Transkrypcja tekstu:
Zacznijmy od przykładu. Oto na ulicy rozmawiają dwie osoby: osoba A i osoba B. Rozmowa przebiega w dobrym nastroju i ma się wrażenie że każda z tych osób jest zainteresowana tym, co druga ma do powiedzenia. Nagle i niespodziewanie osoba A dostrzega kątem oka przechodzącą po drugiej stronie ulicy osobę C. I bez słowa, znienacka przerywa rozmowę z osobą B i podbiega do osoby C. Rozmawiają jakiś czas, a tymczasem osoba B stoi dość zaskoczona całą sytuacją i niespecjalnie wie jak się ma zachować. W końcu A kończy rozmowę ze C i jak gdyby nigdy nic wraca do B. B patrzy zdziwiona na A a ta kwituje całe zajście „musiałem załatwić coś ważnego”. Na co B wciąż zdziwiona odpowiada: „ale przecież rozmawialiśmy, a ty oddaliłeś się bez słowa wyjaśnienia”. Co odpowiada A? No przestań, przecież to naprawdę było ważne. Ciekawa sytuacja, prawda? Zdarzyła ci się kiedyś niezależnie od tego, czy wcieliłeś się w rolę osoby A, B czy C? Przyjrzymy się jej przez chwilę bliżej bo doskonale ilustruje fatalny błąd komunikacyjny, który ma swoje relacyjne następstwa i to takie, które nie są jednakowo rozpoznawalne i uświadomione przez wszystkich uczestników tej sytuacji. Co się zatem dzieje w głowie osoby A? Otóż zazwyczaj jest zdziwiona tym, że B jest zdziwiona jej zachowaniem. Przecież po prostu nagle musiała załatwić coś ważnego z osobą C, więc po prostu to załatwiła. A więc nie wie do końca co poszło nie tak, i czemu ta sytuacja była dla B dyskomfortowa. Z punktu widzenia A nic się nie stało, bo przecież jednocześnie załatwiła dwie sprawy, upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu, itd itp. Jednak jeśli na chwilę wejdziemy do głowy osoby B, to tam sytuacja nie jest już tak jednoznaczna i kolorowa. Osoba B bowiem w trakcie tego zajścia odkryła, że istnieje taki poziom wartościowania, którego wcześniej nie była świadoma. Osoba A bowiem przerywając nagle rozmowę pokazała, że dla niej dużo wartościowsze jest pojawienie się osoby C niż rozmowa z B. I nawet nie chodzi tutaj o to, że C okazała się ważniejsza, ale o to, że skoro B w rankingu ważności przegrywa z C, to oznacza, że w ogóle może przegrać z czymkolwiek. Skoro osoba A bezceremonialnie przerwała rozmowę bo zobaczyła C, to równie dobrze mogłaby to uczynić, gdyby w zasięgu jej wzroku pojawiło się coś innego. Na przykład inny znajomy. I co najważniejsze: z perspektywy pozostawionej samej sobie B nie ma znaczenia jak ważna jest osoba C. Znaczenie ma wyłącznie to, jak zaskakująco nieważna okazała się ona sama. Ale to nie koniec tego co w efekcie tej sytuacji pojawiło się w głowie odrzuconej osoby B. Działa tutaj reguła nadwyrężonego zaufania. Otóż – z perspektywy B – skoro A wywinęła taki numer raz, to przecież nie ma pewności czy nie wywinie go znowu, a właściwie istnieje domniemana pewność że zrobi tak jeszcze wiele razy. W tej sytuacji B nie ma pewności, czy jeśli na przykład wybierze się z A do pubu ta jej nie zostawi, ponieważ przy innym stoliku zobaczy jakiegoś znajomego. Nie ma pewności czy jak A ze B wybierze się na imprezę, to A nie wróci z kimś innym. I tak dalej i tym podobne. Powyższe wątpliwości prędzej czy później spowodują, że relacja B z A zacznie się oziębiać, bo B zmierzy jej społeczne i emocjonalne koszty i uzna, że