Humor, który rani

Presja spontaniczności
30 czerwca 2022
Ucieczka w zaprzeczenie
14 lipca 2022

Transkrypcja tekstu:

Kiedy oglądamy seriale komediowe o strukturze opartej na relacjach, a nie na akcji, to jednym z najczęstszych motywów, których zadaniem jest sprowokowanie widzów do śmiechu jest rodzaj zabawnej docinki, w której jedna z postaci z satysfakcją dokucza drugiej. W serialach opartych na przebiegu akcji ma nas śmieszyć to co się przytrafia bohaterom, w tych opartych na relacji to w jaki sposób wchodzą ze sobą w zabawne interakcje. Przy czym w tych drugich spora część tych interakcji opartych jest na dowcipie z domieszką złośliwości, ironii, sarkazmu a czasem wręcz cynizmu. Wszystko jednak jest podlane lekkim sosem dystansu wobec siebie, no i oczywiście świadomością widzów, że to na co patrzą jest ubrane w ramy komediowego scenariusza, a nie prawdziwego życia. Bo przecież obśmiana postać na chwilę traci rezon, spuszcza wzrok i uszy po sobie, by już w następnej scenie sama serwować kolejne złośliwe prztyczki w nos serialowym partnerom. Jednak, kiedy chcielibyśmy przenieść taki scenariusz na życie, to napotkamy dwa postawowe problemy. Po pierwsze nie każdy sobie potrafi tak dobrze poradzić z przytykami, jak sitcomowe postacie, a po drugie nie po każdym tak częsta deprecjacja poczucia własnej wartości spływa jak po kaczce. Kiedy jesteśmy postronnym widzem konkretnej interakcji opartej na sarkastycznym przywaleniu komuś za coś, to oczywiście poddajemy się urokowi celnej riposty, smacznego trafienia w czuły punkt, czy bezceremonialnego wytknięcia jakiejś wady i reagujemy śmiechem połączonym z satysfakcją wynikającą z obserwacji umiejętności błyskawicznego i dowcipnego ripostowania. Wtedy właśnie pojawiają się wśród postronnych obserwatorów reakcje w stylu: „ale mu zasunął”, „och, jak pięknie go zniszczyła”, „muszę zapamiętać ten tekst, którym go dojechał”. Zasady interakcji w takim komediowym trójkącie złożonym z obserwatora, kata i ofiary są jasne – obserwator się śmieje, kat triumfuje, a ofiara zostaje usadzona, przygwożdżona czy postawiona pod ścianą, zanim zbierze siły i intelekt na celny rewanż. Jednak już w sytuacjach życiowych ten trójkątny schemat działa inaczej. Ofiara musi się wykazać sporą siłą i odpornością, by sobie z taką opresją poradzić. W prawdziwym życiu często zarówno obserwator, jak i opresor w oparach śmiechu i dobrego samopoczucia zapominają o tym, że to dobre samopoczucie zostało zbudowane cudzym kosztem i może mieć dużo większe konsekwencje niż tylko chwilowa utrata twarzy.
