Brzytwa Hanlona #79

Zepsuta relacja #78
28 września 2018
Dwa rodzaje śmiechu #80
12 października 2018

Transkrypcja tekstu:

Pod ostatnim mini-wykładem dotyczącym błędu komunikacyjnego mającego wpływ na oziębienie relacji pani Ania napisała w komentarzu: „Zastanawia mnie, jak to możliwe, aby osoba A nie zauważyła w swoim zachowaniu nic złego. Czyżby jakaś dysfunkcja mózgu, brak empatii, egoistyczne nastawienie do świata? Brak kultury?”. Najpierw chciałem odpowiedzieć w komentarzu, ale pomyślałem sobie, że to w sumie dobry materiał na kolejny mini-wykład. Materiał, który mam nadzieję rzuci odrobinę światła na ludzkie zachowania, które czasem nas zaskakują, czasem zadziwiają, a innym razem po prostu irytują. Posłużmy się tutaj kilkoma przykładami. Oto przejeżdżasz samochodem przez zatłoczony parking szukając wolnego miejsca. I nagle przed tobą jakiś gość właśnie wsiada do samochodu. Spogląda w twoją stronę, widzi, że zatrzymujesz się włączając kierunkowskaz sygnalizujący, że zamierzasz zająć jego miejsce jak tylko odjedzie. W sumie dobrze by było zaparkować jak najszybciej, bo przecież stojąc w oczekiwaniu na jego odjazd tarasujesz innym drogę. Tymczasem gość wsiada do samochodu i nic. Czekasz obserwując co też on tam tak długo robi, a gość spokojnie nastawia radio, przegląda się w lusterku, sprawdza coś w telefonie, potem grzebie w torbie, aż w końcu nie wytrzymujesz i odjeżdżasz szukając innego miejsca, by nie zajmować w nieskończoność wąskiej drogi. Odjechawszy myślisz sobie: „no co za jełop, co za złośliwa menda, przecież widział że czekam, a mimo to nie specjalnie mu się śpieszyło”. Kolejny przykład – też motoryzacyjny. Tym razem dojeżdżasz do skrzyżowania, na którym zamierzasz skręcić w prawo i do tego też celu służy osobny pas ruchu, który zaczyna się tuż przed tobą. Co więcej właśnie zapaliła się zielona strzałka i mógłbyś skorzystać z możliwości zmiany pasa i skrętu ale niestety przed tobą stoi samochód czekający na zielone pozwalające mu jechać prosto. Kątem oka dostrzegasz, że przed nim są co najmniej dwa metry wolne, więc gdyby podciągnął zaledwie pół metra do przodu twoje auto by się spokojnie zmieściło i mógłbyś skorzystać z zielonej strzałki. Co więcej widzisz, że pani kierująca tym samochodem z przodu widzi ciebie w swoim wstecznym lusterku i przecież powinna się zorientować, że wystarczy by podjechała do przodu te cholerne pół metra. Jednak nie podjeżdża. Stoisz więc zablokowany i jednocześnie sam blokujesz wszystkich stojących za tobą. Kiedy wreszcie pojawia się zielone udaje ci się wjechać na żądany pas i zrównać z tym samochodem z przodu. Zaglądasz więc co za cymbał kieruje tym samochodem, a damska wersja cymbała patrzy na ciebie bez mrugnięcia okiem. No bo o co ci w końcu chodzi? Trzeci przykład. Wchodzisz do restauracji ze znajomymi. Szukacie wolnego miejsca. Niestety wolny jest tylko stolik dla dwóch osób, a was jest akurat pięcioro. Ale obok przy dużym sześcioosobowym stoliku siedzi jeden jegomość, czyta gazetę i pije kawę. W sumie, gdyby gość przesiadł się do tego mniejszego stolika ten duży stół by was spokojnie pomieścił. Przecież to niewielka operacja. Chętnie byście mu nawet pomogli przenieś kawę i gazetę. Pojawia się kelner. Specjalnie głośno i wymownie pytasz kelnera czy nie znalazłby się dla waszej piątki jakiś wolny stolik. Kelner widzi sytuację i równie głośno i tym razem patrząc już prosto temu od gazety w oczy odpowiada: „niestety, jedyny wolny stolik to ten mniejszy”. Nastaje cisza. Liczycie że facet skuma bazę i sam zaproponuje przesiadkę. Jednak nic z tych rzeczy, bo gość rozsiadł się właśnie wygodnie i jak gdyby nigdy nic po prostu całe to zdarzenie ignoruje i to wydaje się że w tak ostentacyjny sposób, że zwracanie się do niego z prośbą żeby się przesiadł mija się z celem. Wychodzicie więc z restauracji zniesmaczeni mrucząc pod nosem: „Co za ludzie?”.
