CPS, czyli czego uczyć dzisiaj dzieci…, #94

Cykl złości i gniewu #93
18 stycznia 2019
Nieświadomy partner #95
1 lutego 2019

Transkrypcja tekstu:

Wyobraźmy sobie bezludną wyspę, na którą trafiają rozbitkowie – kilu szczęściarzy, którzy cudem ocaleli z jakiejś morskiej katastrofy. Tak się składa, że tych kilku ocalałych pochodzi z tej samej klasowej wycieczki. W swojej zaś szkole ich klasa jest wzorcową klasą specjalistyczną. Na przykład klasą o profilu matematycznym. Mamy więc na bezludnej wyspie siedmiu świetnych matematyków, którzy stoją przez kilkudziesięcioma problemami. Wśród nich znajduje się potrzeba zorganizowania bezpiecznego schronienia, zapewnienia sobie odpowiedniej porcji ciepła – szczególnie nocą. Do tego dochodzi potrzeba zorganizowania posiłków – nie tylko trzeba znaleźć na wyspie jakąś nadającą się do jedzenia roślinność, ale też umieć odróżnić tę, która może stanowić zagrożenie. Przydała by się też regularna dostawa słodkiej wody – a tu niestety dookoła ocean. Możemy tak te potrzeby wymieniać bez końca, ale przecież dużo lepiej, bo w literackiej formie uczynił to dokładnie przed trzystu laty Daniel Defoe w swoim niestarzejącym się Robinsonie Cruzoe. Wróćmy jednak do naszych rozbitków. Z czym będą mieli największy problem? Z jedzeniem, wodą pitną czy ochroną przed drapieżnikami? Otóż tak naprawdę ich największym problemem będzie to, że wszyscy oni mają taką samą lub zbliżoną wiedzę. Są jak biblioteka, która posiada jeden księgarski dział. A w nim jedynie książki z matematyki i żadnych innych nie da się tam znaleźć. I owszem umiejętności matematyczne – w tym logika rozumowania, to bardzo przydatna wiedza. Ale jak się okazuje, do rozwiązania wielu złożonych problemów niewystarczająca. A gdybyśmy tak popuścili wodzę wyobraźni i wymyślili inny zestaw rozbitków na bezludnej wyspie. Jaka wówczas konfiguracja wiedzy poszczególnych członków ekipy byłaby najbardziej korzystna? Przydała by się biologia, a dokładniej mówiąc botanika, umiejętności ciesielskie, a najlepiej inżynieria o profilu konstruktorskim, może też wiedza związana z geografią, nawigacją itd itp. Widzimy więc, że w określonych okolicznościach związanych z potrzebą rozwiązania złożonego problemu im bardziej różnorodne będą wiedza i umiejętności członków zespołu, tym problem zostanie szybciej i efektywniej rozwiązany. Ale to nie wszystko: nasza siódemka specjalistów jeszcze musi się umieć ze sobą dogadać, czyli rozumieć nawzajem, nie unikać odpowiedzialności, akceptować zróżnicowanie oraz współzależność. Wówczas efekt będzie najlepszy z możliwych, prawda? A teraz zastanówmy się, czy powyższych umiejętności współpracy, akceptacji i wspólnotowej odpowiedzialności uczy się dzisiejsze dzieciaki w dzisiejszych szkołach? Na pewno nie w naszych – chciałoby się powiedzieć. Ale niestety pod tym względem na całym świecie nie jest dużo lepiej. W 2015 roku Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju przeprowadziła olbrzymie międzynarodowe badania, w których wzięło udział aż pół miliona piętnastolatków z kilkudziesięciu krajów świata. Okazało się, że tylko 8% badanych na całym świecie wykazało się umiejętnościami w zakresie CPS. Cóż to takiego? To właśnie nasza, cywilizacyjna, zawodowa przyszłość. CPS, to skrót od angielskiego terminu collaborative problem solving, który można przetłumaczyć, jako kooperujące rozwiązywanie problemów. CPS to unikalny zestaw umiejętności, na które składa się kilka elementów. Pierwszym z nich jest świadomość tego, że złożony problem stanowi wyzwanie dla wszystkich członków zespołu, od których wymaga się zrozumienia, że jego rozwiązanie jest wspólnym celem. Drugi element jest związany z odpowiedzialnością za własne działania i ich znaczenie w kontekście pracy całej grupy nad rozwiązaniem problemu. Innymi słowy – to odpowiedzialność, u podłoża której stoi przekonanie, że wszystko co robi każdy z członków grupy ma nie tylko wpływ na cel działań, ale też na pozostałych jej członków. Trzecim elementem jest rozumienie, że do rozwiązania złożonego problemu potrzebne są zróżnicowane role i takaż wiedza członków zespołu i że właśnie w tej różnicy jest największa wartość. I w końcu czwartym elementem jest poczucie współzależności, która oznacza, że wkład w we wspólne dzieło, a co za tym idzie kondycja zawodowa poszczególnych członków grupy jest współzależna od wkładu pozostałych.
