Dlaczego potrzebujemy wiary w spiski?

Nauka myślenia, czyli gra w kontry
26 stycznia 2022
Ego-syntoniczna wredota
10 lutego 2022

Transkrypcja tekstu:

Od razu uprzedzam – ten mini-wykład nie jest poświęcony temu, czego dotyczą spiski, czyli temu w co wierzą wyznawcy spiskowych teorii, ani też temu które spiski są prawdziwe, a które nie. Nie mam też najmniejszego zamiaru kwestionować bezspornego faktu, że kontretne spiski – nawet kiedy wydawały się w latach ich świetności komiczne i absurdalne, później okazywały się prawdziwe. O dzisiejszych teoriach spiskowych, będących przedmiotem rozstrząsań licznej grupy wielbicieli, wypowie się dopiero historia i to jej zostawmy ocenę tego, co jest prawdą a co nie. A zatem nie chodzi o spiski, ale o to dlaczego podzielanie wiary w spisek nie jest aż tak irracjonalne jak nam się wydaje. Często czytamy, czy słyszymy czyjąś opinię, osąd zamieszczony w komentarzu i nie możemy się nadziwić nagromadzeniu wielu, często wzajemnie wykluczających się teorii. Przyjmujemy w takich wypadkach, że mamy do czynienia raczej z szaleńcem, a w najdelikatniejszym wydaniu osobą mało stabilną emocjonalnie oraz poznawczo i albo się wdajemy w polemikę – w której zazwyczaj przegrywamy, bo zostajemy pokonani przez doświadczenie w takich bojach drugiej strony wspierane totalną odpornością na jakiekolwiek argumenty. Albo też od razu próbujemy się separować od teoretyka spisku przyklejając mu łatkę, kogoś, kto jest w stanie zagadać nas na śmierć i to w taki sposób, że tracimy zdolność śledzenia sensu i logiki jego wypowiedzi już po trzecim zdaniu. Tymczasem podzielanie wiary w spiski może być wyjątkowo precyzyjnym psychologicznym drogowskazem mówiącym nam o wyznawcy spisków dużo więcej, niż by sobie tego życzył i warto się temu przyjrzeć nieco z boku, zamiast ruszać na wojenkę o prawdę, którą – jak już wiemy – rozstrzygnie dopiero historia.
Lata temu na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego kończyłem swoje studiowanie socjologii obroną pracy magisterskiej, której tytuł, pomijając całą osadzoną w socjologii literatury metodycznie rozbudowaną część, brzmiał: „Motywu spisku (…) Próba socjologicznej analizy zjawiska”. W tej pracy postanowiłem się zmierzyć z socjologiczną perspektywą funkcjonowania w przestrzeni społecznej spiskowej teorii dziejów oraz temu, dlaczego tak wielu ludzi poddaje się wierze w spiski, jakie są ich motywacje, co nimi kieruje i co otrzymują w zamian, kiedy nawiązują relacje w małych grupach społecznych z tymi, którzy również są skorzy do podzielania spiskowych poglądów. Dzisiaj rano przejrzałem tekst mojej magisterskiej pracy i muszę przyznać, że od czasów jej napisania naprawdę nic się w tej materii nie zmieniło. Wiara w spisek nie stanowi wyłącznie rodzaju rozrywki, pochłaniacza czasu czy spełniania pasji niespełnionych detektywów. Pełni niezwykle istotne funkcje regulacyjne, a jej podstawą jest niestety zawsze lęk.
