Toksyczna odpowiedzialność

Emocjonalny muppafone
11 sierpnia 2023
Czepianie się
25 sierpnia 2023

Transkrypcja tekstu:

To termin, który określa strategię zachowań pochodzącą z większego obszaru, który brany jest pod badawczą lupę i który jest określany mianem toksycznej hojności. Jednak tym razem spróbujmy się przyjrzeć samej toksycznej odpowiedzialności, bo zdaje się, że ten sposób zachowania raczej traktujemy jako czyjąś cechę charakteru, związaną z nadmierną troską o innych i zamartwianiem się o ich los, a często nie bierzemy pod uwagę tego, jak destrukcyjny efekt przynosi zarówno dla otoczenia takiej osoby, jak i dla niej samej. Czym zatem jest toksyczna odpowiedzialność? To przejmowanie na siebie obowiązku takiej organizacji rzeczywistości, by sprawy toczyły się w zamierzonym kierunku w sytuacjach, w których nikt tego nie wymaga, nie oczekuje i w których tak naprawdę nie ma takiej potrzeby. Pokażmy to na przykładach: oto mamy dwie koleżanki: Anię i Beatę i widzimy scenę, w której Beata usiłuje zapłacić swoje rachunki korzystając z internetowego systemu bankowego. Niestety nie idzie jej to najsprawniej: co rusz naciska nie ten przycisk który trzeba, albo wpisuje błędny, zbyt krótki numer rachunku i system nie chce przyjąć transakcji, albo też wpisuje dane do niewłaściwych rubryk. Całość tych starań obserwuje Ania, która w końcu nie wytrzymuje i mówi: „Dawaj ja to zrobię, bo nie mogę patrzeć jak się z tym certolisz?” i odpycha Beatę sprzed komputera zakasując rękawy do pracy. Tego samego dnia po południu Ania i Beata spotykają Celinę, która w szczerej rozmowie zwierza się, że jej związek z nowym chłopakiem, wspólnym długoletnim znajomym całej trójki, nie specjalnie się układa, bo gość to i owszem uroczy luzak, ale nie myśli chyba wystarczajaco poważnie o ich wspólnej przyszłości. Celina się angażuje, a jej chłopak ma raczej frywolny stosunek do rzeczywistości. Kiedy Ania i Beata żegnają się z Celiną Ania chwyta za telefon i dzwoni do chłopaka Celiny z reprymendą, by ten w końcu wydoroślał i zdjął z brody wikinga te okropne koraliki z runami. Następnego dnia już w pracy, w której dwie przyjaciółki razem pracują okazuje się, że ich dział nie wyrobił się na czas z przygotowaniem raportu. Co robi poirytowana Ania? Oczywiście bierze do domu pracę za wszystkich ze słowami: „Jak ja tego nie przypilnuję, to oni tego nigdy nie zrobią, a jak zrobią to i tak będę musiała to poprawić”. Myślę że wystarczy tych przykładów, bo można ich mnożyć w nieskończoność, a to i tak nie zmieni faktu, że Ania i setki jej podobnych zadręczają swoje otoczenie przejmowaniem odpowiedzialności za wszystkich i wszystko dookoła. Tutaj można by się zreflektować, że skoro Ania wykonuje tak wiele rzeczy za innych, to de facto ich wspiera i wyręcza, a bez jej ingerencji wszystko nie wyszło by właściwie, co oznacza, że przecież jej otoczenie na jej zaangażowaniu korzysta. Skąd zatem termin „toksyczna” dołożony do terminu „odpowiedzialność”? Czy czasem nie powinniśmy raczej uznać, że Ania jest zesłanym z niebios aniołem, z zadaniem ratowania ludzkości, albo przynajmniej superbohaterką w fikuśnej pelerynce wykorzystującą swoje super moce by jej otoczenie w ogóle mogło jakoś sobie radzić z czynnościami, które je przerastają? Niestety termin „toksyczna” pojawia się tutaj nie bez powodu, bo Ania w takiej dynamice relacji z innymi, nie tylko im nie pomaga, ale wręcz szkodzi, ale co równie ważne – szkodzi też sama sobie. Jak mówi Krystyna Adams, psychiatra z Louissville i autorka książki „Żyjąc na autopilocie” taka odpowiedzialność jest szkodliwa dla jej autora, m. in. dlatego, bo skutkuje zaniedbaniem własnych potrzeb, a dla odbiorcy tego typu zachowań jej szkodliwość polega na zaspokajaniu potrzeb, które odbiorca może i powinien zaspokajać samodzielnie. Przyjrzyjmy się tym dwóm aspektom – wywieraniu negatywnego wpływu na innych oraz na samego siebie. W tym drugim obszarze osoba toksycznie nadodpowiedzialna usiłuje w ten sposób obniżyć emocjonalne napięcie, które wynika z dość zadziwiającego mechanizmu, na co zwraca uwagę inna autorka – dr Ilene Cohen z Uniwersytetu Barry’ego. Otóż napięcie pojawia się w momencie, w którym dana osoba nie radzi sobie z akceptacją tego, że ktoś inny ma prawo doświadczać swoich własnych emocji w swój indywidualny sposób. Zamiast ten akceptacji pojawia się najpierw zazwyczaj nietrafiona diagnoza uczuć, a w jej efekcie napięcie wynikające