Samodyscyplina jako autoterapia

Nieuświadomione źródła niepokoju
25 lutego 2021
Toksyczna pozytywność #189
10 marca 2021

Transkrypcja tekstu:

Wyobraźmy sobie, że wszyscy terapeuci, psycholodzy, czy inni pomagacze nagle zniknęli. Po prostu ich nie ma – ale też wraz z nimi nie ma żadnych gabinetów, żadnych wspomagających filmików w sieci, żadnych psychologiczno rozwojowych podręczników. Teraz siedząca na kanapie Grażyna woła w stronę kuchni: „Stefan przynieś chipsy – dzisiaj się fajnie zaczęło!”. Zatem rozglądamy się po tym opuszczonym przez terapeutów świecie i nagle dochodzimy do wniosku, że z naszymi problemami zostaliśmy sami. Sami musimy sobie teraz poradzić z naszymi emocjami – w tym z niepokojem, czy stresem. Sami musimy jakoś ogarnąć poprawę jakości naszych relacji, komunikację z innymi i co najważniejsze: to co nie zawsze fajnego dzieje się w naszych głowach i co często ma dość kiepski wpływ na to jak sobie radzimy sami ze sobą. I to zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Kiedy zaś stoimy przed takim wyzwaniem – znikąd pomocy, a w głowie coraz gęściej od nierozwiązanych problemów, to prędzej czy później musimy sobie zadać pytanie: czy istnieje jakiś sposób, dzięki któremu możemy znacznie sami poprawić naszą psychiczną kondycję, mentalną jakość egzystencji czy przynajmniej złagodzić negatywne konsekwencje problemów, z którymi się borykamy? Czy istnieje jakiś psychologiczny kamień filozoficzny, rodzaj cudownego eliksiru, którego możemy użyć by sobie pomóc i nie chodzi tu o żadne zioło, czy pigułę, które rozwiązują problemy jedynie na kilka godzin, ale coś co mogło by skutecznie działać przez całe nasze życie? Otóż wiele ostatnich badań nad obszarem naszych psychologicznych problemów wskazuje, że istnieje taki środek, czy też sposób, tyle, że znajduje się w obszarze, który rzadko kiedy łączymy z jakością naszego psychicznego życia. Żeby zaś pokazać gdzie go szukać posłużę się przykładem. Tym razem obserwujemy Anię, szefową marketingu jednej z międzynarodowych korporacji. Jej przedpandemiczny standard życia, to dużo lotów, służbowych podróży, firmowych spotkań, podejmowanie wysoko ryzykownych decyzji i nieustanna specjalizacja, by utrzymać się na profesjonalnym topie. Obecnie zmieniło się jedynie przemieszczanie z miejsca na miejsce, większość spotkań jest on-line, ale stres, adrenalina i poziom odpowiedzialności są dokładnie takie same. Ania wieczorem – kiedy dzień pracy jest już za nią mówi sobie: „no dzisiaj był czad, muszę to jakoś odreagować” i sięga po lampkę wina. Kiedy ją pije, podkula nogi pod siebie, przykrywa się szlafrokiem i mruczy z zadowolenia „jak to dobrze się tak nieco odprężyć i znieczulić”. Następnie dolewa sobie wina i czuje jak jej ciało powoli się relaksuje. Teraz przenieśmy się trochę w czasie – jest dokładnie 3.33 w nocy. Ania wybudza się ze snu, człapie do łazienki i po drodze mija stolik na którym stoją dwie opróżnione wieczorem butelki wina. Ten widok odpala w Ani potężne poczucie winy pomieszane ze wściekłością i wstydem. Przecież to miała być tylko jedna lampka. Tyle razy sobie obiecywała, że nie przekroczy tej jednej lampki, a teraz jak co noc o 3.33 obiecuje sobie, że od teraz to się zmieni. Przecież chyba ma nad swoim życiem jakąś kontrolę, odrobinę samodyscypliny? Po czym kiedy przeniesiemy się w czasie o kolejne 24 godziny zobaczymy dokładnie te samą scenę – o 3.33. Ania mijając stolik z pozostawionymi dowodami alkoholowego wieczoru ponownie obiecuje sobie, że od dzisiaj się to zmieni.