Dr. Aleksandra Solomon, psycholog z Uniwersytet Nordwestern wskazuje, że taki właśnie schemat szydery – trójkąt złożony z obserwatora, kata i ofiary jest najczęstszą przyczyną szkolnych bójek, których inicjatorem jest poniżona ofiara, która nie była w stanie znieść żartów i która próbuje wymusić przywrócenie własnej wartości za pomocą pięści. Często to jedyny mechanizm obronny, bo dostępny szybciej niż pomysł na ripostę i w przypadku wygranej równie szybko ustalający hierarchię. No tak – ktoś westchnie – dzieci potrafią być okrutne. Nie, dorośli bywają dużo bardziej okrutni, tyle że swoje okrucieństwo ubierają w sarkazm, ironię i cynizm. O ile jednak już w wypadku dorosłych wymuszanie przywrócenia wartości po złośliwym poniżeniu na oczach zewnętrznych obserwatorów za pomocą pięści sprawdza się w mało refleksyjnych zbiorowościach: w gangach, plemiennych subkulturach czy w koszarach, o tyle firmach IT, bankach czy urzędach raczej kończy karierę w danej organizacji. A przecież we wszystkich tym miejscach pojawiają się podobne scenariusze – są obserwatorzy spragnieni dowcipu, jest kat, który na upatrzonej ofierze nie zostawia suchej nitki, no i w końcu ofiara, której zranieniem raczej nikt się nie przejmuje, A co najwyżej po całej akcji poklepie po plecach z westchnieniem „no chyba wiesz, że to żarty, a że akurat na ciebie trafiło, no cóż, takie życie”. Problem wówczas pojawia się na linii odporności ofiary i jej zdolności, by czasem pojawić się również w roli kata wyrównującego rachunki. Jeśli takich odporności i umiejętności nie wystarcza, to stąd już tylko krok do pojawienia się tendencji, w której dana osoba jest częściej ofiarą niż katem, lub w ogóle jest wyłącznie ofiarą, a cała społeczność przyzwyczaja się do takiego interakcyjnego układu, w którym ktoś staje się łatwym celem. „Przecież to tylko żarty” – mówi szef do Zdziśka – kiedy ten zaczyna osiągać coraz to gorsze wyniki, bo nie jest w stanie już łączyć swojej obecności w danej firmie choć z najmniejszą formą satysfakcji – „Nie wiedziałem że jesteś taki wrażliwy. No dobra, poproszę ich by się z ciebie przestali śmiać”. Następnie szef przekazuje grupie, że mają już nie dokuczać Zdziśkowi, bo „wiecie, on jest miękki i sobie z tym nie radzi”, czym jeszcze bardziej pogrąża Zdziśka, bo od tego momentu do interakcji ze Zdziśkiem w danym zespole wkrada się pogarda.
Wyjdźmy jednak z sali konferencyjnej czy boksów open office i przenieśmy się do prywatnego życia i naszych najbliższych relacji. Czy aby na pewno jesteśmy tam wolni od złośliwości, ironii i dokuczania sobie nawzajem pod przykrywką ciętego poczucia humoru? Czy w rodzinie, małżeństwie, czy naszych bliskich przyjacielskich relacjach sobie nie dokuczamy? Oczywiście że to robimy i to z wielu powodów. Żeby nie było zbyt sztywno, żeby złapać trochę zdrowego dystansu pomiędzy aktami ociekającego lukrem migdalenia się, żeby przekazać komuś coś, co bez dowcipu było by dużo trudniejsze do przełknięcia, albo na co bez dowcipu nie mielibyśmy odwagi się zdobyć. Czasem złośliwa uwaga motywowana jest troską o dokonanie właściwej zmiany i pozbycia się destrukcyjnych zachowań. Problem w tym i prawdziwa ironia – jak uznaje dr. Solomon – że w naszych relacjach dowcipne dokuczanie może zarówno „wzmocnić połączenie, jak i je zerwać”. A rozwiązanie tego problemu leży nie tyle w intencji takich zachowań, ale w realnym wpływie jaki na konkretną osobę wywierają. W tym, czy ten wpływ jest rzeczywistym wzmocnieniem zmiany, przynosi rozluźnienie napięcia, czy zdrowy dystans, czy też z miesiąca na miesiąc w coraz większym stopniu obniża poziom czyjegoś poczucia własnej wartości, obiera dobre samopoczucie czy po prostu coraz mocniej rani. Bo przecież można kogoś dobić za pomocą nie jednego głębokiego dźgnięcia, ale zadając mu tysiące małych ukłuć, tyle że w tym drugim przypadku proces trwa dużo dłużej i raczej na pewno dużo bardziej boli. Kluczem jest więc zgodność zamiaru z finalnym wpływem, który w efekcie tego zamiaru się pojawia. Jeśli dostrzegamy różnicę i to zarówno kiedy znajdujemy się w roli ofiary, jaki również kiedy jesteśmy