Poczucie winy ocalałego

Zewnętrzny sposób na notoryczną samokrytykę
17 marca 2023
Self-Gaslighting
31 marca 2023
§

Transkrypcja tekstu:

Zacznijmy od przykładu: oto Zosia pochodząca z bardzo małej miejscowości. Takiej w której się wszyscy znają, wszyscy ciągną swoją uprzęż życia pod doskwierającą górkę i w której jak się ktoś wybierze pobiegać, po czym potknie i zwichnie nogę to wszyscy o tym wiedzą, zanim jeszcze ten ktoś wybrał się pobiegać. Nie ma lekko, jak mówi klasyk, więc większość młodych ludzi tylko patrzy jak stąd zwiać nawet nie tyle do dobrobytu, ale do czegokolwiek lepszego. Zosi się udaje, raczej nie tylko przypadkiem, ale też dzięki samozaparciu. Jako jedyna z bliskich znajomych urządza się w mieście – żyje bez żadnych fajerwerków, ale i tak wyraźnie lepiej od tych, którzy zostali. Przychodzą święta, Zosia przyjeżdża do rodzinnej miejscowości, czego nie da się nie zauważyć. Co rusz też słyszy pytania o to jak jej się żyje, jak daje radę, jakie sukcesy odnosi i jak to wszystko sobie zgrabnie i szczęśliwie poukładała. Jednak Zosia odpowiada tak, by swoje miejskie życie odkoloryzować. Przemilcza kilka rzeczywistych sukcesów, nie mówi wszystkiego, stara się nie pokazywać po sobie niczego co mogło by pogorszyć dobre samopoczucie słuchaczy. Nie dlatego, że nie chce by jej zazdrościli, ale dlatego, że nie chce by jej opowieść spowodowała, że ktoś w swoim życiu poczuje się jeszcze gorzej. Kiedy bowiem Zosia porównuje siebie z dawnymi koleżankami i bliskimi nie czuje się na ich tle lepiej. Czuje się gorzej, czuje się winna tej sytuacji, tej różnicy pomiędzy sobą a innymi. Przykład numer dwa: Andrzej spotyka się z kumplami przy piwie. W sumie nie wiadomo czemu tak długo trwa ta ceremonia wspólnych spotkań co kilka miesięcy ciągnąca się już od niepamiętnych czasów, w których kumple byli ze sobą naprawdę zżyci. Teraz życie każdego z nich potoczyło się zupełnie inną drogą usianą nieudanymi próbami biznesu. Małymi działalnościami gospodarczymi, których jak nie pogrążyła szaleńcza społeczna covidowa reakcja, to galopująca inflacja lub koszty ogrzewania. Okazuje się, że z tej gromadki dawnych fajterów tylko Andrzejowi udało się utrzymać firmę, nie popaść w długi, a w konsekwencji nie stracić rodziny, oszczędności i poczucia własnej wartości. Jednak rozmowa się nie klei, chociaż piwo dobre. Andrzej unika jak tylko może odpowiedzi na pytania jak mu idzie i na pewno nie powie kumplom, że właśnie stawiają w firmie drugą halę, bo wynegocjowali okrąglutki kontrakt, dzięki któremu zamiast zwalniać ludzi rozgląda się za powiększeniem załogi. Andrzej czuje dziwne ściśnięcie w dołku. Bo przecież biegł na to spotkanie by się pochwalić tym jak sobie radzi mimo tego co się dzieje na około, ale kiedy zorientował się że radzi sobie tylko on czuje duży dyskomfort emocjonalny i na pewno nie ma już początkowego dobrego humoru. Ze zdumieniem odkrywa, że zamiast opowiadać o swoich sukcesach, tak jak wcześniej zamierzał teraz się ich wstydzi. Trzeci przykład. Tym razem obserwujemy Monikę i jej męża Zbyszka, u którego właśnie zdiagnozowano ciężką, nieuleczalną chorobę, z którą będzie musiał się już zmagać do końca życia, co dosyć poważnie zmienia ich dotychczasowe przyzwyczajenia. Od czasu diagnozy Monika w swej pracy odniosła sporo sukcesów i awansowała. To jej wymarzona praca, do której się doskonale nadaje i w której się też doskonale sprawdza. Jednak Zbyszek nie wie o żadnym jej sukcesie. Monika zataja przed nim te informacje, bo sądzi, że pokazywanie radości, cieszenie się z sukcesu, czy w ogóle z jakichkolwiek zawodowych osiągnięć byłoby w tej sytuacji nie na miejscu. Odczuwa dość specyficzne i dziwne poczucie winy za to, że ją życia nagradza, podczas gdy jej bliskich karze. Dlatego zamyka się w sobie, a przygnębienie i smutek stają się stałymi elementami ich relacyjnej dynamiki.
