Transkrypcja tekstu:
Kiedy ktoś zachowa się w stosunku do nas nie w porządku, przekroczy granicę, za którą odczuwamy jakiś rodzaj krzywdy czy zawodu, możemy posłużyć się kilkoma strategiami. Jedną z nich jest stworzenie szufladki „frenemy”, której poświęciłem mini-wykład 71. Kolejną strategią jest po prostu zerwanie relacji z taką osobą – nie chcemy z nią mieć więcej do czynienia, ponieważ uznajemy, że naszego zaufania nie da się już odbudować. Trzecią strategią jest wybaczenie. Używając biblijnej terminologii, odpuszczamy czyjąś winę i zapominamy o tym, co się stało, mając nadzieję, że to wydarzenie będzie wyposażone w odpowiednie emocjonalne markery dla drugiej strony, które sprawią, że taka sytuacja więcej nie będzie miała miejsca. Oczywiście nasza nadzieja może zostać potwierdzona – oto ktoś zrozumiał swój błąd, wziął go sobie głęboko do serca i więcej tak nie postąpi. Ale równie dobrze, nasza nadzieja może zostać narażona na bolesną weryfikację, kiedy osoba, której wybaczyliśmy zachowa się tak w stosunku do nas ponownie lub co gorsza – o wiele gorzej. Taka sytuacja zresztą stanowi jeden z elementów strategii repozycjonowania: oto ktoś popełnia mały błąd, jakąś drobną „skuchę” i testuje naszą zdolność do wybaczania. Kiedy zaś tego dokonujemy, jednocześnie komunikujemy drugiej stronie, że jesteśmy do takich gestów gotowi. Wówczas ktoś posługujący się techniką repozycjonowania, popełnia kolejną, tym razem nieco większą niewłaściwość i pilnie sprawdza, czy im tym razem zostanie mu wybaczone. Kiedy ponownie mu wybaczamy, tym samym otwieramy drogę do coraz bardziej negatywnych zachowań. To jak napinanie cięciwy łuku i wyłącznie od nas zależy do jakiego momentu jesteśmy w stanie zaakceptować to napięcie. Problem w tym, że w sytuacji, kiedy się już zorientujemy co do strategii repozycjonowania, łuk jest napięty już tak dramatycznie, że zazwyczaj jesteśmy zdziwieni, jak do tego mogło dojść. Bo druga strona pozwala już sobie wobec nas na zachowania, które jeszcze jakiś czas temu nie mieściłyby się w głowie, a teraz je tolerujemy, wybaczając raz za razem.
Oczywiście nie znaczy to, że powinniśmy być niewzruszonymi skałami i nigdy nikomu niczego nie wybaczać – takie życie zamieniłoby się, prędzej czy później, w jeden, wielki koszmar, w efekcie którego stalibyśmy się nieznośni dla samych siebie. Jednak proces wybaczania musi być procesem świadomym – dopiero wówczas możemy mówić o właściwych proporcjach, w których z jednej strony potrafimy wybaczyć, ale z drugiej strony nie dajemy się wciągnąć w spiralę wykorzystywania. Jak zatem zadbać o należyte proporcje, o właściwą równowagę pomiędzy czasem koniecznym wybaczeniem, a repozycyjną manipulacją z drugiej strony?
Najpierw jednak przyjrzyjmy się przykładom. Oto dwie studentki zamieszkujące ten sam akademicki pokój: Kasia i Beata. Wyobraźmy sobie, że Beata zachowała się w pewnej sytuacji nie do końca w porządku w stosunku do Kaśki. Niech to będzie coś następującego: niedawno Kasia poznała Grzegorza – inteligentnego, przystojnego i sympatycznego chłopaka. Opowiedziała o tej nowej znajomości koleżance, nie mogąc się nachwalić nowo poznanego gentlemena, z którym wymienili się już telefonami i umówili na kawę. Kiedy już siedzą w kawiarni przy sojowym latte, nagle i niespodziewanie w lokalu pojawia się Beata. Cześć – cześć, od słowa do słowa i nawet nie wiadomo jak to się stało, a siedzą już przy stoliku we trojkę. Kasia zauważa, że jej koleżanka kokietuje nieco Grześka, ale może to po prostu wyłącznie troska o dobrą atmosferę przypadkowego spotkania? Tego samego dnia wieczorem, w akademiku Kasia pyta Beatę o jej wrażenia i włosy jej dęba stają kiedy słyszy odpowiedź: „Ten burak, daj sobie z nim spokój, bo tylko się rozczarujesz”.