tym, który wymierza złośliwe ciosy, to powinna nam się zapalić w głowie ostrzegawcza czerwona lampka, że to nie tędy droga. Zresztą do oceny tego mechanizmu wystarczają cztery konfiguracyjne możliwości. W pierwszej zamiar stojący za dowcipną dokuczającą uwagą jest pozytywny, a jej poczynienie finalnie wywiera pozytywny wpływ. To najbardziej zdrowa sytuacja, bo realizowany jest pozytywny cel, na którym obydwie strony korzystają. W drugiej zamiar jest pozytywny, ale w efekcie otrzymujemy negatywny wpływ. To sytuacja, w której kat kieruje się czymś pozytywnym, jednak jego działanie przynosi odwrotny do zamierzonego skutek. Wówczas ofiara ma prawo do protestu, a jeśli to nie działa, to możemy się spodziewać, że prędzej czy później będzie chciała zerwać relację. W takim przypadku – jeśli kat jest zdolny do poczynienia uczciwej obserwacji, w której odkrywa, że jego pozytywne intencje przynoszą negatywne skutki – staje się to dla niego ostrzeżeniem, że należy natychmiast zrezygnować z takiej interakcyjnej strategii. Trzecia konfiguracyjna możliwość jest najrzadsza – to sytuacja, w której negatywna intencja stojąca za dokuczliwym dowcipem przynosi pozytywny skutek. A najrzadsza dlatego, że pojawia się wyłącznie w sytuacji, w której ofiara znajduje się na dużo wyższym poziomie świadomości od kata, co pozwala jej na podjęcie decyzji, które dla kata mogą wydawać się niezrozumiałe czy irracjonalne. Innymi słowy – kat siedzi odurzony tym co zaszło, mruga oczkami i nie wie o co chodzi, bo ofiara dokonała właśnie ważnych dla siebie wyborów, bez nawet chwili zastanowienia czy katu się to spodoba. W ten sposób zrywane są relacje, dokonuje się zmiany pracy, czy wprowadza nowe interakcyjne kontraktowanie na własnych zasadach, które często odwracają relacyjny porządek – ten, kto był uznawany za słabszego staje się silniejszy i zaczyna pewnie kroczyć własną drogą. Czwarta konfiguracja określa sytuację w której intencja oraz wpływ są negatywne. Warto się jej przyjrzeć przez chwilę, bo jej zrozumienie, może nas w porę uchronić przed toksycznym wpływem, pod którym możemy się nieświadomie znajdować. Ten efekt wykazały badania, którymi kierował włoski lekarz i terapeuta Alberto Dionigi, których wyniki zostały opublikowane w czerwcu 2022 r. W badaniach tych udowodniono, że przedstawiciele zaburzeń osobowości spod znaku tzw. ciemnej triady, czyli osoby o zachowaniach narcystycznych, makiawelicznych oraz psychopatycznych często posługują się konkretnymi technikami z obszaru mrocznych stylów humoru, czyli kpinami, czy ośmieszaniem by za ich pomocą realizować swoje konkretne cele. A zatem w tych wypadkach dochodzi do gnębienia ofiary, który to proces jest silną strategią deprecjonującą, za której stosowaniem kryje się konkretny cel, co dość szczegółowo opisałem w książce „Psychopata.” Tym celem może być na przykład pozbycie się konkurenta do awansu, zdobycie władzy czy wymuszenie jakiegoś rodzaju korzyści lub uniknięcie konsekwencji swoich czynów czy decyzji. Wg. badaczy najlżejszymi przypadkami są tutaj zazwyczaj narcyzi, których poczucie humoru jest najczęściej obliczone na poprawę własnej reputacji, czy zbudowanie pozycji w oczach innych. Jednak już makiawelistyczni manipulatorzy używają ciętego humoru, docinków i złośliwości głównie w celach manipulowania innymi, a psychopaci by obniżyć czyjś status, co pozwala wywołać w otoczeniu wrażenie, że uczucia tych poniżanych innych mają mniejsze znaczenie, co z kolei pozwala na dużą większą bezkarność w ich szykanowaniu i umożliwia zdobycie najczęstszych psychopatycznych celów, jak większa władza czy uniknięcie odpowiedzialności.
Podsumowując – cięte, złośliwe i jednocześnie dowcipne uwagi nie zawsze są wyłącznie dobre czy wyłącznie złe. Decydująca w ich ocenie jest konfiguracja pary negatywne – pozytywne w układzie intencji oraz wpływu. I to nie tylko do ofiary czy kata należy ta ocena, ale często przede wszystkim do obserwujących soczystą interakcję zewnętrznych obserwatorów. A mówiąc inaczej to od twojej uczciwej oceny zależy to, czy i w jaki sposób powinieneś zareagować w takich sytuacjach.
Pozdrawiam