FOMO, FOBO, FODA, czyli sekwencja lęku

Gdzie jesteś na drabinie Cantrilla?
29 września 2022
Pułapka uzależnienia
14 października 2022

Transkrypcja tekstu:

Czy student może przewidzieć nowe trendy zachowań psychologicznych i stworzyć nową teorię społeczną, która z biegiem lat zostanie wielokrotnie badawczo potwierdzona? Co więcej – teorię opisującą niezwykle destrukcyjne psychiczne zjawisko, nad którym do dzisiaj naukowcy będą sobie łamać głowy wciąż nie mogąc do końca ustalić w jaki sposób je pokonać? Osiem lat temu studiujący wówczas na Harvard Business School Patrick James McGinnis na łamach czasopisma Harbus opublikował artykuł, w którym opisał zjawisko FOMO, co jest akronimem angielskiego określenia „strach przed utratą” i dotyczy nie tyle samego lęku przed utratą tego co się posiada, ale raczej tego, że inni mogą mieć jakieś satysfakcjonujące doświadczenia, podczas których jest się nieobecnym. To na przykład sytuacja, w której Kazik siedzi z nosem w telefonie przeglądając posty znajomych umawiających się na sobotnią imprezę. W postach tych co rusz przewija się ekscytacja zbliżającym się kultowym wydarzeniem i jednocześnie znajduje się tam ukryty przekaz, zgodnie z którym będą tam wszyscy ci, którzy się towarzysko liczą. Co więcej z góry wiadomo, że uczestnicy tego wydarzenia już w jego trakcie oraz po nim bedą umieszczali na swoich profilach społecznościowych dziesiątki zdjęć dokumentujących, jak kultowa to była impreza, co ma pozostać w pamięci na długi czas i budzić zazdrość tych, którzy w niej nie brali udziału. W tym również Kazika, który na tę imprezę nie został zaproszony, nie ma się z kim wybrać, czy też z dowolnego innego powodu się na niej nie pojawi. To całe społecznościowe grzanie tematu zaczyna wywoływać w Kaziku coraz to silniejsze poczucie lęku, związanego ze świadomością tego, że w jego towarzyskim życiu stoi właśnie w obliczu utraty czegoś ważnego. Z każdym więc kolejnym publikowanym postem, który gloryfikuje udział w tym wydarzeniu, Kazik zacznie odczuwać coraz silniejsze uczucie niepokoju, w końcu przeradzające się w dosyć destrukcyjny lęk.
Powyższy opis może budzić zadziwienie wielu starszych od Kazika osób, w tym jego rodziców z pokolenia X, którzy kompletnie nie są w stanie nawet wyobrazić sobie, że tego typu sytuacja może napawać lękiem. Ale już dla Kazika, który pokoleniowo plasuje się gdzieś pomiędzy pokoleniem Y, a Z, czyli milenialsami, a zoomersami taki rodzaj lęku jest nie tylko oczywisty ale dla wielu jego rówieśników potrafi być stałym towarzyszem społecznego funkcjonowania. Co oczywiście nie znaczy, że FOMO doświadczają wyłącznie ludzie młodzi, a jedynie to, że im jesteśmy starsi tym trudniej nam przychodzi zrozumienie i zaakceptowanie że może stanowić spory życiowy problem. W badaniach przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Florenckiego, których wyniki ogłoszono w 2021 roku okazało, się że głównym sprawcą FOMO nie jest wiek badanych, ale częstotliwość i intensywność korzystania przez nich z mediów społecznościowych. Można by więc powiedzieć, że Milenialsi i kolejne internetowo społecznościowe generacje zainfekowały tym zjawiskiem również pokolenia wcześniejsze. Przebadano prawie 22 tyś. uczestników w różnym wieku i płci co pozwoliło wykluczyć właśnie takie względne jak wiek czy płeć jako czynniki mające związek z odczuwaniem lęku przed utratą. Co więcej okazało się, że FOMO jest silnie skorelowane z naszymi cechami osobowościowymi. Najbardziej narażone na pojawienie się tego rodzaju lęku są osoby niespokojne i neurotyczne. Związek pojawił się również w takich kwestiach jak tendencje do popadania w przygnębienie, czy niski poziom samodyscypliny oraz wysoka obawa przed negatywną oceną.