Zanim jednak przejdziemy do psychologicznych i emocjonalnych efektów związanych z podzielaniem wiary w spiski musimy się przez chwilę przyjrzeć samej spiskowej teorii dziejów, bo w jej konstrukcji i mechanice znajdziemy wiele istotnych wskazówek pozwalających nam zrozumieć jej niegasnąca przez stulecia popularność. Jednym z wyróżników spisku jest kontrola – jest to bowiem zjawisko oparte na jakiejś tajnej umowie pomiędzy spiskowcami, którego nie da się kontrolować z poziomu osób, które w nim nie uczestniczą. To ważna cecha, bo zauważmy że jednocześnie zwalnia ona podzielającego wiarę w spiski z odpowiedzialności za ewentualne powstrzymanie niecnego procederu. Bo przecież – zgodnie z tą pierwszą wytyczną – nie może mieć wpływu na to w co wierzy. Sprytne, prawda? Dalej będzie jeszcze sprytniej. Otóż drugim wyróżnikiem spisku jest celowe utrzymywanie go w tajemnicy, która może posługiwać się przecież najprzeróżniejszymi zasłonami dymnymi. A to sprawia, że wyznawca spisku czuje się zwolniony z precyzyjnego wyjaśnienia istoty spisku, bo obserwowane efekty działalności spiskowców wcale nie muszą być ich głównym celem. Ten paradoks powoduje, że podzielanie wiary w spisek staje się łatwe, bo z góry neguje możliwość precyzyjnego wyjaśnienia tego, w co się dokładnie wierzy. Bo przecież to, co wydaje się wyjaśnieniem, może być tylko próbą odwrócenia uwagi od prawdziwego wyjaśnienia, a kiedy natknie się na kolejne wyjaśnienie, to też może być wyłącznie jedynie kolejny poziom kamuflarzu. Trzeci wyróżnik dotyczy tzw. kodów rozpoznawczych, którymi może być dosłownie wszystko, każdy przejaw rzeczywistości. Rytmicznie gasnące latarnie, które mijamy na spacerze, efekt deja vu, dwóch identycznie ubranych gości w kolejce po piwo, czy falowanie obrazu podczas telewizyjnego serwisu informacyjnego. To ostatnie to żaden fejk – swego czasu całkiem spora grupa ludzi oglądając powykrzywiane twarze reporterów uznała, że w pewnej amerykańskiej stacji telewizyjnej wiadomości przekazują Reptilianie. Kody rozpoznawcze są trudno uchwytne i nieoczywiste, bo ich przeznaczeniem jest odcyfrowanie wyłącznie przez wtajemniczonych. Skoro zaś nie można definitywnie stwierdzić, co jest kodem a co nie, to oznacza, że kodem może być wszystko. Na przykład to, że celowo w kilku, a może we wszystkich filmach używam jakiegoś słowa czy zestawu słów i gestów by manipulować widzów moich mimi-wykładów. Zwroćmy uwagę, że w tej perspektywie każda próba zaprzeczenia z góry skazana jest na przegraną, bo może być równie dobrze uznana za próbę odwrócenia uwagi lub kolejny kod, przeznaczony dla ścisłej wierchuszki wtajemniczonych.
Czwarty wyróżnik znajdziemy w książce Daniela Pipesa „Potęga spisku”, gdzie pisze on co następuje: „Spiskowe teorie wykazują tendencję do owładnięcia osobnikiem, aż staną się sposobem postrzegania całego życia. W ten sposób rodzi się konspiracjonizm, styl paranoidalny czy mentalność niewidzialnej ręki. Zaczyna się od wiary w jeden mały spisek, a kończy na przekonaniu, że wszystko jest spiskiem dążącym do zdobycia władzy, przejęcia kontroli nad ludźmi i w efekcie zniszczenia całego rodzaju ludzkiego”. Mamy więc sytuację, w której wyznawca spiskowej teorii dziejów wierzy, że jacyś spiskowcy dążą do przejęcia nad nim kontroli i jednocześnie nie dostrzega, że rzeczywiście coś przejmuje kontrolę nad całym jego życiem, aktywnością, tym co czyta, a czego nie, z kim się spotyka a kim nie, na co zwraca uwagę patrząc dookoła siebie, na co uważa i czego się boi. Ale to coś, to nie spiskowcy, ale sama wiara w spiskową teorię dziejów. Piątym wyróżnikiem jest interdyscyplinarność polegająca na tym, by – używając prostego języka – można było domniemane zjawiska podejrzewane o spisek wrzucać do jednego wora, bez martwienia się o to, czy się w tym worze pogryzą, wzajemnie wykluczą czy też nie. W ten sposób spisek ułatwia wyjaśnianie zdarzeń zwalniając z potrzeby dostrzegania połączeń tam gdzie rzeczywiście są i jednocześnie umiejętności separacji zdarzeń, które ze sobą nie mają związku. Tymczasem umieszczanie w jednym worze jest łatwe – segregacja już wymaga wysiłku i mogło by się okazać, że jednak wiele klocków do siebie nijak nie pasuje. Ale nawet jeśli zdarzą się śmiałkowie, chcący się zmierzyć z dokładną wiwisekcją zjawisk i coś im nie będzie po drodze stykało, to jak w grze w Chińczyka cofną się do pola z napisem Drugi wyróżnik, a to oznacza, że napotkane niespasowania mogą być celowe, by ukryć prawdziwą tajemnicę. Można by tu jeszcze wymienić dalsze wyróżniki o których pisałem przed laty, ale tych pięć już wystarczy byśmy się mogli zorientować jaką regulacyjną funkcję w systemie psychiczno emocjonalnym pełni wiara w spisek.
