Przymusowa bliskość #139

Jak rozmawiać z osobą owładniętą strachem? #138
20 marca 2020
Jak emocjonalnie przetrwać pozostanie w domu? #140
3 kwietnia 2020

Transkrypcja tekstu:

Przecież miało być tak fajnie – umocnienie rodzinnych więzi, więcej czasu spędzonego razem, stała obecność, zamiast jej częstego braku. Wydawałoby się, że to same plusy dla naszych relacji. A to pogramy sobie razem w Scrabble, a to zobaczymy razem jakiś serial, a to może po prostu ze sobą pobędziemy, wykorzystując czas spod znaku „zostań w domu”, by dotknąć rodzinnego szczęścia, którego nam w czasach cywilizacyjnej gonitwy tak bardzo brakowało.
Tymczasem w ten lukrowany obrazek relacyjnych oczekiwań wkradł się jakiś zgrzyt. Zamiast zacieśnienia bliskości, pojawiło się rozdrażnienie, zamiast cementowania związku, pojawił się rodzaj zmęczenia sobą i ochota, aby jak najszybciej z tego rodzinnego więzienia chociaż na chwilę uciec. Jak to możliwe? Dlaczego tak się dzieje? Co jest ze mną nie tak? Takie pytania już powoli zaczynają się tlić w wielu głowach ludzi pozostających w domu i dzielących, często zbyt małą, przestrzeń w rozległym czasie. Czy to rzeczywiście problem, którym powinniśmy być zaskoczeni? Nie, to prawda znana od lat. Większość relacji ma problem nie tylko z brakiem bliskości, ale też z jej nadmiarem. Wiedzieliśmy to od dawna, tylko nie lubimy o tym mówić. A informacji, które potwierdzają tę relacyjną prawdę mieliśmy wystarczająco dużo. Po pierwsze widać to doskonale przy okazji wczasów. Tak, wczasów, na które wreszcie, po roku pracy, rodzina udaje się wspólnie. Kiedy na takim rodzinnym wyjeździe pojawią się kłótnie i konflikty? Otóż natychmiast jak tylko minie absorpcja emocjonalna związana z organizacją wyjazdu i samym przemieszczeniem się z miejsca na miejsce. Wtedy, gdy Grażyna z Heńkiem nie są już w podróży, gdy zostały rozpakowane walizki, a kurort jest już mniej więcej ogarnięty pod względem knajp, drogi na plażę, najbliższego sklepu i sąsiedztwa podczas posiłków. Wtedy następuje moment, w którym Heniek będzie się musiał zmierzyć z Grażyną, nie tylko przez jedną godzinę przed wyjściem do pracy i kilka wieczornych godzin po powrocie, ale przez cały dzień. I wtedy w głowie Heńka powstaje koncepcja: „ależ ona jest męcząca”, a w głowie Grażyny: „przecież ja z tym idiotą nie wytrzymam tych dwóch tygodni”. Wówczas Henio odkrywa, że w ofercie all inclusive jest też darmowy alkohol, którym można się znieczulać od samego rana, a Grażyna zauważy, że lekko zawiany Heniek jest przynajmniej mniej męczący. To tak naprawdę uruchomienie mechanizmów obronnych, które ratuje tę parę, żeby się wzajem nie pozabijali.
Inny przykład – rodzinne święta, na które ściągają ciotki, wujkowie, kuzynki i kuzyni oraz cała masa małych i szybko biegających przedstawicieli najmłodszego pokolenia. Taka sytuacja oznacza konieczność bycia blisko siebie, na stosunkowo małej powierzchni, w towarzystwie całkiem pokaźnej grupki innych osób, z którymi na co dzień nie utrzymujemy kontaktu. I co najgorsze – nie ma się gdzie schować. Teraz Grażyna z Heńkiem namierzyli się w toalecie, gdzie w tajemnicy przed innymi pociągają z piersiówki, by jakoś ten armagedon przetrwać.
