Relacyjne kłusownictwo

Toksyczny szef, mentor, nauczyciel, guru i rodzic
24 maja 2024
Mit „niekonfliktowości”
7 czerwca 2024

Transkrypcja tekstu:
Żeby wyjaśnić tytułowy termin musimy się najpierw posłużyć kilkoma przykładami. Przykład pierwszy: oto podsłuchujemy rozmowę dwóch znajomych mechaników samochodowych, których właśnie przyłapaliśmy na narzekaniu jak trudno dzisiaj o pracownika, który nie tylko mówi, że coś umie, ale rzeczywiście umie. Niech to będą panowie Olek i Kamil i kiedy już sobie ponarzekali nagle Olek zmienia narrację i mówi: „Ale wiesz, ostatnio odkryłem prawdziwy skarb. Gość nie dość że spawa wszystkimi możliwymi metodami, to jeszcze potrafi wyjąć, rozebrać, złożyć i zamontować skrzynię biegów tak migiem, że nawet się nie obejrzysz i oczywiście w punkt. Mówię ci taki magik, że aż trudno uwierzyć.” „No to masz super farta – odpowiada Kamil – bo ja nikogo takiego nigdy nie umiem znaleźć”. Od tej rozmowy mija kilka dni i… okazuje się, że nasz warsztatowy magik nie pracuje już w warsztacie Olka, bo dostał dużo korzystniejszą propozycję finansową od Kamila.
Przykład numer dwa: oto dwie bardzo dobre znajome od wielu lat Olga i Krystyna. Chciałoby się powiedzieć że znają się jak łyse konie, ale chyba nie były by zadowolone z takiej metafory. Pewnego wieczoru wybierają się razem do modnego lokalu by w większym gronie celebrować awans jednej z nich. I tamże Krystyna poznaje równie dobrą znajomą Olgi czyli Monikę, którą zachwyca się od pierwszego wejrzenia. Olga widzi, że Monika bardzo przypadła Krystynie do gustu, bo ta po prostu nie może od niej oderwać wzroku. Krystynie w Monice imponuje wszystko – pozycja zawodowa, znajomości, majętność, elokwencja i atrakcyjność. Wieczór należy do niezwykle udanych – Olga też ma co robić, bo jest rozchwytywana przez innych uczestników biesiady, ale nie da się ukryć, że dla Krystyny główną atrakcją tego wieczoru jest Monika. Mija kilka dni i kiedy Olga przechodzi ulicą w pobliskiej witrynie kawiarni zauważa swoją kumpelę Krystynę i Monikę, jak miło sobie trajkoczą pochylone nad kawą. Wchodzi więc do kawiarni i zadaje niby niewinne pytanie: „dlaczego nie powiedziałyście, że idziecie na kawę – chętnie bym dołączyła”. W odpowiedzi widzi nieco zmieszaną minę Krystyny i słyszy tłumaczenie Moniki: „Przecież Krystyna powiedziała że nie możesz przyjść bo masz coś ważnego do zrobienia”.
Przykład numer trzy: teraz widzimy wiosennego ogrodowego grilla, w którym to przyjęciu uczestniczy kilka par z dziećmi. Dzieci wrzeszczą, panowie popijają piwo, a panie z przejęciem opowiadają sobie o pewnych wspólnych znajomych dziwakach, którzy nie mają termomiksu. Kilka piw i plotek później towarzystwo się przegrupowuje i mamy okazję podsłuchać rozmowę Karola, męża Anety z Beatą, żoną Olafa, z której to rozmowy wynika, że wg Karola Olaf nie zasługuje na taką super babkę jak Beata i że jest zbyt atrakcyjna jak na bycie z tym z kim jest, czego najlepszym dowodem jest to, że Karol najchętniej zanurzyłby się z nią we wspólnej rozkoszy i tak dalej i tym podobne. Domyślamy się już, że Karol próbuje omotać Beatę deklasując jej męża, by tym sposobem zwrócić jej uwagę na siebie, bo a nóż coś z takiej taktyki wyjdzie. Mówiąc krótko Karol zamierza poderwać Beatę nie bacząc ani na swój bieżący związek, ani też na jej.
