Transkrypcja tekstu:
Przyjrzyjmy się najpierw przykładowi. Mamy małżeństwo Zosi ze Stefanem. Stefan narozrabiał – na ostatniej imprezie upił się i dostawiał się do koleżanek Zosi, co nie spodobało się ani jej ani też jej koleżankom. Po imprezie mija kilka cichych dni. Skruszony Stefan w końcu zaprasza Zosię na romantyczną kolację. Jest urokliwa restauracyjka, wykwintne dania i dyskretna muzyka w tle. Stefan jest szarmancki i romantyczny. Na koniec wieczoru, w kulminacyjnym punkcie z pobliskiego, dobrze widocznego z okien restauracji wieżowca rozwija się nagle olbrzymi baner z napisem „Kocham cię Zosiu!”, pod oknami restauracji zaczyna grać ich ulubioną piosenkę orkiestra dęta, a w tym samym czasie wszyscy restauracyjni goście oraz kelnerzy i kelnerki zaczynają tańczyć i śpiewać, gdyż okazuje się, że nie są gośćmi i kelnerami tylko specjalnie na tę okazję wynajętym chórem. Jest romantycznie że aż szczypie w oczy. Zosia rzuca się w objęcia Stefana, wszyscy na około wycierają łzy wzruszenia. Czyn Stefana, który miał miejsce przed tygodniem zostaje Stefanowi wybaczony, ponieważ ilość energii i zapału, które włożył w przygotowanie przeprosin stają się dla Zosi zadośćuczynieniem. Możemy uznać, co Stefan przyjmuje ze sporą dozą ulgi, że to co do tej pory działo się w jego kontekście w głowie Zosi zostało unieważnione. W miejsce nawalonego Stefana obmacującego koleżanki pojawił się nowy Stefan romantyk gotowy do publicznej ekspozycji swojego oddania. Z grubsza moglibyśmy powiedzieć – ok, życie toczy się dalej, nic się przecież nie stało. Jednak rzeczywistość jest odrobinę inna. Bo oprócz zażenowania i wściekłości Zosi powstałych na skutek tych stefanowych obmacywanek powstał jeszcze pewien mechanizm, który ma i będzie miał swoje żelazne konsekwencje. Tym mechanizmem jest sytem niejawnych ocen, które – jak wynika z badań – w naszych związkach i relacjach tworzymy nieustannie we własnych głowach. Oceny, które wówczas wydajemy partnerowi czy partnerce są naszymi prywatnymi osądami, warunkującymi nie tylko to za kogo partnera czy partnerkę uważamy, ale przede wszystkim to czego naszym zdaniem po przeciwnej stronie możemy się spodziewać. W ten sposób w naszej głowie powstaje rodzaj tajnej mapy, do której dostęp mamy wyłącznie my sami, bo akurat tą mapą nie chcemy się z nikim dzielić. Ta mapa to rodzaj obrazu naszego partnera, który powstaje w naszej głowie i który akurat w modelu transpersonalnym nazywamy avatarem. Do sytemu transpersonalnego rozumienia naszych interakcji w relacjach opartego na figurze geometrycznej nazywanej heksagonem relacji jeszcze kiedyś wrócę w szerszym omówieniu. Tym razem jednak pozostańmy przy pierwszym avatarze: obrazie, czy też wyobrażeniu relacyjnego partnera czy partnerki powstałym w naszej głowie. Składa on się z dwóch rodzajów ocen: jawnych, tych które komunikujemy na zewnątrz oraz niejawnych, czyli tych, które pozostawiamy dla siebie. Po niewłaściwym zachowaniu Stefana w głowie Zosi powstała jedna z takich ocen. Można i owszem ją skutecznie wymazać, ale w tym celu Stefan musiałby przez dłuższy czas udowadniać, że był to jedynie jednorazowy incydent. Jednak jeśli Stefanowi przydarzy się taka akcja z koleżankami po raz kolejny, to niejawna ocena w głowie Zosi zostanie natychmiast odbudowana. I dodatkowo wzmocniona przy każdym nawet błahym jego nieodpowiednim zachowaniu. Oczywiście ten system dotyczy wszystkich relacji – dalszych i bliskich – jednak w relacjach damsko męskich i tworzonych w