Zaliczyłeś takie akcje? Jestem pewien że nie raz, bo zdarzają się nam dosyć często. Zawsze później tracimy wiarę w ludzką bezinteresowną dobroć i zaczynamy podejrzewać, że i owszem ludzie okazują pewną bezinteresowność. A mianowicie bezinteresowną złośliwość. Bo przecież gość na parkingu patrzył ci prosto w oczy, pani w lusterku dokładnie widziała że chcesz skręcić, a czytający gazetę w restauracji słyszał wyraźnie, że nie macie gdzie usiąść. A mimo to zachowali się jak się zachowali. Czy dlatego że są źli i przesiąknięci złem do szpiku kości? Dlatego że celowo chcą nam zrobić na złość? A może dlatego, że w ten sposób chcą nam coś udowodnić jednocześnie rekompensując sobie swoje nieudane życie? Okazuje się, że wyjaśnienie jest zupełnie inne. Ale zanim do niego dojdziemy, najpierw musimy się przyjrzeć słowu „brzytwa”. Określa się tym słowem rodzaj alternatywnego wyboru, w którym proponowane rozwiązanie oparte jest na zaskakującej i niespecjalnie merytorycznej przesłance, jednak takiej, która paradoksalnie upraszcza wybór i jednocześnie podnosi prawdopodobieństwo wyboru właściwego. Jedną z najbardziej znanych „brzytw” jest brzytwa Ockhama mówiąca, że „jeśli mamy do wyboru dwie teorie, to powinniśmy wybrać tę mniej skomplikowaną”. Przypomnijmy jednak kim był Wiliam Ockham. To żyjący w średniowieczu franciszkański mnich i teolog, który wykładał na ówczesnym Oxfordzie i który został przez Kościół oskarżony o herezję w związku z głoszonymi przezeń teoriami. Trudno się dziwić, że Ockham pogrążony w gąszczu scholastycznych idei, z którymi dzielnie się kłócił musiał jakoś uporządkować chaos twierdzeń i założeń. Stąd cięcie brzytwą – po prostu ufał tym teoriom, które opierały się na możliwie najmniejszej liczbie założeń. Kolejną słynną brzytwą jest brzytwa Aldera, a właściwie zwana przez tego australijskiego matematyka „newtonowskim mieczem świetlnym” – ostrzejszym niż jakiekolwiek brzytwy. To idea, zgodnie z którą nie warte jest dyskusji to, czego nie da się potwierdzić eksperymentalnie. W efekcie tej idei naukowiec nie może uznać takich dziedzin jak filozofia, czy teologia, bo nie da się żadnej z głoszonych tam tez udowodnić w jakimkolwiek eksperymencie. Trzecią sławetną brzytwą, jest brzytwa Hanlona spopularyzowana w 1990 roku przez wydawnictwo Jargon i mająca pochodzić od Roberta Hanlona – autora książek zawierających zbiór dowcipów inspirowanych prawem Murphy’ego. W rzeczywistości prawdziwego autora brzytwy Hanlona trudno namierzyć, bo podobne cytaty przypisuje się zarówno Goethemu. Napoleonowi Bonaparte, czy Wiliamowi Jamesowi. I właśnie ta trzecia brzytwa wydaje się rozwikłaniem naszej zagadki i odpowiedzią na pytanie dlaczego czasem ludzie się tak fatalnie zachowują. Brzytwa Hanlona brzmi następująco: „nigdy nie przypisuj złośliwości