Ciemna strona krindżu

Efekt jo-jo w relacjach
9 grudnia 2022
Co u ciebie słychać?
23 grudnia 2022

Transkrypcja tekstu:

Niedawno poznaliśmy wyniki plebiscytu Wydawnictwa Naukowego PWN oraz Uniwersytetu Warszawskiego na Młodzieżowe Słowo Roku, czyli słowo najbardziej popularne wśród młodych ludzi. W tymże plebiscycie młodzi ludzie przysyłają propozycję obecnie modnych słów, które później są oceniane przez odpowiednie jury, które tym samym dostarcza nam nieco socjologicznego ubawu spod znaku: ja ci powiem co ty najbardziej lubisz. Pomijając jednak ten drobny mankament mamy możliwość prześledzenia nowych słówek, które najczęściej pojawiają się w słowniku dość młodych ludzi i których kontekst może nam wiele powiedzieć nie tylko o nich samych, ale też o nas, bo przecież ani młodzi ludzie, ani też dziadersi nie funkcjonują w społecznej wyizolowanej próżni. To zaś oznacza, że pojawiające się nowe popularne słowa mają kontekst reagowania na wspólną rzeczywistość, któremu warto się bliżej przyjrzeć i to od strony konkretnych psychologicznych konsekwencji. Takim słowem bez wątpienia jest krindż, czyli termin który zajął dość wysokie miejsce w tegorocznym plebiscycie, choć finalnie ustąpił miejsca innemu zwycięzcy. Sam cringe, któremu przypisuje się u nas rodzaj zawstydzenia, czy zażenowania w obliczu zaobserwowania konkretnej społecznej interakcji innych osób, w rzeczywistości w języku oryginału ma nieco bardziej precyzyjne znaczenie, a mianowicie oznacza wzdrygnięcie. Określa więc sytuację, w której reagujemy zażenowaniem na na jakieś zdarzenie, ale jednocześnie ta reakcja jest na tyle silna, że obejmuje również reakcję fizyczną naszego ciała. To zatem moment, w którym widząc na przykład jak ktoś się kompromituje, czy też zachowuje w żenujący sposób doświadczamy na tyle wysokiego poziomu zawstydzenia, czy właśnie zażenowania, że nasze ciało reaguje krótkimi drgawkami, tak jakbyśmy się chcieli otrząsnąć z jakiejś obrzydliwej oblepiającej nas substancji. Ten efekt widocznej w ciele reakcji emocjonalnej jest niezwykle istotny, bo wskazuje, że doświadczany poziom żenady jest na tyle wysoki, że następuje przesunięcie w czasie reakcji ciała w stosunku do reakcji głowy. Tak jakby ciało miało mniejszą możliwości wytrzymania doświadczanego wstydu, niż nasza psychika. Trochę to przypomina sytuację, w której oglądamy coś w telewizorze i nagle widzimy coś tak żenującego, że musimy wyjść z pomieszczenia z telewizorem, jakby nasze ciało zadecydowało, że poziom krindżu został przekroczony zanim taka decyzję podejmie nasza głowa. Tutaj pretendentów do tytułu pewniaków wywołujących taką reakcję jest sporo – od teledysków disco polo z lat dziewięćdziesiątych, po brytyjskie seriale, których twórcy uwielbiają się prześcigać w wywoływaniu krindżu u widzów. Możemy więc określić krindż jako rodzaj silnej emocjonalnej reakcji, w której również uczestniczy nasze ciało i który – jak się okazuje – działa na nas w dwojaki sposób. Z jednej strony czujemy duży poziom zażenowania i generalnie najchętniej byśmy uciekli bo nie wiadomo gdzie podziać oczy i jak wielka oczu kąpiel będzie później potrzebna, żeby dany obciach odzobaczyć. Ale z drugiej strony krindż działa na nas jak magnes. Ma w sobie jakiś rodzaj atrakcyjności, która przyciąga naszą uwagę oczywiście pod warunkiem, że sami znajdujemy się w bezpiecznej odległości od powodu naszych żenujących wzdrygnięć. Stąd też wysyp w portalach społecznościowych zarówno filmików prezentujących różne ludzkie wpadki i potknięcia, co ma w nas wywołać właśnie krindżowe wzdrygnięcie oraz drugiego rodzaju treści – takich, w których obserwujemy czyjeś kindżowe reakcje. To jak inni wzdrygają się widząc czyjeś wpadki, reprezentację głupoty, czy kompromitacje. I co najciekawsze – tego typu treści zbierają po kilka milionów wyświetleń, co pokazuje, że krindż stał się w dzisiejszych czasach dość pożądaną rozrywką. I ma to również swoje konkretne konsekwencje, które już tak rozrywkowe niestety nie są. Jednak zanim do nich przejdziemy musimy jeszcze zwrócić uwagę na ten rodzaj krindżu, który nie zaskarbia sobie tak wielkiego zainteresowania, a którego również doświadczamy. To wzdrygnięcia wewnętrze, których wektor uwagi skierowany jest na nasze własne zachowania pochodzące z przeszłości. Dr Pamela Hard z Uniwersytetu Yale podaje tu prosty przykład: oto jedziemy sobie samochodem autostradą i twojej głowy nie zajmują akurat szczególnie intensywne myśli aż tu nagle i niespodziewanie wydajesz wyraźny jęk, a przez nasze ciało właśnie przechodzi fala drobnych dreszczy bo przypomnieliśmy sobie, jakieś wypowiedziane kiedyś słowa, czy też jakieś zachowanie co wywołuje mieszankę wstydu, zażenowania, wyrzutów sumienia i upokorzenia. Natychmiast też pojawiają się myśli w stylu: „jak mogłem być aż tak głupi”, „jak mogłam się aż tak