I tutaj sięgnijmy na początek do opinii dr Tracy Dennis-Tiwary, profesor psychologii nowojorskiego uniwersyetu, którą zacytujmy wprost. Mówi ona, że „To nie przypadek, że podczas pandemii rozkwitły światopoglądy konspiracyjne. Zapewniając przewidywalność i cel, mogą pomóc złagodzić niepokój, jaki odczuwamy w obliczu nieprzewidywalnego, zagrażającego i pozbawionego mocy świata.” Co więcej to zjawisko będzie w naszym społeczeństwie narastać i stawać się tym silniejsze im większych zmian klimatycznych, ekonomicznych, czy politycznych będziemy doświadczać. Im więcej niepokoju, lęku i niepewności nam zaserwują, tym z większą rzeszą wyznawców spiskowej teorii dziejów będziemy się musieli zmierzyć. Nie tylko w mediach społecznościowych, ale również w rodzinach, w pracy i wśród znajomych. A wtedy nie wystarczy kogoś takiego marginalizować, wyśmiewać, czy się od niego odseparować. Bo tutaj popełniamy ciągnący się od wieków błąd. Kiedy sami nie będąc wyznawcami spisków napotykamy spiskowego wyznawcę, to albo chcemy z nim walczyć, albo od niego uciec, a uciec jest już coraz trudniej. Problem również polega na tym, że kiedy walczymy o prawdziwość lub nieprawdziwość wielkich ogólno światowych spisków – niezależnie do tego po której stronie barykady się znajdujemy – to umykają naszej uwadze wydawałoby się małe rzeczy, ale takie ktore wywierają nasze życie wpływ. Bo ludzie przed lękiem uciekają w dziwaczne przekonania, głównie nie dlatego, żeby poczuć się w ekskluzywnym gronie wtajemniczonych, ale dlatego – jak pisze dr Dennis-Tiwary – bo są dla nich proste i przewidywalne w porównaniu ze złożoną kombinacją sił, które faktycznie kształtują nasze życie. Bo spiskowe teorie często są bardziej logiczne i bardziej trzymają się kupy niż nasza obecna rzeczywistość. Kiedy chcemy tłumić konspiracjonizm i pokonywać go argumentami powodujemy jedynie to, że się rozrasta, bo dla wyznawcy spiskowej teorii dziejów nasza negacja wyłącznie dowodzi tego, że to on ma rację. A to niestety droga do nikąd. Kluczem jest dostrzeżenie tego, jaki rodzaj pustki został wypełniony wiarą w spiski, jaki rodzaj lęku został w ten sposób uregulowany. Jaki rodzaj ulgi w czyimś życiu przynosi wiara w dowolny spisek. Kiedy jedynie chcemy kogoś pozbawić tej wiary, to tak jakbyśmy mu z garnka usunęli zupę, która stanowi jego jedyne, podstawowe, dostarczające mu siły i umożliwiające przetrwanie pożywienie. Kiedy zaś opróżniasz czyjś garnek najpierw sprawdź, czy masz co mu w zamian do tego garnka włożyć. Łatwo jest uznać kogoś za wariata, ale dostrzec jaką pustkę swoimi przekonaniami wypełnia jest już dużo trudniej. A najtrudniej jest skutecznie mu tę pustkę zagospodarować w taki sposób, by nie musiał szukać ulgi od lęku i niepokoju w tłumaczeniu sobie świata spiskiem. Świata, którego nie akceptuje i w którym jego własne życie go uwiera. Nie spisujcie wierzących w spiski na straty, bo to jedynie spowoduje że będzie ich przybywać, a skala ich wiary wyłącznie się zwielokrotni. Zamiast tego pomyślcie jak i czym swoim bliskim, tym na którym wam zależy wypełnić tę pustkę i pomóc oswoić lęk.
Pozdrawiam