Transkrypcja tekstu:
W jednym z wcześniejszych mini-wykładów, dokładnie w 106-tym o ludziach toksycznych przywołałem opinię dr Travisa Bradberry’ego – autora m. in. świetnej książki Inteligencja emocjonalna 2.0, który wymienia listę dziesięciu przykładów osób, które uznajemy za toksyczne, czyli takich, których aktywność w jakiś sposób odbiera nam energię. Wśród tych przykładów jedno z czołowych miejsc zajmują ludzie rozsiewający plotki. Wydawało by się to trochę na wyrost, prawda? No bo cóż to za zbrodnia, kiedy sobie trochę poplotkujemy? Okazuje się, że jednak, że i owszem samo plotkowanie z pozoru wygląda niewinnie, nie mniej już jego skutki wcale takie niewinne nie są. Przyjrzyjmy się na początek pewnemu przykładowi. Oto wyobraźmy sobie taką sytuację – Stefan z Grażyną jadą na wakacje zostawiając swój bliźniak z ogródkiem wielkości pocztowego znaczka – tutaj się w ogóle nie nabijam ze Stefana i Grażyny, bo sam mam taki – pod czujnym okiem sąsiadów. Żadna tam straż obywatelska – to raczej prośba o rzucenie okiem na chałupę, żeby sprawdzić, czy jakaś łajza się pałęta w okolicy i nie zasadza na ograbienie ich z zawieszonych na płocie solarnych lampek. No dobra – też takie mam. Wreszcie wakacje, palmy, all inclusive i przejażdżki na krokodylach. Jednak wszystko co piękne szybko się kończy. Opalony w podkoszulek Stefan z Grażyną opaloną już bardziej ekspozycyjnie wracają do domu i odkrywają, że mimo sąsiedzkiej czujności ktoś ich jednak obrobił. Oto z domu zniknęła biżuteria Grażyny i sygnet z trupią czachą Stefana. Sygnet był z tombaku, ale pozostałe świecidełka już nie. Sąsiedzi oczywiście niczego podejrzanego nie zauważyli, więc zdesperowana Grażyna zgłasza kradzież policji, której przedstawiciele zaczynają śledztwo od wypytywania sąsiadów. W tych rozmowach pojawia się wątek syna Stefana i Grażyny, bo to jedyna osoba, która mogła by niepostrzeżnie wejść do domu i zwinąć fanty. I tenże cień podejrzenia rzucony na syna drogą plotki dość szybko roznosi się wśród sąsiadów. Następnie po kilku dniach policja ponownie odwiedza sąsiadów – tym razem jednak z informacją, że właśnie schwytano prawdziwego sprawcę, który usiłował opchnąć sygnet Stefana w lombardzie, a dodatkowo okazało się, że w trakcie wakacyjnego wyjazdu Stefana i Grażyny ich syn przebywał za granicą, więc nie mógł z tym mieć nic wspólnego. Policja wychodzi, zamykają się drzwi, nastaje chwila ciszy. Po kilku dniach sąsiedzi naszej okradzionej pary spotykają się na wspólnym grillu. Jakoś tak w rozmowie pojawia się wątek kradzieży biżuterii z domu Stefana i Grażyny. I w pewnym momencie jeden z sąsiadów mówi: „ten ich syn to niezły gagatek”. Na co odpowiada drugi: „nie wiadomo, jak tam naprawdę było, czy czasem synalek tego wszystkiego nie ustawił”. I w końcu dopowiada trzeci: „widziałem go na ulicy wczoraj – zauważyłem jak się rozgląda na boki tymi małymi złodziejskimi oczkami”. Kurtyna.
Co ten przykład pokazuje? Ano to, że kiedy plotka stworzy rzeczywistość w ludzkich głowach, to nawet kiedy realia jej zaprzeczą, ta sztucznie stworzona i nieprawdziwa rzeczywistość w tychże głowach zostaje. Wydaje nam się bowiem, że kiedy pojawią się dowody zaprzeczające plotce, to ich pojawienie się spowoduje, że ci, którzy wcześniej zawierzyli plotce o niej zapomną. Jednak jest dokładnie odwrotnie – nawet przy pojawieniu się niepodważalnych dowodów obalających tezę z plotki spora część ludzi i tak w swojej głowie pozostawi ślad pamięciowy zgodny z plotką a nie ze zaktualizowaną rzeczywistością. I chociaż wydaje nam się to mało prawdopodobne, tak w rzeczywistości jest. Co potwierdziło wiele badań, z których m.in. właśnie pochodzi przykład okradzionego małżeństwa i podejrzenia, które zostało rzucone na ich syna. Pierwsze takie badanie przeprowadzili psycholodzy z Uniwersytetu w Michigan: Hollyn Johnson i Colleen Seifert w 1994 roku. W tym badaniu uczestnicy mieli za zadanie zebrać poszlaki dotyczące kradzieży w willi pod nieobecność właścicieli. Dostarczono im między innymi spreparowany artykuł z gazety, w którym pojawiała się informacja, że policja podejrzewa syna okradzionego małżeństwa, a dodatkowo, że syn ten ma spore długi hazardowe. Następnie sprawdzono ilu uczestników badania podejrzewa syna i okazało się, że takie podejrzenia prezentuje większość badanych. Następnie dostarczono uczestnikom nowe dowody wskazujące, że w czasie włamania syn był poza miastem. Okazało się, że