Sprawiedliwość obwiniania

Haj oszusta
2 grudnia 2021
Przemieszczona agresja
16 grudnia 2021

Transkrypcja tekstu:

„Grażyna, widziałaś to? – pyta Stefan podnosząc wzrok znad komoputerowego ekranu – chyba się za rzadko pojawiamy w mini-wykładach, bo już ludzie gadają i się niepokoją, czy jeszcze wrócimy”. ”Weź Stefan zostaw te jutuby i bierz kartkę i długopis, bo będziesz robił ćwiczenie – mówi stanowczo Grażyna – Dzisiaj w robocie mieliśmy kołczing i facetka kazała nam napisać na kartce najważniejsze życiowe drogowskazy”. „Że co? – niezrozumiał Stefan”. „Ty nic nie kombinuj – instruuje Grażyna – tylko pisz na kartce co jest dla ciebie Stefan najważniejsze w życiu, coś o czym nigdy nie powinno się zapominać. Ja idę po masło, a jak wrócę to ma być napisane!” Piętnaście minut później Grażyna bierze kartkę Stefana do ręki i czyta ostatnie zdanie: „Najważniejsza rzecz w życiu to pamiętać, żeby nigdy nie brać jednocześnie tabletek nasennych i środków na przeczyszczenie” „No nie – wścieka się Grażyna – ten pajac znowu sobie jaja robi. Zawsze to samo, w ogóle nigdy nie mogę liczyć, że cokolwiek potraktuje tak, jak tego oczekuję.”
Teraz przejdmy do innej sytuacji. Stefan lawirując na drabinie usiłuje zdjąć z górnej szafki kamionkowy garnek, bo idzie zima, a jak idzie zima to pora na kisz z buraków, by podnieść odporność organizmu mimo, iż Grażyna tych buraków nie znosi i generalnie na sam widok kamionkowego garnka dostaje wysypki. „Grażyna – woła Stefan – weź ode mnie ten garnek, żeby mi się nie wymsknął!” Grażyna podchodzi do drabiny, wyciąga rękę po garnek i kiedy już wydaje się że go trzyma nagle i niespodziewanie wyślizguje jej się z rąk i roztrzaskuje na podłodze. „No to se co najwyżej z buraków możemy ćwikłę zrobić – wzdycha Stefan i zwraca się do Grażyny – Pewnie teraz masz satysfakcję, bo jakoś trudno mi uwierzyć, że mogłaś wypuścić z rąk taki duży dzban? „Sam jesteś dzban – odszczekuje się Grażyna – ja chciałam tylko pomóc. I ty już wiesz, co” „Tak wiem – odpowiada Stefan – dzisiaj seksu nie będzie”.
Zwróciliście uwagę co charkteryzuje obydwa te przykłady? Otóż ocena partnera nie na podstawie jego intencji, ale wyłącznie na podstawie efektu zaistniałej sytuacji. A co jeśli na przykład Stefan napisałby na kartce coś, co nie rozjuszyłoby Grażyny, a upuszczony przez Grażynę kamionkowy garnek przeżyłby zderzenie z podłogą nienaruszony, to czy czasem nie zmienił by się tylko i wyłącznie efekt zdarzeń podczas gdy intencja pozostała by niezmieniona. Jednak w naszych relacjach – szczególnie kiedy dzieje się coś co nam nie pasuje, kierujemy sie najczęściej oceną czyichś działań biorąc pod uwagę jedynie ich rezultat i kompletnie pomijając intencję. Tutaj pewnie od razu pojawia się w głowie kulturowy wdruk o tym że dobrymi intencjami jest wybrukowane piekło, ale z drugiej strony przecież nie oznacza to że złe rezultaty naszych działań zawsze są efektem naszych złych intencji. Czasem jest wręcz odwrotnie, ale i tak oceniani jesteśmy za wyniki, co wydaje się mocno wspierane przez ideę odpowiedzialności przyczynowej. No bo skoro ktoś zrobił coś nieodpowiedniego czy złego, to czynimy go za to odpowiedzialnym niezależnie od tego jakie intencje mu przyświecały. Czy jednak tego typu ocenność możemy uznać