Transkrypcja tekstu:
Pamiętam któregoś ze znajomych, który publikując swoje zdjęcie na jednym ze społecznościowych portali podpisał je słowem „paskuda”. Było jasne, że sam się sobie niespecjalnie podobał – i to nie tylko na tym konkretnym zdjęciu ale zdaje się że w ogóle. Przyznam że patrzyłem wtedy na to zdjęcie z pewną konfuzją, bo nijak nie użyłbym tak pejoratywnego określenia, by nazwać przedstawionego tam gościa. Facet jak facet, ani Mister Uniwersum, ani też Quasimodo, ani potwór ani książę z bajki. Po prostu zupełnie przeciętnie i jednocześnie całkiem normalnie wyglądający koleś. A jednak z jakiejś przyczyny widział siebie w dużo mniej korzystnych barwach niż na to zasługiwał. Skąd zatem taka różnica? Zanim jednak odpowiemy na to pytanie przyjrzyjmy się temu zjawisku szerzej. Ile razy słyszałaś, czy też słyszałeś jak ktoś ze znajomych przesadnie nisko oceniał nie tylko swój wygląd, ale też samego siebie wykazując silną tendencję do zaniżania wartości i to w wielu rożnych obszarach. Ta tendencja zdaje się mieć zawsze ten sam kierunek – ludzie bagatelizują lub ukrywają wszelkie pozytywne cechy, zaś eksponują wyłącznie negatywne. „Okropnie dzisiaj wyglądam – mówi całkiem dobrze wyglądająca kobieta – aż wstyd się pokazać ludziom”, „Jestem fatalnym tancerzem – mówi przed wyjściem na parkiet chłopak do dziewczyny mimo, iż tak naprawdę całkiem nieźle sobie w tańcu radzi – na pewno się będziesz że mnie śmiała, jak zobaczysz jak tańczę!”, „Zupełnie się na tym nie znam, to dla mnie czarna magia – mówi współpracownik do swojego kolegi, mimo iż w rzeczywistości ma sporą wiedzę i umiejętności w danej dziedzinie – nie licz na to, że sobie z tym będę mógł poradzić!” Ile razy zdarzyło ci się spotkać z taką właśnie – umniejszającą własne talenty czy cechy – postawą? Wbrew pozorom nie jest to wcale rzadka cecha, ale co najważniejsze dla otoczenia wielce irytująca. Okazuje się, że są nawet ciekawe badania pokazujące jak działa ten mechanizm i tu dla odmiany ich autorami nie są uniwersyteccy badacze, ale jeden z kosmetycznych koncernów. Do wykonania tych badań zatrudniono uzdolnionego policyjnego rysownika. Osobę, która zawodowo sporządza portrety pamięciowe na podstawie ustnego przekazu na temat wyglądu danej osoby. Rysownik miał zadanie narysować dwa portrety pamięciowe. Pierwszy na podstawie opisu wyglądu dokonanego przez osobę, o której wygląd chodziło, drugi na podstawie opisu wyglądu tej samej osoby, ale dokonanego przez kogoś innego. Czyli w pierwszym wypadku grafik rysował daną osobę według jej własnej instrukcji, w drugim już bez jej udziału. Oczywiście w obydwu przypadkach rysownik nie widział rysowanego delikwenta a jedynie opierał się na ustnym opisie. Kiedy kierujemy się logiką myślimy że te dwa portrety nie powinny się znacznie różnić. W końcu do sporządzenia każdego z nich służył wyłącznie ustny przekaz – jednak okazuje się, że różnice były kolosalne. Portrety powstałe na podstawie przekazu samej portretowanej osoby pokazywały więcej wad i mankamentów urody niż miało to miejsce w przypadku portretów rysowanych na podstawie przekazu o wyglądzie danej osoby dokonanego przez osobę trzecią. Ciekawe, prawda? Oczywiście kampania reklamowa oparta na tym eksperymencie wzbudziła zarówno falę entuzjazmu, jak i krytyki. Z jednej strony chwalono pomysł i wykonanie, z drugiej strony zwracano uwagę na tendencyjny dobór kobiet biorących udział w badaniu – w głównej mierze były to szczupłe białe kobiety w określonym wieku, a z drugiej strony zarzucano, że kampania reklamowa celowo koncentruje się na cechach zewnętrznych kierunkując naszą uwagę na coś, co nie powinno być decydujące w ocenie danej osoby. Niezależnie jednak od tego to przedsięwzięcie pokazało w jaki sposób wykazujemy skłonność do myślenia o sobie, czy też widzenia siebie w taki sposób, by było to bardziej skoncentrowane na ekspozycji mankamentów naszego wyglądu. To mniej więcej tak, jakby porównać dwa nasze portrety – jeden wykonany przez malarza realistę, drugi przez karykaturzystę. Bo to właśnie karykaturzysta będzie w przesadny sposób w swej karykaturze eksponował wszystko to, co w nas charakterystyczne, niesymetryczne, odstające od normy czy szczególne. Można by więc powiedzieć, że stając przed lustrem