Naciskanie na odciski #134

Od czego zależy to, czy nasz związek przetrwa? #133
14 lutego 2020
Obcy ludzie w łóżku, czyli pułapka technoferencji #135
28 lutego 2020

Transkrypcja tekstu:

Tym razem zacznijmy od następującego przykładu: oto Zenek spaceruje ulicą i z daleka dostrzega nadchodzącego znajomego – Stefana. Na jego widok, wszystko w Zenku reaguje tak, jakby chciało wyskoczyć ze środka i uciec. Zenek bowiem doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że spotkanie Stefana na pewno nie skończy się niczym przyjemnym. Ilekroć wcześniej dochodziło do takiego spotkania, nawet jeśli to była zwykła, towarzyska rozmowa, zawsze kończyło się to dla Zenka w nieprzyjemny sposób. A dzieje się tak dlatego, że Stefan ma przedziwną cechę precyzyjnego trafiania w najczulsze punkty. I robi to oczywiście z pełnym satysfakcji uśmiechem. Zawsze więc, przy każdej rozmowie, Stefan wetknie szpilę – niby to żartem, niby niewinnie – w takie Zenkowe miejsce, które go akurat najbardziej uwiera. Za każdym razem po takiej rozmowie Zenek obiecuje sobie, że jeśli tylko zobaczy Stefana, to od razu czmychnie, bo przecież znowu czeka go to samo. A do tego, właśnie przy Stefanie pojawia się w Zenku tak zwany efekt myślenia na schodach, któremu poświęciłem mini-wykład 67. Odpowiednia riposta, którą Zenek mógłby użyć w odpowiedzi na kąśliwe uwagi Stefana, pojawia się zazwyczaj po czasie, kiedy jest już po spotkaniu, i kiedy tak naprawdę żadna riposta nie jest już do niczego potrzebna, a jedynie stanowi powód do zarzucania samemu sobie braku umiejętności odpowiednio szybkich reakcji na zaczepki.
Jednak teraz nie da się już czmychnąć, uciec, albo szybko wskoczyć do kanału, by w ten sposób przedostać się na drugą stronę miasta. Bo Stefan już stoi przed Zenkiem, w całej swojej okazałości i wyszczerzonym uzębieniem właśnie formułuje pierwsze pytanie: „No co tam, brachu, u ciebie słychać?” Trzeba więc zjeść tę żabę. Zenek zatem podejmuje zdawkową rozmowę, starając się unikać wszelkich powodów do tego, by Stefan po raz kolejny uraczył go swoimi kąśliwymi uwagami. Niestety i tym razem to się nie udaje. Stefan ma w sobie taką przedziwną moc, że potrafi nacisnąć najbardzej bolesny punkt w najmniej odpowiednim momencie. Gdybyśmy wyobrazili sobie, że na ciele Zenka znajduje się cała masa guzików, z których każdy odpowiedzialny jest za uruchomienie odpowiedniej emocjonalnej reakcji, to moglibyśmy powiedzieć, że Stefan zdobył mistrzostwo świata w odnajdywaniu nie tylko tych guzków, których naciśnięcie Zenka najbardziej dotknie, ale nawet tych, które Zenek za wszelką cenę stara się ukryć, czy nawet tych, których istnienia dotąd nie był świadomy.
Wreszcie krótka rozmowa dobiega końca i Stefan żegna się z Zenkiem, pozostawiając go z kolejnym pakietem nieprzyjemnych odczuć. Gdybyśmy się przyjrzeli bliżej, to wśród nich odnaleźlibyśmy trochę wstydu, trochę poczucia przyłapania na niekonsekwencji, trochę poczucia winy za zbyt słabo skrywane tajemnice itd., itp.
W każdym razie po tym spotkaniu Zenek obiecuje sobie z całych sił odkryć tajemnicę umiejętności Stefana i odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego ten Stefan jest aż tak okropnie wkurzający? Zdaje się, że wielu z nas ma w swoim życiu takiego Stefana, prawda?
Mija jakiś czas. Tym razem Zenek spotyka swoją serdeczną kumpelę Ankę. Rozmowa się bardzo miło rozwija – jest sporo przyjacielskiego porozumienia, dobrego poczucia humoru i sporo tematów do rozmowy. Zenek z Anką postanawiają kontynuować rozmowę przy kawie. Wchodzą więc do kawiarni, rozglądają się po zatłoczonym pomieszczeniu za wolnym miejscem i okazuje się, że pod ścianą znajduje się stolik zajęty przez jedną osobę, do której przecież można się dosiąść. I dopiero kiedy już Anka głośno wypowiada prośbę o możliwość dołączenia do stolika, oboje się orientują, że osobą, do której się zwracają jest ich wspólny znajomy Stefan. „No, jasne, siadajcie – dawno się nie widzieliśmy” – odpowiada Stefan, po czym natychmiast, z szelmowskim uśmiechem, zwraca się do Zenka – „no co tam, brachu, u ciebie słychać?”
