Nieporozumienia w relacjach #102

Destrukcyjna ulga #101
29 marca 2019
Weryfikacja testu pianki #103
19 kwietnia 2019

Transkrypcja tekstu:

Jednym z najbardziej fascynujących mechanizmów zachodzących w naszych relacjach jest pojawiająca się dość często zasada zamiany recepcji cech. Coś, co w naszej partnerce czy partnerze na początku znajomości, w fazie zauroczenia nas kręci i pociąga, po jakimś czasie nie tylko staje się zwykłe i prozaiczne ale bardzo często stanowi przedmiot naszego rozdrażnienia. Pokażmy to na przykładzie: oto Janek poznaje Aśkę. Jest zauroczony nią całą bez najmniejszego wyjątku. Na tym etapie właściwie wszystko co Janek odkrywa w Aśce jest dla niego urocze i pociągające. Załóżmy jednak, że wśród wszystkich ujmujących cech Aśki znajduje się brak umiejętności zarządzania czasem. A mówiąc inaczej – Aśka po prostu nie ogarnia czasu. Nie jest w stanie pojawić się punktualnie na jakimkolwiek spotkaniu, zdążyć na czas z nawet najmniejszym zadaniem czy poukładać w taki sposób własnych zajęć, by choć jeden dzień był pozbawiony dorodnego chaosu. Jednak Janek nie tylko akceptuję tę Aśkową cechę: on po prostu uznaje ją za uroczą. Sam też nie jest chodzącym ideałem. Ma z kolei taką przypadłość, że co chwilę coś gubi. A to klucze, a to czyjąś ważną wizytówkę, a to znowu własne okulary. Tym razem tę cechę Jankowi Aśka po prostu wybacza, bo w sumie czuje się tym nieźle ubawione. Przecież ten Janek to taka urocza ciapa. Para ma się ku sobie i w końcu postanawia związać się na dłużej. Pojawiają się obrączki, wspólny kredyt i wytężone praca nad pojawieniem się przyszłego potomstwa. Mijają miesiące, w końcu nawet lata. O co Janek z Aśką będą się najczęściej kłócić? Ano tutaj odpowiedź wydaje się oczywista – Aśka dostanie szału kiedy Janek po raz trzeci w tym roku zgubi klucze do mieszkania, a Janek będzie chciał wyjść z siebie, kiedy na ważne firmowe spotkanie Aśka przyjedzie godzinę po czasie i przy okazji pomyli adres. To co kiedyś było uznawane za urocze dzisiaj jest już wyłącznie wkurzające. To co nas kiedyś pociągało, co wydało się takie różne od nas, takie ciekawe i zabawne teraz już wyłącznie utrudnia nam życie.
Rozwiązanie powyższego konfliktu wydaje się proste – przecież powinno wystarczyć że Janek z Aśką szczerze i uczciwie ze sobą porozmawiają wypracowując kompromis co do tego, które z własnych zachowań i przyzwyczajeń powinny ulec zmianie, nad którymi powinni popracować, czy też które zmniejszyć do akceptowalnego poziomu. Wydaje się, że takie negocjacje w powyższym przykładzie powinny rozwiązać sprawę. Okazuje się jednak, że nie zawsze. Negocjacje bowiem mogą dotyczyć jedynie tych naszych cech i zachowań, które są negocjowalne, a niestety nie wszystkie są. Najpierw przyjrzyjmy się tym różnicom, które da się zniwelować – to wszystkie te zachowania, które wynikają z naszych wyuczonych reakcji emocjonalnych wobec konkretnych bodźców. Nasze różne doświadczenia życiowe oraz procesy socjalizacji i internalizacji, których doświadczyliśmy w dzieciństwie są odpowiedzialne za to w jaki sposób emocjonalnie reagujemy w konkretnych sytuacjach. I tutaj różnice pomiędzy nami mogą być naprawdę spore: co innego może mnie napawać lękiem i niepokojem niż ciebie, zupełnie coś innego może być przyczyną mojego stresu i frustracji, a jeszcze coś innego wprawiać mnie w dobry nastrój. Jeśli w tym obszarze w związku wystąpią pomiędzy partnerami różnice, które stają się zarzewiem konfliktów to negocjacje mogą przynieść pozytywny skutek. Wystarczy popracować nad swoimi nawykowymi reakcjami – a nasze reakcje emocjonalne są zbudowane głównie na bazie zachowań nawykowych – zmienić je i wypracować w ich miejsce zachowania mniej uciążliwe dla partnera. Wystarczy zmienić sekwencję nawykową, o czym opowiem innym razem, by zmiana była widoczna i znacząca. Jednak istnieją przestrzenie naszej aktywności, które ciężko nam będzie zmienić, lub których zmiana jest wręcz niemożliwa. Doktor Steven Stosny na łamach jednego z ostatnich numerów Psychology Today wymienia trzy takie obszary. Spróbujmy się zatem im przyjrzeć po kolei.
