Przemieszczona agresja

Sprawiedliwość obwiniania
8 grudnia 2021
Świąteczna termoregulacja
23 grudnia 2021

Transkrypcja tekstu:

Zacznijmy od przykładów. Oto jedziesz samochodem. Dokładniej mówiąc to raczej stoisz w korku przed zwężeniem jezdni, gdzie do jednego pasa ruchu zjeżdżają samochody z trzech innych. Staras się dostosować do obowiazujących przepisów zjeżdżania na zakładkę, ale kiedy przychodzi twoja kolej kierowca na pasie, na który usiłujesz wjechać celowo zagradza ci swym samochodem drogę i widzisz przez szybę jak wymachuje pięściami, wydziera się w niebogłosy i pokazuje ci nieprzyzwoite gesty, które raczej nie są zaproszeniem na grilla, chyba że lubisz grilować w lateksach i z pejczem. Właściwie żadne jakieś nadzwyczajne zdarzenie, a raczej codzienność na naszych drogach. Jednak to, co cię najbardziej poruszyło, to nie sama reakcja tego wściekłego kierowcy, ale jej poziom. Bo przecież nic aż tak strasznego się nie stało a ten gość zareagował jakbyś mu conajmniej wytłukł połowę rodziny. I to tę połowę, z którą chcemy spędzić święta a nie tę drugą. Drugi przykład – siedzisz sobie w robocie i obserwujesz przez szybę oddzielającą twoją kanciapę od gabinetu szefa jak toczy on dość wzburzoną telefoniczną dyskusję. Chodzi po pokoju, a z jego oczu lecą promienie kosmicznego ognia dokładnie jak u mechagodzilli. W końcu szef odkłada telefon i kiwa, że masz do niego przyjść z raportem. No więc człapiesz, bo wiesz że lekko nie będzie i rzeczywiście lekko nie jest. Bo kiedy szef zaczyna na ciebie wrzeszczeć, jedyne co cię dziwi, to to, że nie wiedziałeś że na świecie jest aż tyle wyzwisk. Przykład trzeci. Teraz masz jedenaście lat i podajesz ojcu klucze, kiedy usiłuje on naprawić starą pralkę. W końcu klucze okazują się niewystraczające i pada komenda o podanie młotka. Już wiesz, że będzie akcja i żałujesz że nie wziąłeś ze scelującym w jakąś lodówkową część centralnie wali sobie w palec. Palec rozłazi się jak karczoch i zaczyna szybko nabierać rumieńców, a ojciec zamiast zwijać się z bólu drze się na ciebie tak, żeby pół osiedla wiedziało, że do niczego się nie nadajesz bo źle trzymałeś pralkę.
Wszystkie powyższe przykłady i oczywiście setki innych, które doskonale pamiętacie z własnych przygód obrazują mechanizm przemieszczenia agresji, w którym napięcie wywołane jakimś rodzajem gniewu czy wzburzenia zostaje rozładowane pod postacią agresji wymierzonej nie w rzeczywistego prowokatora zdarzenia, ale w osobę postronną, która akurat znalazła się pod ręką lub w taką, co do której agresor ma pewność swojej bezkarności. Zwraca się tutaj uwagę, że przemieszczona agresja może mieć charakter zemsty przekierowanej ze sprawcy na niewinną ofiarę wówczas, kiedy sprawca nie jest dostępny, pozostaje nieznany czy niezidentyfikowany czy kiedy zaatakowanie sprawcy nie jest możliwe. Bo na przykład sprawca złości, gniewu czy wzburzenia zajmuje wyższą pozycję społeczną, czy występuje rodzaj zależności, w której atak na sprawcę agresorowi się nie opłaca. W ten sposób szef wkurzony przez swojego szefa, któremu raczej nie podskoczy wyładowuje się na pracowniku. Kierowca, który o poranku zderzył się z jakiąś nieprzyjemną sytuacją wyładuje się na innym kierowcy, by pozbyć się napięcia, które wydaje się go rozsadzać od środka. I tak samo ojciec, który sam jest sprawcą swojego bólu wyładuje swój gniew na synu, bo za nic z drugiej strony nie przyzna się przed nim że bywają chwile, w której jego ojcowski autorytet może zostać podważony przez prostą bezstronną obserwację, że oprócz bycia ojcem, czasem również bywa idiotą. Zemsta zatem nie musi dotyczyć tylko i wyłącznie jakiegoś zewnętrznego agresora, ale również być związana z samym sobą.
Pora odpowiedzieć na pytanie czy wszyscy wykazujemy tendencje do wykorzystywania przemieszczonej agresji w sytuacjach silnego stresu czy wzburzenia. Odpowiedzi mogą udzielać pewne badania, które wykazały, że przemieszczona agresja jest najprawdopodobniej naszą cechą ewolucyjną. Sprawdzili to badacze norwescy w 2004 roku badając zachowania pstrągów tęczowych. Okazało się, że kiedy pstrąg ma wcześniejszy kontakt z większymi od siebie agresywnymi osobnikami, to sam wykazuje później agresję w stosunku do napotkanych mniejszych pstrągów. Jak podają naukowcy „wzorce obrotu serotoniny przodomózgowia i kortyzolu w osoczu sugerują, że obecność społecznie podporządkowanych ryb ma hamujący wpływ na reakcje na stres neuroendokrynny.” A to oznacza, że osobniki podporządkowane mogą służyć jako reduktory stresu, kiedy doświadczają przemieszczonej agresji, bo cały mechanizm jest tak naprawdę wypracowaną przez pokolenia ryb behawioralną