ten sposób związkach ma dość poważne konsekwencje, ponieważ powoduje szereg nieuświadomionych partnerskich reakcji i zachowań. Z większości z nich nie zdajemy sobie sprawy, dopóki nie zobaczymy ich z określonej, zewnętrznej perspektywy. Są to nasze spontaniczne afekty i doświadczenia emocjonalne, których intensywność i ilość będzie decydowała o długości i poziomie spełnienia naszego związku. Tutaj musimy przywołać ostatnie badania przeprowadzone na Wolnym Uniwersytecie w Amsterdamie w 2017 roku przez zespół czterech psychologów z Katedry Psychologii Eksperymentalnej i Stosowanej. W badaniach tych uczestniczyło 129 par heteroseksualnych i jedna para homoseksualna. Co ważne – wszyscy uczestnicy badań byli rekrutowani w Holandii zarówno w poszukiwaniach indywidualnych, jak też poprzez portale społecznościowe. Warunkiem była płynna znajomość holenderskiego, bezdzietność oraz zaangażowanie w trwającą obecnie romantyczną relację nie krótszą niż cztery miesiące. Tylko kilka par stanowiły małżeństwa, a średnia trwania związków wynosiła 32 miesiące, zaś średni wiek par oscylował pomiędzy 18-tym, a 43-cim rokiem życia. W pierwszej części badania pary wypełniały stosunkowo obszerne kwestionariusze mające zmierzyć ich niejawne oceny swoich partnerów. Następnie aranżowano spotkanie danej pary w osobnym pokoju, w którym mieli za zadanie odbyć szczerą rozmowę, w której należało wyjaśnić pomiędzy sobą rozbieżności w niejawnych ocenach siebie nawzajem wynikające z wypełnionych kwestionariuszy. Ich rozmowa miała trwać dokładnie siedem minut, zaś całość była rejestrowana za pomocą kamer. Następnie do pracy przystąpiło sześciu przeszkolonych egzaminatorów. Troje z nich nie znało w ogóle języka holenderskiego i zadaniem tej trójki było wychwytywać w nagraniach wideo i oceniać spontaniczne, pozawerbalne reakcje rozmawiających. Takie jak gesty, mimika, ton głosu itp. Pozostali egzaminatorzy, ci którzy znali język holenderski, mieli za zadanie ocenić spójność zachowań niewerbalnych z jednocześnie wysyłanymi komunikatami werbalnymi. W pierwszej kolejności chodziło o ustalenie, czy dyskutowana pomiędzy parą rozbieżność ocen niejawnych, którą ujawniły kwestionariusze budzi ich dyskomfort, wycofanie lub wrogość, czy też otwartość, dobry humor i pozytywny nastrój. W drugiej egzaminatorzy mieli za zadanie wychwycić wszelkie spontaniczne i nieświadome reakcje towarzyszące rozmowie. Po tych badaniach pary miały kolejne zadanie – przez następne tygodnie prowadziły specjalnie na tę okoliczność opracowany przez badaczy dzienniczek relacji, w którym zapisywały wszystko to, co się w tej relacji wydarzało z perspektywy każdej ze stron. To pozwoliło naukowcom wnioskować na temat tego, czy oceny niejawne mają wpływ na jakość i długość relacji oraz na temat tego, czy istnieją jakieś znaki rozpoznawcze, po których możemy z dużą dozą prawdopodobieństw oszacować, czy dana relacja będzie długotrwała, czy też raczej zakończy się stosunkowo szybko. To dość przełomowe badania. Wprawdzie podejrzewamy, że nasze oceny niejawne mają wpływ na długość relacji, bo jeśli po kolejnych wybrykach Stefana w głowie Zosi powstaną kolejne niejawne oceny, to relacji nie wróży to niczego dobrego. Jednak badania te przyniosły konkretne wskazówki po jakich naszych zachowaniach i reakcjach można w miarę precyzyjnie przewidywać długość tworzonych przez nas związków. Okazuje się bowiem, że im więcej stworzyliśmy negatywnych niejawnych ocen dotyczących naszego relacyjnego partnera