Na pierwszym miejscu znajduje się różnica w poziomach koncentracji obojga partnerów. Otóż każdy z nas ma różne predyspozycje i możliwości koncentracyjne. Różnimy się nie tylko umiejętnością osiągania konkretnego poziomu ale też szybkością z jaką jesteśmy w stanie osiągnąć odpowiedni poziom koncentracji. Kiedy zaś się koncentrujemy na jakimś konkretnym zadaniu jednocześnie staramy się nie koncentrować na czymkolwiek innymi i ten poziom odrzucania reszty doznań i rzeczywistości jest również osobniczo inny. W różny sposób również radzimy sobie z powrotem na odpowiedni poziom koncentracji po jego przerwaniu – w jednych z nas budzi to głęboką frustrację, zaś inni radzą sobie z tym dużo lepiej. Kiedy więc jeden z partnerów jest skoncentrowany na jakimś zadaniu czy czynności, to w tym czasie druga strona związku może czuć się ignorowana czy odrzucona. W naturalny więc sposób zacznie domagać się zauważenia i akceptacji. To z kolei wpływa na przerwanie koncentracji u partnera, zaś jego trudność związana z ponownym skoncentrowaniem stworzy sytuację nerwową i konflikt gotowy. Pokażmy to na przykładzie. Aśka czyta książkę. Tym razem zamiast beletrystyki jest to coś niezwykle ważnego i istotnego dla jej zawodowej pracy. Janek siedzi przed telewizorem i co tu dużo mówić trochę się nudzi. W końcu przerywa czytanie Asi słowami „no daj se już spokój z tym czytaniem, zróbmy coś razem”. Aśka wytrącona z głębokiej koncentracji poczuje frustrację, bo zdaje sobie sprawę z tego, że po tym wytrąceniu ze śledzenia skomplikowanej treści książki ponowna koncentracja na merytoryce przekazu zajmie jej kilkanaście minut, które uważa za czas stracony, bo przecież książka musi być przeczytana na jutro. To spowoduje, że jej frustracja z tym związana przeleje się na Janka – ktoś przecież musi zapłacić za powstałe w ten sposób w jej głowie negatywne emocje. Od słowa do słowa i konflikt pomiędzy Aśką i Jankiem zacznie przybierać na sile. I co najważniejsze – przyczyn tego konfliktu nie sposób zniwelować za pomocą związkowych negocjacji, bo głębokość koncentracyjnych poziomów, jak i szybkość ich ponownego osiągania są po prostu nie negocjowalne. Zmiana w tym obszarze wymagała by od nas zbyt wiele wysiłku i zmuszała do pracy w obcym sobie trybie, co powoduje, że będziemy w tym obszarze zaciekle walczyć o swoje. I nie ma to znaczenia dla nas, że inni zachowują się inaczej. Z punkty widzenia Aśki to że Janek potrafi się koncentrować szybciej i wybicie go z tego procesu nie stanowi dla niego problemu, bo natychmiast jest wstanie powrócić na określony koncentracyjny poziom, nie ma większego znaczenia. Bo z punktu widzenia Aśki istotne jest to w jaki sposób ona się koncentruje i powraca do koncentracji a nie ktokolwiek inny. Jeśli Janek będzie w tym związku usiłował wymusić zmianę tj cechy w Aśce to zawsze tego typu rozmowa skończy się awanturą. Ta cecha z naszego punktu widzenia jest po prostu nienegocjowalna.