Prawdę powiedziawszy Kasi trochę minął zapał do tej nowej znajomości. Ale to nie koniec historii, bo po kilku dniach, przechodząc ulicą, widzi przez kawiarnianą witrynę, że przy stoliku siedzą Beata z Grzegorzem i mizdrzą się do siebie. Wszystko nagle staje się jasne – po to Beata obrzydzała jej Grześka, by otworzyć sobie drogę do wyłącznej znajomości z tym przystojniakiem. I koniec historii.
Teraz rozważmy kilka scenariuszy, w których pozwolimy Kasi wybaczyć koleżance podebranie nowego chłopaka. Tym bardziej, że ta przeprosiła za to, co się stało. Każdy ze scenariuszy będzie się różnił jednak rodzajem i uwarunkowaniami relacji pomiędzy dwiema studentkami.
Wersja pierwsza – Kasia i Beata poznały się ledwie trzy tygodnie temu, a swoją znajomość zawdzięczają wyłącznie temu, że losowo zostały przydzielone do tego samego akademickiego pokoju.
Wersja druga – dziewczyny są siostrami, które postanowiły wspólnie studiować, więc znają się od zawsze, bo łączą je bliskie więzy rodzinne.
Wersja trzecia – to Beata, która ma bogatych rodziców, namówiła swoją ubogą przyjaciółkę na studia w wielkim mieście, obiecując, że dzięki swoim pieniądzom umożliwi jej ukończenie studiów. W tej wersji wydarzeń Beata za wszystko płaci – jedzenie, akademik, podręczniki przyjaciółki, której na to nie byłoby stać.
Wersja czwarta – tutaj Kaśka i Beata znają się krótko, podobnie jak w wersji pierwszej, ale ta druga szczerze przeprosiła za zaistniałą sytuację i co więcej, było wyraźnie widać, że dręczą ją z tego powodu wyrzuty sumienia. Zdarzenie stało się dla niej swoistym rodzajem katharsis – oczyszczeniem, po którym zaszła w niej ogromna, widoczna, pozytywna zmiana. Chyba potrzebowała takiego doświadczenia, żeby spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy.
Mamy zatem cztery wersje relacji, zaś naszym zadaniem, a właściwie twoim zadaniem słuchaczu, jest odpowiedzieć na pytanie: czy we wszystkich czterech wersjach proces wybaczenia będzie przebiegał z taką samą łatwością, bądź trudnością? Mówiąc inaczej czy to, jaki rodzaj relacji zachodzi między dziewczynami, będzie miało wpływ na to, czy wybaczenie przyjdzie Kasi łatwiej czy trudniej?
Okazuje się, że ten sam czyn, to samo potknięcie, przekroczenie określonej granicy dokonane w stosunku do nas przez tę samą osobę, jesteśmy w stanie wybaczyć łatwiej w bardzo konkretnych, relacyjnych sytuacjach. I co więcej, teza ta została potwierdzona badaniami, które przywołuje w jednym ze swych ostatnich artykułów Devon Frye na łamach „Psychology Today”. Pierwsze z badań przeprowadził amerykańsko – japoński zespół badaczy na trzech próbach – japońskich studentach, osobach rekrutowanych do badań spoza kampusu oraz wybranej losowo grupie Amerykanów. Wynik badań ogłoszono w sierpniu 2019 roku, zaś wnioskowanie przestawił światu przedstawiciel ekipy badawczej Yohsuke Ohtsubo z Uniwersytetu Kobe. Otóż okazuje się, że ludzie chętniej i szybciej wybaczają osobom, które postrzegają jako użyteczne, potrzebne i przydatne dla siebie. To efekt nazwany „postrzeganiem instrumentalności”, w którym jeśli uznajemy, że ktoś jest dla nas bardziej cenny, jesteśmy gotowi do wybaczenia mu większej ilości uchybień, złych zachowań niż w przypadku osoby, która nie jest dla nas użyteczna. I tutaj, co ważne i co podkreśla Yoshuke Ohtsubo – nie powinniśmy tego zjawiska postrzegać jako zimne, czy wyrachowane. Po prostu w stosunku do osób, które oceniamy jako cenne czy użyteczne, rośnie poziom naszej empatii.