czynowi, który mógłby wynikać z czystej głupoty”. I nie chodzi o to, by twierdzić że ludzie zachowują się tak jak się zachowują, bo są głupi. Nie! Oni po prostu czasem zachowują się głupio i kompletnie nie zdają sobie z tego sprawy. A głupie zachowanie to takie, które nie przewiduje konsekwencji tegoż zachowania. To zachowanie, które nie bierze pod uwagę ani reakcji, ani interakcji z innymi. To w końcu zachowanie, które cechuje duża krótkowzroczność – po prostu nie sięganie wzrokiem poza czubek własnego nosa. Często ludzie tak się zachowują, bo ich głowa znajduje się zupełnie gdzie indziej niż ich ciało. Gość patrzy w twoją stronę, jesteś przekonany że widzi co robisz, z czym się zmagasz i co zamierzasz zrobić, a w rzeczywistości facet jest myślami przy wczorajszej kłótni z żoną i w ogóle nie rejestruje twojej obecności. Zmagająca się ze zbyt wysokim krawężnikiem na ulicy matka z wózkiem i dzieckiem w środku jest mijana przez rosłego jegomościa, który jednym ruchem mógłby jej pomóc, ale przechodzi bez słowa obok. Po prostu jest myślami na siłowni, w samochodzie, na obiedzie i nie wpadł na to, że mógłby pomóc. Siedząca w autobusie nastolatka nie wpadnie na to, że powinna ustąpić miejsca starszej pani, bo właśnie przerabia w myślach jak tu zagadać do tego przystojniaka ze szkoły. Gapiostwo, bezmyślność, nieuważność, beztroska i brak refleksji – to filary głupiego zachowania. Mimo, iż często wydaje nam się że to celowa złośliwość w rzeczywistości chodzi właśnie o ten rodzaj głupoty. Nie oznacza to oczywiście że nie istnieją ludzie, którzy celowo chcą nam utrudnić życie, jednak większość nie robi tego specjalnie. Wyłącznie z czystej, nieokiełznanej i niekontrolowanej głupoty. I niestety wszystkim nam się to czasem zdarza – oczywiście w różnym stopniu i na różnych poziomach. Zachowujemy się niespecjalnie ok w stosunku do innych i nawet o tym nie wiemy. A czynimy tak, bo myślami jesteśmy zupełnie gdzie indziej. Coś nas intryguje, odrywa od uważności, coś bawi, coś przygnębia a jeszcze coś innego odciąga naszą uwagę od tu i teraz. Od świata i ludzi, którzy dzielą z nami przestrzeń. Należy zaakceptować fakt, że czasem głupie zachowanie i nam się zdarza, bo tym łatwiej będzie nam wybaczyć głupotę innym. W myśl zasady: niech pierwszy rzuci kamieniem ten, któremu to się nigdy nie zdarzyło. Ale akceptacja nie oznacza, że nie warto z tym nic robić. Zawsze warto nad sobą pracować i wyłapując cudze wpadki przyglądać się jednocześnie samym sobie, czy czasem i nam się to nie zdarza. A kiedy odkryjemy tego przykłady to właśnie zrobiliśmy pierwszy krok umożliwiający zmianę. Tym krokiem zawsze jest świadomość. Bo bycie głupim to nie problem, zawsze można zacząć nabywać mądrości. Problemem jest odkrycie swojej głupoty i niechęć, by to zmienić. Pozdrawiam