Transkrypcja tekstu:
Ostatnio przez sieć przewaliło się całkiem sporo artykułów – w tym również w Polsce – poświeconych rzekomo nowemu zjawisku w relacjach romantycznych, które określa się słowem pebbling w jego cyfrowo społecznościowej wersji. Zjawisko to z jednej strony zdaje się budzić ciepłe uczucia niektórych autorów, bo przecież w końcu można napisać o związkach coś pozytywnego, zamiast wyłącznie straszyć potencjalną zagładą czekającą wszystkie relacje. Z drugiej jednak strony możemy przeczytać głosy ostrzeżenia, że oto bezwzględni podrywacze i podrywaczki znaleźli nowy sposób by zadręczać swoje potencjalne ofiary. Tymczasem strategia sieciowych zachowań nazywana tym określeniem jest jedynie narzędziem – w jednych rękach niezwykle efektywnym i przynoszącym pozytywne skutki, w innych rękach niestety wyjątkowo perfidną formą manipulacji, która naprawdę może przynieść niepowetowane relacyjne szkody. By zaś wyjaśnić te zależność najpierw musimy przyjrzeć się samemu zjawisku i źródłu jego nazwy, która zdaje się wszystko wyjaśnia. W nieprecyzyjnym, ale jakże pociesznym tłumaczeniu pebbling mogłoby oznaczać kamyczkowanie, bo przecież pochodzi od słowa kamyk, czy też otoczak, bo chodzi bardziej o kamień o obłych, najczęściej wypłukanych przez wodę kształtach. Samo zaś zjawisko kamyczkowania zauważono u pingwinów i w ich zachowaniach godowych. Otóż wśród pingwinów białobrewych pojawia się zachowanie, w którym rolę pierścionka zaręczynowego odgrywa kamień. Nie byle jaki kamień, ale specjalnie wyselekcjonowany i dobrany w taki sposób, by stał się podstawą przyszłego gniazda pary planującej potomstwo. Musi to być najładniejszy i jednocześnie najbardziej odpowiedni kamień z całej okolicy. Kiedy już zostanie znaleziony jest podsuwany wybrance serca jako zalążek przyszłego wspólnego domostwa. Kiedy zostaje zaakceptowany, jako najwłaściwszy miłosny podarunek, to właśnie na jego podstawie para pingwinów białobrewych zacznie budować swoją najbliższą wspólną przyszłość. I co istotne – obserwatorzy zwyczajów pingwinów uważają, że kamień jest nie tylko darem serca, ale jednocześnie niejako odsłania upodobania i preferencje jego znalazcy. To tak, jakby pingwin tym darem jednocześnie mówił: „uznałem, by odkryć przed tobą to co najbardziej odpowiednie dla mnie w nadziei, że będzie też takie dla ciebie, przez co usiłuję się zbliżyć, byśmy mogli dzielić się tym samym, głębokim poziomem intymności.” Oczywiście ofiarowywanie miłosnych darów nie jest niczym nowym – od przecież zamierzchłych czasów kochankowie ofiarują sobie różne cenne dla nich rzeczy, nie wspominając już o kwiatach, czy biżuterii. I też od zamierzchłych czasów również u ludzi te dary mają odsłaniać ich preferencje i upodobania co jednocześnie zwiększa intymność poznania się nawzajem, sonduje dopasowanie i docelowo ma na celu wzmocnienie więzi. O co zatem chodzi z tą obecną imbą kamyczkowania? Otóż w erze mediów społecznościowych naukowcy dostrzegli nowe zwyczaje społeczno behawioralne, w których przedmiotem podarunku nie jest już wyłącznie przedmiot, czy wartość materialna, ale treść cyfrowa. Przy czym funkcja i mechanika tych podarunków pozostała taka sama, ale przedmioty zostały zastąpione również przez memy. Pokażmy to na przykładzie – oto Stefan w trackie dnia pracy trafia na internetowego mema, który go rozśmiesza do łez, co nie jest zbyt częste, bowiem Stefan jak wiadomo ma dość specyficzne poczucie humoru. Ale dokładnie takie samo poczucie humoru ma jego miłość życia, czyli Grażyna znajdująca się w tym samym czasie w zupełnie innym miejscu i pogrążona w zupełnie innych obowiązkach. Stefan