Często uznajemy, że syndrom ocalałego i jego psychologiczne konsekwencje dotyczą wyłącznie sytuacji rzeczywistego ocalenia z jakiejś katastrofy, w której inni nie mieli już tyle szczęścia. Wymienia się tutaj też często traumatyczne doświadczenia żołnierzy, którym udało się przeżyć, podczas gdy ich towarzysze broni zostawili swoje życie na polu walki. Jest również obecny – i to częściej niż moglibyśmy sądzić – wśród uchodźców, którym udało się wydostać z kraju opanowanego wojną i którzy przez lata borykają się z efektami wspomnień i rozmyślaniem o tych, którzy nie mieli tyle szczęścia. Badając tego typu przypadki zaobserwowano, że syndrom ocalałego wiąże się z tymi samymi objawami, co zespół stresu pourazowego: pojawiają się obsesyjne i natrętne myśli, senne koszmary, bezsenność czy inne problemy ze snem, zmiany nastroju, problemy z koncentracją, gniew, drażliwość czy utrata motywacji. Jednak – na co zwraca uwagę profesor psychologii Lynn O’Connor, z Wright Institute w Berkeley – kostruujące syndrom ocalałego poczucie winy pojawia się również tam, gdzie się go wcześniej nie spodziewaliśmy lub też tam, gdzie doświadczenia osób w tym zakresie wydają się nieporównywalne z doświadczeniem wojny, katastrofy czy innego okropieństwa. Zanotowano jego wyraźny społeczny wzrost po pandemii, kiedy w jej efekcie załamał się rynek wielu małych firm lub jak moglibyśmy powiedzieć, kiedy w jej efekcie nie wszystkim drobnym przedsiębiorcom udało się uratować swój biznes. Rozmiar problemu wypłynął również przy okazji badań nad syndromem oszusta, który jest wciąż obecny wśród pracowników korporacji. I tam okazało się, że jego fundamentem jest często właśnie poczucie winy ocalałego wynikające z poczucia prześcigania innych. Tym elementem jednak, który chyba najbardziej zaskoczył badaczy jest odkrycie poczucia winy ocalałego w tzw segmencie rynku wiedzy, czyli na przykład zarówno u pracowników IT, jak i kadry akademickiej. Obecnie uznaje się zatem, że ta emocjonalna dysfunkcja we współczesnych społeczeństwach występuje o wiele powszechniej niż do tej pory mogliśmy sądzić. Problem w tym, że wciąż nie wiadomo gdzie jeszcze się pojawi i czy zdołamy ją zauważyć na tyle wcześnie by móc wypracować skuteczne narzędzie wsparcia, czy też będzie toczyć społeczną tkankę w ukryciu by zaskoczyć nas w kolejnych latach jeszcze bardziej. Wprawdzie trzy początkowe przykłady występowania poczucia winy ocalałego – Zosi odwiedzającej rodzinną małą miejscowość, przedsiębiorcy Andrzeja, czy Moniki i jej chorego męża powstały by zilustrować ich szersze występowanie, ale czy aby na pewno nie znajdziemy ich nigdzie indziej. Myślę że tak, więc najwyższa pora inaczej spojrzeć na samych siebie oraz otaczających nas ludzi i odpowiedzieć sobie na pytania: czy czasem czujemy się winni temu, że w czymkolwiek innych prześcigamy? I pamiętajmy to może być wyłącznie jeden mały obszar naszej aktywności przy jednoczesnym istnieniu wielu innych, w których to inni prześcigają nas. Ale już ten jeden mały skrawek jest w stanie wygenerować poczucie winy, z którym możemy mieć z biegiem czasu coraz większy problem. Czy istnieje skuteczny sposób na pozbycie się poczucia winy ocalałego, kiedy tylko uda nam się namierzyć je w systemie chociaż w najmniejszej formie? O’Connor mówi, że samo przechodzi, kiedy w obszarze, w którym jej odczuwamy doświadczymy porażki. A to oznaczało by że w naszych przykładach problem zostałby rozwiązany, kiedy Zosia straciła by pracę i z podkulonym ogonem wróciła by do swoich rodzinnych stron, Andrzej jednak nie uratowałby firmy i również ją stracił, a Monika również by zachorowała. Dopiero kiedy sobie to uświadomimy widzimy jak absurdalny to mechanizm – bo przecież dopiero wówczas ego otrzymało by odpowiednią dawkę cierpienia by wyłączyć poczucie winy. Problem w tym, że kiedy tak by się stało, to wraz w kojącą ego porażką pojawiłoby się poczucie pustki albo krzywdy, które mogą się okazać jeszcze bardziej nie do zniesienia niż poczucie winy ocalałego. Profesor O’Connor podaje tutaj jedyne jej zdaniem skuteczne rozwiązanie – to akceptujące współczucie, które możemy skierować do naszego wnętrza i którym obejmujemy siebie oraz medytacja. A przynajmniej to rozwiązanie zadziałało w jej przypadku, kiedy sama zmagała się z poczuciem winy ocalałego. Ja jednak – podążając tropem Crystol Raypole – redaktorki Healtline i autorki kilku artykułów o problematycznym poczuciu winy ocalałego w dzisiejszym społeczeństwie – dodałbym do tego jeszcze jeden aspekt. Otóż ocalenie to przecież również dar. Rodzaj prezentu otrzymanego od życia. A za prezent wypada podziękować. Najlepiej zaś to zrobić – jak pisze Raypole – zamiast karać się za swoje własne przetrwanie wyposażając się w odpowiednią dozę empatii i troski wobec innych. Bo wsparcie innych, tych którzy nadal walczą z przeciwnościami losu może być asumptem do odkrycia większego sensu naszego przetrwania. Bo przecież ci którzy ocaleli – we wszystkich możliwych obszarach – ocaleli po coś, prawda?
Pozdrawiam