Co łączy te przykłady? Termin mate poaching, oznaczający towarzyskie kłusownictwo. Wprawdzie te badania, które przeprowadzono by sprawdzić mechanikę takich strategii dotyczącą głownie związków romantycznych, ale sam mechanizm nie ogranicza się jedynie do nich. Generalnie dotyczy sytuacji, w której ktoś niejako kradnie z kręgów bliskich znajomych czy też bliskiej współpracy jednego człowieka drugiemu. I nie chodzi tu o to by jedynie kogoś sobą zainteresować i stworzyć tym samym nową relację. Chodzi o to, by fizycznie odebrać kogoś komuś, co oznacza stworzenie nowej relacji jednocześnie ucinając możliwość kontynuowania dotychczasowej. I jak się okazuje – co wykazały badania kłusownictwa w kontekście relacji romantycznych – takie zachowania nie są wcale rzadkie. Jak wykazały połączone siły badawcze z Uniwersytetów Oakland i Regent’s w Londynie w 2007 roku średnio 40% badanych przynajmniej raz w życiu zaangażowało się w próbę towarzyskiego kłusownictwa usiłując podebrać relacyjną partnerkę czy partnera innej osobie. Inne badania, tym razem takie, w których w 2004 przebadano przedstawicieli aż 53 narodowości przeprowadzone przez badaczy z Uniwersytetów Kansas oraz Tartu wskazały, że to zjawisko nie ma związku z tradycją, kulturą, geografią czy kolorem skóry, bo obecne jest właściwie pod każdą długością i szerokością geograficzną. Badania te zatytułowano: „Uniwersalne wzorce partnerskiego kłusownictwa w 53 krajach: wpływ płci, kultury i osobowości na romantyczne przyciąganie partnera innej osoby” i były one o tyle przełomowe że wskazały dwie rzeczy: po pierwsze kłusownictwu oddaje się około 60% mężczyzn i 40% kobiet, zaś podatność na zabiegi kłusownicze wykryto u 50% kobiet i aż 60% mężczyzn. No dobrze – skoro dysponujemy społeczną podatnością zarówno na dokonywanie aktów kłusownictwa, jak i na to, by takich aktów stawać się ofiarami, to czy aby na pewno jesteśmy świadomi rzeczywistych konsekwencji takich zachowań? Raczej nie i to z bardzo prostego powodu – otóż zazwyczaj takie kłusownictwo oceniamy wyłącznie z jednej perspektywy związanej z miejscem, które w danej interakcji zajmowaliśmy: jeśli było to miejsce kłusownicze to ocena zazwyczaj opiera się na osiągniętych w ten sposób korzyściach, a jeśli byliśmy ofiarą kłusownictwa, czyli tym komu ktoś w ten sposób został odebrany to w naszej ocenie będzie dominował czynnik straty. Warto jednak pamiętać, że mate poaching, zarówno w wersji romantycznej, jak i w innym relacyjnym układzie zawsze zawiera trzy podmioty, co powoduje, że w precyzyjnej terminologii powinniśmy raczej używać terminu kłusowniczy trójkąt. Trójkąt ten składa się z trzech elementów. Pierwszym jest kłusownik, czyli ten który przejmuje relację, drugim jest łup kłusownictwa czyli w terminologii kłusowniczej zwierzyna, którą kłusownik przejął, a trzecim ofiara kłusownictwa, czyli ta osoba, której odebrano relację, czyli ta która utraciła zwierzynę na korzyść kłusownika. Jednak perspektywa przypisująca wyłącznie zysk konkretnemu elementowi trójkąta a stratę wyłącznie innemu jest zbyt uproszczona i w efekcie błędna. Bo strata – czy też destrukcyjny wpływ – wywierany jest w tego typu relacyjnej dynamice na wszystkie elementy systemu, czego sobie do końca żaden z nich nie uświadamia. Przyjrzyjmy się zatem tej destrukcyjnej sile po kolei. Kłusownik zyskuje jedynie krótkoterminowo. Oto odebrał łup swojej ofierze, czym pokazał nie tylko swoją skuteczność, ale również dominację nad ofiarą. Chwilowo więc pławi się w sukcesie, ale wraz z upływem czasu zaczyna się orientować, że skoro łup – mówiąc kolokwialnie dał się odebrać – to równie dobrze sam kłusownik może w przypadku tego samego łupu stać się ofiarą. Bo przecież zawsze istnieje możliwość, że w okolicy pojawi się sprytniejszy, silniejszy i bardziej atrakcyjny kłusownik, który odbierze mu to, co sam kiedyś komuś zabrał. I tu pojawia się kłusownicze spostrzeżenie wskazujące, że sam akt