Transkrypcja tekstu:
Od wielu pokoleń funkcjonuje społeczne przekonanie, zgodnie z którym w naszych interakcjach z innymi doświadczamy pewnego efektu magnetycznego. Tego samego, który z wypiekami na twarzy odkrywaliśmy już w dzieciństwie, kiedy pozwolono nam się pobawić magnesami i kiedy się zorientowaliśmy, że przystawiane do siebie magnesy mogą się zarówno przyciągać, jak i odpychać. W strukturze naszych społecznych sieci poddajemy się tej samej zasadzie – pewni ludzie nas przyciągają, a inni odpychają. Zarówno w powszechnym mniemaniu, jak i w psychologii relacji uznaje się, że jednym z najsilniejszych takich magnetycznych efektów jest autentyczność, co oznacza, że dużo chętniej dążymy do interakcji z ludźmi, których uważamy za autentycznych i jesteśmy bardziej skłonni do unikania tych, którym już autentyczności nie przypisujemy. Dzieje się tak dlatego, że osoby autentyczne budzą w nas większe zaufanie, w którym kierujemy się przekonaniem, że jeśli ktoś jest prawdziwy i wierny sobie, to tym samym będzie również uczciwy wobec nas. Co więcej jak podaje dr Guy Winch, autor świetnej książki „Emocjonalne SOS”: „Często kojarzymy autentyczność z atrakcyjnymi cechami, takimi jak siła charakteru i odporność emocjonalna, bo bycie wiernym sobie wymaga pewności siebie, wytrwałości, a często nawet odwagi. Pociąga nas również wyjątkowość i indywidualność, czyli cechy, które kojarzą nam się z autentycznymi ludźmi.” Czy jednak aby na pewno jesteśmy w stanie odróżnić prawdziwą autentyczność od jej sztucznego zamiennika? Czy potrafimy prawidłowo rozpoznać tych, którzy naprawdę są autentyczni od tych, którzy jedynie usiłują budować taki wizerunek wykorzystując do tego media społecznościowe i mówiąc kolokwialnie wciskając nam kit swojej fałszywej autentyczności właśnie po to, by zaskarbić sobie naszą uwagę, przychylność i zainteresowanie. Niekoniecznie po to, by nas skrzywdzić ale na przykład po to, by napompować swój narcyzm lub by sprzedać nam obrendowany badziew ze znanego portalu zakupowego za cenę dziesięciokrotnie przekraczającą jego wartość. Czy aby na pewno tysiące dzieciaków nie dały się nabrać na internetowe zakupy właśnie dlatego, bo przyciągnęła je wypromowana iluzja autentyczności instagramowych sprzedawców marzeń? Socjolog, dr Anna Akbari wskazuje, że w internecie wrażenie autentyczności jest budowane poprzez wyselekcjonowane pod ekspozycję cechy wirtualnego awatara, które zazwyczaj nie mają wiele wspólnego z rzeczywistą osobą. Nie widzimy więc osoby, ale jej internetową reprezentację, która często w czysto biznesowych celach została tak spreparowana, by budzić jak największe przekonanie odbiorców co do własnej autentyczności. Bo im wyżej ta autentyczność zostanie oceniona, tym większego efektu sprzedażowego można się spodziewać. Oczywiście od razu pojawia nam się mechanizm obronny pod postacią wniosku, że najłatwiej oszukać dzieci i osoby niedojrzałe, bo nie wykształciły one jeszcze precyzyjnego mechanizmu odróżniania tego co naprawdę autentyczne z nawet najbardziej profesjonalną podróbką. Problem w tym, że to nieprawda, bo dorośli również dają się nabrać o czym najlepiej świadczą badania przeprowadzone przez naukowców z Columbia Biznes School w Nowym Jorku. Wyniki tych badań zostały opublikowane w kwietniu 2022 roku i sugerują, że najprawdopodobniej powinniśmy zrewidować nasze przekonanie co do możliwości precyzyjnej oceny autentyczności innych, którą się kierujemy w naszych magnetycznych interakcjach. Okazało się bowiem, że w detekcji czyjejś autentyczności najczęściej popełniamy dwa błędy. Po pierwsze wykazujemy tendencję do przypisywania autentyczności komuś, kto w naszych oczach wywołuje wrażenie wysokiej samooceny, czyli tak naprawdę uznajemy, że jeśli ktoś sam siebie wysoko ceni, to przydaje mu to autentyczności, podczas gdy wysoka samoocena może być na przykład efektem pychy, braku pokory, czy celowym zabiegiem sieciowego marketingu. Po drugie przeszkodą w rzetelnej ocenie czyjejś autentyczności jest… nasza własna autentyczność, a dokładniej mówiąc to, w jaki sposób uznajemy za autentycznych samych siebie. Błąd wynika z tego, że możemy samych siebie uznawać za autentycznych posiłkując się niewłaściwymi założeniami czy przesłankami lub w ogóle brakiem zrozumienia tego, czym jest i z jakimi cechami wiąże się rzeczywista autentyczność. Co więcej wspomniane badania wykazały również jak często mylimy się co do oczekiwań, że naszą domniemaną autentyczność docenią też inni. Bo przebadaniu ponad pól tysiąca