Drugie badanie przeprowadzono na Uniwersytecie Michigan pod kierunkiem Ethana Krossa, którego wyniki opublikowano we wrześniu 2019 r. Wynika z nich, że ludzie mają tendencję do ochrony bliskich sobie osób, nawet w wypadkach takich przewinień, jak kradzież, czy też – o zgrozo – molestowanie seksualne. Nawet wówczas gotowi jesteśmy im więcej wybaczyć, bagatelizować ich winę, czy też po prostu prowadzić działania dążące do ich ochrony. I te wyniki badań – jak deklaruje Ethan Kross – powinny zrewidować nasze wcześniejsze ustalenia dotyczące psychologii moralności i wprowadzić doń stosowne korekty, bo działa tu jeszcze dodatkowy efekt. Im większe przestępstwo czy wykroczenie, tym tendencje bliskich do ochrony, tolerancji czy wybaczenia jeszcze bardziej rosną. Tak, jakbyśmy przejawiali rodzaj myślenia, w którym zakładamy, że bliscy nam ludzie mogą być wyłącznie dobrzy i zawsze zachowują się moralnie. Dopiero technika dystansowania – czyli próba spojrzenia na konkretną sytuacją z perspektywy osoby trzeciej zdaje się wyłączać ten efekt.
Trzecie badanie przeprowadzili badacze w Tel-Awie w 2014 roku, na dość drażniącej kwestii. Chodziło o ocenę przemówienia premiera Izraela po wydarzeniach Arabskiej Wiosny, w którym premier przepraszał mniejszość arabską za działania wojskowe izraelskiej armii. Co ciekawe, wynik powtórzył się zarówno w badanej grupie izraelskich Żydów, jak i izraelskiej społeczności arabskiej. W obydwu tych grupach przeprosiny zostały uznane za nieszczere, co miało kolosalny wpływ na deklarowaną możliwość przebaczenia. Co więcej, okazało się, że jeśli w odbiorze przeprosin, wyrażeniu żalu czy współczucia, pojawi się choć cień podejrzenia o nieszczerość, to wówczas akt przeprosin czy skruchy przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. I jak podają badacze również z innych uniwersytetów, którzy później próbowali potwierdzić lub obalić wnioski z tych badań, okazuje się, że ten efekt nie dotyczy wyłącznie sytuacji, w której przeprosiny składa osoba publiczna. Ma to zastosowanie również w naszych prywatnych, indywidualnych doświadczeniach, co oznacza, że przejawiamy większą skłonność do wybaczenia tej osobie, której przeprosiny, żal za postępek, czy poczucie winy postrzegamy jako rzeczywiste i szczere, niż tej osobie, co do której pod tym względem mamy jakieś wątpliwości.
Biorąc więc pod uwagę wyniki tych badań wiemy już, że Kasia będzie dużo bardziej skłonna wybaczyć Beacie w wersjach 2, 3 i 4 w porównaniu z wersją 1. Jaki zaś z tego wniosek dla naszego podstawowego dylematu, który przypomnę: w jaki sposób wybaczać, by znaleźć złoty środek pomiędzy ludzkim prawem do wybaczenia a sytuacją, w której ktoś to nasze prawo naciąga i wykorzystuje? Otóż kiedy wybaczamy coś komuś i chcemy, by było to w pełni świadome, ale jednocześnie nie chcemy narażać się na manipulację z zewnątrz, powinniśmy pamiętać o prostej zasadzie: ilekroć pomiędzy nami, a osobą, od której zaznaliśmy krzywdy zachodzi relacyjny związek bliskości, czy też z jakiegoś powodu cenimy lub potrzebujemy tej osoby bardziej od innych, tam powinna się zapalić w głowach czerwona lampka świadomości informująca nas o tym, że nasze wybaczenie może mieć silny faktor pozostający poza naszą kontrolą. Ocenę szczerości przeprosin zaś musimy rozstrzygnąć już we własnym zakresie. Pozdrawiam