Takich przykładów można by mnożyć – to właśnie na nich osadza się scenariusze komedii, bo scenarzyści doskonale wiedzą, że w takich właśnie, ekstremalnych, sytuacjach wychodzi z ludzi ich prawdziwa natura. I to dlatego też NASA przeprowadza nieustannie eksperymenty, obserwując zachowania ludzi, którzy na długi czas zostają zamknięci w jakimś odosobnieniu, aby zobaczyć do jakich zachowań i reakcji ludzie są w tak ekstremalnych warunkach zdolni. Bo to, że jesteśmy dla siebie mili i potrafimy się nawzajem tolerować w warunkach normalnie poustawianego życia zawodowego i prywatnego, jeszcze nie oznacza, że to wzajemne miłe traktowanie nie ulegnie zmianie, kiedy te warunki się zmienią. A dzieje się tak, ponieważ by przetrwać w stadzie, musimy wypracować sobie określoną strategię tego przetrwania. A to oznacza, że układamy społeczne klocki naszego funkcjonowania nie tylko w taki sposób, jaki wynika z naszych zawodowych czy życiowych aktywności, ale też taki, który zapewnia nam pewne wentyle bezpieczeństwa. Oczywiście nie wszystkim się to udaje, co widać doskonale po relacjach, w których większość obowiązków przejmuje żona, podczas gdy mąż wymawiając się zarabianiem kasy, po prostu ich unika. Wtedy rośnie poczucie niesprawiedliwości i wykorzystania, w końcu przeradzające się w zwiększoną ilość konfliktów. Ale wróćmy do sytuacji przymusowej bliskości, w której większość, o ile nie wszystkie wentyle bezpieczeństwa, po prostu są nieobecne. Nie da się nigdzie uciec, nie da się odetchnąć, nie da się zakończyć tego przymusowego, relacyjnego eksperymentu. Co się będzie działo?
Otóż to początek fascynującego testu, który przechodzi właśnie relacja i jednocześnie doskonała okazja, by tę relację re-kontraktować. Zacznijmy najpierw od testu. Polega on na świadomej obserwacji systemu emocjonalnego i to, co najciekawsze: własnego, a nie tych, z którymi dzielimy zawężoną przestrzeń. Bo najwięcej informacji otrzymujemy w tym teście z własnego wnętrza. Jeśli na przykład pojawiło się rozdrażnienie, to zamiast podlegać jego imperatywowi, powinniśmy się mu bliżej przyjrzeć i spróbować odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań:
Pierwsze: co jest jego źródłem?
Drugie: do jakich reakcji mnie skłania?
Trzecie: czy to nowa emocja, czy jedynie wzmocnienie emocji już znanej i odczuwanej wcześniej, jednak tłumionej przez poprzednią organizację dnia?
Czwarte: na ile jestem sobie w stanie z tą emocją poradzić w taki sposób, by nie była podstawą kaskadowej reakcji emocjonalnej pozostałych?
Piąte: czy ta emocja wskazuje na potrzebę zmiany układu relacji, w której się znajduję? Inaczej mówiąc – czy z tą emocją wiąże się potencjał rozwojowy, czyli taka sytuacja, w której z czasem ta emocja będzie we mnie rosła?
Powyższy test powinniśmy wykonać w stosunku do wszystkich emocji, które się w nas pojawiają w sytuacji przymusowego zacieśnienia relacji – właśnie w czasie, kiedy z różnych powodów, a czasem dość oczywistych, powinniśmy przez kilka dni czy tygodni pozostać w domu. Wyniki staną się podstawą do decyzji o potrzebie re-kontraktowania relacji.
