Jak emocjonalnie przetrwać pozostanie w domu? #140

Przymusowa bliskość #139
2 kwietnia 2020
Ucieczka od przeciętności #141
10 kwietnia 2020

Transkrypcja tekstu:

Tutaj, niestety, nie ma magicznych rozwiązań, czegoś, co w cudowny sposób sprawi, że poczujemy się świetnie, radośnie i jak gdyby nigdy nic się nie stało. Tak naprawdę gra idzie o to, by obniżyć poziom dyskomfortu w trakcie przymusowej zmiany trybu życia. Bo jak przy każdej tego typu zmianie, trzeba zapłacić jeszcze koszty psychologiczne, które rzadko kiedy bierze się pod uwagę. Media są tak naprawdę zainteresowane jedynie tym, jak nas wystraszyć, bo wówczas rośnie im klikalność i oglądalność. I trudno się im dziwić, grają przecież do swojej finansowej bramki. Zatem trąbi się naokoło o potrzebie zmiany, potrzebie zostania w domu, czy potrzebie zamrożenia swoich biznesowych działaności, a nie mówi się, że koszty psychologiczne takiej zmiany mogą być dużo większe od kosztów ekonomicznych oraz zdrowotnych. Bo zostanie w domu jest zupełnie inne, kiedy mamy pewność, że określonego dnia miesiąca wypłata wpłynie na nasze konto, niż wówczas, gdy sami musimy zadbać o przychody swojej firmy i o pieniądze na przetrwanie, bo nikt nam tego nie da, a nasze konto będzie puste nie tylko w tym miesiącu, ale możliwe, że również przez kilka kolejnych. To idealne podłoże do porwań emocjonalnych, bo cały system staje się nadwrażliwy. Słyszeliście już kłócących się sąsiadów? Prędzej czy później stanie się to nieodłącznym elementem akustycznego krajobrazu. W takiej bowiem sytuacji – z jednej strony przymusowego zamknięcia w czterech ścianach, a z drugiej dramatycznej niepewności ekonomicznej, zarówno o los swój, jak i najbliższych, deficyty umiejętności panowania nad emocjonalnym systemem zaczną dawać o sobie znać. Ludzie staną się bardziej wrażliwi na bodźce – byle słowo wówczas, byle wiadomość i czyjeś zachowanie mogą stać się zarzewiem emocjonalnych wybuchów, na których ucierpią wszyscy – zarówno pieklący się delikwent, jak i całe jego otoczenie.
Tak, jak wspomniałem na początku, nie ma tutaj żadnych magicznych sztuczek czy cudownych rozwiązań, zaś jedyne co możemy zrobić, to pomóc sobie samym przetrwać ten wyjątkowo trudny czas. Co zatem możemy zrobić? Jedynym sposobem, jest… oszukanie własnego, emocjonalnego systemu. Tak, dobrze usłyszeliście – trzeba być sprytniejszym od własnych emocji i stworzyć takie warunki systemowe, w których potencjał uwolnienia ich negatywnego aspektu stanie się jak najmniejszy.
Zacznijmy od podstaw: otóż największym sprzymierzeńcem emocjonalnych problemów jest chaos. Im większy chaos, tym więcej energetycznej pożywki dostaje się do systemu. Pokażmy to na prostym przykładzie – jak zwykle przywołując Stefana i Grażynę. Jest pierwsza po południu, a Stefan snuje się po mieszkaniu w rozchełstanej piżamie i co jakiś czas kładzie się na łóżku, na którym pościel dawno już tak się skotłowała, że trudno rozpoznać co jest czym. Stefan nie potrafi zdecydować czy to już pora na śniadanie, czy może na obiad i czy aby na pewno ten gościu z Facebooka, przywołujący wszystkich możliwych jasnowidzów z historii świata straszących armagedonem, ma na pewno równo pod sufitem. Tymczasem Grażyna wstała z samego rana, pościeliła łóżko, posprzątała chałupę i przy porannej kawie zwróciła uwagę, że można by w końcu umyć okna, bo w sumie przed świętami i tak zawsze myje, więc czemu nie zrobić tego teraz. Bierze się zatem za mycie przy dźwiękach swojej ulubionej płyty.