za stuprocentowo sprawiedliwą? Otóż nie ma to wiele wspólnego ze sprawiedliwością, ale i tak to robimy, co najlpiej ilustruje przykład z ostatnio opublikowanych badań. I tutaj zanim do nich przejdziemy – z góry uprzedzam, że przykład nie ma już tak lekkiego kalibru jak Stefanowy kamionkowy garnek czy kołczingowe zadanie Grażyny. Badanie wykonał zespół połączonych sił Departamentów Psychologii Uniwersytetu Wschodniej Anglii oraz Boston College. W aksperymencie wzięło udział 2341 uczestników, ktorych zadaniem była ocena przypadku kierowcy, który na skutek umyślnego zaniedbania doprowadza do nieumyślnego skutku, czyli dość skomplikowany moralnie dylemat, w którym dodatkowo wprowadzono dwie alternatywne zmienne. W pierwszej finał okazywał się stosunkowo niegroźny, w drugiej tragiczny. Przyjrzyjmy się samemu przypadkowi. Oto Cynthia odwozi swoich dwóch małych braci ze szkoły do domu ich dużym rodzinnym samochodem. W pewnym momencie jeden z braci zauważa przy drodze sporych rozmiarów stertę zagrabionych liści – tak dużą, jakiej do tej pory jeszcze nie widział. Na ten widok zaczyna on namawiać Cyntię by rozpędzonym samochodem wjechała w tę stertę liści, bo przecież wzniecenie liścianej zawieruchy będzie super fajnym i widowiskowym zdarzeniem. Cynthia w końcu ulega namowom brata i wjeżdża samochodem w ogromną stertę liści. Tyle jeśli chodzi o cały fundament wydarzenia. Pora na wprowadzenie zmiennych – najpierw dotyczących zaniedbania, z których pierwszą jest to, że Cynthia przed wjazdem w stertę liści zapomniała o tym, że w takich stertach liści czasem lubią się bawić małe dzieci. Drugą zmieną jest to, że decydując się ulec namowom brata wiedziała, że w liściach mogą być dzieci. Teraz kolej na zmienne dotyczące skutku. W pierwszej efekt zdarzenia nie przyniósł specjalnej szkody – okazało się, że w liściach znajdowały się dwa poboczne słupki, ale tak się szczęśliwie złożyło, że uderzenie w nie nie przyniosło większych strat – zaledwie został porysowany lakier samochodu. W drugiej zmiennej efektowej w wyniku zdarzenia samochód Cynthi potrącił dwójkę dzieci, które bawiły się w liściach i które w wyniku tego zdarzenia poniosły śmierć na miejscu. Pytanie badawcze zaś brzmi – czy pojawienie się tych zmiennych wpłynie na naszą ocenę winy Cynthi i jednocześnie wyrok sądowy, który ma ją skazać na odpowiednią karę za popełniony czyn? 92% badanych uznało, że w przypadku śmierci dzieci Cynthia powinna być bezwględnie skazana, przy czym 72% uznało, że w tym wypadku kara nie może być krótsza od roku bezwględnwego więzienia. Okazało się, że w wydaniu takiej oceny zdarzenia uczestnicy w tragicznej zmiennej efektowej w ogóle nie brali pod uwagę zmiennych zaniedbaniowych. Ich obecność pojawiła się w osądach uczestników badań jedynie w tym wypadku, kiedy zmienna efektowa nie oznaczała tragedii. Co więcej – badania wykazały, że w przypadku negatywnego wyniku niejako automatycznie przypisujemy sprawcy celowe zaniedbanie i nie bierzemy pod uwagę tego, że wynik negatywny całego zdarzenia mógł być dziełem przypadku. Autorzy badań wskazują tutaj na kontrowersje, które pojawiły się wśród uczestników komentujących wyniki badań, gdzie wskazywano na dylemat tzw. moralnego szczęścia i moralnego nieszczęścia. Bo przecież jeśli