Pułapka fałszywej samooceny #91

Hedonistyczna adaptacja #90
28 grudnia 2018
Statystyczna hipokryzja #92
11 stycznia 2019

Transkrypcja tekstu:

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Oto Zenek pojawia się w nowej pracy. Jest pierwszy dzień. Zenek poznaje swoje nowe obowiązki, nowych otaczających go ludzi, strukturę firmy i środowisko pracy. Próbuje się jakoś odnaleźć w tej rzeczywistości. Na koniec dnia dostaje do wypełnienia kwestionariusz, w którym ma sam ocenić swoje własne cechy. W szczególności zaś chodzi o ocenę tzw. wielkiej piątki, czyli jego własnej otwartości na nowe doświadczenia, sumienności w wykonywaniu określonych zadań, ugodowości – tego w jaki sposób jest w stanie dogadywać się z innymi, ekstrawertyzmu, tutaj w rozumieniu umiejętności ekspozycji własnego zdania oraz umiejętności z obszaru zarządzania emocjami. Zenek wypisuje kwestionariusz bardzo starannie i jednocześnie uczciwie. W poszczególne rubryki wpisuje to, w jaki rzeczywiście sposób sam siebie ocenia. Teraz wyobraźmy sobie Agatę, która pojawiła się na przyjęciu, na którym – oprócz grupki swoich bliskich znajomych – nikogo nie zna. Postanawia jednak nie spędzać czasu wyłącznie ze znajomymi, ale spróbować poznać nowych ludzi, zawrzeć nowe znajomości i dobrze się przy tym bawić. Na koniec przyjęcia – na użytek naszej wizualizacji wyobraźmy sobie, że było to przyjęcie bez alkoholu, żeby wykluczyć jego wpływ na dokonywanie ocen – gospodarz wręcza Agacie taki sam kwestionariusz, jaki wcześniej po pierwszym dniu pracy wypełniał Zenek. Tym razem Agata musi uczciwie ocenić swoją wielką piątkę: otwartość, sumienność, ugodowość, ekstrawersję i inteligencję emocjonalną. Mamy zatem dwa kwestionariusze – Zenka i Agaty. Następnie prosimy, by takie same kwestionariusze na temat Zenka i Agaty wypełnili zarówno obcy im ludzie, jak i bliscy znajomi. W przypadku Zenka obcy to pozostali pracownicy jego nowej firmy, a w przypadku Agaty nie znani jej wcześniej uczestnicy przyjęcia. Zaś drugą grupę oceniających w obydwu przypadkach będą stanowili bliscy znajomi, przyjaciele i rodziny Agaty i Zenka. W efekcie całego eksperymentu otrzymujemy w każdym z przypadków – Zenka i Agaty – trzy rodzaje kwestionariuszy. Pierwszy został wypełniony przez bohaterów tej historii, drugi przez obce im osoby, trzeci przez ich bliskich znajomych i rodzinę. Jak sądzisz, czy te trzy oceny wielkiej piątki będą się między sobą różniły? Na pierwszy rzut oka kierujemy się w takim wypadku pewnym społecznym mitem, a mianowicie podejrzewamy, że ocena nieznajomych będzie surowsza od oceny bliskich. Oznacza, to iż uznajemy, że ludzie którzy nas nie znają, a jednocześnie mieli z nami krótką styczność wydadzą na nasz temat bardziej krytyczne oceny. Odnosimy takie wrażenie, bo przecież uznajemy, że jeden dzień to zbyt mało by na przykład poprawnie ocenić naszą ugodowość, czy ekstrawersję. Stefan w pracy nie był przecież zbyt wylewny, nie eksponował zbyt okazale swojego zdania nie dlatego, że ma zbyt mały poziom ekstrawersji, tylko dlatego, że nikogo jeszcze nie znał, więc wolał powstrzymywać swoje zwyczajowe reakcje. Agata na przyjęciu mogła wypaść na zbyt ugodową, ale w rzeczywistości z jej perspektywy była to jedynie uprzejmość wyrażana w obecności nowo poznanych osób. Podobnie rzecz ma się z emocjami. Przed nieznajomymi jesteśmy bardziej skłonni do kontrolowania własnych