Co skrywają relacyjne fajerwerki?

Przypadek Karola
28 lutego 2024
Nieposkromione szaleństwo chciwości
8 marca 2024

Transkrypcja tekstu:
Dawno nas nie było u Grażyny i Stefana, więc spróbujmy tam zajrzeć i zobaczyć co u nich. Oto Stefan siedzi ma kanapie w gaciach, gdyż jest niedziela i jak głosi piosenka „w niedziele nie widać go za wiele”. Stefan drapie się po brzuchu zastanawiając się namiętnie czy z tym całym BMI to czasem nie jakaś ściema, a tymczasem Grażyna rzuca w niego jego własnymi spodniami wołając z rozpaczą. „Naciągaj spodzień i zamiast kombinować czy kupić sobie kolejnego drona lepiej mnie gdzieś porwij, żeby było wystawnie i na bogato, żebym choć raz poczuła jak celebrujemy nasz związek”. „A nie możemy pocelebrować zamawiając pizzę – dopytał z nikłą nadzieją w głosie Stefan „O żesz ty bucu gaciowy – zdenerwowała się Grażyna – ty wiesz jak ludzie świętują bycie razem. Wiesz w ogóle jakie pierścionki se kupują na ślub, jakie wystawne i bogate wesela urządzają. Jak dobierają kolor chusteczek do zasłon w sali balowej i ornamentów na talerzach. Ty wiesz jakie to dla nich ważne wydarzenie taki ślub, że przygotowania trwają miesiącami, żeby wszystko było idealne.” „No – westchnął Stefan – a kiedy w rok później ci specjaliści od wesela w kredycie są już po rozwodzie to i tak zamawiają pizzę”
Kto może mieć rację w swojej perspektywie widzenia relacji? Czy ta strona, która mówi, że naturalną potrzebą początków cudownie zapowiadającej się relacji są należne temu zjawisku fajerwerki, czy też ta strona, która twierdzi, że nie trzeba żadnych fajerwerków, bo udana relacja jest wystarczającym fajerwerkiem? I za nim odpowiemy na to pytanie – pamiętajmy, że dylemat nie dotyczy wyłącznie relacji romantycznej, ale każdej nowo powstałej. O co z tymi fajerwerkami chodzi? Pokażmy to na przykładzie – oto osoba A poznaje osobę B i cóż tu dużo mówić te dwie osoby przypadają sobie do gustu. Od tej pory stają się sobą zauroczone, bo przecież świetnie im się ze sobą rozmawia, tak dobrze się rozumieją, wydają się uzupełniać jedna drugą. I to może być sytuacja, w której do zespołu dołącza nowy pracownik i szybko łapie kontakt i porozumienie z jedną z osób. To może być nowo poznany kumpel na przyjęciu, z którym od razu się lepiej gada niż z większością pozostałych. I może to być również związek romantyczny, w którym szybko rosnący zachwyt daną osobą (wzajemny lub jednostronny) dotyczy potencjalnej partnerki czy partnera. W kolejnym kroku jedna z tych osób, zazwyczaj ta bardziej zauroczona lub opcjonalnie obydwie odczuwają rodzaj napięcia, którego głównym fundamentem jest chęć wykrzyczenia światu o tym, że spotkało się na swej drodze tak wspaniałą osobę, z którą czuje się tak wspaniałą więź. To wykrzyczenie światu może jednak przybierać różne formy: oto para zaczyna obnosić się ze swoim związkiem: wszędzie gdzie chodzą trzymają się wyłącznie za ręce, noszą takie same bluzy i czapki żeby nie było wokół najmniejszej wątpliwości jak strasznie