Rozstanie powierzone rzutowi monetą

Destrukcyjna siła plotki
20 listopada 2020
Podstępne wartościowanie awatarów
4 grudnia 2020

Transkrypcja tekstu:

Oto Stefan i Grażyna. Są parą odkąd okazało się, że tak często o nich opowiadam, że się od tych opowieści w końcu spiknęli. Do tego mają już tak wyrobiony nawyk śledzenia najnowszych psychologicznych badań, że wiedzą, że odpowiednią bliskość relacji – co akurat odkrył zespół Zacharego Bakera z Uniwersytetu w Minesocie na początku tego roku – uzyskuje się po minimalnej inwestycji 120 godzin wzajemnego rozwijania związku. Zatem te 120 godzin zleciało jak z bicza strzelił no i mamy parę i to od ładnych paru lat. Stefan patrzy na Grażynę, Grażyna na Stefana i w ich głowach co jakiś czas pojawia się najpierw krucha, a z biegiem lat coraz śmielsza myśl: „a może to nie jest to?”. Może jednak czegoś tu brakuje? Jakiegoś poruszenia, zachwytu, czy iskry zdolnej podpalić Świątynię w Efezie, jak to uczynił Herostrates by przejść do historii. Tymczasem ten tlący się ogarek byłby zdolny podpalić co najwyżej znicz na grobowcu całkiem nieźle zapowiadającego się dawniej związku. I co najciekawsze – mimo, że oboje o tym nie rozmawiają, to w ich obojgu tak płonąca niegdyś pochodnia przypomina już raczej sflaczały knot. Teraz Stefan się oburzył na użycie tak obrazowej metafory i grozi mi palcem, żebym więcej tego nie robił. W każdym razie ich związek trwa. W końcu jest tyle innych tematów, tyle problemów do rozwiązania, tyle trudów dnia codziennego, że czy aby na pewno chcemy do tego jeszcze dołożyć trud rozstania? No właśnie – jak możemy najlepiej scharakteryzować taki status relacji. Status, w którym wszystkie jej strony wiedzą, że relacja ta nie jest szczytem marzeń a jednocześnie żadna ze stron nie podejmuje się decyzji o jej zakończeniu? Profesor psychologii z Uniwersytetu Connecticut Madeleine Fugere nazywa to stanem wyboru domyślnego. Moglibyśmy sobie w tym miejscu wyobrazić rodzaj metaforycznego przełącznika, olbrzymiej ciężkiej życiowej wajchy, która ustawiona jest w pozycji „relacja”. Kiedy budzimy się rano, widzimy przełącznik ustawiony w ten sposób to przyjmujemy to ustawienie za domyślne dla naszego życia i jednocześnie mamy świadomość, że przestawienie tego żelastwa na pozycję „rozstanie” wymagało by od nas sporego wysiłku. I to nie tylko w kwestii podjęcia samej decyzji o rozstaniu ale również konsekwencji takiej decyzji, które mocno skomplikują nam życie. Bo przecież taka decyzja wiąże się z wyprowadzką którejś ze stron, ogarnięciem finansów, zobowiązań, ewentualnych rozpoczętych wspólnych projektów, jak na przykład oszczędzanie na wakacje życia, czy opieka nad schorowanym rodzicem. Przestawienie wajchy nie oznacza tylko i wyłącznie samej czynności związanej z jej przestawieniem, ale całej masy pochodnych przełączników, które w efekcie tego przestawienia również zmienią pozycję. I tu pojawia się pytanie: czy powody do rozstania, które pojawiają się w głowie Grażyny i Stefana są na pewno warte tego, by taką decyzję podjąć? Na to pytanie próbował odpowiedzieć w swoich badaniach połączony zespół naukowców z Uniwersytetów Michigan i Illinois, których wyniki opublikowano we wrześniu 2020 r. Po przebadaniu prawie tysiąca par i śledzeniu ich związków przez kilkanaście miesięcy ustalili oni, że rzeczywiste powody rozstania, a zatem zakończenia związku znacznie różnią się od tych, jakie na początku badania były przez uczestników deklarowane. Jeśli by zawierzyć wyłącznie temu co ludzie mówią o powodach do zerwania relacji musielibyśmy przyjąć, że te główne to niezaspokajanie osobistych potrzeb, brak uczucia miłości i przyjaźni z partnerem oraz ogólny poziom zadowolenia ze związku. Jednak okazuje się – co dało się ustalić dopiero w sytuacji rzeczywistego zerwania związku a nie jedynie jego hipotetycznego wyobrażenia – że za rzeczywiste decyzje o zerwaniu odpowiedzialne są trzy podstawowe obszary relacji. Po pierwsze nawet jeśli w danym związku pojawiają się deficyty miłości, przyjaźni, spełniania wzajemnych potrzeb a zadowolenie ze związku jest stosunkowo niskie to i tak większość związków nie decyduje się na rozstanie właśnie z powodu „wyboru domyślnego”, który obrazowaliśmy przykładem ciężkiej wajchy ustawionej w pozycji „relacja”. Drugim zjawiskiem odpowiedzialnym za podjęcie rzeczywistej decyzji o zerwaniu jest pojawienie się efektu mieszanych uczuć. To sytuacja, w której jednocześnie pojawia się zarówno motywacja do opuszczenia związku, jak i motywacja do pozostania w nim. To rodzaj walki myśli toczonej w głowie, w której to walce trudno wskazać zdecydowanego zwycięzcę – raz górę biorą argumenty „za”, by za chwilę ustąpić pola argumentom „przeciw”. Kiedy zaś ta