miliony subskrybentów i rozkręcony biznes sieciowego krezusa. Jeśli zaś Kasia zawsze wie lepiej jak radzić sobie z emocjami, czy rozwiązywaniem psychicznych problemów, to oczekiwalibyśmy że sama będzie przykładem emocjonalnego ładu i harmonii, a jej głowa niedoścignioną oazą spokoju, równowagi i braku choć najmniejszych kompleksów, czy najdrobniejszych oznak niepokoju. Problem w tym – i to najprawdopodobniej cecha łączna dla wszystkich wszechwiedzących jak świat długi i szeroki, że jest dokładnie odwrotnie – ich życie nie jest nawet w najmniejszym stopniu reprezentacją wiedzy, którą wciskają innym. I tu kłania się porzekadło z brodą długą po sam pas: „skoro jesteś taki mądry, to czemu nie jesteś taki bogaty?”
Błąd który zazwyczaj popełniamy polega na tym, że uznajemy, iż w efekcie naszego przegranego starcia z osobowością wszechwiedzącą wychodzimy w jej oczach na kogoś głupszego, przegranego i mniej wartościowego. Dobra wiadomość jest taka, że możemy sobie od razu dopuścić tego typu myślenie, bo w oczach osobowości wszechwiedzącej i tak jesteśmy głupim przegrywem i żadna toczona z nią batalia tego przekonania nie zmieni. Jeśli zaś za wszelką cenę chcemy tę potyczkę wygrać, to pamiętajmy że wygrać możemy jedynie bitwę a nie wojnę, bo nawet kiedy odniesiemy argumentacyjne zwycięstwo osobowość wszechwiedząca wykorzysta strategię ukrytego narcyza, w której będzie tak długo knuć przeciwko nam często za naszymi plecami i deprecjonować nas wobec innych, aż w końcu dokona stosownej jej zdaniem zemsty. Problem w tym, że kiedy się wycofujemy uznajemy że tracimy wartość. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie – chronimy ją, bo przestajemy grać w grę, w której karty rozdaje osoba wszechwiedząca. Kiedy jednak damy się podpuścić i wchodzimy w dyskusję z osobowością wszechwiedzącą to prędzej czy później się zorientujemy, że z taką osobą nie da się dyskutować, bo sposób w jaki to robi przeczy zasadom dyskusji. Ona nie jest zainteresowana tym co masz do powiedzenia i często nawet nie jest w stanie wysłuchać do końca twojego pojedynczego zdania by zanegować to co mówisz, I nie ma znaczenia czy przypisuje ci rzeczywistą tezę czy jedynie jej swoją projekcję. Znaczenie ma wyłącznie to, że ty się zawsze i we wszystkim mylisz, podczas gdy ona zawsze i we wszystkim ma rację. Co więcej kiedy już się zorientujesz, że właśnie wdałeś się w dyskusję z osobą wszechwiedzącą i wobec odkrycia braku dalszego sensu dyskutowania po prostu rezygnujesz z kontynuowania sporu zostanie to odebrane jako twoja porażka i dowód na to, że jedyna racja od samego początku była po stronie wszechwiedzącej. Niezależnie od tego, czy przerwiesz dyskusję milczeniem, czy też wprost obwieścisz, że dalsze bicie piany nie ma sensu. W oczach osoby wszechwiedzącej przegrywasz, co oczywiście dla niej od samego początku było jasne. I owszem możesz spróbować pójść na całość i kontynuować spór, ale prędzej czy później pojawią się argumenty ad personam, w stylu ”myślałam, że jesteś bardziej inteligentny” oraz wmawianie ci rzeczy, których nie powiedziałeś, czy sposobu myślenia, który tak naprawdę nie reprezentujesz – a wszystko w jednym celu. Otóż wszechwiedząca w ogóle nie bierze pod uwagę, że może się mylić, tak jak nie bierze pod uwagę tego, że w ogóle ktoś może mieć inne zdanie, inne spojrzenie, czy inne wartości. Dlatego właśnie większość autorów opisujących ten rodzaj osobowości zauważa, że wchodzenie w dyskusję z taką osobą to najgorszy możliwy scenariusz, bo w ten sposób jedynie podpalamy stos, na którym musimy spłonąć. A musimy, bo wszechwiedząca trenuje się we wszechwiedzy od lat, a więc ma wyćwiczoną czasem absurdalną argumentację, która bywa na tyle zaskakująca, że zaskoczonej logice trudno się nawet do niej odnieść.
Co zatem zrobić? Jak wyjść z tego impasu i czy aby na pewno nie da się osobie wszechwiedzącej pomóc? Otóż problem w tym, że jeśli ktoś wie wszystko lepiej, to wie również lepiej, że to z nami ewentualnie jest coś nie tak, a na pewno nie z nią. Żeby osoba wszechwiedząca mogła dokonać zmiany i uwolnić się z zaklętego kręgu wszechwiedzy musiałaby najpierw przyznać, że nie wie wszystkiego lepiej, a to nie mieści się w ramach jej struktur pojęciowych. Przyznanie się do niewiedzy to przecież jej największy demon, którego pokonanie najczęściej stanowi wyzwanie ponad siły. A co zrobić, kiedy namierzymy taką osobę w naszym najbliższym otoczeniu. By odpowiedzieć na to pytanie przywołajmy krótką opowiastkę z mędrcem Nasrudinem w roli głównego bohatera. Otóż pewnego razu w pewnym małym miasteczku zerwał się z uprzęży narowisty ogier. Koń zatarasował wąski, ale główny trakt i nie dało się ani tamtędy przejść ani też do wkurzonego ogiera podejść. Wierzgał, kopał, gryzł i oferował wiele innych podobnych atrakcji. Wokoło zebrał się tłum mieszkańców, którzy bezradnie rozkładali ręce, bo nie wiedzieli jak sobie z tą sytuacją poradzić. Nagle jeden z zebranych wypatrzył na horyzoncie zbliżającego się do miasteczka mułłę Nasrudina. Wykrzyknął więc zachwycony: „oto jesteśmy wybawieni, bo do miasta zbliża się wielki mędrzec Nasrudin, który na pewno znajdzie wyjście z tej sytuacji”. Nasrudin przydreptał w końcu do miejsca akcji, rozejrzał się, sprawdził co się tu wyrabia i… wybrał inną drogę. Bo czasem po prostu nie warto kopać się z koniem.
Jeśli więc mamy do czynienia z połączeniem osobowości wszechwiedzącej, syndromu prymuski i ukrytego narcyzmu w jednym, to nie ma się co zastanawiać, tylko trzeba sp…. z pełną konsekwencją jak najszybciej się oddalić. I to rozwiązanie wcale nie jest takie rzadkie, o czym świadczy kolejna cecha łącząca ludzi z pod znaku osobowości wszechwiedzącej – otóż z biegiem czasu mają coraz mniej znajomych, bo nikt z własnej nieprzymuszonej woli nie chce się skazywać na tego typu rozrywkę.
Pozdrawiam