Które z tych dwojga ma tego dnia większe szanse, by nie ogarnąć swych emocji? Odpowiedź wydaje się prosta. A zatem rozmemłany, pidżamowy dzień staje się najlepszym podłożem do dokładnie tak samo rozmemłanego systemu emocjonalnego. Nasz umysł jest połączony z naszym ciałem, o czym sporo przeczytacie książkach autorów spod znaku MBC, które robi obecnie niezłą karierę w świecie zachodniej psychologii. Skoro zaś działamy, jak system naczyń połączonych, to zaniedbane ciało zawsze będzie miało wpływ na zaniedbanie umysłu. Już Jordan Peterson – OK, nie wszyscy go muszą lubić – zwraca uwagę, na prosty fakt: jeśli w psychoterapii uda mu się rozpocząć pracę z pacjentem od uporządkowania jego dnia, to samo to spowoduje, że z większością psychologicznych problemów tego pacjenta będzie można sobie łatwiej poradzić. Uporządkowanie dnia jest świetną bronią przed chaosem.
I tutaj pojawia się kolejna psychologiczna pomoc dla naszego emocjonalnego systemu. Tą pomocą jest harmonogram. Otóż kiedy chodzimy do pracy, oddajemy się regularnym zajęciom normalnego dnia, to nasze życie, czy chcemy czy też nie, jest podporządkowane określonemu harmonogramowi. Istnieje w nim podział na pracę, życie prywatne, przyjemności, zabawę, opiekę nad innymi, naukę, rozwój itd. Często tych harmonogramów nie zauważamy nie dlatego, że ich nie ma, ale wyłącznie dlatego, że nie lubimy na nie patrzeć. Uznajemy bowiem, że życiowe harmonogramy są tożsame z jakimś odebraniem nam wolności. Kojarzą się z pętem na szyi, z uwiązaniem do jakichś konkretnych zadań czy obowiązków, a przecież lubimy myśleć o sobie w kategoriach autonomicznych, w których nikt nie powinien nam niczego narzucać, nie wyłączając z tego procederu nas samych. Tymczasem w harmonogramach nie ma niczego złego – one po prostu porządkują życie, tworzą je bardziej przejrzystym i celowym. Zaś w trudnych sytuacjach, na przykład w takich właśnie, jak ta dyktowana nam przez obecną rzeczywistość, zaczynają pełnić dodatkową funkcję – nie tylko regulują dzień, ale też powodują, że system emocjonalny podświadomie się im podporządkowuje i następuje samoregulacja wrażliwości emocjonalnej sprzężonej z konkretnym kontekstem sytuacyjnym. Spróbujmy to pokazać – a jakże – na moim ulubionym motocyklowym przykładzie. Otóż brać motocyklowa lubi się zrzeszać w kluby – co jest ogólnoświatową tradycją od sławetnej rozróby w Hollister w 1947 r. Mniejsza o to – otóż jedną z form motocyklowego clubbingu są fora internetowe zrzeszające na przykład amatorów tej samej motocyklowej marki, czy też rodzaju uprawianego motocyklizmu. I kiedy się przyjrzeć tymże internetowym forom, z czysto socjologicznej perspektywy, okazuje się, że współczynnik awantur i konfliktów pomiędzy użytkownikami forum nie jest równomiernie rozłożony w czasie. Poza sezonem dochodzi częściej do słownych przepychanek. Siedzą w domu, nudzą się i czasem się pokłócą. W sezonie – jeżdżą na motocyklach, spotykają się na zlotach i kochają się miłością absolutną. To właśnie ten mechanizm – okoliczności dokonują zmian we wrażliwości emocjonalnej i dzieje się to poza naszą świadomością. Po prostu w pewnych sytuacjach stajemy się bardziej drażliwi niż normalnie. I dokładnie taka sytuacja ma miejsce właśnie teraz.
