Kiedy dobry Samarytanin zamienia się w ofiarę

Sposób na perfekcjonizm: optymalizacja
6 kwietnia 2023
Drama samochodowa
21 kwietnia 2023

Transkrypcja tekstu:

Na początek krótkie zastrzeżenie: wspieranie i niesienie pomocy innym, szczególnie wówczas kiedy znajdują się w potrzebie to jedna z najchlubniejszych rzeczy świadcząca o naszym człowieczeństwie. Akty pomocy są szczytowymi elementami duchowej ścieżki we wszystkich systemach mistycznych niezależnie od ich kolorytu, swojskości czy egzotyki. Dzisiejszy materiał nie ma na celu powstrzymania kogokolwiek od tego by takiej pomocy udzielał, a jedynie, by czynił to z odrobinę większą uważnością. By zilustrować ten mały kruczek posłużmy się kilkoma przykładami. Oto Paweł zatrzymuje swój samochód na stacji benzynowej i kiedy już ma się brać za tankowanie widzi, jak kilkanaście metrów dalej pewna kobieta, która kupiła sobie kawę oraz czekoladowy baton stara się go pochłonąć w biegu, bo ewidentnie bardzo się jej śpieszy. Niestety potyka się o krawężnik, oblewa gorącą kawą i na domiar złego tak nieszczęśliwie próbuje przełknąć spory kawałek batona, że zaczyna się krztusić. Upada tuż przy swoim samochodzie i nie potrafi zaczerpnąć powietrza. Paweł bez zastanowienia rzuca się na ratunek, podnosi kobietę z ziemi po czym sprawnym ruchem obejmuje ją w pół próbując za pomocą uścisku spowodować wyplucie batona i odkrztuszenie. Po kilku próbach ta sztuka się udaje. Można odetchnąć z ulgą, bo kobieta może już oddychać a kolor jej twarzy wskazuje, że naprawdę przez chwilę było groźnie. Paweł wraca więc do swojego samochodu i odkrywa, że kiedy udzielał pomocy, z tylnego siedzenia zniknął laptop. Zdarzenie numer dwa. Oto Cynthia, która według relacji policji zatrzymała swój samochód na drodze 94 w Minnesocie i pobiegła ratować wyczołgującego się z auta kierowcę, którego samochód dachował na jezdni. Kiedy Cynthia przyklęka nad nim by sprawdzić jak może mu pomóc ten przykłada jej do głowy broń, po czym porywa ją jej własnym samochodem. Porywacza udaje się zatrzymać dopiero po wielokilometrowym pościgu i rozbiciu kolejnego samochodu – tym razem tego, którego właścicielem jest Cynthia i z którego niestety prawie nic nie zostaje. Na szczęście bohaterka tej historii wychodzi z kraksy tylko z drobnymi obrażeniami. W trzeciej historii wracamy nad Wisłę gdzie tym razem Bożena przygarnia do swojego mieszkania pewną dalszą i dawną znajomą, jeszcze z czasów podstawówki, z dwójką małych dzieci, która nie ma ani środków do życia, ani też się gdzie podziać. „Zostaniecie tu tak długo jak będzie trzeba – mówi Bożena do swojej nowej lokatorki – aż w końcu znajdziemy ci jakieś zajęcie i powoli staniesz zna nogi”. Następnego dnia, kiedy Bożena wraca z pracy z zakupami dla całej gromadki odkrywa, że mieszkanie zostało splądrowane i skradzione zostały nie tylko najcenniejsze drobiazgi, ale pod jej nieobecność wyniesiono nawet telewizor. Profesor Dale Harley, psycholog z Uniwersytetu West Wirginia w swoich badawczych pracach dowodzi, że dobrzy Samarytanie są narażeni na doświadczenia bycia ofiarą dokładnie w takim samym stopniu, jak osoby, którym udzielają pomocy. Twierdzi, że historie dobrych Samarytan dzielą się na dwa rodzaje – w pierwszym opowieść dotyczy tego, jak udzielający pomocy jej udzielał, a w drugim tego, jak sam stał się ofiarą. Czy zatem dokładnie połowa udzielających pomocy sama staje się ofiarami. Tego nie jesteśmy w stanie ani dociec ani sprawdzić. Natomiast jesteśmy w stanie – i to ze sporym prawdopodobieństwem – odkryć przyczyny takiego stanu rzeczy. A leżą one w kilku efektach, którym podlegamy. Profesor Harley wskazuje tutaj na co najmniej dwa kluczowe. Za pierwszym stoi teoria pobudzenia, w której to stan aktualnego pobudzenia motywuje nas do określonych działań i która zakłada, że to emocje są odpowiedzialne za chęć udzielania pomocy innym i to również w sytuacjach wysokiego ryzyka. To dlatego, kiedy komuś dzieje się krzywda, a my jesteśmy jej świadkami nasz system emocjonalny zaczyna reagować działaniem na podwyższonym energetycznie poziomie. Oczywiście dana sytuacja musi spełniać jeszcze wiele określonych warunków, ale upraszczając ten schemat możemy powiedzieć, że po pierwsze to emocje popychają nas do bycia dobrym Samarytaninem, ale też te same emocje przesłaniają nam jasność widzenia i ocenę sytuacji. Potwierdzenie