odebrania komuś łupu jest jednoznaczny z tym, że odebrany łup jest odbieralny. A to czy łatwo go odebrać czy też nie to już tylko kwestia kłusowniczych atrybutów. W ten sposób wraz z tą świadomością w kłusowniku pojawia się lęk o to, czy sam nie stanie się ofiarą wraz z którym nasz kłusownik zaczyna wkraczać w świat stałej niepewności, podejrzeń i zabezpieczeń, co powoduje, że jego nowy związek z pojmanym w ten sposób łupem staje się koszmarem zarówno dla samego kłusownika, jak i dla łupu. Drugi element tej układanki, czyli sam łup też nie będzie miał łatwego życia. Po pierwsze prędzej czy później zorientuje się, że został zmanipulowany, co sugeruje, że nie wszystko okaże się tak kolorowe, jak to było malowane w początkowej wizji. Określone elementy kłusowniczej atrakcyjności okażą się wydmuszką, której celem było wyłącznie zdobycie zainteresowania łupu. I to zarówno te elementy, które miały działać na korzyść kłusownika, jak i te, które miały dyskredytować ofiarę, czyli tę osobę, której odebrano łup. Mówiąc inaczej prędzej czy później warsztatowy magik skradziony Olkowi przez Kamila zorientuje się, że praca u Kamila to nie sam miód, bo pojawią się negatywne okoliczności skrzętnie wcześniej przez Kamila ukrywane. Do tego jak się okaże część wypowiadanych przez Kamila rzeczy na temat dotychczasowego pracodawcy Olka, by go zdyskredytować również okaże się nieprawdziwa, bo była jedynie obliczona na zrobienie konkretnego wrażenia mającego na celu osłabienie dyskomfortu rozstania z pracą u Olka. Ten sam mechanizm półprawd i mydlenia oczu wkrótce odkryje Monika odbita Oldze przez Krystynę, jak i Beata, jeśli zdecyduje się na romantyczną przygodę z Karolem, jednocześnie zdradzając Olafa. Wtedy, wraz z tym przejrzeniem na oczy we wszystkich tych wypadkach, czyli w naszym metaforycznym łupie pojawi się rodzaj coraz bardziej nieznośnego napięcia, które na przykład w świecie zarządzania sprzedażą znane jest jako buyers remorse. To rodzaj wyrzutów sumienia przeplatanych z żalem oraz niepokojem pojawiającymi się w efekcie podjęcia zakupowej decyzji i wątpliwości co do jej zasadności. Tyle, że w przypadku zakupów łatwiej jest oddać to co się kupiło, ładnie przeprosić, przyjąć na klatę smutny wzrok sprzedawcy i zniknąć mu z pola widzenia. W przypadku relacji po akcie kłusownictwa, w którym wzięło się udział w charakterze łupu już nie jest tak łatwo wrócić do stanu wyjściowego, bo są rzeczy których nie da się już odzobaczyć. Destrukcyjny efekt nie omija również trzeciego elementu kłusowniczego trójkąta, czyli ofiary, a więc osoby, która utraciła daną relację w konsekwencji kłusowniczych zabiegów. Jednak nie chodzi o tę oczywistą destrukcyjną energię wynikającą z samego poczucia straty, Działa tu bowiem coś więcej – to z czasem coraz głośniej przebijająca się konstatacja, która niszczy zarówno poczucie własnej wartości, jak i pewność siebie. No bo skoro ofierze skradziono łup, a łup dał się ukraść, to sam ten fakt oznacza, że kłusownik dysponował czymś, czego brakuje ofierze. Na przykład większą atrakcyjnością, ciekawszą osobowością, większymi zasobami – i to być może nie tylko materialnymi, ale może również intelektualnymi. Musiało istnieć coś co przyciągnęło łup, co sumarycznie zdeklasowało to, co sprawiało że przed aktem kłusownictwa łup związał się z ofiarą. Uświadomienie sobie tego może być równoznaczne z obawą, że każda kolejna relacja może być w równie łatwy sposób odebrana i samo to przeświadczenie potrafi zamienić relacyjne życie ofiary w kolejny koszmar pociągający za sobą całą kaskadę trudnych emocji, z którymi jakoś trzeba sobie będzie poradzić.
Trójkąt kłusowniczy niestety nie oszczędza żadnego z trzech elementów, które go tworzą i to właśnie dlatego jest tak społecznie szkodliwy. Tu nigdy nie ma zwycięzców, a są wyłącznie przegrani. Czy to nie jest wystarczającą przestrogą, by w miarę możliwości trzymać się od takich akcji jak najdalej?
Pozdrawiam