osób wykryto brak znaczącej korelacji pomiędzy tym, w jaki sposób badani oceniali własną autentyczność, a tym jak pod tym względem byli oceniani przez innych, co oznacza że nasze przekonanie o tym, że inni podzielają nasze zdanie co do naszej autentyczności można między bajki włożyć. Jak zatem rozpoznać zarówno u innych, jak i u samych siebie co tak naprawdę stanowi o autentyczności i jednocześnie ustrzec się wciskających nam za jej pomocą internetową, czy rzeczywistą ściemę? Dr Winch wylicza tutaj siedem wyróżników autentyczności, dzięki którym możemy dosyć szybko zweryfikować nasze dotychczasowe diagnozy co do innych, jak i samych siebie. Pierwszy wyróżnik dotyczy mówienia tego co się naprawdę myśli, a nie tego co inni chcą usłyszeć, nawet za cenę utraty czyjejś sympatii czy zainteresowania. I oczywiście nie chodzi tutaj o bezceremonialne wytykanie komuś wad i błędów, ale o szanowanie własnych opinii i swobodzie ich prezentacji bez konieczności przekonywania innych o swojej racji. Drugi wyróżnik dotyczy zaspokajania oczekiwań i kierowania się w tym względzie tym co podpowiada nam nasze wnętrze a nie tym, czego oczekuje od nas świat zewnętrzny czy inni ludzie. A to niestety wymaga odwagi, bo często powoduje potrzebę konfrontacji i zmierzenia się z presją otoczenia, środowiska a nawet naszych najbliższych. Trzeci trop związany jest z własnym sposobem realizacji własnych przekonań i systemu wartości. Oznacza to, że w konstrukcji własnych ścieżek, wyborów i decyzji nie kierujemy się tym, jakimi ścieżkami podążają inni, ale tym co my sami uznajemy za najlepsze rozwiązania dla siebie. W efekcie to co robimy staje się spójne z naszym światem wartości: zachowujemy się w sposób zgodny z naszymi wewnętrznymi drogowskazami, a więc jesteśmy dokładnie tacy, jak o sobie myślimy i opowiadamy. Czwarty wyróżnik to postrzeganie własnych porażek jako integralnych części naszej życiowej podróży i akceptacja tego, że się na naszej drodze pojawiają jako źródło nauki i wzrostu. Innymi słowy człowiek autentyczny to ktoś, kto nie gloryfikuje wyłącznie sukcesów wstydząc się tego co poszło nie tak, ale ktoś kto potrafi przyznać się do własnych błędów zarówno przed światem, jak i sobą i wyciągać z nich odpowiednią lekcję na przyszłość. Piąty punkt dotyczy szczerości w przyznawaniu się do własnych niedoskonałości czy wad. I tu również przed samym sobą, jak i światem zewnętrznym. To umiejętność zaakceptowania swoich braków i niedociągnięć, za którym stoi branie pełnej odpowiedzialności za swoje czyny. Brak autentyczności pojawia się tutaj wówczas kiedy potrafimy przypisać sobie wyłącznie sukcesy i świetność, a kiedy przytrafia się cokolwiek negatywnego, to zwalamy winę na wszystko i wszystkich, byle nie musieć się zmierzyć z auto odpowiedzialnością. Szósty wyróżnik to stronienie od oceniania innych i nie kierowanie się w życiu osądzaniem, uprzedzeniami czy brakiem akceptacji. To fundamentalne założenie – jak pisze Winch – w którym potrafimy spojrzeć na nasze otoczenie przez pryzmat złożoności i nie kierujemy się z góry przyjętymi oczekiwaniami. I w końcu siódmy wyróżnik, w którym pojawia się silna samoocena. Nie oznacza to jednak wyłącznie wysokiej samooceny, ale bardziej jej stabilność i odporność na cudze opinie, oczekiwania świata, czy zdarzające się niepowodzenia. Różnica pomiędzy silną, zdrową samooceną, a tą zbyt wysoką jest zawsze podstawowa. Ta pierwsza ma solidne wewnętrzne fundamenty, a więc zdecydowanie trudniej światu zewnętrznemu przychodzi ją zachwiać czy obniżyć.
Powyższe zestawienie może być niezwykle użyteczne w weryfikacji tego, czy przypisywana przez nas komuś autentyczność jest w stanie wytrzymać tę siedmio punktową próbę. Często już pierwszy rzut oka na kreatorów internetowej czy życiowej autentyczności pozwala wykryć sporo nieścisłości, które mogą być dla nas użytecznym sygnałem ostrzegawczym, dzięki któremu możemy się ustrzec czysto marketingowych technik mających nas skłonić do inwestycji nie tylko naszej uwagi, ale przede wszystkim zakupów zarówno produktów, jak i idei, których wartość jest znacznie przeszacowana lub które w ogóle są pozbawione wartości. Jednak skala autentyczności Wincha daje nam jeszcze jedną ważną sposobność. Dzięki niej możemy również zweryfikować naszą opinię na temat autentyczności własnej, by nie podzielić losów uczestników badań, przekonanych o tym, że ich domniemana autentyczność będzie również niekwestionowana dla innych i którzy znacznie się w swoich oczekiwaniach pomylili.
Pozdrawiam