jednak wysyła jej link do mema smsem, bo wie, że treść tego co jej wysłał rozbawi ją dokładnie taka samo jak jego, a może mówiąc kolokwialnie nawet zrobi jej dzień. Wydaje się, że takie zachowanie jest banalne, mało istotne i jednocześnie mało ciekawe, bo przecież stanowi jedynie wewnętrzną interakcyjną grę pomiędzy Stefanem i Grażyną, którą rozumieją i przy której się dobrze bawią tylko oni. Bo to przecież oni, kiedy się spotkają tego samego dnia po pracy wrócą w rozmowie do tego wysłanego mema mniej więcej w taki sposób: „Wiesz, kiedy zobaczyłam to co mi wysłałeś – mówi rozbawiona Grażyna – omal nie oplułam telefonu. Wiesz z czym i kim mi się to od razu skojarzyło?” „No jasne, że wiem – odpowiada równie ubawiony Stefan – przecież właśnie dlatego ci to wysłałem” I od tego momentu rozpoczyna się ich intymna rozmowa, w której komunikują się wyłącznie sobie znanym kodem nawiązując do wspólnych wspomnień. Dlaczego użyłem słowa „intymna” – ponieważ zarówno powstanie wspólnego kodu komunikacyjnego, jak i bazy, z której ten kod czerpie czy do której się odwołuje wymaga intymności opartej na bliskości wspólnych przeżyć i wspólnego rozumienia rzeczy, które dla postronnych obserwatorów nie były by rozumiane w ten sam sposób. Jeśli teraz spojrzymy na tę przykładową parę z tej perspektywy, to zaczynamy zauważać, że to niby niewinne i banalne wysłanie linku do mema pełni w ich związku bardzo istotną rolę. Wywołuje te same skojarzenia, prowokuje do rozmowy i generalnie rzecz ujmując jeszcze bardziej do siebie zbliża już i tak bliskich sobie ludzi. A to tylko jeden z przykładów cyfrowego pebblingu czyli kamyczkowania. Co więcej wysyłane treści nie muszą opierać się tylko na rozśmieszaniu. Mogą to być rownież treści rozczulające, jak krótkie video z gromadką niezdarnych małych pand przewracających się potykając o własne nogi, czy treści wywołujące wzruszenie, bo odwołujące się do głębokiej wrażliwości, czy też prowokujące do refleksji celne cytaty pochodzące z ulubionych książek ulubionych autorów. Dr Mark Travers, psycholog z Uniwersytetu Colorado analizując cyfrowy pebbling wskazuje, że tę cyfrową listę wysyłkową może uzupełniać również muzyka, kiedy bliskie osoby dzielą się na przykład nowo odkrytym wykonawcą na Spotify, który dokładnie wpisuje się w ich wspólny muzyczny gust. Mogą to być również odręczne notatki – to na przykład sytuacja, w której jedna z osób właśnie uczestniczy w szkoleniu czy warsztacie i zanotowała sobie jakąś cenną myśl czy informację, a następnie fotografuje telefonem tę notatkę i wysyła ją swojemu partnerowi czy partnerce, by podzielić się tą perełką wiedzy. Nawiasem mówiąc, gdyby miało się okazać, że wysyłacie sobie linki do moich mini-wykładów byłbym szczerze i wielce zachwycony. W każdym razie cyfrowe kamyczkowanie to z jednej strony podarunek czegoś, co uznajemy za z jakichś powodów istotne, który wysyłamy komuś, z kim czujemy szczególny rodzaj więzi i bliskości, co oznacza, że dzielimy i chcemy z tym kimś dzielić jakiś rodzaj naszej intymności. Z drugiej zaś strony to również proces obnażania siebie i otwierania się na drugą stronę zdradzając nie tylko to, co nas interesuje, bawi czy śmieszy, ale również to, co porusza naszą wrażliwość informując drugą stronę relacji o tym, na co jesteśmy czuli, co nas wzrusza i co powoduje, że czasem zwilżą nam się oczy. To proces odkrywania siebie i dzielenia się tymi obnażonymi cząstkami. I dlatego jest taki istotny w budowaniu relacyjnych więzi. Ale… no właśnie – zawsze musi być jakieś ale. Otóż pebbling ma również swoją mroczną stronę, co wynika samej funkcji tego procesu. Bo