Powyższego przykładu używam celowo i to z dwóch powodów. Pierwszy to alkohol. Okazuje się, co potwierdzają dane sprzedaży, że obecnie w spożyciu alkoholu idziemy na rekord – po prostu pijemy coraz więcej i coraz częściej. A to oznacza, że coraz rzadziej dysponujemy umiejętnością by sobie go odmówić. Drugi powód to Ania. W rzeczywistości nie jest to zmyślona historia ale osobiste doświadczenia z alkoholem opisane w książce „Obnażony umysł” Annie Grace. Alkohol zaś – jak utrzymuje autorka jest najlepszym papierkiem lakmusowym, po którym jesteśmy w stanie dostrzec, czy dysponujemy choć najdrobniejszym poziomem samodyscypliny. Na spożyciu alkoholu najlepiej widać naszą umiejętność odmowy – i nie chodzi tu o oszacowanie, czy ktoś ma alkoholowy problem i znajduje się w szponach uzależnienia, którego granice są dużo bardziej pojemne niż nam się zazwyczaj wydaje. Bo alkoholowa kwalifikacja dyscypliny ma znaczenie również u osób, które utrzymują swoje tygodniowe przyjmowanie alkoholu w ilości jednostek wskazywanych przez WHO jako nieprzekraczające granicy zwiększonego prawdopodobieństwa chorób. Samodyscyplina zawarta jest w samym akcie autoregulacji przyzwolenia na pokusę i jej odmowy również w kontekście cukru, a więc na przykład słodyczy, czy w rutynie aktywności dziennej. W tym jak organizujemy nasz dzień, obowiązki, przyjemności, kontakty z innymi, czy realizacje zamierzeń. Okazuje się, że samodyscyplina lub jej brak zarządza naszym życiem w dużo większej ilości obszarów, niż przypuszczamy. Jest jak pajęczyna, która oplata wszystko co robimy niewidzialną siecią połączeń i ma wpływ nie tylko i wyłącznie na to jakiego organizacyjnego porządku doświadczamy wokół siebie, ale również na to, jakiego mentalnego porządku jesteśmy w stanie doświadczać w naszej głowie. Żeby to pokazać spróbujmy posłużyć się kolejnym wyobrażeniem. Oto stoimy przed starą biblioteczną szafką z mnóstwem szuflad. Na każdej z nich jest zaś umieszczona katalogowa sygnatura z oznaczeniem, które nas informuje, że po otwarciu konkretnej szuflady powinniśmy w niej zaleźć rzeczy, które przynależą do kategorii zgodnej z informacją, która widnieje na froncie szuflady. Podchodzimy zatem do tej szafy i otwieramy szufladę, w której skatalogowano nasze relacje. Przeglądamy zawartość umieszczonych tam informacji i nagle trafiamy na karteczkę z napisem „lęk”. Przyglądamy się jej ze zdziwieniem: „Jak to lęk w relacjach? Co tu do jasnej cholery robi lęk? Przecież tego tu nie powinno być, to zupełnie nie ta kategoria.” Rozglądamy się więc dookoła w poszukiwaniu pani bibliotekarki, czy pana bibliotekarza, żeby zgłosić mu tę nieprawidłowość i naskarżyć na tajemniczego winowajcę, który włożył lęk do niewłaściwej szuflady. Jednak niestety nikogo nie znajdujemy, bo bibliotekarze zniknęli razem z terapeutami, więc sami musimy rozwiązać ten problem i przełożyć karteczkę z napisem „lęk” do innej, bardziej adekwatnej szuflady. Na przykład do szuflady z napisem „duże wyzwania” a w niej do przegródki „ostrożność”, w której lęk ma wyłącznie funkcję informacyjne, dzięki którym zmniejszamy prawdopodobieństwo popełnienia błędów i gdzie ten sam lęk jest z góry i systemowo pozbawiany funkcji blokujących. Kiedy teraz przyjrzymy się obiektywnie temu co się właśnie stało to odkryjemy, że jedyne co tak naprawdę zrobiliśmy, to uporządkowaliśmy coś co było nieuporządkowane, bo przenieśliśmy coś, co było w niewłaściwym miejscu na miejsce właściwe. I to jest pierwszy proces kluczowy dla skutecznego zarządzania zasobami naszej biblioteki. Ale