do siebie pasują. Oto nowo poznani współpracownicy tak kombinują, by realizować wyłącznie wspólne projekty, pracować przy tych samych zadaniach i po prostu spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Pojawiają się więc fajerwerki – dokładnie takie same jak na wystawnych ślubach, których blask ma obwieścić całemu światu, że oto dwie połówki jabłka spotkały się w chaosie wszechświata, odnalazły nawzajem i emanują szczęściem i uwielbieniem. Kiedy teraz przyjrzymy się takim fajerwerkom to odkryjemy pewien łączący je wzorzec – one wszystkie mają być głośne i emitować oślepiające błyski, bo gdyby się miało okazać, że pośród tego lukru można dostrzec jakąś rysę, jakąś nawet najmniejszą cichutko wyszeptaną wątpliwość, to właśnie fajerwerki sprawią, że albo tego nie będzie widać i słychać, albo też nikt na to nie zwróci uwagi. Im zaś większe fajerwerki, tym łatwiej zagłuszyć i ukryć ewentualne relacyjne mankamenty. W relacjach powstających bez fajerwerków widać wszystko jak na dłoni i dużo trudniej cokolwiek ukryć. By pokazać tę zależność przyjrzyjmy się następującemu przykładowi. Oto Suzan i jej narzeczony Drake, którzy właśnie znajdują się w fazie fajerwerków spędzając ze sobą romantyczny weekend w jednym z hoteli otoczonym palmami. Wiadomo po co ta szopka – Drake się ma tutaj oświadczyć Suzan na co ona czeka z niecierpliwością, tak jak jej wszystkie przyjaciółki informowane gęstymi smsami o przebiegu wydarzeń. Jednak dzisiaj nastąpił pewien zgrzyt. Drake odebrał telefon z firmy, w której pracuje i chyba nie były to dobre wiadomości, bo rzucił o ścianę talerzem i przywalił z buta w nocną szafkę pozostawiając w niej sporą dziurę. Następnie wybiegł na taras i przez kolejne minuty ich nowy związek spowiła niezręczna cisza. Ale już kwadrans później Drake wrócił do pokoju ze swoim dawnym uśmiechem na twarzy i szarmanckim gestem podał Suzan swe męskie ramie prowadząc ją na wystawną kolację, gdzie miało się wydarzyć to długo wyczekiwane coś. W końcu przy dźwiękach wynajętej hawajskiej mini orkiestry Drake na kolanach wręczył Suzan pierścionek z brylantem. Dokładnie taki jakiego się spodziewała i o jakim marzyła od czasów szkółki niedzielnej. Cudowny, błyszczący i przyćmiewający wszystko inne. Jak na przykład tę małą wątpliwość, czy związek z facetem, który nie radzi sobie z emocjami w trudnych sytuacjach to na pewno dobry pomysł. To właśnie fajerwerki rozświetlające mrok i zagłuszające wątpliwości, które w różnych formach i pod różną postacią mają pełnić w wielu relacjach właśnie tę funkcję.
Skoro już wiemy że istnieją fajerwerki i jakie pełnią w naszych relacjach funkcję, to najwyższa pora przyjrzeć się tezie, zgodnie z którą im większe fajerwerki tym większe prawdopodobieństwo rychłego relacyjnego fiaska. Im większy szum wokół nowo powstałej relacji tym większa zapowiedź, że niewiele z niej finalnie będzie. Im głośniejsze obwieszczenie światu o odnalezieniu drugiej połówki jabłka tym same jabłuszko szybciej zajdzie pleśnią.