Na drugim miejscu znajdują się nasze style przetwarzania informacji, czyli to w jaki sposób je kategoryzujemy i klasyfikujemy. I tutaj dr Stosny wskazuje na różnicę w przetwarzaniu takich informacji pomiędzy partnerami w związku. Posłużmy się tutaj tym samym przykładem – oto pomiędzy Aśką i Jankiem istnieją w tej materii spore różnice. Janek przetwarza informacje kategoryzując je, zaś Aśka klasyfikując. Wyobraźmy sobie teraz, że oboje siedzą na rozłożonym na zielonej trawce kocu, gdyż wybrali się na piknik. Siedzą pod rozłożystym drzewem a ich rozmowa dotyczy właśnie tego drzewa. Przez chwilę zastanawiają się jakie to drzewo, po czym rozmowa zaczyna się rozjeżdżać. Janek zaczyna napomykać o półce na drobiazgi, którą obiecał zrobić już w zeszłym miesiącu, a Aśka zamiast interesować się półką zaczyna mówić o potrzebie posadzenia balkonowych kwiatków. Janek mruga ze zdziwienia oczami, nie mogąc zrozumieć co ma piernik do wiatraka. „Przecież chciałaś półkę” woła z wyrzutem. „A ty nie możesz przez chwilę pogadać o czymś co akurat teraz mnie interesuje – odpowiada Aśka – mamy taki beznadziejny ten balkon przydało by się tam trochę kwiatów”. „Z tobą nie da się o niczym pogadać choć odrobinę dłużej, od razu wyjeżdżasz z jakimś kolejnym absurdem” – kwituje rozmowę Janek. Aśka patrzy na niego oburzona i odpowiada już podniesionym głosem: „To że ci nie przeszkadza to że mamy najbrzydszy balkon w okolicy jakoś mnie wcale nie dziwi”. Gdzie jest przyczyna ich nieporozumienia i początków konfliktu? I to jakiego – który rozpęta się o w sumie mało znaczące rzeczy: półkę i kwiatki? Otóż w tym, że kiedy Janek mówił o drzewie jego kategoryzacja powiązała drzewo z drewnem, a wówczas w mózgu odpaliła mu się wizja heblowania deski na półkę. Tymczasem w głowie Aśki nastąpił mechanizm klasyfikacji, w którym od rozmowy o drzewie w naturalny sposób przeszła do rozmowy o roślinach, których brak na balkonie od jakiegoś czasu leży jej na sercu. To co wydaje się naturalne dla kategoryzatora będzie kompletnie niezrozumiałe dla klasyfikatora i odwrotnie. Jeden łatwiej operuje informacjami kategoryzującymi, drugi tym, co udaje mu się sklasyfikować. Jeśli się o to pokłócą, to niestety również się nie dogadają. Po prostu oboje inaczej organizują i przetwarzają informacje i dla nich zrozumienie innego procesu, który w tym czasie ma miejsce w głowie partnera będzie bardzo trudne, a wręcz niemożliwe.
Trzecim miejscem rządzi temperament. Tutaj sprawa jest już prosta – otóż różnice w naszym temperamencie będą miały zasadniczy wpływ na to w jaki sposób okazujemy entuzjazm związany z konkretnymi sytuacjami czy obszarami życia. Janek może się cieszyć z wspólnego wakacyjnego wyjazdu w inny sposób niż Aśka. Dla niej jego ekspozycja radości może być nie wystarczająca, bo w jej przekonaniu to powinno być widać, że naprawdę się cieszy. Tymczasem temperament Janka każe mu się cieszyć na swoim określonym poziomie, co nie oznacza, że się nie cieszy, czy też że cieszy się mniej. Te różnice w temperamentach będą widoczne nie tylko wówczas kiedy w związku pojawiają się powody do radości, ale również wówczas, kiedy pojawią się powody do niepokoju czy smutku. I właśnie te różnice staną się źródłem wielu konfliktów, bo przecież zarówno Aśka, jak i Janek będą mierzyli temperament wyłącznie swoją własną miarą i oczekiwali od drugiej strony takiego samego poziomu reakcji. Jeśli jej nie zarejestrują, to pierwsze co im przyjdzie na myśl to podejrzenie partnera o zbyt chłodną lub zbyt ekspresyjną reakcję. I oczywiście awantura gotowa.
Co zatem zrobić by poradzić sobie w takich sytuacjach? Otóż w tych trzech obszarach próby wpłynięcia na partnera i wymuszenie na nim dokonania zmiany mogą się dla relacji źle skończyć. Bo są to obszary, który pola i przyzwyczajeń nie jesteśmy skorzy oddać. Jedyną więc drogą jest uznanie ich za niezmienne i indywidualne i akceptacja tego faktu. Jeśli więc prześwietlisz najczęstsze konflikty w swoim związku i dojdziesz do wniosku, że ich fundament opiera się na różnicach w poziomach koncentracji, przetwarzania informacji czy temperamencie to po prostu zaakceptuj ten fakt i daj przyzwolenie drugiej stronie do własnych reakcji w tym zakresie. Zmiana tych reakcji nie zawsze jest możliwa, a na pewno zbyt kosztowna. Akceptacja jest prostsza i szybsza, bo przecież to piękne że się między sobą różnimy. To samo piękno kiedyś skłoniło nas do wzajemnego zainteresowania, tyle że o tym zapomnieliśmy. A szkoda. Pozdrawiam