skompromitować”, „jak mogłem zrobić tak żenująca i idiotyczną rzecz?” Po czym natychmiast usiłujemy o tym zapomnieć, więc próbujemy zagłuszyć to wspomnienie czymkolwiek, byle pozbyć się dyskomfortowego autokrindżu. Zdarzają ci się takie momenty? To nic niepokojącego, bo zdarzają się one nam wszystkim. Samo ich pojawianie się nie jest problemem, ale niestety problemem może się stać to, w jaki sposób są przez nasz emocjonalny system obsługiwane. I tutaj emocjonalne konsekwencje momentów krindżu podlegają tym samym zasadom, co nasze zażenowane wzdrygnięcia pojawiające się w reakcji na ekspozycję zachowań innych ludzi. Mówiąc inaczej – ich systemowa podstawa konstruowana jest na tych samych fundamentach, w których kluczowym faktorem jest schowany pod krindżem lęk przed odrzuceniem, który jak wiemy jest na tyle silną emocją, że jego doznanie powoduje uczucie nie tylko psychicznego, ale również fizycznego bólu. Wyobraźmy więc sobie tutaj rodzaj gry video, w której postać, którą zarządzamy stoi przed konkretną przeszkodą do pokonania, co warunkuje udział w dalszej części gry. Jednak to która z możliwości dla gracza zostanie uaktywniona po pokonaniu przeszkody zależy od tego w jaki sposób ta przeszkoda zostanie prze niego pokonana. Mamy więc przeszkodę pod postacią lęku przed odrzuceniem i dwa wyjścia z krindżu. Na jednym z tych wyjść jest tabliczka z napisem empatia, a na drugim wyjściu tabliczka z napisem pogarda. Jeśli więc jesteśmy w stanie systemowo poradzić sobie z lękiem przed odrzuceniem i opanować go na tyle, by jego pojawianie się nie czyniło nam większej szkody, to drzwi z napisem empatia zaczynaja się otwierać i to właśnie tym wyjściem wychodzimy z krindżu. Kiedy jednak lęk przed odrzuceniem nie jest systemowo oswojony, ogarnięty czy przepracowany i wciąż stanowi dla nas problem, to w takiej sytuacji otwierają się drzwi z napisem pogarda. Te dwie ścieżki zaś jesteśmy w stanie zidentyfikować po wachlarzu dominujących w krindżu emocji. Jeśli więc, kiedy doświadczamy zażenowanego wzdrygnięcia, w którym dominują emocje związane ze współczuciem to oznacza, że radzimy sobie z lękiem przed odrzuceniem i taka postawa raczej nie ma negatywnych konsekwencji dla naszego systemu. Oto widzimy jak ktoś się kompromituje, mówi coś żenującego czy w taki sposób się zachowuje, więc reagujemy oczywiście krindżowym wzdrygnięciem, ale jednocześnie naszemu zażenowaniu towarzyszy na przykład współczucie: po prostu jest nam go żal, że znalazł się w takiej sytuacji, czy że doświadcza tego, czego właśnie doświadcza. Wiemy bowiem, że właśnie ta sytuacja będzie mu się nawet po latach przypominać z towarzyszącym temu wspomnień cichym jękiem i to nie tylko wówczas kiedy będzie w przyszłości podróżował autostradą. O ile oczywiście jego osobisty detektor obciachu jest ustawiony na pozycji „w normie”. Bo przecież są i tacy, którzy ten detektor mają stale wyłączony.
Jednak drugi scenariusz obsługi krindżu nie jest już tak niewinny i bezproblemowy. To sytuacja, w której zażenowanemu wzdrygnięciu już nie towarzyszy współczucie ale pogarda i to niestety to uczucie przoduje w sieciowych filmikach spod znaku „cringe reaction”. Psycholog rozwojowy Phillipe Rochat wskazuje, że te dwie strategie obsługi krindżu – z jednej strony współczucie, a na przeciwległym biegunie pogarda, są ściśle związane z naszymi osobistymi doświadczeniami z przeszłości, w których wypracowaliśmy reakcje na zakłopotanie. To w jaki sposób je przetwarzamy, na przykład uciekając we wzgardliwy śmiech odsłania jednocześnie to, z czym sobie sami nie radzimy w kontekście naszej dojrzałości emocjonalnej. Uwidacznia nie tylko nieprzepracowany lęk przed odrzuceniem, ale też jest projekcją własnej niepewności co do auto umiejętności społecznych interakcji. I tutaj warto spojrzeć na te przypadki, w których możemy zaobserwować, jak osoby znane – dziennikarze, politycy czy celebryci nie wiedząc w jaki sposób się zachować w zaskakującej nieprzewidzianej sytuacji reagują nieco sztucznym śmiechem, jakby uznając że to jedyna możliwe wyjście, co rownie dobrze może być silnym wskazaniem na pogardę, ale tym razem kierowaną w stosunku do siebie. Obsługa zakłopotania jest więc kluczowym aspektem informacyjnym: to jak krindżowo reagujemy na innych oraz na wspomnienie samych siebie mówi nam więcej o nas samych niż najbardziej nawet skrupulatna specjalistyczna analiza. Warto się temu przyjrzeć, bo psychologiczne konsekwencje drzwi z napisem pogarda, którymi wychodzimy z krindżu prędzej czy później obracają się przeciwko nam. Warto w tym względzie zwrócić również uwagę na naszych młodych podopiecznych, którzy często i gęsto (sam słyszałem wielokrotnie) posługują się terminem krindż jednocześnie chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, jakie efekty mogą się za tym zjawiskiem skrywać.
Pozdrawiam