przecież by kamyczkowanie wzmacniało relacje i pogłębiało ich bliskość sama relacja musi już znajdować się na odpowiednim poziomie bliskości. Najlepszym zaś moim zdaniem przykładem ilustrującym tę zależność jest pewna cecha komunikacyjna dotycząca wszystkich relacji, nie tylko romantycznych. Otóż zwróćmy uwagę, że na pewnym poziomie relacyjnej bliskości dwoje przebywających razem ludzi może wspólnie milczeć i jednocześnie żadne z nich nie odczuwa potrzeby przerwania tej ciszy, bo nie odbiera jej jako czegoś dyskomfortowego. Oto siedzimy sobie razem w milczeniu i nikomu to ani nie przeszkadza, ani też powoduje jakiegokolwiek poczucia niezręczności. By taki efekt pojawił się w danej relacji, sama relacja musi już przejść pewien poziom bliskości. Jeśli nie przejdzie tego poziomu, to przedłużająca się cisza będzie przez którąś ze stron lub obie strony odbierana jako rodzaj dyskomfortu, który najlepiej jest jak najszybciej przerwać. No bo jeśli pomiędzy ludźmi nie ma odpowiedniego poziomu bliskości, to zawsze istnieje domniemanie, że ta niezręczna cisza może skrywać coś niepokojącego. A może ona się ze mną nudzi, skoro nic nie gada? Może on stracił dla mnie zainteresowanie skoro się nie odzywa? Tego typu troski świadczą przecież o pewnym rodzaju niepewności co do poziomu zaangażowania drugiej strony w relację. Kiedy jednak pojawia się cisza i okazuje się, że żadnej ze stron nie przeszkadza i w żadnej ze stron nie wywołuje najmniejszego niepokoju, to ewidentny znak, że relacja przeszła w swej bliskości na wyższy poziom. Jaki to ma związek z kamyczkowaniem? Otóż ten mechanizm w relacjach o odpowiednim poziomie bliskości jest korzystny i przynosi niezwykle ważne skutki cementujące relację. Kiedy jednak w danej relacji odpowiedni poziomie zaangażowania jeszcze się nie pojawił, to kamyczkowanie będzie przynosiło odwrotny do zamierzonego efekt. Zamiast scalać relację i cementować bliskość, będzie odstręczać od siebie opartą na tym mechanizmie znajomość. Łatwo sobie przecież wyobrazić taką oto sytuację – oto w twojej pracy pojawiła się nowa osoba interesującej cię generalnie pod względem romantycznym płci. I w sumie zamieniliście ze sobą dopiero kilka zdań w windzie i raz w kolejce do ekspresu z kawą, a nagle w twojej skrzynce odbiorczej pojawiają się memy wysyłane przez tą osobę. Nawet jeśli są to przeurocze i nieporadne pandy, czy super śmieszny obrazek, to jednak takie zachowanie raczej odstraszy cię przed tą znajomością, niż zbuduje w tobie odpowiednie romantyczne zainteresowanie, prawda? Tymczasem – co wyczytałem w kilku polskich artykułach przestrzegających przez kamyczkowaniem, mechanizm ten stał się w wielu miejscach sposobem na podryw. Tyle, że w takim przypadku wysyłane treści nie reprezentują tego, co ich nadawca naprawdę czuje, myśli, co mu się podoba i co świadczy o jego wrażliwości, ale są dobierane w taki sposób, by wywołać jedynie takie wrażenie w celu sfinalizowania podstępnego podboju. Podobna manipulacja ma mieć miejsce w sytuacji, w której były partner czy partnerka w ten sposób chcą odzyskać zainteresowanie, wykorzystując do tego wiedzę na temat wrażliwości tego, do którego kierują swoje kamyczki. Tyle że w takich wypadkach, w perspektywie osoby w ten sposób podstępnie obdarowywanej kamyczkowanie może szybko zostać odebrane jako kamieniowanie a to już zupełnie inna kategoria. Cyfrowy pebbling to silny mechanizm relacyjno komunikacyjny – warto zawsze zwracać uwagę, czy aby na pewno pojawia się w relacjach o odpowiednim poziomie bliskości i to zarówno kiedy jesteśmy jego odbiorcą, jak i osobą, która go stosuje.
Pozdrawiam