Weryfikacja testu pianki #103

Nieporozumienia w relacjach #102
5 kwietnia 2019
Jak pokonać nawyki? #104
3 maja 2019

Transkrypcja tekstu:

Słynny test pianki, zwany też eksperymentem Stanford marshmallow budzi wiele emocji od wielu lat. Był cytowany już tak wiele razy i w tak wielu mediach, że trudno dzisiaj zliczyć wszystkich autorów, którzy się na ten właśnie test powoływali. Sam się do nich zaliczam, bo użyłem wyników tego sławnego eksperymentu Mischela w co najmniej jednym wykładzie oraz książce. Dzisiaj jednak w świecie eksperymentalnej nauki zaczyna przeważać tendencja do zakwestionowania wyników tegoż eksperymentu a wraz z nią ochota na to by podważyć naszą dotychczasową wiedzę na temat dziecięcych umiejętności związanych z odroczoną gratyfikacją i jej konsekwencji w późniejszym, już dorosłym życiu. Tego, co miało powodować odnoszenie sukcesu przez te dzieci, które jako cztero i pięciolatki wykazywały właściwości emocjonalnej samokontroli. Ale najpierw przypomnijmy sam sławetny eksperyment.
Jego autorem był amerykański psycholog – z pochodzenia Austriak – Walter Mischel. Sam zaś eksperyment dotyczył badań nad opóźnioną gratyfikacją i przeprowadzono go w kilku seriach rozłożonych w latach – przez właściwie całą dekadę lat 60-tych, aż do początku 70-tych. Pierwsze z cyklu badań przeprowadzono w przedszkolu znajdującym się w budynku Uniwersytetu Stanforda i wzięło w nim udział 600 dzieci w wieku od czterech do sześciu lat. Zadanie było proste: sadzano dziecko w pokoju pozbawionym jakichkolwiek dystraktorów z weneckim lustrem, przez które naukowcy mogli obserwować zachowanie dziecka. Po czym moderator eksperymentu stawiał na stole przed siedzącym dzieckiem jakiś smakołyk (używano do tego słodkich pianek – stąd nazwa eksperymentu – oraz ciasteczek Oreo, a czasem słodkich precli). Moderator informował dziecko, że opuszcza je na piętnaście minut i że jeśli dziecko nie zje w tym czasie przysmaku, to po tym czasie w nagrodę otrzyma drugi przysmak i wtedy będzie mogło zjeść aż dwa. Wynik testu okazał się niezwykły – wyłącznie jedna trzecia badanych dzieci była w stanie oprzeć się pokusie zjedzenia przysmaku dostatecznie długo, by zasłużyć na nagrodę. Pozostałe dzieci nie potrafiły sprostać postawionemu przed nimi zadaniu i zjadały smakołyk przed upływem wyznaczonego czasu. Wiele lat później Mischel, wraz ze swoim zespołem przeprowadził kolejne badania odnajdując dzieci biorące udział w eksperymencie w Stanford. Pierwsze badanie kontrolne przeprowadzono w 1988 roku, czyli w 28 lat po słynnym eksperymencie.[1] Już wtedy wykazano, że dzieci, które potrafiły odmówić sobie przyjemności zjedzenia smakołyku były uważane przez swoje otoczenie za osoby dużo bardziej kompetentne od pozostałych oraz osiągały dużo lepsze wyniki w testach SAT, którymi amerykańskie uczelnie badają kompetencje i wiedzę przedmiotową kandydatów na studia. Konkluzja była zatem prosta – im dłużej dane dziecko było w stanie odroczyć nagrodę, im więcej minut wytrzymało przed zjedzeniem pianki czy ciasteczka, tym większe prawdopodobieństwo życiowego sukcesu, lepszych wyników na studiach, lepszej pracy itd. Jednak od 2012 roku przeprowadzono kilka weryfikujących eksperymentów i okazało się, że zależność pomiędzy życiowym sukcesem a przejściem testu pianki w wieku czterech czy pięciu lat nie jest już taka oczywista. A na dodatek badacze wykryli, że decyzja podejmowana przez dziecko dotycząca powstrzymania się lub nie przed zjedzeniem przysmaku jest warunkowana dużo większą ilością zmiennych niż utrzymywał Mischel. Zacznijmy od tej pierwszej weryfikacji.
W badaniu przeprowadzonym przez Tylera Wattsa w marcu 2018 roku z nowojorskiego uniwersytetu na dzieciach biorących udział w jednym z kolejnych eksperymentów z pod znaku „marshmallow test” przeprowadzonych przez Peake’a w 1990 roku okazało się, że życiowy sukces – mierzony na przykład średnią na studiach – odniosły nie tylko te dzieci, które powstrzymały się przed zjedzeniem ciastka, ale również spora gromadka tych, które ciasto wciągnęły bez zastanowienia. Co więcej te zaś z dzieci, które posiadały umiejętność panowania nad odroczoną gratyfikacją osiągnęły wprawdzie lepsze wyniki w późniejszym życiu, jednak różnica nie była już tak spektakularna, jak twierdził Mischel. Watts odkrył, że jedną ze zmiennych mających wpływ na późniejsze wyniki dzieci były czynniki środowiskowe, takie jak na przykład poziom wykształcenia ich matek. I tu ciekawostka – niektóre dzieci nie dlatego nie czekały na powrót moderatora by zjeść ciastko i zdobyć kolejne, ale dlatego, że