Niesprawiedliwość psychologiczna

Mitologia białego kłamstwa
3 listopada 2022
Księga ukrytych praw
17 listopada 2022

Transkrypcja tekstu:

Wśród wielu rożnych dyskusji dotyczących prób zdiagnozowania największego współczesnego społecznego demona, który może być najgroźniejszy w skutkach coraz częściej zaczyna się wymieniać doświadczenie niesprawiedliwości psychologicznej. To najprawdopodobniej rodzaj fenomenu, bo kiedy mu się zaczynamy przyglądać jednocześnie odkrywamy jak jest powszechny i ze zdumieniem się orientujemy, że jego konsekwencje psychologiczne – a dodajmy – naprawdę poważne i dla nas wszystkich destrukcyjne – wydają się w ogóle nikogo nie interesować. Zanim jednak ku przestrodze do nich przejdziemy przyjrzyjmy się samemu zjawisku niesprawiedliwości. Wiemy, że ma ona tysiące twarzy i wielu z nich doświadczyliśmy i doświadczamy na planie naszego życia. Dr. Isaac Prilleltensky z Uniwersytetu Miami i autor kilkunastu książek wskazuje tutaj przykłady niesprawiedliwości, które na tyle już się zakorzeniły w naszym funkcjonowaniu, że wiele z nich uznajemy za stały element społecznej gry. To na przykład niesprawiedliwość dostępu do opieki medycznej, z której obywatele konkretnego państwa korzystają bez przeszkód i to na najwyższym poziomie sprzętowym, medycznego przygotowania personelu czy refundacji, podczas gdy obywatele innego państwa czy części świata nie dysponują takim przywilejem. W tym kontekście łatwo jest zwrócić uwagę na kolejne niesprawiedliwości – na przykład w dystrybucji dóbr, w możliwości korzystania z edukacji, dostępu do informacji, czy możliwości autonomicznego korzystania z wybranych stylów żywieniowych, które nie podlegały by ograniczeniom wynikającym z zamożności. Mówimy tu o sytuacji, w której ktoś jest skazany na jedzenie wysoko przetworzonego, śmieciowego i rakotwórczego jedzenia, bo nie stać go na nic innego. Oczywiście wszystkie te niesprawiedliwości zaczynamy dostrzegać, kiedy porównujemy kraje wysoko rozwinięte z biedną resztą świata, ale już im mniej globalnie patrzymy i zawężamy pole naszej obserwacji do jednego państwa, jednego regionu, miasta, dzielnicy czy konkretnej kamienicy, to te różnice zdają się umykać naszej uwadze. Spójrzmy na prosty przykład do którego wykorzystamy wskazywaną przez dr Prilleltensky’ego niesprawiedliwość proceduralną. Oto wyobraźmy sobie dwie małe dziewczynki, Agatę i Bożenę, które delikatnie mówiąc nie mają smykałki do szkolnej nauki i obydwu grozi powtarzanie klasy z uwagi na słabe wyniki na koniec roku. Dziewczynki wydają się identyczne poza tym, że ojciec Agaty jest ustosunkowanym i znanym w okolicy biznesmenem, który już niejednokrotnie wspomagał finansowo różne szkolne przedsięwzięcia, a ojciec Bożeny no cóż… Pani dyrektor szkoły nawet nie wie czym on się zajmuje. Czy aby na pewno podejście do rozwiązania problemu powtarzania klasy w obydwu tych przypadkach będzie takie samo? Drugi przykład – tym razem przenosimy się do urzędu, gdzie w kolejce na wydanie istotnej urzędniczej decyzji czekają dwie osoby. Celina, która nikogo nie zna i z nikim jej nigdy nie widywano oraz Dagmara, która zupełnie przypadkiem właśnie wczoraj spędziła wraz z mężem uroczy wieczór jedząc kolację w towarzystwie burmistrza, mera, czy sołtysa i jego żony. Wymieniam te funkcje nie bez powodu, bo ten sytuacyjny wzorzec może mieć równie dobrze miejsce w Castle Rock pod Denver, w Langon niedaleko Bordeaux, czy też u nas, bliżej niż nam się wydaje. Oczywiście rodzajów niesprawiedliwości jest całe mnóstwo i nie starczyło by dnia, by je wszystkie wymienić. Nie mniej to co je wszystkie łączy i co jest jednocześnie brakującym ogniwem medialnej, czy naukowej dyskusji o tych zjawiskach jest efekt niesprawiedliwości psychologicznej. To każda sytuacja, w której nasz kognitywny system rozpoznaje przesłanki umniejszenia naszego znaczenia w zestawieniu z obiektem naszych porównań, w efekcie których natychmiast uruchamiany jest alarm obniżenia poczucia wartości. A tak się nieszczęśliwie składa, że potrzeba znaczenia i postrzegania samego siebie w odpowiednich rejestrach wartości stanowi dla naszego systemu psychologicznego fundamentalną potrzebę atawistycznie związaną z lękiem o przetrwanie, czyli najbardziej podstawowym instynktem charakteryzującym wszystkie żywe istoty. Odziedziczyliśmy ten atawizm po jaskiniowcach, wśród których plemienna utrata znaczenia skazywała danego osobnika na śmierć. Jeśli bowiem dana społeczność uznawała, że jest on w jej szeregach mniej wartościowy o innych, to czyniło to z niego pierwszego kandydata do pozostawienia na pastwę losu w trudnych sytuacjach lub też wystawienie na pożarcie atakującemu drapieżnikowi, by w tym czasie reszta mogła się bezpiecznie schronić. Zmniejszenie wartości więc oznaczało jednocześnie odebranie poczucia bezpieczeństwa, zabranie dostępu do możliwości prokreacji czy gromadzenia zapasów na zimę. „Po co ci zapasy? – zdawał się mówić miejscowy Szaman – Jak przyjdzie sroga zima i zabraknie nam żarcia, to ciebie zeżremy w pierwszej kolejności i to nawet w wersji bez przypraw. „