Najpierw kilka słów wyjaśnienia na czym polega zjawisko kontraktowania. Otóż każda relacja zawierana jest na podstawie konkretnego kontraktu, który najczęściej nie ma ani formy pisemnej, ani też nie powstaje na skutek jakiegoś szczegółowego, wspólnego omówienia. Co więcej, wchodząc w relację, najczęściej z istnienia takiego kontraktu nawet nie zdajemy sobie sprawy. Przyjmujemy bowiem jego reguły, często podświadomie, na podstawie własnych obserwacji, relacyjnych doświadczeń oraz tego, co wydaje nam się, wiemy o sobie i o drugiej stronie relacji. Jednak taki kontrakt, mimo że nie uświadomiony, zawsze istnieje. Zawiera on zasady postępowania (lub ich brak – co również jest ważną częścią kontraktu) wobec wydarzeń i sytuacji, które pojawiają się lub mogą się pojawić w relacji w kilkunastu, a czasem kilkudziesięciu obszarach. To może być na przykład logistyka wspólnego dzielenia przestrzeni, sprawy związane z pozyskiwaniem dochodów, zasadnością i celowością ich gromadzenia oraz wydatkowania, czy decyzyjności w tej kwestii. To też koncepcja posiadania dzieci, logistyki ich obecności w domu, kierunku wychowania, celu rozwoju i świadomości nagród, które mają zwieńczyć trud po każdej ze stron. To też obszar obowiązków i odpowiedzialności. To również obszar wspomnianych wcześniej wentyli bezpieczeństwa, czyli potrzeb, które muszą zostać spełnione, by można było zachować odpowiednio założony poziom komfortu wspólnej egzystencji. Znajduje się tam również obszar wartości i przekonań, które jeśli mają się różnić, to te różnice muszą być na tyle oswojone, by wzajemnie się nie znienawidzić.
Tych obszarów jest naprawdę sporo i żeby wymienić tylko najbardziej istotne, musiałbym poświęcić temu dodatkowy wykład. Jednak nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że jedne z nich są w danej relacji uświadomione, a inne nie i te ostatnie, w ekstremalnych sytuacjach, a taką jest przymus bycia w domu ze sobą przez 24 godziny na dobę, stają się zazwyczaj zarzewiem potężnych problemów. A ich przesłanki skrywają się właśnie w odkrywanych konceptach: „nie wiedziałem, że jest aż taka męcząca na co dzień”, czy: „nie miałam pojęcia, że to taki nudziarz i faja”. Wszystkie te zarejestrowane przesłanki – a ich rejestracja odbywa się właśnie przy pomocy wspomnianego wyżej emocjonalnego testu – stają się podstawą do podjęcia decyzji o konieczności re-kontraktowania relacji. Coż to takiego? To po prostu spisanie nowego kontraktu, ale tym razem zupełnie świadome po każdej ze stron. Nie da się tego zrobić bez szczerej rozmowy, w której w każdym z istotnych obszarów, z których małą część wymieniłem wcześniej, nie wypracuje się wspólnie nowych zasad i reguł relacji, w oparciu o znany z psychologii transpersonalnej zestaw trzech komponentów, na których budujemy dowolną osobowość (więc tutaj osobowość relacyjną), czyli: zachowanie, komunikacja i myślenie oraz czterech osobowościowych atrybutów: wartości, potrzeby, obowiązki i nagrody.
Nowy kontrakt powstaje wówczas, kiedy każda ze stron relacji jest świadoma jego powstania i zasadności jego zapisów. Taki kontrakt to standardowe narzędzie relacyjnej terapii. Wielokrotnie sam widziałem jego dobroczynne skutki. Ale też zdarzało mi się zetknąć z przypadkami, w których przy próbie re-kontraktowania relacja po prostu przestawała ona istnieć. To cena, którą czasem trzeba zapłacić właśnie za to, że gdy powstawała ta relacja, domniemany kontrakt nie miał tak naprawdę nic wspólnego z rzeczywistością, bo ludzie którzy się ze sobą wiązali, tak naprawdę nigdy tego nie powinni robić.
Jednak w większości przypadków, z którymi miałem styczność, re-kontraktowanie, jeśli zostało przeprowadzone uczciwie i na odpowiednim poziomie szczerości oraz chęci dokonania pozytywnej zmiany, przynosiło naprawdę uzdrawiające efekty. I co najciekawsze – wprawdzie opowiedziałem o re-kontraktowaniu opierając się na przykładzie relacji rodzinnej, głównie pomiędzy małżonkami, to warto pamiętać, że ten system dotyczy każdej relacji. Również tych pomiędzy dorosłym już dzieckiem a rodzicami, pomiędzy współpracownikami, pomiędzy szefem a podwładnym, pomiędzy znajomymi czy przyjaciółmi itd. Zatem, jeśli przymusowa bliskość okazuje się dla ciebie dość kłopotliwa i problematyczna, pomyśl czy nie wykorzystać okazji do emocjonalnego testu samego czy samej siebie i w jego efekcie do re-kontraktowania relacji.
Pozdrawiam