mimo tych nowych dowodów w dalszym ciągu większość badanych podejrzewa syna. Naukowcy tłumaczą ten fenomen uprzedzeniem, które pojawiło się w głowach uczestników wraz z dostarczeniem pierwszych poszlak wskazujących na syna i które to uprzedzenie stało się na tyle silne, że kolejne dowody wskazujące na jego niewinność nie były już w stanie wymazać. Ale na tym nie koniec eksperymentu, bo do podobnych badań sięgnięto w 2015 roku. Tym razem badania przeprowadzono na brytyjskim Uniwersytecie Kent a ich autorami byli psychologowie Maria Zaragoza i Patrick Rich. Jednak tym razem wprowadzono do badań istotną zmienną. Otóż naukowcy nie podsunęli badanym poszlaki wskazującej na winę syna a jedynie pozwolili by badani na postawie szeregu różnych poszlak i informacji sami wyciągnęli własne wnioski. Okazało się, że w tym przypadku – czyli w sytuacji, w której ludzie sami uznali, że kradzież popełnił syn przebywającej na wakacjach pary, wówczas mimo późniejszych dowodów jego niewinności ich przekonanie co do winy syna było jeszcze silniejsze. Badacze nazwali to zjawisko efektem wpływu i uznali, że u jego źródeł nie stoi wyłącznie wspomnienie zredukowane przez zaprzeczające dowody, ale wciąż silna pamięć, która staje się tym trudniejsza do usunięcia im większe było zaangażowanie danej osoby w analizę danej sytuacji. Co to dla nas oznacza? Otóż jeśli komuś podsuniemy jakąś nieprawdziwą informację, to jej ślad pamięciowy zostanie w tej osobie nawet wówczas kiedy pojawi się dowód na to, że ta informacja była nieprawdziwa. Kiedy zaś po jakimś czasie zapytamy go o ocenę całej sytuacji, której dotyczyła nieprawdziwa informacja będzie on w tej ocenie brał pod uwagę w równie silnym stopniu tę nieprawdziwą informację. Bo późniejszy dowód przeczący nie wymazuje z ludzkich głów insynuacji, uprzedzeń, czy podejrzeń które się w nich wcześniej pojawiły. Im zaś dana fałszywa informacja bardziej zaangażuje delikwenta w jej analizę, tym silniejsze przekonanie w nim zbuduje i tym trudniej tego przekonania będzie się mu pozbyć. Pokażmy to na przykładzie plotki – oto Mirek mówi koleżankom, że podejrzewa Aśkę o zdradę męża z niejakim Pawłem – nowym pracownikiem firmy. Następnie koleżanki widzą na firmowym przyjęciu jak Aśka toczy zaangażowaną rozmowę z Pawłem. Teraz koleżanki zaczynają łączyć fakty – po pierwsze Paweł właśnie się rozwiódł, a mąż Aśki jest za granicą. A to zdzira, jedna! Potem okazuje się, że Paweł jest tak naprawdę bratem Aśki, o czym koleżanki wcześniej nie wiedziały a to oznacza, że podejrzewanie Aśki o zdradę było bez zasadne. Co jednak zostanie w głowach koleżanek? „No za wierność tej całej Aśki to byśmy nie dały se ręki uciąć, no nie?”. Albo drugi przykład Bożena opowiada znajomym, że Jurek sobie ostatnio kupił nowy dość drogi zegarek, co jest przecież ewidentnym dowodem na to, że kolega Jurek bierze łapówy. Następnie okazuje się, że Jurek dostał ten zegarek jako firmową nagrodę za najlepszy wynik swojego oddziału. „No niby tak – drapie się w głowę sąsiadka Jurka – ale on tak naprawdę nigdy mi nie wyglądał na jakiegoś superuczciwego”.
I w ten właśnie sposób działa plotka. Najpierw wprowadza insynuację, by w jej efekcie ludzie sami sobie stworzyli odpowiednie wnioski. Im zaś silniej będą nad tym procesem wnioskowania kombinowali i bardziej się w te analizy angażowali tym silniejszy efekt stałego wpływu zostanie wytworzony w ich głowach. Następnie może się pojawić cała lista dowodów i wyjaśnień przeczących pierwotnej insynuacji, ale te dowody i wyjaśnienia nie będą już miały większego znaczenia, bo i tak to co zostanie w wielu ludzkich głowach będzie niekorzystne dla tej osoby, której dana insynuacja dotyczyła. Bo zdyskredytowanie plotek nie wystarcza by pozbyć się z ludzkich głów efektu stałego wpływu. I w ten właśnie sposób bogu ducha winni ludzie często tracą reputacje, przez lata budowany wizerunek czy wiarygodność. I niestety na to zjawisko nie ma mocnych – zaprzeczenie plotce niczego tutaj nie wskóra. Bo problemu nie jest w stanie rozwiązać ta osoba, która stała się przedmiotem plotki, a jedynie ta osoba, która taką plotkę słyszy. To jest jedyny moment, w którym można ją zablokować stawiając silną granicę naszego przyzwolenia na plotkowanie tym, którzy takie plotki roznoszą. A łatwo ich poznać. Bo przecież to właśnie ich – zgodnie ze wskazaniami dr Bradberry’ego uznajemy za toksycznych. Zdaje się, że słusznie, prawda?
Pozdrawiam