Osobowość a stosunek do ciała #143

Dystansowanie społeczne vs. psychiczne #142
17 kwietnia 2020
Toksyczne związki, czyli Czterej Jeźdźcy Apokalipsy #144
1 maja 2020

Transkrypcja tekstu:

Żeby wyjaśnić tę niedawno odkrytą i moim zdaniem arcyciekawą zależność, musimy najpierw trochę zboczyć z tematu i w pierwszej kolejności sprawdzić co kryje się pod tajemniczo brzmiącym słowem OCEAN lub bardziej swojsko „Wielką Piątką”. Zacznijmy od przykładu – oto nasi ulubieńcy – Stefan i Grażyna. Wyobraź sobie, że dobrze znasz tę parę: ich wieloletni związek, życiowe perypetie, tematy najczęstszych kłótni i wspólne pomysły na życiowe współistnienie. Właśnie siedzisz na kanapie i oglądasz – razem z nimi – ich zdjęcia z jakichś czaderskich wakacji. Przyglądasz się im na tych zdjęciach, potem patrzysz na nich na żywo i w twojej głowie pojawia się myśl: „oni naprawdę do siebie pasują”. I teraz zagadka – co tak naprawdę wpłynęło na twoją opinię? Po jakich atrybutach oceniasz tę parę, co ze sobą porównujesz, by wydać taki, a nie inny osąd? Na jakiej podstawie uznajesz, że bardziej lub mniej do siebie pasują?
Otóż najprawdopodobniej to tego osądu zostały użyte najczęściej pojawiające się wyróżniki osobowości, czyli takie cechy, które w kontekście oceny osobowości uznajemy za podstawowe. To na ich bazie bowiem oceniamy jaki ktoś jest i czym się ludzie w swoich osobowościach różnią od siebie lub co powoduje, że są do siebie pod względem osobowościowym podobni. Tych pięć cech nazywane jest właśnie „Wielką Piątką” lub też wyrazem „OCEAN”, który stanowi akronim ich anglojęzycznych nazw. Zatem w pięcioczynnikowym modelu osobowości znajdują się kolejno: otwartość na doświadczenie, za którą stoi intelektualna ciekawość i kreatywna wyobraźnia. Sumienność, w skład której zalicza się zarówno organizację własnej aktywności, jak i organizację zamierzeń oraz produktywność i odpowiedzialność. Trzecią cechą jest ekstrawersja, mierzona za pomocą towarzyskości czy też zdolności asertywnych – tu pamiętajmy, że na drugim biegunie znajduje się introwersja. Na czwartym miejscu ulokowano ugodowość, czyli taką cechę, której przypisuje się również poziom współczucia, szacunku i zaufania do innych. Listę zamyka neurotyczność, z którą m. in. związana jest tendencja do lęku, czy depresji.
Widzimy więc, że ten podstawowy model pozwala nam porównać osobowość Stefana i Grażyny oraz stwierdzić czy będą się ze sobą dogadywać, czy może bardziej wykazywać skłonności do zatłuczenia siebie nawzajem. I tutaj musimy też pamiętać, że dopasowanie wcale nie musi oznaczać takiego samego poziomu tych samych cech, bo w wielu obszarach Stefan i Grażyna mogą się uzupełniać, a w innych ze sobą konkurować. W każdym razie uznaje się, że „Wielka Piątka” jest najbardziej podstawowym wachlarzem cech determinującym to, jacy tak naprawdę jesteśmy. Ten model nie jest oczywiście jedyny. Istnieje też na przykład model o tajemniczej nazwie HEXACO, który uzupełnia „Wielką Piątkę” jeszcze o dodatkową cechę zawierającą komponent uczciwości oraz pokory. Ale teraz najbardziej dla nas istotny jest podstawowy, pięcioczynnikowy model osobowości, czyli właśnie OCEAN. Bo zastanówmy się przez chwilę – gdybyśmy chcieli, żeby ktoś się zmienił, stał się na przykład fajniejszy, bardziej sprawczy, współczujący itd., to główny operat zmiany musiałby nastąpić właśnie w tych pięciu cechach. Z kolei z badań Caroll Dweck wiemy, że cechy osobowości nie są stałe na planie całego naszego życia i zmieniamy się pod tym względem i to znacznie, czy nam się to podoba, czy też nie. Co jednak, jeśli miałoby się okazać, że jest w nas jakieś źródło tych cech. Coś, co ma na nie zasadniczy wpływ, co sprawia, że któraś z cech naszej osobowości przybiera konkretny poziom. Na przykład coś, co sprawia, że mamy większą tendencję do neurotyczności niż inni, albo coś, co powoduje, że dużo bardziej od innych lękamy się zmiany. Albo też coś, co stoi za tym, w jaki sposób darzymy innych zaufaniem, czy bardziej skłaniamy się do bycia asertywnym lub pozwalamy, żeby nam inni wchodzili na głowę. A gdyby tak istniało jedno źródło, które ma zasadniczy wpływ na wszystkie cechy „Wielkiej Piątki”? Coś, co spaja w jednen fundament to, jacy tak naprawdę jesteśmy? Takie odkrycie byłoby sporą rewolucją w naszym myśleniu o sobie i o innych ludziach, prawda?
