Self-Gaslighting

Poczucie winy ocalałego
24 marca 2023
Sposób na perfekcjonizm: optymalizacja
6 kwietnia 2023

Transkrypcja tekstu:

Tym razem zacznijmy od przykładu – a co tam, niech to będzie taki trochę psychologiczny thriller. Oto jesteśmy w Toskanii i śledzimy przygody Małgosi, która rochę oszczędzała, trochę pożyczyła od dzianych rodziców a resztę dorzucił bank swoim krwiożerczym kredytem. W każdym razie nasza bohaterka kupiła właśnie dom. Mały ale śliczny i umeblowany i do tego z obłędnym widokiem na malownicze wzgórza, za którymi wystarczy przejechać jakieś dwadzieścia kilometrów by znaleźć się na jednej z cudownych plaż. Małgosia organizuje więc swoje nowe wyśnione życie w nowym domu nie posiadając się ze szczęścia. Kilka dni później już po rozpakowaniu gratów przy myciu podłogi zauważa, że u dołu jednej ze ścian odstaje rąbek tapety. Na szczęście jest w domu klej do tapet, więc do dzieła. Trzeba trochę więcej oderwać tapety, by było miejsce na sowite podklejenie i w tym właśnie momencie Małgosia się orientuje, że w tej ścianie znajdują się zaklejone tapetą drzwi. Kiedy mija szok, Małgosia bez zastanowienia zakleja odstający róg tapety i domek znowu wygląda w całości jak z bajki. Jednak tej nocy trudno jej zasnąć, bo myśli zaczynaja wędrować do tych ukrytych drzwi. Ale Małgosia wymyśla na to radę i ilekroć wraca myślami do tajemniczego przejścia tylekroć mówi sobie, że problemem nie są ukryte drzwi, ale to ona sama. „Po co tam zaglądasz? – mówi jej wewnętrzny głos. Chcesz zburzyć tę perfekcyjną toskańską sielankę. I te całe dziwne odgłosy, które dochodzą stamtąd nad ranem – to tylko twoja chora wyobraźnia. W ogóle coś z tobą musi być nie tak, skoro chcesz drążyć coś co jest pewnie wyłącznie efektem twojego przewrażliwienia.” Od tej pory Małgosia już nigdy nie spojrzy w kierunku tej wzorcowo podklejonej tapety, a wszelkie zakusy by to zrobić obróci w swojej głowie przeciwko sobie, jakby na podświadomym poziomie czując, że kiedy zaanagażuje się w wyjaśnienie tej zagadki, to jej perfekcyjne śliczne życie straci swoją urodę, a wraz z tą utratą Małgosia utraci wszystko co ma.
No dobra – słaby scenariusz nawet jak na film klasy D, bo przecież każdy porządny scenarzysta w końcu kazałby bohaterce filmu sprawdzić co znajduje się za tajemniczymi drzwiami. Jednak problem z nami jest taki, że już w prawdziwym życiu, a nie w filmie, nie zawsze jesteśmy porządnymi scenarzystami. I częściej niż chcielibyśmy się do tego przyznać stosujemy względem samych siebie mechanizm nazywany self-gaslightingiem, w którym wolimy uznać że coś z nami jest nie tak, skoro uznajemy, że nasze życie nie jest tak kolorowe, jak chcemy w to wierzyć, niż babrać się w czymś, czym nie da się nie ubrudzić. A teraz opuśćmy tę jakże okropnie malowniczą Toskanię i wróćmy na naszej rzeczywistości. I spójrzmy na kolejne – jednak już nie filmowe przykłady. Oto Marta, która nigdy nie pyta swojego męża Michała czemu czasem nie odbiera telefonu i gdzie się podziewa te kilka godzin, kiedy wiadomo że musiał już wyjść z pracy ale jeszcze nie dotarł do domu. Po co burzyć ten idealny układ, który przecież dla wszystkich znajomych i rodziny, ale przede wszystkim dla Marty wygląda jak z bajki. „Co z tobą jest nie tak? – mówi Marta do samej siebie, kiedy pojawia się w jej głowie choć najmniejsza iskra wątpliwości, czy ten kolorowy obrazek aby na pewno nie ma ani jednej szaroburej plamki. Teraz przyglądamy się Bartkowi, który zauważa, że jego dorastający syn ma nowe ciuchy, na które raczej nie powinno go być stać. Ale przecież syn to oczko w głowie tatusia, jest grzeczny ułożony i na pewno dostanie się na super uczelnię. To przecież chodzący ideał ,którym można się chwalić wśród rodziny, znajomych i w sieci. „Czy nie jesteś przewrażliwiony? – mówi Bartek do samego siebie, kiedy przyuważył u syna najnowszego iPhona – „nie potrafisz docenić tego szczęścia, które zesłał ci łaskawy los?”