Transkrypcja tekstu:
To niezwykłe jak często podlegamy emocjonalnym szantażom i niestety równie często kompletnie nie zdajemy sobie z tego sprawy. Szantażyści zaś przez lata relacji z nami wypracowali odpowiednie strategie, za pomocą których niejako wymuszają na nas konkretne działania, decyzje czy wybory. Strategie te zaś zawsze mają ten sam fundament: wywołanie silnej negatywnej emocji zazwyczaj oscylującej wokół strachu lub poczucia winy, w efekcie której ofiara szantażysty zachowa się dokładnie tak, jak on oczekuje, spełniając ściśle określony cel lub oczekiwania. Ofiara usiłuje się w ten sposób pozbyć lub uniknąć negatywnego napięcia i chcąc nie chcąc realizuje zamierzenia szantażysty. Szantażyści najczęściej wykorzystują jedną z czterech strategii lub ich dowolny miks, by osiągnąć swój cel. Pierwsza z nich to na przykład sytuacja, w której słyszysz od partnera czy partnerki, że gdyby ci naprawdę zależało na waszym związku to byś coś konkretnego zrobił. Na przykład: „Gdybyś naprawdę mnie kochał, to spędziłbyś czas ze mną, a nie w tym głupim garażu”, „Interesujesz się mną tylko wtedy kiedy czegoś ode mnie chcesz, a tak w ogóle to ci na mnie kompletnie nie zależy”, „Twoja obojętność, którą mi okazujesz doprowadza mnie do myśli samobójczych”. Jak strategia jest tutaj realizowana? To szantażysta emocjonalny określany jako biczownik. Jego strategia jest bardzo prosta – zapowiada, że jeśli ofiara nie zrobi tego, czego on oczekuje to będzie cierpiał.
Druga strategia polega na nałożeniu kary za zachowanie, które nie realizuje celu szantażysty. To na przykład sytuacja, w której słyszysz od partnerki, że jeśli nie pójdziecie razem na imieniny koleżanki, to możesz zapomnieć, o wspólnym sylwestrze w górach. Albo sytuacja, w której twój partner za cokolwiek co mu się nie spodoba karze cię na przykład milczeniem, chłodem, czy jakimkolwiek rodzajem wycofania atencji. Tutaj strategia oparta jest na karaniu i ma zmusić ofiarę do określonych zachowań w celu uniknięcia kary.
Trzecia strategia wymusza na ofierze określone zachowania w celu poprawy własnego samopoczucia. To na przykład jakże częsta sytuacja w związku, kiedy jedna ze stron popada w kiepski nastrój, przygnębienie czy smutek. Kiedy zaś druga strona zaczyna się dopytywać o przyczynę pogorszenia nastroju słyszy jedynie „daj mi spokój”. Przekaz jest więc taki: szantażysta cierpi i oczekuje, by ofiara zrobiła coś, co spowoduje zakończenie tego cierpienia. Kiedy zaś ofiara usiłuje się dowiedzieć co jest przyczyną takiego stanu rzeczy usłyszy jedynie „widzisz, ty się mną nigdy nie interesujesz, bo w przeciwnym razie byś wiedział”. Tutaj celem szantażysty jest atencja ofiary w celu wyprowadzenia szantażysty ze złego nastroju, zaś podłożem poczucie winy pojawiające się w ofierze, kiedy ta podejrzewa że może być przyczyną owego cierpienia i chce mu zaradzić, by uniknąć poczucia winy, lub dokonać zań zadośćuczynienia. Oczywiście szantażysta nigdy nie przestaje cierpieć, bo wówczas jego strategia przestała by działać i nie mógłby w ten sposób osiągać swoich celów.
Czwarta strategia jest odwrotnością drugiej, tyle że tutaj zamiast kary występuje nagroda. Ofiara słyszy wówczas, że za realizację określonych przez szantażystę oczekiwań otrzyma jakąś kuszącą nagrodę. To sytuacja, w której szantażysta dobrze wie na czym zależy ofierze i obiecuję to coś, w zamian za konkretne relacyjne profity dla samego siebie.
Cztery powyższe strategie to odpowiednio biczownik – ten który zapowiada swoje cierpienie, jeśli nie zrealizujemy jego potrzeb, prokurator – ten który w razie braku realizacji swych potrzeb nas ukarze, cierpiętnik – który oczekuje wiecznego wyprowadzania go z cierpienia i kusiciel obiecujący nagrodę za realizację swoich celów. Jak łatwo się domyśleć w żadnym z tych przypadków realizacja celów szantażysty nie powoduje, że zaprzestanie on swoich praktyk. Nauczył się bowiem, że wypracowana na ofierze strategia po prostu działa, a zatem prowadzi do osiągania przez niego konkretnych celów, a wiec czemu miałby z niej rezygnować. Innymi słowy im bardziej spełniamy oczekiwania szantażysty i poddajemy się jego szantażowi tym solidniejszy fundament budujemy pod jego przyszłe szantaże.