Niestety ten rodzaj lęku jest dość trudny do pokonania z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że jeśli chcemy go rozpoznać u innych musimy brać pod uwagę, to że ludzie nie lubią się przyznawać do jego odczuwania. Ani przed swoimi najbliższymi, ani też przed samymi sobą. Po drugie problemem jest to, że pojawienie się FOMO jest niestety zapowiedzią rychłego pojawienia się dwóch kolejnych demonów, którym niejako ten rodzaj lęku udrażnia drogę. Kolejnym jest zjawisko nazwane również przez McGinnisa akronimem FOBO. Tym razem to skrót od angielskiego sformułowania „lęk przed lepszą opcją”. Tutaj pokażmy to również na przykładzie buszującego w mediach społecznościowych Kazika. Wyobraźmy więc sobie sytuację, w której informacja o kultowej imprezie, na której będą wszyscy ci, którzy się towarzysko liczą nie jest jedyna, bo obok pojawia się informacja o odbywających się w tym samym czasie i w tym samym mieście koncercie zespołu, w którym udział dla Kazika stanowi równie atrakcyjną opcję. Kazik więc w tym przykładzie siedzi i nie może się zdecydować, które z tych zapowiadanych wydarzeń będzie się wiązało z większą stratą w sytuacji, w której okaże się, że z jakichś powodów nie wziął w nim udziału. Lęk w Kaziku jest więc generowany przez antycypację efektu udziału w danym wydarzeniu i dotyczy sytuacji, w której na przykład Kazik jednak jakoś wkręcił się na kultową imprezę, po czym okazało się, że było drętwo, za to koncert wyszedł oszałamiająco i aż człowieka skręca na samą myśl, że taka okazja go ominęła. Z drugiej strony przecież może być dokładnie odwrotnie – koncert i owszem się odbył, ale czterech liter nie urwał, a na imprezie mogła się pojawić okazja do zacieśnienia społecznych stosunków z piękną Konstancją, co stanowi mokry sen Kazika od podstawówki. Kurcze jak tu wybrać? Aż ciary przechodzą i telepie człowiekiem na samą myśl o tym, że może dokonać niewłaściwego wyboru, prawda? To właśnie wypisz wymaluj początki FOBO, czyli z każdym takim dylematem, pojawiający się coraz silniejszy lęk, który de facto blokuje możliwość podejmowania decyzji i brania za nie odpowiedzialności, Bo FOBO zaczyna się niewinnymi dywagacjami w kontekście towarzyskich wyborów, ale szybko przeradza się w decyzyjną stagnację i rodzaj utknięcia, w którym podjęcie decyzji co do istotnych życiowych wyborów przestaje być możliwe. Osoba doświadczająca FOBO potrafi zrujnować swoje życie relacyjne czy zawodową karierę, bo z czasem zaczyna być niezdolna do podjęcia najpierw istotnych, a potem nawet najbardziej błahych decyzji. Łatwo to sobie uświadomić, kiedy wyobrazimy sobie taką oto scenę: Kazik z cudem poznaną Konstancją wybierają się na kolację i już po wejściu do restauracji Konstancja mówi: „sorry, muszę odebrać ważny telefon, wybierz proszę w tym czasie stolik”. Następnie okazuje się, że ważna zawodowa rozmowa nieco się przedłuża i kiedy partnerka Kazika wraca z restauracyjnego holu zastaje stojącego przed stolikami Kazika, który wciąż nie jest w stanie zdecydować się przy którym stoliku mają usiąść. To raczej w głowie Konstancji nie buduje obrazu Kazika, jako życiowego partnera, na którego można by liczyć w trudnych życiowych momentach. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo kiedy już FOBO na dobre rozgości się w systemie, to tym samym otwiera drzwi, by pojawiło się w nim kolejne cholerstwo. Ten następny skubaniec to FODA, czyli akronim od angielskiego lęku przed zrobieniem czegokolwiek, który to lęk jest przedsionkiem życia otoczonego wianuszkiem coraz większej ilości fobii.