tych założeń znajdziemy w wielu czasem również zaskakujących obszarach naszej aktywności. Ostatnio trafiłem na fragment telewizyjnego serialu Złodzieje, w którym – jak reklamuje ten serial stacja – były policjant i nawrócony złodziej pokazują sytuację, w których sami się prosimy o to, by stać się ofiarą złodziei. We wspomnianym fragmencie dwaj panowie siedzą w samochodzie i obserwują klientów stacji benzynowej starając się przewidzieć, która z podjeżdżających do tankowania osób była by najlepszym kąskiem dla czyhających złodziei. Czy wybierali tych, którzy wysiadali z najdroższych modeli samochodów? Otóż nie – kierowali się zupełnie innym kryterium. Wybierali kandydatów do kradzieży na postawie ich stanu emocjonalnego. Np zaabsorbowania jakimiś czynnościami, pośpiechu, czy wręcz widocznych emocji. Zanim połączymy te dwa klocki naszej układanki, dodajmy do niej trzeci. W 2015 roku na łamach magazynu Psychologii Eksperymentalnej pojawiły się wyniki badań naukowców z Uniwersytetów Stanforda oraz Michigan, z których wniosek wyraźnie wskazywał, że kiedy udzielamy pomocy w sytuacjach zagrożenia doświadczamy jednocześnie silnego wartościowania, którym się kierujemy. W tym wartościowaniu obszary materialne, takie jak ochrona własności ustępują miejsca dużo silniejszym wartościom, które przypisujemy do ratowania życia, bezpieczeństwa czy zdrowia. Autorzy badań utrzymują, że wykazujemy w takich sytuacjach tendencję do zawężonego widzenia, tak jakbyśmy systemowo wyostrzali konkretne obszary i rozmydlali, czy też pomijali inne. I to wydaje się również potwierdzone przez nasze życiowe doświadczenia. Kiedy biegniemy na pomoc komuś, kto dajmy na to nagle się przewraca i krztusi, to ostatnią rzeczą którą się w tym momencie przejmujemy jest to co się dzieje z torebką czy torbą tej osoby, czy też to czy zanim ruszyliśmy na pomoc odpowiednio zabezpieczyliśmy swoje własne mienie. Teraz spójrzmy na wszystkie elementy układanki i podsumujmy to, do jakich wniosków nas prowadzą. Otóż kiedy zmotywowani jakimś rodzajem silnego emocjonalnego pobudzenia rzucamy się komuś na pomoc, jednocześnie sami stajemy się łatwym celem. Nasze myślenie w pomocowym działaniu jest bowiem często fragmentaryczne i nie obejmuje całości zdarzeń, w tym racjonalnej i chłodnej oceny naszej własnej sytuacji i zagrożeń, które pomijamy lub nie doceniamy i które mogą dotyczyć tych obszarów, które uznajemy w danym momencie za mniej istotne, jak na przykład nasze własne bezpieczeństwo czy własność. To właśnie dlatego – zdaniem profesora Harleya – tak wielu dobrych Samarytan zamienia się w ofiary. I tutaj niestety pojawia się efekt wysokich kosztów ubocznych, których głównymi składnikami nie są żal, wstyd, czy złość na całą sytuację. Ale przede wszystkim to, że wiele osób parzy się na udzieleniu pomocy i stają się jednorazowymi dobrymi Samarytanami. Udzielili pomocy raz, w dobrej wierze, jednocześnie odsłaniając swoje słabe punkty, po czym ktoś to wykorzystał i zamienił ich w ofiary, w efekcie czego przy kolejnych tego typu sytuacjach już nie udzielają nikomu wsparcia mimo, iż mogli by to zrobić. I to najgorszy scenariusz jaki sobie sami fundujemy – z ludzi skorych do wspierania innych stajemy się na taką potrzebę obojętni i przestajemy reagować, pomagać czy wspierać. Paweł, Cynthia i Bożena z naszych przykładów w kolejnych podobnych sytuacjach najprawdopodobniej zachowają się zupełnie inaczej niż do tej pory. Paweł nie pobiegnie na pomoc krztuszącej się osobie, Cynthia nie zatrzyma samochodu widząc wypadek, a Bożena nie udzieli już nikomu schronienia. Tym sposobem świat stracił trzech dobrych Samarytan, a przecież każde z nich jest na wagę złota.
Co zatem zrobić z tym fantem? Jak pomagać by samemu nie stać się ofiarą? Oczywiście nie możemy przewidzieć wszystkich sytuacji i wszystkich scenariuszy zdarzeń. Nie możemy też całkowicie wyzbyć się ufności w to, że po świecie chodzą również dobrzy ludzie. Jednak to co możemy zrobić, to mieć cały czas świadomość, że emocje są bardzo złym doradcą w udzielaniu komuś pomocy i pamiętać, że nie bez powodu w instrukcji zachowania w czasie lotniczych problemów maskę tlenową zakłada się najpierw sobie. Jednorazowy zryw pomocowy może być niezwykle szlachetnym aktem, jednak największą przegraną Samarytanina jest stanie się Samarytaninem jednorazowym.
Pozdrawiam