nie ma sensu narażać się na tego typu kłopotliwe sytuacje. Osoba B będzie więc powoli dążyła do wyciszenia tej relacji podczas gdy osoba A kompletnie nie będzie świadoma co się dzieje i czemu to się dzieje. Skoro zaś wchodzimy po kolei do głowy bohaterów tej historii to do kompletu pozostała nam jeszcze osoba C. Otóż w tej historii i tej konfiguracji C w rankingu utworzonym przez osobę A uzyskała wyższy poziom ważności czy też atrakcyjności niż B. C oczywiście ma co świętować, jednak jeśli choć ma odrobinę wiedzy na temat błędów komunikacji interpersonalnej to wie, że wszelkie rankingi z racji samego swego istnienia są temporalne. Bo kiedy pojawia się gradacja ważności to wraz z nią pojawia się gradacyjna drabina. Jeśli stoisz na szczeblu usytuowanym wyżej od kogoś, to samo stanie na drabinie powoduje, że muszą też istnieć szczeble wyższe od twojego. Chyba że potrafisz stać na ostatnim szczeblu drabiny gradacyjnej, ale utrzymanie tej pozycji to wyjątkowy wyczyn, bo wystarczy sam ruch wspinających się po drabinie, by tą pozycją na tyle skutecznie zachwiać byś stracił równowagę. W naszym przykładzie osoba C uświadomiwszy sobie, że A dokonała gradacji ważności i wyceniła ważność C wyżej od B jednocześnie uświadamia sobie, że prędzej czy później w rankingu A ona sama będzie musiała przegrać z kimś kto się niebawem pojawi i kogo A wyceni wyżej niż C. Bo przecież skoro A rozmawiając z B porzuciła ją bez słowa dla rozmowy z C, to istnieje potężne prawdopodobieństwo, że zrobi dokładnie to samo w rozmowie z C o ile pojawi się na horyzoncie ktoś, kogo wyceni jeszcze wyżej. Tak po prostu działają systemy gradacyjne zwane w socjologi potocznie drabinami stratyfikacyjnymi.
Oczywiście trudno jest uciec od wartościowania rozmówcy, bo musielibyśmy się zmierzyć z całym instrumentarium naszych osądów, ocen, sympatii i antypatii, interesów, potrzeb, mechanizmów obronnych i wielu innych. Do tego jeszcze musielibyśmy poskromić podszepty naszego ego. Jednak można uniknąć takich komunikacyjnych błędów i sprawić by prawdopodobieństwo ich wystąpienia było najmniejsze z możliwych? Otóż należy uświadomić sobie z czego tak naprawdę składa się proces komunikacji, na przykład taki jak rozmowa dwojga ludzi. Otóż zawsze mamy do czynienia z pięcioma składowymi. Pierwszą jest nadawca komunikatu, czyli osoba, która w danej chwili mówi. Drugą jest kodowanie, czyli nadawanie znaczenia temu co się mówi za pomocą wszelkich dostępnych środków: werbalnych oraz pozawerbalnych. Trzecią jest sam komunikat czyli wypowiadana przez nas treść. Czwartą proces odkodowywania odpowiedzialny za to, jak nasz rozmówca rozumie znaczenie naszego komunikatu i w końcu piątą odbiorca – ten który słucha tego co mówi nadawca. Kluczem zaś jest kodowanie i odkodowywanie. To w jaki sposób zakodujesz treść, by odbiorca precyzyjnie odgadł co chcesz za pomocą swojego komunikatu przekazać. W naszym przykładzie A wybiegając do C i pozostawiając B bez słowa wyjaśnienia w ten sposób coś zakomunikowała osobie B. Z punktu widzenia kodowania zastosowanego przez osobę A był to komunikat: „nic się nie stanie jak chwilę poczekasz, a ja w tym czasie coś ważnego załatwię”. Jednak osoba B zdekodowała ten komunikat w zupełnie inny sposób: „A zostawiając mnie w trakcie