ich warunki środowiskowe nauczyły je, że jeśli pojawia się okazja do wykorzystania, to nie ma co czekać, bo kolejna po prostu może się nie pojawić. Zatem powód sięgnięcia po ciastko nie leżał w przypadku tych dzieci w nieradzeniu sobie z takimi emocjami jak pokusa, ale w socjalizacji, w której nauczyły się – już jako czterolatki – korzystać z okazji jeśli tylko taka się nadarza. To zaś nie ma nic wspólnego z brakiem umiejętności samokontroli, ale wręcz przeciwnie świadczy o przyszłej życiowej zaradności i pragmatyzmie. Wielu komentatorów tego przełomowego odkrycia dokonanego przez Wattsa dostrzega w tym inną korelację. Otóż dzieci z rodzin mniej wykształconych, wychowujące się w dużo bardziej skromnych warunkach, a często w biedzie wykształciły w sobie mechanizm obronny polegający na tendencji do wyznaczania sobie celów krótkoterminowych, ponieważ ich rzeczywistość dnia codziennego przyzwyczaiła je do niepewności i szybkich zmian. To z kolei sprawia, że te dzieci w późniejszym życiu wcale nie będą radziły sobie gorzej od tych, które powstrzymały się przed zjedzeniem ciastka, a często znacznie lepiej, bo wykształciły w sobie odporność i zaradność na szybko zmieniające się warunki rynkowe.
Ale to nie koniec krytycznej weryfikacji eksperymentu Mischela. Łyżkę dziegciu do beczki miodu dołożyła jeszcze doktor Celesta Kidd, psycholog z Uniwersytetu California. Wprawdzie w jej badaniach przeprowadzonych w 2013 roku wzięło udział zaledwie 26 dzieci, to wyniki tych badań rzucają zupełnie inne światło na wyniki poprzedniego eksperymentu. Cóż wymyśliła amerykańska psycholog? Otóż zanim przeprowadziła standardowy test pianki dzieci zajęto pracą twórczą. Miały wykorzystać kolorowe materiały do artystycznego wyklejenia kubka. Dzieci zostały podzielone na dwie grupy. W każdej z grup moderator badania przekazywał dzieciakom kolorowe materiały do wyklejenia kubka oraz obiecywał, że za dwie minuty doniesie więcej, jeszcze bardziej atrakcyjnych i kolorowych tasiemek, naklejek, papierków i innych świecidełek. O ile jednak w pierwszej grupie spełniał swoje obietnice, o tyle w drugiej pojawiał się po dwóch minutach z informacją, że oczekiwanych materiałów właśnie zabrakło. Później przystąpiono do testu pianki. I co się okazało? W grupie, w której moderator nie zdobył zaufania dzieci wcześniej podczas ich pracy przy dekorowaniu kubka dzieciaki zjadały ciastko od razu. Zaś w grupie, której zaufanie wcześniej zdobył pojawił się procent dzieci z umiejętnością odroczonej gratyfikacji dokładnie jak w eksperymencie Mischela z lat sześćdziesiątych. O czym to świadczy? Otóż już czterolatki potrafią uznać, że danej osobie nie ma co ufać, a jeśli tak, to nie ma sensu wierzyć jej, kiedy obiecuje że przyniesie kolejne ciastko jeśli powstrzymamy się przed zjedzeniem pierwszego. A to oznacza, że wybór dzieci nie był dyktowany wyłącznie umiejętnością walki z pokusą, ale też tym, na ile ufały moderatorowi obiecującemu nagrodę.
Po opublikowaniu wyników badań Celesty Kidd rozgorzała potężna dyskusja, ponieważ skoro okazało się że taki czynnik jak zaufanie może obalić słynny eksperyment Mischela, to tych czynników może być jeszcze sporo, a nie znamy ich wyłącznie dlatego, że ich po prostu jeszcze nie zbadaliśmy.
Jaki zatem wniosek możemy wyciągnąć z badań weryfikujących ustalenia Mischela? Czy na pewno powinniśmy przekreślić związek pomiędzy umiejętnością zarządzania emocjami a naszym życiowym sukcesem? Otóż nic bardziej mylnego. Związek ten wciąż nie został podważony – podważono jedynie to, że umiejętność kontroli emocji jako wrodzona cecha dzieci jest jedynym źródłem życiowego sukcesu. Na pewno jest ważna, na pewno efektywna i na pewno niezwykle przydatna. Jednak na nasz życiowy sukces ma nie tylko wpływ samokontrola, ale cała masa innych czynników. W tym nasza umiejętność oceny zaufania, szybko zmieniających się warunków czyli cały wachlarz umiejętności związanych również z inteligencją kognitywną. Wśród nich umiejętność zarządzania emocjami na pewno wiedzie prym, ale – czego właśnie dowiedzieliśmy się z cytowanych wyników badań – nie jest jedyna. Ta konkluzja zaś otwiera pole do kolejnych eksperymentów, badań i wyciągania wniosków dotyczących naszej egzystencjalnej kondycji w ciągle zmieniających się warunkach galopującego świata. Ale to co najważniejsze – dysponujemy pełnym aparatem poznawczym oraz zasobami związanymi z szeregiem naszych inteligencji by sobie z tym światem na wielu rożnych poziomach poradzić. A jeśli nie dysponujemy, to z pewnością możemy się ich wszystkich skutecznie nauczyć. Pozdrawiam