Na pierwszy rzut oka powyższe cztery faktory CPS wydają się banalnie proste. Jednak kiedy przyjrzymy się swoim własnym doświadczeniom zawodowym, szczególnie w sytuacjach, kiedy trzeba było rozwiązać złożony problem, to okazuje się, że CPS stanowi olbrzymią rzadkość. Przecież dzisiaj w wielu firmach, organizacjach czy szkołach uznaje się, że w podejściu do rozwiązania problemu wszyscy współpracownicy muszą mieć to samo zdanie. A najlepiej dokładnie to samo zdanie co szef, nauczycielka, czy jakiś dowolny lider. Jeśli w zespole zdarzy się ktoś, kto głośno wyraża swe wątpliwości, to jest traktowany jako wichrzyciel, który rozbija zespół. Uznaje się bowiem, że najlepiej rozwiązuje się powierzone zadania w sytuacji, w której wszyscy są zgodni co do tego jak je rozwiązać, lub kiedy wszyscy przyjmują w tej kwestii opinię swojego zwierzchnika. Wtedy tworzymy piękną, zgraną i dobraną grupę, prawda? Jest tylko jeden szkopuł – problem jak nie był rozwiązany, tak wciąż nie jest. Zresztą opuśćmy na chwilę przestrzeń zawodową i przyjrzymy się przestrzeni prywatnej. Przestrzeni naszych relacji, które tworzymy z rodzicami, dziećmi, partnerami czy znajomymi. Otóż w naturalny sposób czujemy się lepiej – dowartościowani i zaakceptowani – jeśli (jak mówi stare powiedzonko) sprawy idą po naszemu. A to oznacza, że zazwyczaj oczekujemy iż nasze otoczenie przystanie na nasz pomysł, czy też będzie realizowało to co sami sobie wcześniej wymyśliliśmy. Jeśli jakiś element naszego otoczenia staje okoniem i głośno wyraża swoją wątpliwość, to traktujemy go jak nieznośny kamień w bucie i mówimy: „Och Janek, ty zawsze musisz się sprzeciwiać. Nie mógłbyś zrobić raz tak jak reszta?” I kompletnie nie widzimy tego, że w sprzeciwie Janka może się kryć niezwykle cenna wartość. Być może on jeden – dzięki swojej ostrożności, a może upierdliwości – widzi coś, czego pozostali albo w euforii nadziei na zwycięstwo albo w poddaniu się woli tego, co potrafi najgłośniej przekonywać, po prostu nie widzą. Niestety czas firmowych karier silnych indywidualności kończy się na naszych oczach. Dominujący lider przyzwyczaja swoich podwładnych, że lepiej i korzystniej jest się nie wychylać, bo każda wyrażona wątpliwość jest związana z ryzykiem utraty przywilejów. To samo dotyczy wielu sytuacji prywatnych – musimy nauczyć się akceptować sprzeciw i odmienność. Inną perspektywę widzenia rzeczy, co do których od lat mamy swoje wyrobione zdanie. Taka akceptacja wiąże się z poskromieniem swojego ego. Bo przecież, kiedy ktoś się z nami nie zgadza czujemy że nasz pozycyjny status może być zagrożony. A wówczas jesteśmy bliscy temu, by za wszelką cenę forsować swoje zdanie w obronie naszej własnej wizji naszego własnego autorytetu. I wtedy przegrywamy. Jako lider, szef, nauczyciel czy rodzic. Zostajemy w tyle cywilizacyjnego postępu, bo świat potrzebuje dzisiaj i jutro zupełnie innych umiejętności.
CPS to nowy rodzaj perspektywy, w której uczymy się, że różnorodność opinii, pomysłów i wiedzy jest wartością, a nie stratą energii i czasu. Ta zmiana perspektywy jest niezwykle trudna, bo przecież od dziecka uczymy się czegoś dokładnie odwrotnego. Z punktu widzenia nauczyciela najlepsi uczniowie to nie ci, co wiecznie dyskutują i poddają pod wątpliwość jego pomysły, ale ci, który pilnie wykonują powierzone im zadania i nie zadają zbyt wielu zbędnych pytań. Tyle, że niestety i owszem nauczyciel ma wtedy święty spokój, ale jednocześnie w świat wypuszcza całe rzesze ludzi, którzy w nowych organizacjach, w przyszłych firmach nie będą się potrafili odnaleźć. Tworzy się w ten sposób pokornych wykonawców cudzych idei i pomysłów, a nie lotnych przyszłych liderów, zdolnych zarządzać ogromnymi zespołami specjalistów. W innej konfiguracji mamy dzisiaj do czynienia z zespołami, w których są sami liderzy, sami indywidualiści. I owszem każdy ma inne zdanie, ale jednocześnie każdy ciągnie w swoją stroną, bo nie dysponuje najmniejszą umiejętnością kooperacji z innymi i nie jest zdolny zaakceptować inne zdanie niż swoje własne. I co z tego, że nasz system edukacyjny szkoli takich specjalistów, ale są oni tak naprawdę bezużyteczni, jeśli nie potrafią się komunikować z kimś kto ma odmienne zdanie i efektywnie z nim współpracować.
Potrzeba umiejętności z pod znaku CPS jeszcze nigdy nie była tak silna jak obecnie. W 2018 roku zespół naukowców z kilku amerykańskich uniwersytetów ogłosił raport. Czytamy w nim, że następuje na całym świecie niezwykle szybki, by nie rzec przyśpieszony rozwój firm oferujących nowe technologie, w których pilnie potrzebni są różnorodni specjaliści wielu dziedzin, ale przede wszystkim tacy, którzy posiadają wysokie umiejętności kooperującego rozwiązywania problemów. I już wiadomo, że pod tym względem panuje dzisiaj olbrzymi deficyt, który z każdym rokiem będzie się powiększał. Byłoby żal nie skorzystać z okazji – bo to najlepszy drogowskaz dla rodziców myślących o zapewnieniu najlepszej zawodowej przyszłości ich dzieciom. Pod warunkiem, że będą gotowi zaakceptować fakt, że odmienne zdanie ich pociech to wartość, a nie powód do karcenia. Pozdrawiam