rozmowy i biegnąc do C bez żadnego wyjaśnienia swojego zachowania trochę mnie zlekceważyła”. Oczywiście B mogła w tej sytuacji odkodować wiele różnych znaczeń: od lekceważenia, przez brak szacunku, aż do celowego zignorowania. Nie dowiemy się tego dokładnie, bo nie jesteśmy osobą B w takiej sytuacji. Ale to ma mniejsze znaczenie. Znaczenie ma tutaj to, że brak komunikatu ze strony osoby A został odczytany przez osobę B jako komunikat o istotnym dla niego znaczeniu. To klasyczny przykład na to, że nie zawsze to co chcemy zakodować zostanie dokładnie odkodowane tak, jak zakładaliśmy, przez co ludzie, z którymi się kontaktujemy mogą się zachowywać nie tak jak przewidujemy. I stąd właśnie bierze się cała masa nieporozumień. Poszłaś na imprezę z Anką, przecież było tak fajnie, a nagle po imprezie Anka niespecjalnie chce się z tobą dalej widywać a ty nie wiesz o co chodzi. Potem po sporym czasie ochłodzenia relacji wreszcie się orientujesz, że Anka zupełnie inaczej zrozumiała to, co wtedy na imprezie do niej powiedziałaś. Pracujesz w jednym biurze z kumplem, dogadujecie się w tak wielu sprawach i nagle pewnego dnia czujesz, że kumpel nie jest już tak ochoczy do żartów a przerwy na lunch zaczyna spędzać z innymi znajomymi zamiast ciebie. Zachodzisz w głowę co się stało i nie zdajesz sobie sprawy z tego, że w jakimś konkretnym procesie waszej komunikacji komunikat został zupełnie inaczej zdekodowany, niż w swoim kodowaniu przewidywałeś. Znasz takie sytuacje z własnego życia? Pewnie wiele, bo wszyscy ich doświadczamy. Jednak na tym samym schemacie nie tylko oparta jest relacja w rozmowie pomiędzy dwojgiem ludzi ale też współpraca. Zapomnijmy wiec na chwilę o rozmawiających ze sobą osobach A, B i C i przyjrzyjmy się innemu przykładowi. Dogadujesz się z jakimś znajomym że będziecie wspólnie realizowali jakieś przedsięwzięcie. Ty angażujesz czas, środki i zapał i dokładasz wszelkich starań, by zamierzony plan się powiódł. Masz też nadzieję, że taką samą aktywność w tym zakresie wykazuje twój znajomy. Nagle po kilku tygodniach tracisz z nim kontakt. Przestał dzwonić, pisać maile i nie wiadomo co u niego. Mijają następne tygodnie i okazuje się, że z realizacją waszego projektu zostałeś tak naprawdę sam. Póżniej, po kilku następnych tygodniach ten znajomy ponownie podejmuje z tobą kontakt. Pytasz co się stało i dowiadujesz się, że w tym czasie zaangażował się w jakieś inne przedsięwzięcie i jednocześnie odpuścił jakiekolwiek działanie na rzecz tego waszego wspólnego. Jak się poczujesz? Co pomyślisz o jego wartościowaniu ciebie, twoich starań i waszego wspólnego przedsięwzięcia? Czy masz pewność, że podejmując z nim dalszą współpracę po jakimś czasie on ponownie nie zniknie angażując się w coś, co uzna za ważniejsze niż wasz wspólny projekt? Czy twoje zaufanie do niego czasem właśnie nie zostało obniżone? Żeby uniknąć takich sytuacji i to zarówno w roli osoby A, osoby B czy C tym bardziej warto baczniej przyjrzeć się procesowi komunikacji. I pamiętajmy: brak komunikatu jest często dekodowany jako komunikat. Tak jak brak reakcji może być dekodowany jako konkretna reakcja. Na którą to zasadę celnie zwrócił uwagę Oscar Wilde mówiąc, że sen może być również formą krytyki – szczególnie w teatrze. Pozdrawiam