istnieje jeszcze drugi proces – ten, w efekcie którego nasze karteczki przestaną się przemieszczać pomiędzy szufladami, czyli proces, który jest odpowiedzialny nie tyle za porządkowanie, ale za utrzymywanie porządku. I ten proces nazywamy samodyscypliną. I to właśnie samodyscyplina jest naszym cudownym eliksirem, za pomocą którego jesteśmy w stanie dokonać skutecznej autoterapii i pozbyć się w zupełności lub znacznie osłabić efekt i konsekwencje większości naszych psychologicznych i emocjonalnych problemów. Bo to ona sprawia, że Ania z książkowego przykładu jest w stanie przenieść dwie butelki wina z szuflady z napisem „dzisiaj był czad, muszę to jakoś odreagować” do szuflady z napisem „wyjątkowe i rzadkie okazje” lub do szuflady z napisem „rzeczy, które chowam przed sobą do czasu kiedy to ja je będę w stanie kontrolować, a nie one mnie”. Bo z punktu widzenie naszej wewnętrznej bibliotecznej szafy kategorie szuflad nie mają znaczenia. Równie dobrze mieszczą się w nich nasze nawyki żywieniowe, jak zarządzanie emocjami. Poranne rytuały czytania książki, jak dogadanie się ze swoim wewnętrznym krytykiem. Lista rzeczy do zrobienia w ogródku, jak i poprawianie umiejętności empatycznej komunikacji z partnerem czy partnerką. Znaczenie ma porządek i dyscyplina. To dzięki nim wiemy po co coś jest i do czego służy. W czym szkodzi, a w czym pomaga. Co oznacza i jak to wykorzystać. To właśnie magiczny eliksir rozwiązywania większości problemów – jak wskazują badania od zwiększenia efektywności, do poprawy zdrowia i samopoczucia, od utrzymywania właściwej wagi, po odpowiednią drożność połączeń neuronalnych w mózgu, od profilaktyki zachorowań, po zwiększenie szans na zawodowy sukces. Badań, które potwierdzają ten związek samodyscypliny i naszego dobrostanu fizycznego oraz psychicznego jest naprawdę sporo i każdego roku ich przybywa. Aż grzech z tego mechanizmu nie skorzystać, prawda?
Jednak tutaj pojawia się wydawałoby się mały, a w rzeczywistości ogromy problem. Bo z samodyscypliną jest tak, że uwielbiamy ją deklarować i przekonywać samych siebie i wszystkich dookoła, że ją posiadamy, podczas gdy w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie, co widać nie tylko po tym czy potrafimy włożyć lampkę wina do odpowiedniej szuflady i ją tam utrzymywać, ale nawet po najmniejszych nawykach naszego codziennego dnia. Dlatego proponuję proste ćwiczenie, które pozwoli ci sprawdzić swój własny poziom samodyscypliny i jednocześnie jest doskonałym narzędziem za pomocą którego możesz ten poziom znacznie zwiększyć. Ćwiczenia to nazywa się grą w trzy rzeczy i jego autorką jest wspomniana wyżej Annie Grace. Zaczniemy od jego wstępnej łatwej wersji, ale już takiej, która pozwoli dużo się o sobie dowiedzieć. Otóż przez najbliższy tydzień – począwszy od jutra – każdego dnia zrób trzy rzeczy, których nie masz ochoty robić, ale takie które powinnaś, czy powinieneś zrobić i których nie obejmują twoje codzienne rodzinne czy zawodowe obowiązki lub takie, które od jakiegoś czasu odkładasz. Nie muszą być duże – o wiele ważniejsze jest to, że naprawdę ci się za nie nie chce zabrać, a wiesz, że w końcu by się przydało. Ale to nie koniec. Również każdego dnia zrezygnuj ze zrobienia trzech rzeczy, które dla odmiany masz ochotę zrobić, ale których robić nie powinieneś czy nie powinnaś. Dasz radę skrupulatnie wypełnić to zadanie – zrobienia trzech niechcianych rzeczy i rezygnacji z trzech chcianych przez najbliższy tydzień? Powodzenia – czas rozpocznie swoje odliczanie od jutrzejszego poranka.
Pozdrawiam