emocji, niż przed ludźmi, których dobrze znamy. Moglibyśmy powiedzieć, że często przed nieznajomymi robimy dobrą minę do złej gry, zaś kiedy już jesteśmy w gronie przyjaciół dopiero wtedy pozwalamy sobie na większą emocjonalną ekspozycję. Bardziej się potrafimy ucieszyć, bardziej wkurzyć, czy mamy mniejszy opór przed tym by okazywać swój smutek, czy przygnębienie. To wskazuje, że siłą rzeczy im ktoś nas mniej zna, tym bardziej fałszywej oceny nas samych dokona. To niestety pierwsza iluzja. Okazuje się bowiem, że obcy nie oceniają nas tak drastycznie inaczej niż przyjaciele i rodzina. To jedynie nam się wydaje, że jesteśmy w stanie przed obcymi ukryć nasze rzeczywiste zachowania w wielkiej piątce, jednak wystarczy uważny obserwator, by odkryć jak się naprawdę rzeczy mają. Niestety nie jesteśmy dobrymi aktorami – mimo iż bardzo chcielibyśmy nimi być – i nie potrafimy do końca ukryć naszych prawdziwych emocji, zaangażowania, otwartości itd. To po prostu po nas widać i to szybciej i precyzyjniej niż sądzimy. I ten efekt odkryły ostatnie badania przeprowadzone wspólnymi siłami przez naukowców z trzech uniwersytetów: Yorku, Toronto i Sydney, których wyniki zostały upublicznione w listopadzie 2018 roku. Okazało się, że kwestionariusze wypełniane przez obce osoby na temat badanych nie różniły się specjalnie znacznie od tych kwestionariuszy, które wypełniali na swój własny temat sami badani. I to odkrycie jest zadziwiające w dwójnasób – po pierwsze rozbija mit o tym, że jak do tej pory sądziliśmy – obcy widzą nas diametralnie różnie od nas samych. I owszem występują różnice w średniej ocen, ale generalnie nie są one skrajnie duże. A drugie zadziwienie bierze się stąd, że dotąd uważaliśmy, że ludzie oceniający samych siebie, będą swoje oceny zawyżali w celach autoochrony własnego ego. To rodzaj mechanizmu obronnego, w którym na wszelki wypadek oceniamy się wyżej niż gdybyśmy mieli być zupełnie szczerzy. Wyniki tych badań więc oznaczają, że albo powinniśmy zweryfikować mit dotyczący zawyżonych samoocen, albo też w ciągu ostatnich lat ta średnia w populacji uległa zmianie i ludzie nie oceniają się już tak pozytywnie jak do tej pory.
Jest jednak jeszcze drugi aspekt tego badania – to wynik porównania kwestionariuszy wypisanych przez badanych z tymi samymi kwestionariuszami wypełnionymi przez ich bliskich znajomych i rodzinę. Tutaj okazało się, że średnie są identyczne. A to oznacza, że znajomi i krewni Agaty oraz Zenka ocenili ich dokładnie tak samo jak oni ocenili samych siebie. To rozbija kolejny mit mówiący o tym, że w swoich własnych oczach widzimy się zupełnie inaczej, niż czynią to nasi najbliżsi. Jednym z możliwych powodów jest to, że przecież nasi najbliżsi nas dobrze znają. Łączy nas z nimi wieloletnia relacja, a zatem widzieli nas w najprzeróżniejszych sytuacjach. Widzieli wielokrotnie jak reagujemy w stresie, w jaki sposób zarządzamy własnymi emocjami, w jakim stopniu potrafimy być ugodowi, a w jakim stopniu głośnio wyrażać własne zdanie czy potrzeby. Na tej podstawie wystawiają nam cenzurkę, która dokładnie pokrywa się z tym, co sami sądzimy na nasz własny temat. Pamiętajmy jednak, że badania dotyczyły wyłącznie pięciu aspektów naszej osobowości a nie całego spektrum, zatem nasze wnioskowanie co do obalenia mitów może dotyczyć wyłącznie tych pięciu obszarów. Jednak istnieje jeszcze inne wytłumaczenie