Stonewalling i karanie ciszą

Skala oczekiwań
27 stycznia 2023
Dlaczego coraz mniej „umiemy w relacje”?
10 lutego 2023

Transkrypcja tekstu:

„Ale miałem sen – powiedział Stefan do Grażyny wygrzebując się z pościeli – Normalnie skonstruowałem w nim urządzenie, takie trochę jak miernik duchów…” „Czego? – Niezrozumiała Grażyna. „No miernik pola elektromagnetycznego, który pokazuje czy są tu duchy – kontynuował Stefan nie zraziwszy się facepalmem Grażyny – tyle, że miernik ten wystarczyło przyłożyć do czoła jakiejś osoby by wskazał, czy ze związku tą osobą coś będzie. Wiesz – nakręcił się Stefan – facet podchodzi do babki, albo babka do faceta, przykłada mu miernik do czoła i widzi, czy z tego ziarna będzie chleb, czyli czy ich ewentualny związek ma szansę na sukces”. „I co? – Zapytała zrezygnowana Grażyna – No i mój miernik wywołał furorę i byliśmy bogaci i kupiłem sobie batmobil”. „Wiesz co Stefan – przerwała mu Grażyna – jest już taki wymyślony precyzyjny miernik, który mierzy co powoduje, że trwający już związek raczej nie przetrwa. To widok dorosłego faceta w rozciągniętych gaciach, któremu się marzy zostanie Batmanem”.
Tutaj zostawmy tę parę samej sobie i przyjrzyjmy się obu koncepcjom. Pierwsza, oparta na możliwości detekcji powodzenia relacji przed jej powstaniem wydaje się być raczej tak samo fantastyczna, jak sen Stefana. Jednak druga koncepcja – czyli możliwość detekcji tego, czy dany związek prędzej czy poźniej się rozpadnie – już taka fantastyczna nie jest. I w tej drugiej koncepcji według Dr Stevena Stosny’ego, psychologa, twórcy modelu behawioralnego programu interwencyjnego w trudnych relacjach i autora kilkunastu książek o relacyjnych interakcjach wprawdzie nie ma miernika, ale jego rolę pełnią konkretne zachowania, które pojawiają się u partnerów w danym związku.
Spróbujmy pokazać je na przykładach. Oto Agnieszka i Bogdan, małżeństwo z kilkuletnim stażem właśnie przechodzi przez kolejną awanturę. Już nawet nie wiadomo o co, bo w tym małżeństwie – co nie czyni ich wyjątkiem – na pewnym etapie kłotni oboje zapominają już o co poszło. W pewnym momencie ich kłótni, kiedy Agnieszka już znacznie podnosi głos żeby bronić swego, Bogdan nagle i niespodziewanie zamiast używać swoich argumentów zaczyna stosować inną technikę. Wydaje się, że ta technika polega na wycofaniu się, bo z ust Bogdana padają takie zdania jak: „już, dobrze, zrobisz jak będziesz chciała”, czy „daj mi spokój i zostaw mnie samego”. Ale to tylko pozór, bo ewidentnie zachowanie Bogdana nie ma na celu przyznania racji Agnieszce ale raczej zablokowanie możliwości dojścia do porozumienia. Od tego momentu zaczyna być głuchy na argumenty, milknie, zaczyna zajmować się czymś innym, jakby otoczył się niewidzialnym murem, który dla Agnieszki będzie już nie do przejścia.