Odebranie znaczenia ma więc dla nas… kolosalne znaczenie. Jest tak silnym uderzeniem w stabilność systemu, że wiele osób tego po prostu nie wytrzymuje. Bo doświadczenie psychologicznej niesprawiedliwości jest pogwałceniem fundamentalnej potrzeby społecznego znaczenia i jednocześnie dewaluuje to w jaki sposób postrzegamy bycie cenionymi przez innych, a w konsekwencji odbiera nam argument do tego, byśmy wewnątrzsystemowo cenili samych siebie. Bo by się oprzeć zewnętrznemu odebraniu znaczenia i mimo to zbudować je na planie wewnętrznym trzeba odpowiednio wysokiego poziomu świadomości, który i tu ponownie niezależnie od tego czy mówimy o Castle Rock czy Nigdziesiowie jest póki co udziałem osób, których ilość na planie społecznym jest wciąż na poziomie statystycznego błędu. I nie ma tutaj znaczenia czy źródłem naruszenia naszego poziomu doświadczania niesprawiedliwości psychologicznej jest płeć, rasa, wyznawana religia, system wartości, orientacja seksualna, niepełnosprawność, pochodzenie społeczne czy poziom zamożności w kontrze do poziomu biedy. To czy doświadczamy jej w przemocy domowej, w życiu prywatnym, czy w pracy, kiedy jesteśmy traktowani gorzej od innych, czy niesprawiedliwie oceniani lub narażeni na zmagania się z takimi trudnościami i przeszkodami, których nie doświadczają inni. To czy jesteśmy wykluczani, marginalizowani, czy wyśmiewani. Odebranie znaczenia we wszystkich tych obszarach rani nas dokładnie na tak samo głębokim poziomie, za co będzie trzeba zapłacić konkretne psychologiczne koszty. Jak w swoich badaniach z 2022 roku wykazał Gordon Flett z Uniwersytetu w Toronto trauma psychologiczna wywołana przez poczucie dewaluacji i pozbawienie ludzi znaczenia pociąga za sobą daleko idące koszty w postaci problemów ze zdrowiem fizycznym i psychicznym. Potrafi destrukcyjnie wpłynąć na jakość naszych relacji oraz na społeczną czy zawodowa aktywność. Pojawiają się problemy z panowaniem nad emocjami, uczucie niesłabnącego niepokoju, coraz częstsze i dłuższe epizody przygnębienia, a w skrajnych przypadkach również agresja i przemoc. Jak dowodzi Jon Clifton, jeden z szefów instytutu Gallupa w swojej bestsellerowej książce „Martwy punkt: globalny wzrost nieszczęścia i to, jak przywódcy go przegapili” to właśnie brak znaczenia stoi za coraz częstszymi aktami rezygnacji, wycofania i braku zaangażowania, co już zostało oszacowane jako przynoszące tylko gospodarce amerykańskiej straty na poziomie 500 miliardów dolarów. A warto do tego dodać nie brane dotąd pod uwagę koszty leczenia i rehabilitacji psychologicznej osób doświadczających traum związanych z niesprawiedliwością psychologiczną. Co zatem możemy zrobić, by zatrzymać tę lawinę destrukcji, którą jako społeczeństwo fundujemy beztrosko samym sobie? Dr. Prilleltensky wskazuje, że warto zacząć zmianę od samych siebie i to na poziomie mikrospołecznym. W naszych domach, szkołach, w biurach. Wszędzie tam, gdzie pojawiają się dowolne interakcje społeczne pomiędzy nami a innymi ludźmi. Sama zmiana zaś zależy od tego na ile uczciwie jesteśmy wstanie odpowiedzieć sobie na proste pytania: czy tym co mówię, robię, jak się zachowuję i myślę, jakie pielęgnuję w sobie przekonania i jaki system osądów w sobie tworzę czasem nie odbieram komuś znaczenia. Czy podejmując decyzję, dokonując wyborów, kierując się własnym osądem, interesem czy realizacją dowolnych potrzeb nie pozbawiam tym samym kogoś przy okazji jego wartości? Czy wchodząc w dowolne interakcje z innymi, opowiadając swoje historie i umieszczając w nich innych nie kwestionuję ich prawa do znaczenia? Czy poprzez moje społeczne preferencje, kierowanie się własnymi upodobaniami, a czasem dumą czy ambicją jednocześnie nie odbieram komuś jego fundamentalnej potrzeby poczucia się tak samo społecznie istotnym jak wszyscy inni? Być może zrobienie takiego dogłębnego rachunku sumienia i co za tym idzie dokonanie małej zmiany u siebie nie spowoduje że świat od razu stanie się lepszy. Ale może chociaż w najmniejszym wymiarze przestanie stawać się coraz gorszy?
Pozdrawiam