Jednak relacja z szantażystą ma swoją cenę. Kiedy poddajemy się takim szantażom musimy ponieść psychologiczne koszty tego procederu. Fachowcy nazywają je życiem we mgle. Mgła zaś, czyli fog wzięła swą nazwę od trzech angielskich słów fear, obligation i guilt, czyli strachu, poczucia obowiązku oraz poczucia winy. Wieloletnia relacja z osobą posługującą się technikami szantażu emocjonalnego, czyli wieloletnie życie we mgle przynosi drastycznie negatywne skutki. Pojawia się bezsilna złość i coraz częstsze przygnębienie, zaczyna w nas dominować poczucie winy oraz wstyd, co prędzej czy później musi doprowadzić do zmniejszenia poczucia własnej wartości oraz pewności siebie. Szantażysta przecież wymusza na nas utratę autonomii, to nie my decydujemy o naszych wyborach, decyzjach i zachowaniach, ale strach i poczucie winy wywoływane w nas przez szantażystę. To musi oznaczać utratę samostanowienia i niestety coraz mniejszy poziom szacunku dla samego siebie. Pojawia się cała paleta rożnego rodzaju lęków i poczucie nieustannego zagrożenia. Bo przecież w końcu akceptujemy rolę ofiary w takiej relacji, więc tracimy odporność na stres i zaczynamy przejawiać skłonność do odczuwania negatywnych emocji. Zaczyna to być widoczne w naszym zachowaniu i paradoksalnie jeszcze bardziej ośmiela emocjonalnego szantażystę prowokując go do nieskrępowanego korzystania ze swoich strategii za każdą nadarzającą się okazją. W skrajnych przypadkach ofiara szantażu tworzy listę zachowań, które musi odfajkować by nie narazić się na emocjonalną reakcję drugiej strony. Mąż przed powrotem żony z pracy odhacza na liście wszystkie zadania, które musi wykonać, bo wie, że pominięcie choć jednego sprawi, że mocno tego pożałuje. Córka odhacza na swej liście wszystko co musi zrobić, przed wizytą jej ojca, bo wie, że najmniejszy szczegół może spowodować u niego odpalenie się takich zachowań, które w niej wywołają poczucie winy. To nie są dobre relacje. To piekło na ziemi. To piekło nieustannego życia we mgle.
Co zatem zrobić, żeby wyzwolić się z tego cyklu ofiary szantażu w relacji? Jak zawsze zacząć musimy od świadomości. Od uświadomienia sobie czy jesteś, jak często jesteś i w jakich sytuacjach jesteś ofiarą emocjonalnego szantażu. Czy czasem nie przyzwyczaiłeś czy też przyzwyczaiłaś się już do strategii szantażysty i uznając je za stały element emocjonalnego krajobrazu jednocześnie nie obniżyłeś, czy obniżyłaś swojej emocjonalnej wrażliwości. Świadomość ta musi dotyczyć umiejętności emocjonalnej diagnozy sytuacji i udzielenia sobie uczciwej odpowiedzi, czy czasem nie żyjesz we mgle. Jak często w twoim życiu ta mgła się pojawia, ile razy w ciągu dnia czy tygodnia w nią wchodzisz i jak długo w niej przebywasz. Czy twój relacyjny partner czy partnerka wprowadza cię w tę mgłę złożoną ze strachu, zobowiązania do czegoś i poczucia winy i za pomocą jakich słów czy zachowań to czyni.
Jeśli już zdobyłeś świadomość i umiejętność rzetelnej diagnozy sytuacji to pora na drugi krok. To krok, który nazywam prześwietleniem. Polega on ekspozycji szantażyście faktu, że jego strategia została wykryta i prześwietlona. Że ty wiesz, jak to działa, kiedy jest przez niego stosowane i po co. Że potrafisz precyzyjnie odszyfrować jego zamiary i wiesz do czego w swoim zachowaniu zmierza. Tutaj nie obejdzie się bez szczerej rozmowy na ten temat. Rozmowy o wywoływaniu poczucia winy, o manipulowaniu strachem i poczuciem obowiązku. O tym, że w istocie działania szantażysty wyglądają jedynie na skuteczne, bo w rzeczywistości, na dłuższym czasowym planie wpływają destrukcyjnie na wasz związek i jedynie oddalają was od siebie. Że ich kontynuowanie prędzej czy później może doprowadzić do chęci zerwania tej relacji. To trudna rozmowa, bo jej zadaniem jest wylanie na głowę szantażysty zimnego prysznica. To powiedzenie mu: prześwietliłem, czy prześwietliłam to co robisz i w jaki sposób mną emocjonalnie manipulujesz i jednocześnie proszę, byś przestał, czy przestała to robić. Nie będzie łatwo, bo szantażysta będzie bronił się rękami i nogami uciekając się do ponownego zastosowania na tobie tych samych strategii. To rodzaj łapania brzytwy przez tonącego – łapie się tego, co jego zdaniem najlepiej na ciebie działa, a przecież właśnie tym czymś jest emocjonalny szantaż. Przygotuj się więc do tego, że w tej rozmowie pojawią się po drugiej stronie zaprzeczenia i próby przerzucenia odpowiedzialności na ciebie. Jednak nie ustępuj. Pokonaj emocje spokojem, ugaś ogień wodą zamiast go podsycać własnym ogniem. Bo celem tej rozmowy jest przejście do kolejnego kroku.
Tym zaś, trzecim już krokiem kontrakt. Nowe ustalenia dotyczące waszej relacji biorące pod uwagę wzajemne potrzeby (jakie ma zrealizować dla was ta relacja), wartości (co jest w tej relacji dla was ważne), obowiązki (do czego chcecie się czuć zobowiązani i jakich zobowiązań oczekujecie po drugiej stronie) i wreszcie nagrody (czyli tego, co będzie stanowiło dla was nagrodę, w jaki sposób i czym ta relacja was nawzajem nagradza).
Prawdę powiedziawszy nie znam innej drogi do poradzenia sobie z emocjonalnym szantażystą. Nie jest to łatwa droga, ale jej wspólne przejście może rozwiązać problem. Jeśli zaś tak się nie stanie, to pozostaje mi jedynie powtórzyć jak mantrę to, co mówiłem już wiele razy: nie wszystkie związki są na całe życie. Na całe życie są wyłącznie związki szczęśliwe. Pozdrawiam