strategią radzenia sobie ze stresem. Czy dotyczy to wyłącznie skądinąd sympatycznych tęczowych pstrągów? Badacze sugerują, że mechanzim ten może być obecny również w mózgach ssaków, a stąd już blisko do tego, by akcja z młotkiem i pralką przestała nas dziwić. Jednak najprawdopodobniej nie wszyscy poddajemy się temu ewolucyjnemu mechanizmowi w tym samym stopniu, bo głównie wykorzystywany jest on przez ludzi o konktretnych cechach. Uznaje się, że najrzadziej pojawia się u ludzi raczej ugodowych, nastawionych altruistycznie, z natury szczerych oraz o dużym poziomie empatii. A to wg. badacza ludzkiego mózgu i psychiatry z Harward Medical School, dr Pillaya oznacza, że najczęściej przemieszczonej agresji możemy się spodziewać u osób podejrzliwych, samolubnych, zarozumiałych oraz narcyzów. Oni właśnie są najbardziej podatni na przeżuwanie gniewu w obliczu zdarzeń rejestrowanych jako negatywne i pochodzących od osób, na które nie mają wpływu, którego to gniewu nie mogą się pozbyć w łatwy sposób, więc korzystają z okazji, kiedy pod rękę nawinie się słabszy osobnik i wówczas właśnie na nim mogą się wyładować i pozbyć nieznośnego napięcia. Najprawdopodobniej ma to związek ze zmniejszem jakości połączenia pomiędzy ośrodkami kontroli impulsów w korze przedczołowej, co wykazały kolejne, tym razem amerykańskie badania, przeprowadzone w 2004 roku na 82 dzieciach, których wyniki potwierdziły, że tendencje do ugodowości zwiększają siłę połączeń ośrodków kontroli. A to oznacza prostą zależność – im bardziej ugodowa osoba tym mniej impulsywna, a więc wykazująca mniejsze tendencje do przemieszczania agresji. Jednak dr Pillay stawia dość śmiałą tezę wskazując, że zachowania przemieszczania agresji nasilają się w czasie i obecnie notujemy ich wzrost dosłownie z roku na rok. Stajemy się coraz bardziej impulsywni i coraz bardziej podatni na przemieszczanie agresji stosując po prostu behawioralną strategię tęczowych pstrągów by uchronić samych siebie, przed stresową deprawacją systemu emcojonalnego, z czym sobie coraz gorzej radzimy. Mówiąc w skrócie – i tu trudno podważyć obserwację dr Pillaya – żyjemy w świecie, w którym z każdym rokiem agresji jest coraz więcej. Nie tylko fizycznej, ale również psychicznej i słownej, bo w ten sposób coraz więcej ludzi próbuje sobie rozpaczliwie radzić z rzeczywistością. Do tego zjawiska według badacza należy też włączyć stale rosnącą liczbę samobójstw, bo to również efekt większego społecznego trendu, który dr Pillay nazywa erupcją jaźni.
Czy istnieje jakiś sposób na poradzenie sobie z tym zajwiskiem? Otóż jak zawsze pierwszym korkiem jest świadomość, ale nie tylko tego że takie zjawisko w ogóle występuje, lecz również tego na ile staje się udziałem nas samych, czy też obserwujemy je u naszych bliskich. A to oznacza, że nie powinniśmy ignorować nawet najmiejszych przejawów przemieszczonej agresji zarówno w nas samych, jak i w naszym najbliżsyzm otoczeniu pamiętając, że istnieje jakieś ukryte żrodło tych zachowań, z którym osoba dokonująca przemieszczonej agresji po prostu sobie nie potrafi poradzić. Z tego wynikają dwa fakty – po pierwsze jeśli stałeś się ofiarą takich zachowań to wiedz, że nie chodzi o ciebie, a jedynie o to że miałeś akurat pecha znaleźć się w niedopowiednim czasie i miejscu, co jest o tyle istotne, że pozwala nam odsunąć od siebie ewentualne poczucie winy czy uderzenie w nasze poczucie własnej wartości. Po drugie takie zachowania powinny przekierować naszą uwagę z ich efektu na ich źródło, a kiedy pojawia się świadomość źródła to tymi samymi drzwiami wchodzą możliwości regulacyjne. Bo jeśli wiem, że źródłem mojego stresu nie jest osoba na której usiłuję się wyładować, to jednocześnie uświadamiam sobie, że sam akt wyładowania przynosi jedynie chwilową i raczej złudną ulgę, a na pewno nie rozwiązuje problemu. Jednocześnie powoduje kolejny problem, bo oto skrzywdziłem kogoś, kto niczemu nie był winien, więc w dłuższej perspektywie najprawdopodobniej doświadczę poczucia winy i wstydu – chyba że jestem psychopatą, ale to zupełnie inna historia. Kiedy więc – a w normalnych przypadkach prędzej czy później tak się stanie – pojawi się wina i wstyd, to tak naprawdę mój problem się zwiekszy a nie zmniejszy, bo do podstaowego stresu dołożę sporą cegiełkę, z którą też jakoś trzeba będzie sobie poradzić. Zatem następstwem pojawienia się świadomości jest racjonalizacja, czyli mechanizm, który jest dużo lepszym i skuteczniejszym regulatorem impulsowości niż nawet najbardziej spektakularne rozładowanie stresu. Tyle, że świadomość trzeba ćwiczyć, a najlepiej to zrobić od zaraz i zacząć od siebie.
Pozdrawiam