koncentrujemy się na tych właśnie cechach uznając je za niechciane negatywne wyróżniki, których najchętniej byśmy się pozbyli. Taka postawa prowadzi do nadmiernej koncentracji na cechach fizycznych, co szczególnie w przypadku dzieci i osób o dość młodym wieku może być przyczyną wielu frustracji, poczucia wstydu i lęku przed odrzuceniem. Pamiętam jednego gościa, który do tego stopnia ubzdurał sobie, że jedna strona jego twarzy jest szpetniejsza od drugiej, że potrafił rozmawiać z drugą osobą stojąc do niej odwrócony w taki sposób, by spoglądała wyłącznie na tę lepszą stronę. Natknąłem się też kiedyś na pewnego gentelmana (ważna, rozpoznawalna społecznie lokalna figura) który przed każdym spotkaniem dobrych kilka minut dokładnie oglądał swoją twarz w lustrze sprawdzając czy każdy włosek jest na swoim miejscu i czy czasem w ciągu ostatniej godziny nie przybyło mu nowych zmarszczek. Takie zachowanie ma tendencje do wymykania się spod kontroli i prędzej czy później staje się destrukcyjne nie tylko dla przewrażliwionego na punkcie swego wyglądu delikwenta ale też przy okazji dla ludzi, którzy mają z nim styczność. Fiksacja na mankamentach urody bowiem staje się bardzo istotnym sygnałem dla innych ostrzegających ich przed naszym własnym ego. Spróbuję pokazać ci jak to działa na prostym przykładzie, a właściwie dwóch równorzędnych żeby zachować równowagę płciową. Proszę zatem teraz by panie poniższy przykład wyobraziły sobie w formie żeńskiej w relacji przyszłej teściowej z przyszłym zięciem, zaś panowie w relacji przyszłego teścia z synową. Oto wyobraź sobie, że twoje dorosłe już dziecko przyprowadza do domu po raz pierwszy na niedzielny obiad kandydata, czy też kandydatkę na męża lub żonę. Przyglądasz się tej kandydaturze uważnie bo przecież jesteś ciekawa, czy też ciekawy kto z twoim dzieckiem będzie dzielił kolejne dziesiątki lat życia. I nagle widzisz, że w kandydatka na żonę, czy też kandydat na męża zanim jeszcze opuszcza przedpokój nieznośnie długo przegląda się w lusterku nieustannie coś poprawiając. A to włosy leżą nie tak, a to coś jest nie tak z kołnierzykiem koszuli, a to znowu włosy trzeba poprawić jeszcze raz. W końcu delikwentka czy delikwent zasiada do stołu i w pierwszych słowach słyszysz jak mówi „przepraszam że tak dzisiaj źle wyglądam, ale z taką kiepską urodą w miarę przyzwoity wygląd nie jest łatwo utrzymać!”. Co byś pomyślała, czy pomyślał o takiej kandydatce, czy kandydacie na synową czy zięcia? Otóż istnieje duże prawdopodobieństwo, że swoją latorośl będziesz przestrzegać przed związaniem się z kimś takim. Nadmierna koncentracja nad mankamentami urody, czy urojone jej mankamenty działają dość odstraszająco. Od razu myślimy, że ktoś taki ma ze sobą całą masę problemów, wśród których nie wiadomo który gorszy: to że cały czas myśli wyłącznie o sobie, czy też to, że mówi źle o sobie po to, by usłyszeć zaprzeczenie, pocieszenie, czy w ogóle wymusić na towarzystwie zainteresowanie sobą. A może to, że ma potężne problemy z samooceną i uzależnia swoje poczucie własnej wartości od jakichś cech zewnętrznego wyglądu i to w dodatku takich, na które przecież nie ma wpływu. Niezależnie jednak od przyczyn takiej postawy raczej nie będziemy zainteresowani kontynuowaniem znajomości z kimś takim, bo wizja wiecznego słuchania o tym, że ktoś ma odstające uszy, nie taki nos jak powinien, czy też niewystarczająco ładne rysy twarzy może świadczyć o tym, że w tej głowie może gościć intelektualna pustka. I ta konkluzja jest niestety drastyczną puentą – kiedykolwiek więc narzekasz na swój wygląd w obecności innych osób to jednocześnie wysyłasz komunikat, który dla jednych będzie przejawem narcyzmu, dla innych przewrażliwienia na swoim punkcie a dla jeszcze innych intelektualnym zaniedbaniem. Bo przecież jeśli koncentrujemy się wyłącznie na wyglądzie, to jednocześnie jest to czas stracony dla koncentracji na naszym intelektualnym rozwoju. I nie o to chodzi by wyglądać jak ostatnia fleja i o siebie nie dbać, ale wyłącznie o to, by znaleźć odpowiednią równowagę z jednoczesną akceptacją, że atrakcyjny wygląd zewnętrzny to jedna z najmniej trwałych rzeczy jaką dysponujemy w życiu. Warto o niego zadbać, ale już zupełnie nie warto zadręczać nim siebie i innych. Pozdrawiam