Współdzielona rzeczywistość, czyli fenomen kliknięć

Samotność społeczna vs. poczucie osamotnienia
30 grudnia 2021
Pandemia zombie
12 stycznia 2022

Transkrypcja tekstu:

W ostatnim mini-wykładzie opowiadałem o poczuciu osamotnienia, definiowanym jako rodzaj wyobcowania, czy odłączenia z jednoczesnym przekonaniem o braku zrozumienia i zainteresowania innych oraz świadomością niskiej jakości naszych społecznych relacji. Postanowiłem wrócić do tego tematu, by pokazać inny aspekt tego zjawiska, który – pomijając omawiane wcześniej strategie emocjonalne pozwalające taki rodzaj osamotnienia przewidzieć – może być w dużym stopniu odpowiedzialny za jedną z przyczyn tego zjawiska. Aspekt ten dotyczy jakości naszych społecznych relacji, czyli tego dlaczego coraz częściej przez wielu ludzi oceniane są one jako niespełniajace oczekiwań. I to oczekiwań dotyczących zrozumienia przez innych, ich zainteresowania tym co mamy do powiedzenia, czy podzielania conajmniej podobnej wizji siebie i świata. Żeby pokazać w czym rzecz spróbujmy teraz przez chwilę się zastanowić i przypomnieć sobie z własnego życia te sytuacje, w których pomiędzy nami a jakąś inną osobą pojawiła się relacja o wyższej jakości. Sytuacja, w której odkrywamy, że akurat z tą osobą nam się dobrze rozmawia, że dobrze się rozumiemy. Z którą, jak to się zwyczajowo mówi: „rozumiemy się bez słów”, „nadajemy na tych samych falach” czy „po prostu jest nam po drodze”. Kiedy uda nam się przypomnieć taką relację spróbujmy sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak się działo? Albo na pytanie co różniło tę relację od pozostałych? To samo pytanie postawili przed sobą badacze starając sie zdefiniować ten nasz ludzki relacyjny fenomen – właśnie to, że potrafimy w jednym przypadku gadać z kimś, jakbyśmy się znali lata mimo że widzimy się pierwszy raz w życiu, a z inną osobą – mimo że znamy się od dłuższego czasu komunikacja jakoś już nam tak dobrze nie idzie i prawdę powiedziawszy niespecjalnie nas do jej powtarzania ciągnie. Ten społeczny fenomen nazywany jest współdzieloną rzeczywistością – lub w terminologicznym mniej drętwym wydaniu – reprezentowanym przez dr Amie Gordon, psychologa społecznego z Uniwersytetu Michingan po prostu klikiem. Mówi ona, że kiedy poznajemy kogoś nowego i nie tylko dobrze nam się z tą osobą rozmawia ale mamy wrażenie że znamy się od dawna i ta druga osoba wręcz czyta w naszych myślach, doświadczamy euforycznego uczucia, które można nazwać rodzajem kliknięcia. Coś zaskoczyło, coś kliknęło, jakaś mentalna zapadka trafiła dokładnie w swoje miejsce. Pojawia się poczucie, że ta druga osoba tak samo postrzega świat jak my, myśli o tych samych rzeczach w tym samym czasie, przewiduje to co mamy do powiedzenia niejako wyprzedzając nasze myśli, poruszają ją dokładnie takie same sprawy i problemy jak nas i te same ich kwestie zdaje się dostrzegać w pierwszym rzędzie, na które i my zwróciliśmy uwagę. Co więcej pojawia się obopulne dążenie do ponownego spotkania, bo obydwie strony wydają się być naturalnie zainteresowane wspólnym spędzaniem czasu – i niekoniecznie musi to dotyczyć interakcji romantycznej. Po prostu wspólnie czujemy się wówczas nie tylko swobodniej i bardziej komfortowo, ale przede wszystkim pewniej. Kiedy w badaniu dedykowanemu współdzielonej rzeczywistości przeprowadzonemu w 2021 roku przez połączone zespoły badaczy z amerykańskich i niemieckich uniwersytetów