Prawo próżni #160

Kara za uprzejmość #159
14 sierpnia 2020
Mitologia trudu #161
28 sierpnia 2020

Transkrypcja tekstu:

Tym razem zajmiemy się tajemniczą, a jednocześnie niezwykle cenną zasadą znaną potocznie jako „prawo próżni”. Ale najpierw jak zwykle przyjrzymy się przykładom. Oto Stefan i Grażyna postanowili zmienić mieszkanie, gdyż to dotychczasowe im zmierzło. W tym celu ukuli chytry plan. Otóż to swoje mieszkanie wynajmą komuś, a za zarobione na wynajmie pieniądze sami wynajmą sobie inne mieszkanie. Może i mniejsze, ale takie które będzie im bardziej pasowało. Sprytu i przedsiębiorczości jednak nigdy dosyć, bo postanowili, że najpierw wynajmą komuś własne mieszkanie a później znajdą sobie to docelowe, co oznacza, że dopóki nie znajdą się chętni na wynajem to Grażyna i Stefan będą dalej w tym swoim dotychczasowym mieszkaniu mieszkać. Po opublikowaniu landrynkowatych ogłoszeń zawierających super filmik prezentujący ich mieszkanie z efektami godnymi holywoodzkich superprodukcji pojawiają się pierwsi chętni. Stefan otwiera drzwi i staje twarzą w twarz ze stateczną parą w sweterkach w pepitkę. „Państwo zainteresowani mieszkaniem, tak?” – pyta grzecznie zauważywszy właśnie na własnym podkoszulku obfitą plamę po buraczkach – „to trzeba chwilę poczekać, bo ja właśnie kończę rosół, a moja żona znajduje się obecnie w negliżu oraz w maseczce z ogórków. A tego nie da się odzobaczyć”. Oto Kazik i Zofia. Są wyluzowani, trochę nie z tej planety, ale za to pasują do siebie jak Żwirek i Muchomorek. Postanawiają spędzić romantyczny wieczór w renomowanej restauracji. W oczekiwaniu na stolik zostają poinformowani, że właśnie zwolnił się jeden po drugiej stronie sali. „Ale my chcemy usiąść przy tym stoliku pod oknem” – stanowczo domaga się swego szczęścia Kazik. „Ale jak widać ten stolik jest zajęty – mówi zadziwiony kelner – przecież widzą państwo że siedzi przy nim Stefan z Grażyną.” „Nic nie szkodzi – odpowiada Zofia – my im usiądziemy na kolanach”.
Ok, celowo użyłem absurdalnych przykładów, by pokazać, że łamaniem prawa próżni rządzi irracjonalne myślenie. Tyle że posługujemy się nim również w naszych codziennych, już nie tak absurdalnych sytuacjach. Na przykład przy poszukiwaniu nowego sposobu na życie, wymarzonego życiowego partnera czy partnerki, czy też kiedy stoimy przed dowolną zmianą. Kiedy zaś prawo próżni jest przez nas ignorowane, czy też zamiatane pod dywan, to dokonanie zmiany, czy też osiągnięcie jakiegoś naszego zamierzenia staje się wyjątkowo trudne. O co zatem chodzi z tym prawej próżni. By odpowiedzieć na to pytanie najpierw musimy się przyjrzeć pewnemu zadziwiającemu tekstowi o nazwie Kybalion. Taki bowiem tytuł nosi książka opublikowana w 1908 roku przez wydawnictwo Yogi Publications Society z Chicago. Co więcej wydana w taki sposób, by celowo ukryć jej autorów, skoro na okładce widzimy jedynie napis „Trzech Wtajemniczonych”. Jednak okazuje się, że dla współczesnych internetowych śledczych ta zagadka to bułka z masłem. Kiedy bowiem prześledzić ówczesną amerykańską historię Ruchu Nowej Myśli tajemnica przestaje być aż tak wielka. Okazuje się, że jednym z założycieli ruchu był pensylwański prawnik Wiliam Walker Atkinson, który w Chicago powołał do życia wydawnictwo Yogi. Ten zaś ruch tworzony był również przez okultystę Paula Fostera Case’a i Eliasa Gewurza – autora m. in. książki „Ukryte skarby Starożytnej Kabały”. Stąd zaś staje się jasne, że Kybalion to tak naprawdę mieszanina tradycji filozofii greckiej, starożytnych nauk Egiptu, tradycji kabalistycznej oraz hermetycznej. Wyznawcy Ruchu Nowej Myśli utrzymywali, że oryginalny starożytny tekst Kybalionu był autorstwa helleńskiego bóstwa Hermesa Trismegista, okrzykniętego „po trzykroć wielkim”, jako emanacj wagi trzech dziedzin: nauki, religii i filozofii. W samym zaś Kybalionie zawarto wiedzę na temat „siedmiu kosmicznych praw”. Później, już po tym, jak Kybalion okrzyknięto arcydzielem i najbardziej tajemniczą księgą XX wieku, różni autorzy starali się uzupełnić tę listę siedmiu podstawowych praw kolejnymi prawami. Próby te były bardziej lub mniej udane, ale na naszą uwagę moim zdaniem zasługuje jedno z nich. Prawo, które brawurowo uzupełnia Kybalion, a mianowicie „Prawo próżni” i które to prawo jest niezwykle ciekawym spostrzeżeniem na temat zasad otaczającej nas rzeczywistości