. Trzeci przykład: teraz widzimy Joannę, która wreszcie dostała wymarzoną robotę. Zarobki ok, obowiązki super, fajna ekipa. Na reszcie można trochę odżyć i jakoś też przyszłość nie wygląda tak ponuro jak dotychczas. A to że szef coś dziwnego sugerował. „E – mówi Joanna do samej siebie – chyba źle zrozumiałaś tę sytuację. Chcesz to wszystko zniszczyć, bo masz jakieś zwidy?” Psychoterapeutka Kaytee Gillis i autorka książek poruszających tematykę przemilczanej przemocy domowej wskazuje, że problem self-gaslightingu jest bardziej powszechny niż może nam się wydawać. Można go zdefiniować jako zaprzeczenie rzeczywistości lub wersji wydarzeń, które pochodzi z wewnętrznego krytycznego głosu, który broniąc oficjalnej wersji gotowy jest nam samym wmawiać, że to coś z nami jest nie tak, skoro jej usiłujemy zaprzeczyć, a więc możliwe że utracić wszystko to co nam dobrego oferuje kosztem wykrycia jakiejś niewygodnej prawdy. W efekcie tego mechanizmu pojawia się internalizacja zwątpienia w siebie, by w ten sposób doświadczenia związane z wątpliwościami zostały zmarginalizowane lub zagłuszone. W konsekwencji dana osoba jest w stanie odrzucać lub ignorować własne emocje kompensując sobie dysonans za pomocą przerzucania odpowiedzialności na swoje przewrażliwienie, złe zrozumienie sytuacji, czy wnioskowanie. Taka osoba będzie więc gotowa nawet zaprzeczyć temu co widzi, bo woli uznać się za przyczynę problemu, niż za tego problemu świadka. Bo kiedy sama uznaje się za przyczynę własnych wątpliwości to nie wymaga to dokonywania żadnej zmiany w otaczającej rzeczywistości. Jednak kiedy przyznała by rację swoim wątpliwościom i zaczęła się nimi kierować, to musiało by się to nieuchronnie wiązać z wywróceniem do góry nogami dotychczasowego życia. A przecież kiedy uznaje je za wspaniałe, perfekcyjne czy wzorcowe to byłoby zbrodnią z niego rezygnować, czy je zakłócać! Trochę to przypomina amerykańskie okropnie kiczowate oświetlenie domu zewnętrznymi girlandami żarówek – co mistrzowsko wyśmiał swego czasu film o świętach u Grizwoldów. Kiedy zachwycony właściciel domu podziwia swoje oświetlenie to jego uwaga skoncentrowana jest na tym co jest świątecznie rozświetlone a nie na tym, czego w tym blasku nie widać. A nie widać odrapanej ściany, brakujących cegieł czy nie dających się zmyć plam po niezbyt udanej imprezie. Światełka świecą jasno w oczy i jednocześnie zasłaniają cały niechciany brud. Żeby go dostrzec, trzeba by było najpierw zgasić światełka. Ale wówczas już nie było by tak pięknie, prawda? Jednym z ostatnich seriali, który świetnie pokazuje ten mechanizm są „Małe ogniska” na jednej ze streamingowych platform. Tych którzy mają taką możliwość zachęcam do obejrzenia bo wciągająco pokazuje jak i dlaczego nie chcemy często dostrzec tego co mamy przed samym nosem.
Czy można wydostać się z matni self gaslightingu? Tak, ale żeby to było możliwe trzeba uświadomić sobie prostą, ale często pomijaną zasadę: można zmienić tylko to, czemu się nie zaprzecza. Kiedy udajemy – szczególnie przed samymi sobą – że coś, czego tak naprawdę się wstydzimy, nie istnieje, to jednocześnie pozwalamy temu czemuś, by nie niepokojone mogło się rozwijać i rosnąć w siłę. A to oznacza, że w końcu przyjdzie taka chwila, kiedy największy nawet dywan nie będzie w stanie pomieścić upychanego pod nim wstydu. I wtedy zawsze obraca się przeciwko temu, kto najbardziej okazale udawał że problem nie istnieje. Im zaś więcej czasu upłynie od pierwszych wątpliwości do eksplozji tym będzie można bardziej oberwać i to w dwójnasób. Po pierwsze tym, że ustalony dotąd porządek stanie się już niemożliwy do utrzymania, a po drugie niedającym się już niczym ukryć faktem, że od dawna widzieliśmy co się święci i niczego nie zrobiliśmy.
Jeśli w toskańskim domu Małgosi za drzwiami przykrytymi tapetą mieszka potwór, to im mniejszy jest kiedy się z nim zmierzyć, tym większe szanse to daje na zwycięstwo i zaprowadzenie właściwego stanu rzeczy. Kiedy jednak cichcem podklejamy tapetę, by ukryte drzwi nie raziły w oczy to potwór za nimi rośnie sobie w najlepsze. I z każdym dniem nabiera siły i mocy, by coraz trudniej go było pokonać. Bo ukryte potwory karmią się naszym zaprzeczeniem i podskakują z radości za każdym razem, kiedy by ich nie dostrzec pytamy samych siebie co z nami jest nie tak.
Pozdrawiam