zjawiska, w którym w tych pięciu obszarach nasi najbliżsi widzą nas dokładnie tak samo jak my siebie. I to wytłumaczenie wcale nie musi być związane z obiektywną prawdą, bo stać za nim może mechanizm adaptacji oceny. To proces, w którym socjalizujemy cudzą ocenę nas samych i internalizujemy ją po jakimś czasie jako naszą własną. Pokażmy to na jednym z naszych przykładów – na Zenku. Wyobraźmy sobie zatem, że Zenek wśród swoich najbliższych uchodzi za kogoś, kto ma problemy z ekstrawersją, bo rzadko kiedy głośno mówi o tym co myśli. Jednak w tym systemie nie bierzemy pod uwagę źródła tego typu zachowania u Zenka. A źródło może leżeć w głębokiem przeszłości, w której na skutek dowolnego silnego emocjonalnie wydarzenia mały Zenek nauczył się, że ekstrawersja w jego środowisku jest nieopłacalna. Jej koszt społeczny jest zbyt wysoki, więc nie ma sensu jej eksponować. To na przykład sytuacja, w której mały Zenek był karcony za każdym razem kiedy głośno wyrażał swoje niezadowolenie. Obecnie dorosły Zenek dalej tego nie robi, mimo iż zapomniał co tak naprawdę było źrodłem tego typu zachować. Jednak w rozmowach ze swoją rodziną i znajomymi często słyszy, że jest podawany innym za przykład osoby wycofanej, często milczącej i rzadko mówiącej o swoich potrzebach czy opiniach. Im zaś częściej i dłużej Zenek będzie utwierdzany w takim przekonaniu, tym silniejsze się ono dla niego stanie. W efekcie tego Zenek wypełni kwestionariusz o sobie posiłkując się tak naprawdę najczęściej słyszaną opinią o sobie, a nie własną. Zaś najczęściej Zenek słyszy opinię o sobie wśród swoich przyjaciół, znajomych i członków rodziny. To środowisko na tyle skutecznie zsocjalizowało Zenka, że zinternalizował on cechę, której tak naprawdę nie posiada. I co więcej – wypisując kwestionariusz na swój własny temat wpisze w nim nie to co rzeczywiste, ale wyłącznie to co zinternalizowane. To oczywiście wyłącznie moja hipoteza, ale lata pracy z ludźmi nauczyły mnie, że często bardzo mylimy się w osądach samych siebie. Mówimy wówczas: „przecież ja się do tego nie nadaję”, „nie mam do tego predyspozycji”, „ja tak nie potrafię” i jednocześnie nie zdajemy sobie sprawy w jak precyzyjny sposób w takich momentach opisujemy nie samych siebie, ale wdrukowane opinie naszych najbliższych na nasz własny temat. I czynimy sobie w ten sposób olbrzymią krzywdę, bo często w efekcie tych opinii rezygnujemy z aktywności, w której moglibyśmy naprawdę być szczęśliwi i spełnieni. Tylko dlatego, że ktoś kiedyś nas uciszył, wyśmiał czy przekonywał, że tak naprawdę jesteśmy inni niż nam się wydaje. Ilekroć więc w twojej głowie powstaje kwestionariusz samooceny, którego wynik jest zadziwiająco zbieżny z tym co na swój własny temat słyszysz od lat od otaczających cię ludzi, powinna ci się zapalić w głowie czerwona alarmowa lampka, karząca na wszelki wypadek jeszcze raz przemyśleć swoją własną ocenę. A doświadczenie w pracy z ludźmi podpowiada mi w tym miejscu, że nie dotyczy to tylko i wyłącznie wspomnianej wyżej wielkiej piątki naszych osobowych cech, ale również wielu innych obszarów. Znakomity przykład ilustrujący ten mechanizm możecie zobaczyć w filmie „Krzysiu, gdzie jesteś?”, w którym dorosły Krzysztof stał się zupełnie kimś innym niż mały Krzyś ze Stumilowego lasu, bo tak często powtarzano mu że jest inny, aż w końcu w to uwierzył i taki się stał. Miłego oglądania.
Pozdrawiam