czy partnerki, tym mniej spontanicznych zachowań z naszej strony zacznie się pojawiać w naszym związku i co najważniejsze – czego w ogóle nie kontrolujemy, bo cały proces ma miejsce poza naszą świadomością. Naukowcy nazywają ten system zachowań automatycznymi skojarzeniami afektywnymi, które pojawiają się w codziennych interakcjach w naszych związkach. To wszystkie te zachowania, których nie kontrolujemy – jak spontaniczny uśmiech, niezapowiedziane przytulenie, nagła potrzeba okazania czułości, pojawiający się z nikąd pomysł na romantyczny wieczór, komplementy pojawiające się w niespodziewanych momentach itd itp. I co dla nas najważniejsze – one same stają się w efekcie fundamentem kolejnych niejawnych ocen powstających po obu stronach relacji. Cały proces oczywiście odbywa się automatycznie i poza naszą świadomością, ale co udowodnili holenderscy psycholodzy ma potężny wpływ na trwałość i długość naszych relacji. Jaki stąd płynie wniosek i jak możemy skorzystać z wyników tych badań w naszym codziennym życiu? Otóż jeśli w naszej głowie zbudujemy sobie negatywną niejawną ocenę partnera, to sam ten fakt spowoduje, że po naszej stronie znacznie zmniejszy się ilość i natężenie romantycznych uczuciowych zachowań w stosunku do niego. Kiedy tak się stanie na tej podstawie on stworzy swój własny system niejawnych negatywnych ocen, w skutek których jego spontaniczne romantyczne zachowania będą występowały również coraz rzadziej i w coraz to mniejszym natężeniu, na co z kolei zareaguje nasz sytem niejawnych ocen. Nim się zorientujemy w efekcie jakość naszego związku zacznie się pogarszać, a my będziemy wyłącznie zachodzili w głowę jak to możliwe, bo przecież na początku było tak fajnie, a teraz już przestało między nami iskrzyć. Nie zdajemy sobie jednak sprawy z tego, że w procesie wygaszania relacyjnego iskrzenia sami uczestniczymy, bo ten mechanizm zawsze działa w dwie strony. Jednak, kiedy tego nie wiemy jesteśmy skłonni winą za utratę związkowej namiętności obarczać wyłącznie drugą stronę. To oczywiście z naszej perspektywy wydaje się logiczne, bo skoro cały proces spontanicznych zachowań odbywa się poza naszą kontrolą i świadomością, to nie dostrzegamy ich wygaszenia po naszej własnej stronie. Jaka stąd płynie nauka? Otóż nasz związek nie musi wytracać romantycznej energii. Możemy uwrażliwić się na ten system i zacząć obserwować spontaniczne zachowania naszej partnerki czy partnera i kiedy zaobserwujemy zmniejszenie ich natężenia czy ilości przyjrzeć się samym sobie i uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie: „czy po naszej stronie nie powinniśmy odnotować również zmiany w tym względzie”. Jeśli zaś dostrzeżemy że rzeczywiście ilość naszych spontanicznych zachowań spadła, to możemy podjąć autonomiczną decyzję, czy nie należy ich zwiększyć. Niestety nasze spontaniczne zachowania widać tylko z perspektywy czasowej – nie będziemy w stanie namierzyć tego z perspektywy teraźniejszej – ale już kilka godzin wystarcza, by mieć dostęp do zdystansowanego wglądu w nasze zachowanie. Co daje świadome zwiększenie natężenia i ilości takich zachowań? Otóż będzie to miało wpływ na zmianę systemu ocen niejawnych naszej partnerki czy partnera, co w efekcie spowoduje po drugiej stronie powrót do relacyjnego iskrzenia. Jednak ta metoda może przynieść skutek, jeśli są spełnione co najmniej dwa warunki. Jeśli nie jest jeszcze za późno na ratowanie tej relacji i jeśli rzeczywiście my sami mamy na to jeszcze ochotę! Pozdrawiam