W 2014 roku przeprowadzono badania pod wdzięczną nazwą „Diament na zawsze i inne bajki. Związek między wydatkami ślubnymi a czasem trwania małżeństwa”, co wydaje się być mało ciekawe, ale tylko do czasu, kiedy uświadomimy sobie, że przychody z branży ślubnej w samych Stanach Zjednoczonych w 2014 roku, czyli roku badawczym wyceniono na 50 miliardów dolarów, zaś średni koszt ślubu wyliczono na prawie trzydzieści tysięcy dolarów. Badaniem objęto 3151 osób, które weszły w związek małżeński przynajmniej 13 lat przed badaniami i miały mniej niż 60 lat. Okazało się, że wydanie na pierścionek zaręczynowy kwoty większej niż 2000 dolarów wiązało się z dużo większym ryzykiem rozwodu. I podobny wynik dotyczył wydatków na wesele. Ci którzy wydawali na wesele więcej, co czyniło je bardziej wystawnym, rozwodzili się częściej i szybciej, niż ci, którzy wydawali sporo mniej i organizowali mniej walące po oczach przyjęcia ślubne. Celowo użyłem kolokwializmu „walące po oczach”, bo właśnie ten efekt odnotowuje dr Justin Lehmiller z Uniwersytetu Indiana posługując się słowem „bling”, które m. in. oznacza ostentacyjne obnoszenie się z bogactwem poprzez ekspozycję drogich ubrań, biżuterii czy organizację wystawnych przyjęć pozwalających stwarzać wrażenie kogoś o dużo wyższym statusie czy majątku niż można by sądzić. Lehmiller stawia tezę, że nasza współczesna kultura jest przesiąknięta blingiem, co właśnie najlepiej widać po organizacji wystawnych wesel, gdzie celebruje się związek w taki sposób, jakby jego wartość zależała od ilości pieniędzy wpompowanych w przyjęcie czy właśnie pierścionek zaręczynowy, co daje wspomniany wcześniej efekt relacyjnych fajerwerków. Przekonuje też, że im większe fajerwerki, czyli bling na początku związku, z tym większym prawdopodobieństwem można przewidzieć, że dana relacja skończy się szybciej niż mogło by się wydawać. Jaka jest jego zdaniem przyczyna takiej zależności? Otóż Lehmiller wskazuje tutaj po pierwsze to, że w przypadku wielu par efekt fajerwerków jest osiągany przy pomocy zaciąganego długu, co później przekłada się na większy stres związany z potrzebą spłaty zadłużenia, co może być powodem szybkich związkowych niesnasek i konfliktów. Po drugie poddaje pod rozwagę ocenę impulsywność osób, które posługują się blingiem w obwieszczaniu światu swoich nowych relacyjnych sukcesów. Impulsywność oraz bezdystansowe poddawanie się takim emocjom jak euforia, czy ekscytacja wskazuje, że dana osoba nie do końca radzi sobie z zarządzaniem emocjami. Tak samo więc, jak odczuwa potrzebę blingu opartą na mechanizmie rozdmuchiwania przeciętności do poziomu podziwu, czyli przeszacowywania rzeczywistej wartości rzeczy w taki sposób, by ostentacyjnie eksponować ich wyższą wartość niż rzeczywista, będzie również rozdmuchiwała nawet najmniejsze relacyjne nieporozumienia. Bo przecież tendencja do przeszacowywania nie obejmuje jedynie rzeczy przyjemnych, ale całe spektrum relacyjnych interakcji. Skoro więc ktoś odczuwa potrzebę pokazaniu światu i znajomym, że jego związek jest niezwykły, jedyny w swoim rodzaju i ponadprzeciętny, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że ten sam ktoś w ten sam sposób zademonstruje swoje niezadowolenie w relacji, kiedy nawet najmniejsze sprawy pójdą nie po jego myśli. I ponownie zaznaczmy – że wprawdzie zarówno badania, jak i tezy dr. Lehmillera dotyczą „blingowych”, czy „fajerwerkowych ślubów”, to jednak ta zasada przekłada się na wszystkie typy relacji, niekoniecznie romantyczne. A zatem osoba, która na początku danej relacji z nowo poznanym współpracownikiem, czy znajomym, która tę nową relację ogłasza wszem i wobec za pomocą pokazu relacyjnych fajerwerków najprawdopodobniej odpali ten sam poziom przerysowanej ekspozycji, kiedy na tej swojej relacji się zawiedzie, coś ją rozczaruje, czy też odkryje, że początkowy „bling” skutecznie zasłonił jakąś część niewygodnej prawdy. W ten sam sposób, w jaki fajerwerki zagłuszają wątpliwości czy też powodują, że oślepieni ich blaskiem nie widzimy wszystkiego w pełnej krasie.
Jaki z tego wniosek? Ano bardzo prosty – jeśli spotykamy na swej drodze kogoś, kto wykazuje skłonności do odpalenia relacyjnych fajerwerków – w dowolnej relacji – również tej romantycznej, to powinna nam się zapalić w głowie mała czerwona ostrzegawcza lampka uruchamiająca czujność, czy czasem pośród tych fajerwerków nie skrywa się coś zamiecionego chwilowo pod dywan, co i tak prędzej czy później wylezie w pełnej krasie i sprawi nam niemiłą niespodziankę.
Pozdrawiam