z silnej potrzeby ich korekty. Pokażmy ten schemat na przykładzie. Oto siedzisz sobie przy biurku i w ramach odsapnięcia od komputera bierzesz się za sklejenie rozłażącej się książki. Niestety nie masz zadatków na introligatora, ale książka to twoja ulubiona powieść, przy której zrywałeś czy zrywałaś ze śmiechu boki jeszcze w czasach szczenięcych. Masz taśmę klejącą, nożyczki i zapał wynikający z sympatii i sentymentu do tej lektury. I nagle obok pojawia się toksycznie odpowiedzialna osoba, która widząc twoje zabiegi operowania taśmą i pencetą prawie wyrywa ci te książkę z rąk mówiąc: „Bierzesz się za to źle i jedynie to jeszcze bardziej zepsujesz. Dawaj, bo nie mogę znieść jak się z tym męczysz”. Zwróćmy uwagę co się pojawiło w tym komunikacie: otóż osoba toskycznie odpowiedzialna sama wyjawia przyczyny swojej ingerencji mówiąc, że nie może znieść tego, jak się z tym męczysz. Z jednej więc strony widzimy że nie radzi sobie z wewnętrznym napięciem – stąd komunikat „nie mogę znieść”, a z drugiej strony zakłada nieomylność swojej diagnozy dotyczącej tego, co obecnie dzieje się w twoim wnętrzu – stąd komunikat: „się z tym męczysz”. A przecież ta czynność i owszem może nie wyglądała na super profesjonalną, ale wcale nie była dla ciebie męką. Nie towarzyszyło jej żadne wewnętrzne napięcie. I tutaj otrzymujemy ważny trop – osoba toksycznie odpowiedzialna projektuje na swoje otoczenie te same napięcia, z którymi sama sobie nie radzi i usiłuje znaleźć ulgę w rozwiązaniu problemów za kogoś. To właśnie schemat, którego fundamentem jest branie odpowiedzialności za to jak się czuje druga osoba, by przejąć kontrolę nad jej napięciem. Problem w tym, że tak naprawdę nie ma żadnego napięcia w drugiej osobie, a jedynym napięciem jest to, z jakim zmaga się osoba toksycznie odpowiedzialna. To trochę tak, jakbyśmy wyobrazili sobie kogoś, komu zimno w uszy, więc żeby sobie z tym dyskomfortem poradzić nakłada wszystkim spotkanym po drodze ludziom na głowy wełniane czapki uznając, że im na pewno też jest zimno w uszy. Jednak jak się okazuje ta strategia nie działa, bo mimo nałożenia czapki na obce uszy we własne dalej jest zimno. No więc by pokonać ten dyskomfort czapkę nakłada się kolejnej osobie i tak trwa ten festiwal czapkowania bliźnich bez końca. Jak widzimy ten mechanizm odsłania błąd popełniany przez osoby toksyczno odpowiedzialne, w którym przypisują swoje emocjonalne zmagania innym błędnie rozpoznając cudze emocje. I to niestety ma swoje dość destrukcyjne konsekwencje. Jedną z nich jest życie z podniesionym poziomem stresu, co w konsekwencji – według badań naukowców z Uniwersytetu Northwestern, których wyniki ogłoszono w 2021 r. – prowadzi do większej śmiertelności z wszystkich przyczyn w porównaniu z grupami badanych ze zrównoważonym tzw. balansem dawania i przyjmowania, obejmującym również przyjmowanie nadmiernej odpowiedzialności za wszystko dookoła. Dzisiaj trudno jednoznacznie wskazać przyczyny takich zachowań – psychologia schematu podpowiada, że ich źródła znajdują się w dzieciństwie, w którym mogło dochodzić do nakładania zbyt dużej odpowiedzialności przez opiekunów na dziecko, co edukuje mu schemat, w którym bez jego odpowiedzialności świat się zawali. Inną przyczyną mogą być – nabyte również w dzieciństwie – deficyty umiejętności pochodzących z trzeciego kwadrantu Inteligencji emocjonalnej dedykowanemu prawidłowemu rozpoznaniu emocji innych osób. Można również tłumaczyć to zachowanie za pomocą teorii dysonansu i wypracowania błędnej strategii obniżenia własnego napięcia. Jednak niezależnie od tego badacze są dzisiaj zgodni, że ten typ zachowań jest silnie destrukcyjny dla ich autora. Niestety ma to również negatywne konsekwencje dla relacji z innymi, bo nie tylko odbiera im sprawczość, samodzielność czy zaburza wykształcenie prawidłowych struktur decyzyjnych, ale co najważniejsze odbiera energię i chęć do samodzielnego rozwiązywania własnych problemów. I to niezależnie od ich życiowej istotności, jak i obszaru naszej aktywności. Stałe wchodzenie w interakcje z osobą toksycznie odpowiedzialną jest po prostu wyniszczające i powoduje, że prędzej czy później zaczyna się szukać sposobu i okazji by takich osób unikać. A najgorsze co możemy zrobić to uznać, że ktoś tak po prostu ma i machnąć ręką przyjmując, że to wprawdzie wkurzająca, ale przecież cecha charakteru, z którą nic się nie da zrobić. Da się i nie ma co zwlekać.
Pozdrawiam