symulowano różne warunki środowiskowe odkryto, że „kliknięcia” pojawiają się częściej w sytuacjach symulujących zewnętrzne zagrożenie i również wówczas utrzymują się one dłużej, nawet wśród par badanych, w których w normalnych warunkach takie kliknięcia się nie pojawiały. Ale zewnętrzne zagrożenie nie wyjaśnia tych wszystkich wypadków, w których do kliknięć między nami dochodzi spontanicznie, a przecież wiemy z własnego doświadczenia, że takie kliknięcia, które zapamiętaliśmy raczej z poczuciem zagrożenia nie miały wiele wspólnego. Zatem ich występowanie musi mieć inny fundament. I tu warto sięgnąć do kolejnych badań – tym razem badaczy z Uniwersytetów Nortwester i Chicaco przeprowadzonych również w 2021 r. By przekonać się jaki wniosek możemy wyciągnąć sami z ich wyników spróbujmy na chwilę wyobrazić sobie, że jesteśmy uczestnikami następującego eksperymentu. Oto przed tobą przytulna kawiarnia z dwoma salami, ty zaś stoisz przed dwoma wejściami – do sali po lewej oraz do sali po prawej i masz zdecydować, z którego wejścia skorzystasz. Przedtem jednak musisz poznać zasady tej gry. Otóż w obydwu salach znajdują się stoliki, przy których siedzą ludzie, których nie znasz i z którymi będzie trzeba podjąć rozmowę face to face. Problem w tym, że istnieją przy tych stolikach pewne tematy obowiązkowe, więc zajęcie miejsca przy danym stoliku jednocześnie będzie cię zobowiązywało do podjęcia obowiązującego przy nim tematu. Zanim zdecydujesz się na wybór ktorejś z tych dwóch sal możesz przejrzeć listę tematów wyznaczonych dla każdego stolika.
W sali po prawej dla poszczególnych stolików są to następujące tematy: Gdzie ostatnio spacerowałeś i co widziałeś? Czy lubisz wstawać wsześnie rano czy nie i dlaczego? Jaki był najlepszy program telewizyjny, który ostatnio widziałeś i dlaczego? Jak często obinasz włosy i z usług jakiego fryzjera korzystasz?
W sali po lewej przy kolejnych stolikach obowiązują następujące tematy rozmowy: Jakie jest najbardziej wstydliwe wspomnienie z twojego życia? Za co w swoim życiu czujesz największą wdzięczność? Gdybyś mógł zajrzeć w przyszłość swojego życia, to czego byś chciał się dowiedzieć? Kiedy ostatnio płakałeś w życiu i jaki był tego powód? A teraz spróbuj dokonać wyboru i sam czy sama sobie odpowiedz, która salę wybierzesz – pierwszą po prawej czy drugą po lewej? Jeśli wybierasz salę po prawej to tym samym dokonujesz wyboru, którego dokonało większość badanych. A stało się tak z kilku powodów: po pierwsze badani uznawali, że sala z płytszymi tematami jest dla nich bardziej bezpieczna, będą się w niej czuli bardziej komfortowo nie narażając się na uwywnętrznianie przed nieznanymi osobami, co stanowiło dla nich rodzaj zabezpieczenia przed domniemaną oceną. Po drugie uznawali, że głębsze rozmowy w sali po lewej będą co najmniej niezręczne i będzie je nie tylko ciężej prowadzić, ale też utrzymać czy kontynuować. Po trzecie uznawali, że głębsze rozmowy z nieznajomymi nie przyniosą żadnych korzyści, będą sztuczne, bez znaczenia oraz że prawdopodobieństwo pojawienia się kliknięcia z przypadkowym nieznajomym jest znikome, właściwie równe zeru. Jak zwykle rzeczywistość okazała się jakże odmienna od oczekiwań – otóż kliknięcia pojawiły się wyłącznie wśród rozmawiających w sali po lewej, gdzie celowo stymulowane były głębsze tematy rozmowy, podczas gdy w sali po prawej, przy tematach lżejszych tzw współdzielona rzeczywistość się nie pojawiła.