rozciągnięmy podobne przykłady na mnogość uczestników takich zdarzeń to możemy przyjąć, że w naszym życiu trafiają się przypadki, w których mimo beztroski, nonszalancji, braku przewidywania, czy wreszcie zaniedbań w efekcie nikt nie cierpi, nic złego się nie dzieje. A to oznacza, że inicjatorzy tych zdarzeń doświadczyli efektu moralnego szczęścia, bo nic się nie stało chociaż mogło się stać. To tak, jak byśmy sobie wyobrazili rodzinną zabawę sylwestrową, podczas której jeden z uczestników otwiera szampana. W stu przypadkach korek z szampana nie spowoduje żadnej szkody, w jednym przypadku zostanie wystrzelony z butelki tak nieszczęśliwie, że małemu Jasiowi klaszczącemu na powitanie Nowego Roku wybije oko. W takim wypadku natychmiast obwinimy otwierającego szampana. Tak samo jak automatycznie obwiniamy tych, którzy odpalają sylwestrowe petardy, które uczynią komuś krzywdę i jednocześnie już nie jesteśmy tak surowi dla tych setek innych, których petardowe zabawy nikogo nie zraniły. A przecież zarówno w przypadku wybijającego oko korka szampana, jak i w przypadku petardy urywającej palec intencja była taka sama. To samo dotyczy przypadku Cynthi. To młoda dziewczyna, która chciała swojemu młodszemu bratu zapewnić trochę frajdy i w przypadku pierwszej zmiennej z obszaru zaniedbania w ogóle nie pomyślała, że wjechanie w stertę liści może mieć jakiekolwiek złe skutki. Ale kiedy te skutki okazały się złe – wsadzamy ją do więzienia bez mrugnięcia okiem – co wskazały badania – traktując zupełnie inaczej ten sam rodzaj zaniedbania w sytuacji, kiedy zmieniaja się skutki zdarzenia. I problem w tym, że dzieje się tak nie tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z poważnym wykroczeniem, winą czy wręcz przestępstwem, ale równie w sprawach często błachych, które właśnie w skutek tego efektu stają się przyczyną naszych kłótni czy nieporozumień w relacjach. Nie tylko romantycznych, ale też rodzinnych, czy zawodowych. Dr Susan Withbourne z Uniwersytetu Maassachusetts dodaje do wniosku z badań ważną relacyjną cegiełkę. Wskazuje, że zachowanie naszych partnerek czy partnerów często staje się dla nas podstawą do mnogości interpretacji i wybierania tych, w których będąc pod wpływem jakiegoś negatywnego dla nas efektu z dużą łatwością wydajemy negatywny osąd nie biorąc pod uwagę, że za negatywnym finałem mogły się skrywać pozytwyne lub zupełnie neutralne intencje. A stąd już krok by wymierzyć swój oskarżycielski palec wskazując stuprocentowo winnego. I wtedy nie mamy poczucia niesprawiedliwości, które pojawia się w nas dopiero wówczas, kiedy to my jesteśmy oskrażonym, a nie oskrażycielem. Wtedy protestujemy, bo do negatywnego efektu jest również przypisywany nasz domniemany negatywny zamiar, podczas gdy z negatywnym zamiarem nie mieliśmy nic wspólnego. Grażyna po prostu chciała pomóc i nie miała zamiaru w ten sposob pozbywać się kamionkowego garnka. Podobnie jak Stefan, który zdanie o tabletkach napisał nie dlatego by obśmiać kolejny samorozowojowy pomysł Grażyny, ale dlatego, że naprawdę zagłębił się w myślenie o życiowych drogowskazach i postanowił zacząć od tego, by stale pamiętać o dystansie do samego siebie, bez którego zalicza epizody przygnębienia, o które się coraz bardziej martwi.
Pozdrawiam