i co najważniejsze: zasad wciąż dzisiaj dla nas aktualnych. Żeby je zobrazować użyjmy jeszcze jednego przykładu, ale tym razem już pozbawionego nutki absurdu. Zauważmy, że kiedy jedziemy gdzieś samochodem, do miejsca którego nie znamy i do którego prowadzi nas GPS nie musimy bacznie kontrolować drogi (bo robi to za nas nawigacja) więc puszczamy na przykład dość głośno swoją ulubioną muzykę. Kiedy jednak dojeżdżamy na miejsce i dajmy na to już na docelowej ulicy rozglądamy się za poszukiwanym numerem domu albo za wolnym miejscem parkingowym to wówczas… ściszamy muzykę. Jak to możliwe, że uznajemy, że pozostawienie muzyki na tym samym poprzednim poziomie głośności utrudni nam poszukiwanie celu, którego dokonujemy przecież wzrokiem, a nie za pomocą nasłuchiwania? Uwalniamy uszy by lepiej widzieć? Tak. Zarządzamy zogniskowaniem uwagi, a dokładnie mówiąc tworzymy odpowiedni rodzaj pustej przestrzeni, by móc wypełnić ją nową uważnością. A robimy tak zupełnie instynktownie, bo wiemy, że żeby nalać wodę do szklanki, najpierw trzeba ją opróżnić. I to jest skrócona definicja prawa próżni, mówiącego, że zapełnienie jakiegoś miejsca w przestrzeni wymaga najpierw jego opróżnienia. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z konfliktem pomiędzy tym, co dotychczas już znajduje się w tym miejscu, a tym, co teraz chcemy tam umieścić. I konflikt ten nie dotyczy tylko sytuacji, w której w danej, zajętej już przestrzeni chcemy umieścić jakiś konkretny przedmiot, jak na przykład Zośkę i Kazika na kolanach Grażyny i Stefana w restauracji. Takiego samego konfliktu doświadczymy w naszej własnej głowie, którą chcemy wypełnić nową koncepcją siebie, podczas gdy miejsce to jest już zajęte, przez dotychczasową idę, czy wizję. Jeśli zaś nawet takie zderzenie dwóch koncepcji nie spowoduje konfliktu, to na pewno spowoduje sporą trudność w zamienieniu ich miejscami, jak to ma miejsce w przypadku Grażyny i Stefana wynajmujących mieszkanie. Na pewno da się to zrobić, ale po prostu w takim układzie zamiana potrwa wielokrotnie dłużej i będzie wielokrotnie trudniejsza, co spowoduje tak naprawdę utratę niepotrzebnej dawki energii i to po każdej ze stron. W sumie wydaje się to oczywiste i proste – ale jak się okazuje, często nie uświadamiamy sobie nawet tego, że szykując się na nowe i marząc o jego pojawieniu się, wciąż kurczowo trzymamy się starego. To sytuacja, w której chcesz się związać z nowym partnerem, czy partnerką. W końcu po udanej randce przychodzi ta magiczna i długo wyczekiwana chwila, by razem odwiedzić sypialnię. A tam – cóż za niespodzianka – na nocnej szafce przy łóżku twój nowy partner czy partnerka odkrywa twoje zdjęcie w czułych objęciach z osobą z poprzedniego związku. Twój nowy związek wciąż i owszem rokuje nadzieję na sukces, jednak od tego momentu jest dużo trudniej, prawda? Bo oto do układanki wkradł się trzeci element, którego zgodnie z prawem próżni nie powinno tam być. Bo kiedy do szklanki wypełnionej sokiem pomarańczowym dolejemy oliwy z oliwek, to do końca nie wiadomo będzie co z tym zrobić. A cała sytuacja nie spodoba się ani sokowi pomarańczowemu ani też oliwie, już nie wspominając że sami na tym raczej stracimy niż skorzystamy. Tymczasem bardzo często w ten sposób sami sobie utrudniamy życie czy też sabotujemy zmianę, osiągnięcie zamierzeń, czy samorealizację. I dotyczy to tak podstawowych obszarów naszego życia, jak zmiana pracy, zmiana zawodowego profilu, stylu życia, a wraz z nim przyzwyczajeń i nawyków, diety i wagi. Czasem też związków i to tych, których na prawdę nie można nazwać szczęśliwymi. Naszych relacji, w których więcej dajemy niż otrzymujemy, czy też naszych wyimaginowanych zobowiązań, których nikt tak naprawdę od nas nie oczekuje, ale które jednocześnie mają często ciężar armatniej kuli przykutej do nogi. Opróżnienie dotychczasowego miejsca w przestrzeni czy w głowie by przygotować się na pojawienie się tam nowej jakości naszego życia, jest najczęściej sabotowane przez nasze własne ego, To ten mały kudłaty oprawca, który właśnie teraz szepcze do ucha: „no łatwo się gada z komputerowego ekranu, ale w życiu to nie jest takie proste.” To prawda. To nie jest proste. Ale życie, w którym podzielamy ten pogląd i poddajemy się takim blokującym wszelkie zmiany podszeptom staje się niestety o wiele trudniejsze.
Pozdrawiam