I oto właśnie w nie wydanym jeszcze drukiem raporcie, który pojawi się na księgarskim rynku w czerwcu 2020, znalazły się wyniki badań tzw. metaanalizy, w której sklasyfikowano wszystkie do tej pory przeprowadzone i opublikowane badania, w których wystąpiły mierzalne wyniki poziomów cech „Wielkiej Piątki”, zestawione z dowolnym, innym współczynnikiem. Z tej metaanalizy wyłonił się obraz sumarycznych wyników badań z udziałem 40 tysięcy dorosłych osób – różnych płci, wieku, rasy itd., które można by ująć w odpowiedzi na jedno, podstawowe pytanie: „Jak twoja osobowość ma się do tego, co czujesz w stosunku do własnego ciała?”
Okazuje się bowiem, że nasze cechy osobowości określane przez „Wielką Piątkę” mają niezwykle silny związek z tym, w jaki sposób postrzegamy swoje ciało. Wyniki były naprawdę niezwykłe – na przykład ludzie o neurotycznych cechach osobowości jednocześnie byli najbardziej niezadowoleni z własnego ciała – i to niezadowolenie dotyczy tutaj nie tylko jego wyglądu, ale również kondycji, czy jakości funkcjonowania. Ten sam związek dotyczył osób mniej sumiennych i to niezależnie od płci badanych. Ogólna zaś tendencja była taka, że im większe negatywne poziomy w każdej z reprezentacji cech osobowościowych ujętych w „Wielkiej Piątce”, tym większe niezadowolenie z ciała. I oczywiście badania te pokazują jedynie ustandaryzowaną tendencję, bo od tej reguły, jak zwykle, bywają wyjątki. Jednak to, że sposób, w jaki postrzegamy nasze ciało, jest ściśle związany z cechami naszej osobowości, jest niezwykle cennym odkryciem, bo rzuca zupełnie nowe światło na naszą egzystencję i radzenie sobie z samymi sobą, czy też na to, w jaki sposób możemy być przy okazji uciążliwi dla innych. W tym miejscu zatrzymajmy się na chwilę i spróbujmy przyjrzeć samemu niezadowoleniu z ciała. Skąd się mianowicie bierze? Otóż, jak wszystko, co stanowi dowolną ocenę, ma swoją przyczynę w porównaniu. Nie da się bowiem czegoś ocenić bez porównania tego z czymś podobnym, bo dopiero porównanie pozwala na skalowanie czy coś jest lepsze, czy gorsze od tego, z czym dokonujemy porównania. Gdybyśmy spotkali kosmitę o wyglądzie zdecydowanie różnym od naszego, to nie bylibyśmy w stanie stwierdzić czy na swojej planecie to zdobywca tytułu miss planety, czy jedynie jakiś koszmarny pasztet. Nie mielibyśmy go z kim porównać, stąd nasz brak możliwości ocennych. Jak zatem dokonujemy porównań, by ocenić własne ciało? Otóż w tym wypadku dokonujemy porównań z dwoma źródłami. Pierwsze – to inni ludzie, których spotykamy w swoim życiu – niezależnie od tego czy na żywo, czy w świecie wirtualnym. Drugim źródłem jest społeczny wzorzec ciała, który jest nam wdrukowany w tzw. przestrzeni ekspozycji społecznej, na którą składają się zarówno kolorowe czasopisma, teledyski, jak i śliczna pogodynka z telewizora, czy przystojniak ganiający za piłką po boisku. Efektem zaś takich porównań jest nasza ocena poziomu zadowolenia z własnego ciała, zarówno pod względem jego wyglądu, jak i funkcjonowania. To zaś, jakiej oceny dokonujemy – jak pokazały cytowane wcześniej badania – będzie miało wpływ na to, kim na planie cech osobowościowych się staniemy. To mogłoby oznaczać, że wystarczy zmienić swoją ocenę na temat własnego ciała, by mogła zacząć się dokonywać zmiana naszej osobowości. No tak… tyle, że jest tu jeden haczyk. A właściwie hak wielkości ciężarówki. Otóż nie wiadomo co jest pierwsze, co jest przyczyną, a co efektem. Nie wiadomo, bo nie dało się ustalić, jak na razie, w żadnych badaniach czy nasze niezadowolenie z ciała jest efektem naszych cech osobowości, czy też to, jacy pod tym względem jesteśmy, wpływa na nasze niezadowolenie z ciała. Wiemy jedynie ponad wszelką wątpliwość, że wielka osobowościowa piątka ma ścisły związek z zadowoleniem z ciała i nic ponadto. Czy to zamyka możliwości dokonania zmiany w nas samych? Moim zdaniem wręcz przeciwnie – takie możliwości właśnie się przed nami otworzyły i to w dwójnasób. Możemy te drzwi otworzyć bowiem z dwóch różnych stron, a to rozszerza możliwości, a nie je zawęża. Możemy zatem, regulując nasz stosunek do własnego ciała, zmienić nasze markery osobowościowe, ale możemy również, pracując nad zmianą cech osobowościowych, zmienić nasz stosunek do własnego ciała. Ale to, co najważniejsze – co dla mnie stanowi nadrzędny wniosek z tych niezwykłych badań – to to, że dzięki nim możemy zupełnie inaczej spojrzeć na nas samych, jak i na innych ludzi. Bo wiedza, że czyjś lub nasz własny system zachowań jest ściśle skorelowany z naszą oceną – zadowoleniem lub nie z naszego ciała – tłumaczy nam dużo więcej, niż moglibyśmy się spodziewać, prawda?
Pozdrawiam