wewnętrzna bitwa utrzymuje się mniej więcej w równowadze, to decyzja o opuszczeniu związku nie jest podejmowana. A to oznacza, że mimo tego, że efekt mieszanych uczuć nie wskazuje jednoznacznie jaką decyzję podjąć i tak podejmowana jest decyzja o pozostaniu w związku. No przynajmniej na razie, dopóki argumenty przeciw nie wygrają w sposób zdecydowany. Problem w tym, że to „na razie” rozciąga się w ten sposób na wiele długich lat. Trzecim czynnikiem jest tzw. niedopasowanie myśli i zachowań. Myślimy jedno, a robimy drugie. „Powinnam tym wreszcie pieprznąć!” – mówi sobie Grażyna, a jednak żadnego pieprznięcia jak nie było tak nie ma. „Zaraz wyjdę z siebie i wygarnę jej za wszystkie czasy!” – obiecuje sobie Stefan po czym dalej siedzi na kanapie jak siedział, a jeśli już wychodzi to z nie z siebie tylko do kuchni po kolejne piwo.
Kiedy zaś tak naprawdę pojawia się rzeczywista decyzja skutkująca rozstaniem? Można by powiedzieć, że wtedy kiedy kielich goryczy się przepełni, waga przeważy szalę, kiedy w końcu ktoś na prawdę nie wytrzyma a nie tylko będzie sam siebie o tym swoim niewytrzymaniu przekonywał. Jednak badania pokazały zupełnie inną odpowiedź. Wiecie kiedy naprawdę kończyły się związki obserwowanych uczestników badań? Kiedy na horyzoncie pojawiał się nowy potencjalny alternatywny partner lub partnerka. Wprawdzie inne badania pokazują – szczególnie w rozstaniach w związkach z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem, które to rozstania inicjowane są przez kobiety nowy trend odchodzenia od, a nie odchodzenia do, czyli sytuacji, w której kobieta opuszcza związek nie po to by związać się z kimś nowym, ale po to by uwolnić się od dotychczasowej relacji. Jednak w związkach o dużo krótszym stażu, czyli takich jakie były badane przez naukowców z Michigan i Illinois większość obserwowanych rozstań była związana z odchodzeniem do, czyli po prostu do nowego związku z nowo poznaną osobą.
Jednak dylemat „zostać czy odejść” jest na tyle silnie związany tymi trzema wymienionymi przeze mnie wcześniej blokadami, czyli ustawieniem domyślnym, pojawieniem się mieszanych uczuć, czy brakiem adekwatności myśli i zachowań, że często przeważa „zostać”, co wydaje się być odpowiedzialne za to, jak wielu ludzi trwa w niespełnionych związkach przez lata i jednocześnie niczego nie robią by ten stan zmienić. Jak zatem ten dylemat rozwiązać? Tutaj podpowiedzią może być dość zaskujący wynik innych badań i to z zupełnie innej przestrzeni naszej aktywności, a mianowicie z ekonomii. W tzw. eskperymencie freakonomicznym opisanym w książce Levitta i Dubnera „Myśleć jak świr” autorzy postanowili zbadać efekt podejmowania decyzji ekonomicznych za pomocą rzucania monetą. Wydaje się to absurdalne, ale okazuje się, że eksperyment ten przyniósł ciekawe wnioski – okazało się, że decyzje podejmowane na podstawie rzucania monety były o wiele bardziej satysfakcjonujące dla podejmujących decyzję, niż w przypadku kiedy kierowali się oni rozsądkiem i wiedzą ekonomiczną. W końcu Levitt i Dubner, zaintrygowani wynikami swojego eksperymentu, poprosili czytelników swej książki – a w dziecinie ekonomii ich książka okazała się bestsellerem, by zgłaszali trudne decyzje życiowe, których rozstrzygnięcie mogli by powierzyć losowemu rzutowi monetą. Opracowano nawet specjalny serwis internetowy, gdzie można było wpisać swój dylemat i użyć komputerowej symulacji monety, by uzyskać odpowiedź. Okazało się, że ponad dwieście osób wpisało pytanie „Czy powinnam/powinienem zerwać z chłopakiem/dziewczyną?” Wygląda to na szaleństwo by tak ważną decyzję powierzać losowemu przecież wynikowi komputerowej symulacji rzutu monetą. Jednak – na co zwraca uwagę psycholog relacji, profesor Gary Lewandowski z Uniwersytetu w Monmount – stoi za tym poważne rozwiązanie dylematu zostać czy odejść, który jak już wiemy, w głównej mierze w rzeczywistości oznacza zostanie. Bo w takiej sytuacji zrywający związek przekazuje za swoją decyzję odpowiedzialność monecie i choć wydaje się to absurdalne, to takie przekazanie odpowiedzialności ułatwia podjęcie decyzji o rozstaniu. „To, nie ja, to moneta” według profesora Lewandowskiego w zupełności wystarcza, by wyjść przez drzwi, które opisywane wcześniej czynniki dylematów pozostawiały zamkniętymi. Ale jest tutaj jeszcze drugie dno. Otóż odpowiedzmy sobie na pytanie: na ile już niepewnym swojego związku trzeba być, na ile poważne wątpliwości muszą się pojawić w głowie, by powierzyć taką decyzję monecie? A to oznacza, że to nie sam fakt rzucenia monetą tak naprawdę rozwiązuje związek, ale wyłącznie to, że przyszło ci do głowy, że mógłbyś czy mogłabyś tak postąpić. I to jest bezcenna wskazówka tak naprawdę rozwiązująca twój dylemat.
Pozdrawiam