Czy rzeczywiście na FOMO i jego dwóch kumpli nie ma rady? I owszem jest, ale podstawą jest tutaj jak najwcześniejsze rozpoznanie tego zjawiska. I w tym celu można posłużyć się skalą opracowaną przez naukowców pod kierunkiem Andrzeja Przybylskiego z Wydziału Psychologii Uniwersytety Essex, która składa się z punktowanych odpowiedzi na dziesięć pytań. Zatem spróbuj odpowiedzieć sobie na poniższe pytania, które pojawią się na planszy, żeby w razie czego można było zatrzymać w tym miejscu film i nieco dłużej się nad nimi zastanowić.
Boję się, że inni mają bardziej satysfakcjonujące doświadczenia niż ja.
Obawiam się, że moi znajomi mają więcej satysfakcjonujących doświadczeń niż ja.
Doświadczam pogorszenia nastroju, gdy dowiaduję się, że moi znajomi dobrze się bawią beze mnie.
Niepokoję się, kiedy nie wiem, co robią moi znajomi.
Ważne jest, żebym zawsze rozumiał „żarty” moich znajomych.
Czasami zastanawiam się, czy nie spędzam zbyt dużo czasu na nadążaniu za tym, co się dzieje.
Dręczy mnie, kiedy przegapiam okazję do spotkania ze znajomymi.
Kiedy dobrze się bawię, ważne jest dla mnie by się tym podzielić on-line, na przykład przez udostępnienie posta lub aktualizację statusu.
Kiedy z jakiegoś powodu omijam zaplanowane spotkanie, to nie czuję się z tym dobrze.
Kiedy wyjeżdżam na wakacje, nadal śledzę w mediach społecznościowych to, co robią moi znajomi.
Odpowiedzi na powyższe pytania nawet nie muszą być punktowane byśmy mogli się zorientować, czy FOMO nie czai się przypadkiem za rogiem. Co zatem możemy zrobić, kiedy zdiagnozujemy u siebie początki lub co gorsza zaawansowane stadium FOMO lub też wykryjemy że tego typu problem może dotyczyć którejś z bliskich nam osób? Otóż naukowcy dość nieśmiało sugerują tutaj, że najprawdopodobniej (a pokazały to wyniki kilku badań) znaczną rolę w zmniejszeniu problemu może mieć ograniczenie korzystania z mediów społecznościowych. I owszem wydaje się to rozsądnym wyjściem z jednym jednak zastrzeżeniem. Nie chodzi tutaj jedynie o reglamentację czasu spędzonego na przeglądaniu internetowych treści, ale bardziej na przesunięciu środka ciężkości znaczenia konkretnych obszarów w naszym życiu. Zaś głównym kierunkiem takiej redafinicji ważności powinno być przekierowanie wektora wartości ze świata zewnętrznego, w tym głównie życia innych osób, na życie własne i poszukanie w nim satysfakcjonujących aktywności, które nie wymagają ani udziału innych, ani też o ich wartości nie decyduje to, czy można się nimi pochwalić w internecie. Kiedy bowiem wartość przylepiona jest do aktywności innych, jednocześnie w ten sposób deprecjonowana jest samodzielna indywidualna aktywność własna. A kiedy system nie rejestruje wewnętrznej oceny własnej aktywności jako wartościowej, zawsze będzie się posiłkował wartością podpatrzoną u innych. Zatem rozwiązaniem jest zamiana konceptu „to inni decydują o tym co jest ważne, więc chcąc mieć w tej ważności udział muszę do nich dołączyć” na koncept „ważne jest to, co ja robię w miejscu w którym ja się znajduję i to niezależnie od tego, jaką definicję ważności będę otrzymywał od innych”. To niełatwa sztuka. Ale na szczęście możliwa.
Pozdrawiam