No, szlag by to trafił! Zenek jest po prostu załamany. Ale wraz z toczącą się rozmową przypomina mu się, że miał się uważnie przyjrzeć tej relacji, by odkryć jaki mechanizm stoi za tym, że Stefan tak precyzyjnie naciska mu na guziki. Zenek zatem uczestniczy w rozmowie ich trojga i jednocześnie pilnie się jej przysłuchuje. Nagle i niespodziewanie odkrywa pewną zaskakującą rzecz. Otóż Stefan nie komunikuje się w ten sposób wyłącznie z nim. Dokładnie to samo robi, rozmawiając z Anką. Stosuje te same numery, te same chwyty, w taki sam sposób próbuje wbijać szpile. Jednak różnica jest taka, że po Ance to ewidentnie spływa. W ogóle nie ma to na nią wpływu, na jej samopoczucie, na jej energię czy emocje. Zaraz, zaraz – zaczyna kombinować Zenek – jak to możliwe, że Stefan swoimi słowami tak kłuje Zenka i jednocześnie te same słowa, wypowiadane z tymi samymi intencjami, energią i emocjami nie dotykają Anki?
I tutaj wystarczy tego przykładu. Teraz posłużmy się samą logika układów współzależnych. Jeśli pośród trzech elementów – jednego wysyłającego sygnał i dwóch odbierających, jeden z nich go odbiera, a drugi nie, to wnioskujemy, że problem jest nie w tym, który nadaje sygnał, ale w tym, który ma problem z odbiorem, prawda? To na przykład sytuacja, w której podłączasz słuchawki do telefonu i okazuje się, że nic w nich nie słychać. Na tym etapie istnieją dwie możliwości – problem jest albo z telefonem, albo ze słuchawkami. Możesz zatem wykonać najprostszy manewr – podłączyć do tego samego telefonu inne słuchawki. Jeśli pojawiła się w nich muzyka, to oznacza, że problem nie leżał w telefonie, ale w poprzednich słuchawkach. I dokładnie ta sama zasada dotyczy przykładu z Zenkiem, Stefanem i Anką. Problem nie jest wkurzający Stefan, bo okazuje się że Anki w ogóle nie wkurza. Problemem jest reakcja Zenka na Stefana. Jeśli spojrzymy na sytuację w ten sposób, możemy zadać pytanie: „skoro Zenek reaguje tak na Stefana, na którego ktoś inny nie reaguje aż tak drastycznie, to czy czasem nie wskazuje nam to na problem nie po stronie Stefana, ale właśnie Zenka?”. Lub krócej – z czym Zenek sobie nie radzi, że tak gwałtownie reaguje?
Naciskanie na odciski to była jedna z ulubionych terapeutycznych metod niejakiego Gurdżijewa – działającego wpierw w Rosji, a później nieopodal Fontenblau w Francji mistyka, czy też raczej sprawnego psychologa, który nazywał te metodę „naciskaniem na czyjeś ulubione odciski”. Polegała ona właśnie na takiej komunikacji z daną osobą, by celowo nie omijać przykrych, czy niewygodnych dla niej tematów. Dzięki temu – jak mawiał – mógł ze spokojem, bez pośpiechu i niezwykłą łatwością przyglądać się ludzkiemu wnętrzu. Helen Palmer, autorka świetnej książki „Eneagram” i jednocześnie harwardzki wykładowca oraz kontynuatorka prac Gurdżijewa wspomina, jak wielkim odkryciem była dla niej ta metoda. Jak dzięki niej, z łatwością i z ochotą, ludzie zdejmują nagle maski – jak pisze Palmer – założone im z wielką powagą przez własnych rodziców. Bo kiedy ktoś nam naciska na odcisk, sam dyskomfort tego nacisku odsłania w nas coś, czego zazwyczaj nie chcielibyśmy eksponować. Nie tylko przed światem ale i przed samymi sobą. Jeśli posłużymy się wspomnianą wyżej metaforą guzików, które mamy na sobie i których naciskanie wywołuje w nas określone reakcje, to musimy przyznać, że istnieją guziczki, co do których niespecjalnie chcemy, by były naciskanie przez kogokolwiek. Są wśród nich takie, które od razu po nas widać, są też takie, które są skrzętnie pochowane, ale też i takie, które wyparliśmy lub z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy. Aż do momentu pojawienia się się określonego bodźca, który uruchomi w nas reakcję łańcuchową. Zwróćmy uwagę, że ludzie często nie reagują nerwowo czy też z określoną dozą niechęci na całą czyjąś wypowiedź, ale jedynie na jakiś jej fragment, w którym właśnie ulokowało się zagrożenie potencjalnego naciśnięcia jakiegoś guziczka. I często taka reakcja ma miejsce ku całkowitemu zaskoczeniu naciskającego. Bo nawet Stefan, specjalista od naciskania niechcianych guziczków, nie jest aż taki genialny, by znać je wszystkie. Często naciska te guziczki nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jednak nie w tym rzecz – to, co najważniejsze dzieje się nie po stronie tego, który naciska, ale tego, w którym to naciśnięcie wywołuje konkretną, dyskomfortowa reakcję. Zatem jeśli spotkasz na swej drodze swojego życiowego Stefana, to najpierw go ode mnie pozdrów, a potem przyjrzyj się bliżej swoim własnym reakcjom. I pośród nich szukaj odpowiedzi na najtrudniejsze i jednocześnie najbardziej istotne pytania: dlaczego właśnie na ten guziczek reaguję w taki sposób? Czego się o sobie dzięki temu dowiaduję? Jakie nie przepracowane problemy właśnie się we mnie ujawniły? Nad czym jeszcze powinienem pracować?
Pozdrawiam