Przykład numer dwa: oto dwóch wspólników, którzy w kwestii prowadzenia wspólnej firmy często nie mogą dojść do porozumienia. To zaś czyje ma być na wierzchu wydaje się ważniejsze od biznesowej strategii czy też kreatywności – szczególnie ważnej w dzisiejszych czasach. Teraz obserwujemy już trzecią kłótnię w tym tygodniu, która sprawia, że pracownicy Cześka i Darka kryją się po kątach, byle tylko nie oberwać rykoszetem. Kłótnia kończy się jednak tak samo szybko i niespodziewanie jak się zaczęła, bo Darek nagle wypowiada magiczną formułę „Koniec tej rozmowy, zejdź mi z oczu, nie zamierzam z tobą więcej dyskutować”. Od tego momentu wszelkie próby podejmowania z nim komunikacji są już nieskuteczne. Darek po prostu zamyka się w sobie i nie ma nawet najmniejszego zamiaru wysłuchać do końca tego, co Czesiek ma do powiedzenia. Wystraszeni pracownicy już wiedzą, że to kolejny konflikt, który nie zostanie rozstrzygnięty.
Przykład numer trzy. Teraz obserwujemy konflikt matki i dorosłego już syna. Ewie nie podoba się nowa dziewczyna Franka i nic na to nie da się poradzić. Żadne argumenty, żadne prośļy o danie szansy, czy też żadne inne zaklęcia nie pomagają. Ewa najpierw wykrzykuje swoje racje, by zaraz potem trzasnąć Frankowi przed nosem drzwiami zamknąwszy się w swoim pokoju. Kiedy Franek próbuje tam zapukać, zajrzeć i załagodzić sprawę, jedyne co słyszy to kolejna magiczna formuła „Zostaw mnie, daj mi wreszcie święty spokój. Już mi wystarczy tej awantury”. I już wiadomo, że każda kolejna próba dogadania się syna z mamą zbuduje tylko coraz wyższy mur.
We wszystkich powyższych przykładach mamy do czynienia ze strategią najczęściej określaną jako „stonewalling”, którą to strategię często i niesłusznie przypisuje się wyłącznie waśniom w związkach romantycznych i tam też ogniskuje zainteresowanie badaczy. W rzeczywistości jednak stonewalling obecny jest rownież w innych relacjach: rodzinnych, zawodowych, przyjacielskich czy towarzyskich i może być efektem wielu różnych przyczyn. Najczęściej wskazuje się tutaj zamknięcie komunikacji, jako oznakę bezbronności i przytłoczenia wobec potrzeby rozwiązania problemu, którą dla budującego mur byłaby nie do zaakceptowania. To rodzaj sytuacji, w której dana osoba czuje, że by rozwiązać konflikt musiała by poświecić więcej niż uważa za zasadne, słuszne czy sprawiedliwe, co często jest oczywiście związane z dyktatem egocentryzmu i brakiem umiejętności zmierzenia się z konfliktem. Mówiąc inaczej – to sytuacja, w której dana osoba akceptuje tylko te rozwiązania, które przynoszą jej korzyść i jednocześnie nie jest zdolna do kompromisu, uznając, że w takiej sytuacji może jedynie stracić niczego nie zyskując. Kolejną przyczyną jest uznanie, że odpowiedzialność za źródło konfliktu leży wyłącznie po drugiej stronie relacji. To trochę tak, jakby budujący mur wyznawał w ten sposób: „skoro nie chcesz uznać, że to twoja wina, to nie mamy o czym ze sobą rozmawiać”, co jednocześnie przekreśla najmniejszą możliwość tego, że wina może leżeć po obu stronach sporu a nie tylko po jednej. Następną przyczyną, może być mechanizm, w którym dana osoba czuje, że dalsze brnięcie w konflikt może spowodować ujawnienie trudnych do wytłumaczenia czy obrony faktów, jakichś niewygodnych dla niej informacji czy też ujawnić jej brak umiejętności radzenia sobie z rozwiązywaniem problemów, emocjami czy relacyjną dojrzałością. Żeby wiec nie dopuścić do eskalacji konfliktu, w którym taki rodzaj dyskomfortu wydaje się być nieunikniony, taka osoba ucina konflikt poprzez wybudowanie niewidzialnego komunikacyjnego muru, który nie jest możliwy do pokonania przez drugą stronę konfliktu. To zaś co w stonewallingu łączy wszystkie ewentualne przyczyny to usiłowanie ochrony siebie. Rodzaj mechanizmu obronnego, który ma za zadanie ustrzec broniącego się przez jeszcze większym bólem czy dyskomfortem, którego właśnie doświadczył.