To oznacza, że większość z nas wykazuje tendencje do unikania głębszych rozmów z innymi ludźmi i woli się schować za zasłoną gadki szmatki, bo wtedy uzyskuje złudne poczucie bezpieczeństwa i w ten sposób reguluje lęk przed oceną. To pozwala uniknąć społecznego interakcyjnego dyskomfortu i nie narazić na obcą ingerencję w emocjonalny system. Można to nazwać budowaniem społecznego ochronnego pancerza, w którym usiłujemy uchronić naszą wewnętrzną intymność, w obawie przed rozczarowaniem wynikającym ze zderzenia z niską jakością relacji, brakiem zrozumienia czy emocjonalnym zranieniem. Problem jednak z pancerzami jest taki, że zawsze działają w dwie strony: i owszem chronią świat wewnętrzy przed zewnętrznym, ale też nie dopuszczają do tego, by świat zewnętrzny mógł zapoznać się z tym, co jest skrywane pod pancerzem. W ten sposób paradoksalnie to, czym usiłujemy się chronić staje się przyczyną naszego poczucia wyobcowania. Bo przecież jeśli przyjrzymy się definicji poczucia osamotnienia to łatwo się zorientujemy, że opisuje ona dokładnie odwrotny stan, niż ten którego doświadczamy podczas wspódzielonej rzeczywistości czyli mówiąc inaczej w czasie kliknięcia. To z kolei powoduje, że tym większego poczucia osamotnienia doświadczamy im mniej w naszym życiu pojawia się kliknięć. A one z kolei nie mogą się pojawić, kiedy zamykamy się w pancerzu mającym chronić nas przed obojętnym światem. To tak jakbyśmy ubrali strój głębinowego nurka, pozakręcali wszystkie śrubki, zaworki i uszczelnili newralgiczne miejsca po czym usiedli i wyznali, że mamy gdzieś taki świat który totalnie nie jest zainteresowany tym, co mamy w środku. Na co świat bezradnie rozkłada ręce, bo przecież przez to nasze ołowiane wdzianko nie da się zajrzeć do środka, więc ni cholery nie wiadomo czym tu się inetresować. My zaś w odpowiedzi stajemy się coraz bardziej zamknięci w sobie, bo przecież uzyskaliśmy potwierdzenie, że świat się nami nie interesuje, więc na strój nurka nakładamy jeszcze dwa rozciągnięte i ponadwymiarowe dresy i oddajemy się ulubionej mantrze podpatrzonej u Maksa z Seksmisji, czyli twardemu postanowieniu: „a co, tak będę leżał”.
Po eksperymencie z obowiązkowymi tematami rozmów z nieznajomymi poproszono uczestników o wypełnienie tzw. trzy elementowej skali samotności, w której badane jest nie tylko poczucie osamotnienia, ale również poczucie „bycia pomijanym” oraz „odczucie odizolowania od innych”. Wynik tego testu nie pozostawia złudzeń – płytkie rozmowy nie przyniosły tutaj żadnej zmiany. Ale te głębsze – nawet kiedy były prowadzone z nieznajomymi i nawet kiedy sama potrzeba ich przeprowadzenia wywoływała opór wśród badanych – przyniosły wyraźnie zmniejszenie poczucia osamotnienia. Co więcej wyłącznie odbycie głębszej rozmowy spowodowało, że badani pytani o to jakiego dokonali by wyboru, gdyby po raz kolejny ich przed takim postawiono, bez wachania wskazywali że skorzystali by z możliwości głębszej rozmowy, bo korzyści, które w ten sposób otrzymali są nie do przecenienia. Jedyne co trzeba zrobić to czasem zdjąć pancerz, by przewietrzyć nasze wnętrze, bo dopiero wtedy dajemy sobie szanse na kliknięcia – jedne z najlepszych lekarstw na poczucie osamotnienia.
Pozdrawiam