Jak ograniczyć działanie tego mechanizmu? Właśnie poprzez precyzyjny harmonogram dzielący dzień przymusowej obecności w domu na konkretne odcinki dedykowane konkretnym zajęciom. I to, co tutaj włożysz, nie ma specjalnie dużego znaczenia – liczy się sam fakt podziału dnia na konkretne interwały, bo w ten sposób oszukujemy naszą emocjonalną wrażliwość. Dobrze by było, aby te interwały zadaniowe dotyczyły z jednej strony istotnych, a z drugiej strony potrzebnych segmentów naszej aktywności. I najlepiej w taki sposób, by korzystać w nich z tzw. sprintów ultraadresowych, czyli takich interwałów, które z jednej strony nie są dłuższe od naszych możliwości koncentracji, a z drugiej strony są przedzielane przerwami absorbującymi inne zestawy sensoryczne od tych, w które byliśmy zaangażowani w mijającym interwale. Inaczej mówiąc, po interwale w którym oddajemy się czytaniu, nie odpoczniemy czytając Facebooka, bo to angażuje ten sam zestaw zmysłów. Musimy więc dokonać przełączenia sensorycznego i na przykład posłuchać muzyki z zamkniętymi oczyma.
Harmonogramy mają jedną istotną cechę, o której należy pamiętać w trakcie ich tworzenia – otóż najlepiej działają wówczas, kiedy zostały przygotowane ze sporym wyprzedzeniem a nie ad hoc. System „no to teraz zrobię to”, „ to może teraz wezmę się za tamto” nie będzie działał. W przeciwieństwie do systemu, w którym harmonogram danego dnia jest szczegółowo opracowywany co najmniej poprzedniego wieczoru.
Pamiętajmy też, że harmonogram powinien obejmować nie tylko samą aktywność fizyczną, ale również procesy myślenia, czy rozwiązywania problemów. To kolejna emocjonalna sztuczka – jeśli umawiasz się z samym sobą, że na myślenie o własnym biznesie czy rozwiązanie konkretnego problemu poświecisz jutro półtorej godziny, to staną się dwie rzeczy. Po pierwsze ten rodzaj kontraktu zawieranego z samym sobą ograniczy epizody porwań emocjonalnych związanych z lękiem o możliwość rozwiązania danego problemu, bo kotwiczysz swój umysł do myślenia o tym rozwiązaniu w konkretnym czasie. Po drugie zaś, w ten sposób zawsze łatwiej będzie znaleźć najlepsze rozwiązania, bo zakodowanie interwału w harmonogramie dla naszego umysłu oznacza po prostu przygotowanie do zmierzenia się „w tle” z tym zadaniem. Wówczas umysł zbiera potrzebne mu dane, bez naszego udziału. Do dzisiaj nie wyjaśniono w jaki sposób ten mechanizm działa, ale najważniejsze jest to, że działa, prawda?
Przymusowe siedzenie w domu można wykorzystać na wiele różnych sposobów – można zabrać się za coś, co zawsze odkładaliśmy na później, bo przecież były ważniejsze rzeczy. Można odświeżyć sobie język obcy na przykład oglądając po raz dziesiąty tę samą ulubioną i głupią komedię, tyle że w innym języku, a wówczas nie będzie to miało znaczenia czy zabieramy się za przygody Austina Powersa, czy Ace’a Ventury. Można zwolnić naszą emocjonalną reaktywność – mamy wszak dużo czasu i w tej sytuacji można sobie pozwolić na przemyślenie swoich rekacji. Nie chcę oczywiście mówić, że to czas jakiejś tam szansy – ten banał zostawmy motywacyjnym mówcom. Chcę jedynie powiedzieć, że podejmując powyższe działania – wydawałoby się tak oczywiste – możemy w znacznym stopniu obniżyć prawdopodobieństwo wystąpienia silnych emocjonalnych epizodów, które akurat teraz, naprawdę, na niewiele nam się zdadzą. Bo jak podpowiada stare powiedzenie „kopcie rów i zasypujcie, a nie będziecie mieli czasu grzeszyć”, które można sparafrazować następująco – zorganizujmy swoje dni i twórzmy przemyślane harmonogramy, a będzie nam łatwiej przetrwać.
Trzymam kciuki i pozdrawiam