Dr Stosny wskazuje, że strategia stonewallingu w relacjach romantycznych różni się w zależności od płci osoby, która ją stosuje. Według badań mężczyźni sięgają do niej częściej od kobiet. Kieruje nimi raczej frustracja wynikająca z tego, że ich wizja rozwiązania problemu w konkretnej awanturze została zablokowana. Kobiety tymczasem stosują stonewalling, kiedy doświadczają poczucia izolacji, w którym dominująca jest świadomość, że ich zdanie, uczucia, czy potrzeby nikogo nie obchodzą co jest równoznaczne w tym wypadku z odczuciem upokorzenia. Niezależnie jednak od tego jakie emocje towarzyszą tej praktyce, wg. dr Stosny’ego jej pojawianie się w relacjach wróży ich nieuchronny koniec. I oto mamy właśnie rzeczywisty miernik, o którym wspominała Grażyna i który na szczęście ze Stefanowymi gaciami i batmobilem nie ma wiele wspólnego. Ja jednak uzupełniłbym te proroctwo o jeszcze jedną strategię, która znacznie podbija prawdopodobieństwo rozpadu relacji i to nie tylko w kontekście relacji romantycznych, ale rownież we wszystkich innych. Tym drugim demonem jest to co często następuje bezpośrednio lub do kilku dni po zastosowaniu stonewallingu. To strategia karania ciszą, w której mur braku komunikacji zostaje przedłużony by ukarać partnera, za to, że nie poddał się argumentacji i nie pozwolił na rozwiązanie oczekiwane przez tę stronę, która w efekcie tego braku rozwiązania zbudowała finalnie mur. Karanie ciszą może mieć wiele wersji komunikacyjnych, bo przecież cisza jest w relacji równie silnym komunikatem co krzyk. Jednym z przekazów może być więc komunikat: „biedny ja, skrzywdzony i niedoceniony ja, którego zraniłeś, czy zraniłaś bardziej niż ci się wydaje”. Inny komunikat to: „tak naprawdę nie masz do mnie dostępu, staliśmy się sobie obcy i nie licz na to, że w czymkolwiek możesz uzyskać moje wsparcie”. Tym form komunikacyjnych jest oczywiście bez liku i moglibyśmy na nich zbudować czarną serialową komedię ciągnącą się przez kilka sezonów. Jednak co najważniejsze: te dwie strategie – zarówno stonewalling, jak i karanie ciszą nie zwiastują w jakiejkolwiek relacji niczego dobrego. Agnieszka i Bogdan w najlepszym wypadku się po prostu rozstaną, a w najgorszym zanurzą na lata w toksycznym związku wyniszczając się nawzajem. W firmie Cześka i Darka prędzej czy później obaj wspólnicy zaczną podejmować decyzję i aktywność za plecami drugiego, co spowoduje dużo więcej problemów niż natychmiastowe zakończenie wspólnej działalności. Ewa za konflikt z synem zapłaci coraz większą izolacją i zgorzknieniem, a Franek przepotężnym poczuciem winy, z którym będzie się zmagał przez lata. Tutaj niestety nie ma dobrych scenariuszy. Tym bardziej więc warto zaobserwować te dwie strategie. Jeśli w danej relacji druga strona je stosuje, to uczciwiej będzie od razu tę relację zerwać niż się w niej męczyć, bo z czasem będzie jeszcze gorzej. Jeśli zaś w danej relacji te strategie pojawiają się w twoim zachowaniu, to… rozwiązanie znajduje się w poprzednim zdaniu. Chyba, że ci na tej relacji naprawdę zależy. Wówczas po prostu tych strategii nie stosuj.
Pozdrawiam