Mitologia białego kłamstwa

Jak pokonać zmartwienie?
28 października 2022
Niesprawiedliwość psychologiczna
11 listopada 2022

Transkrypcja tekstu:

Ostatnio wpadł mi w ręce artykuł z dużego poczytnego magazynu, który ma nam dostarczyć wiedzy na weekend i im bardziej zagłębiałem się w treść, tym bardziej byłem przekonany, że po przeczytaniu całości trzeba mnie będzie reanimować. Tekst bowiem dotyczył białego kłamstwa, które – delikatnie mówiąc – mocno wybielał. W tekście tym znalazły się wypowiedzi badaczy – m. in. Christiana Harta, profesora psychologii z Uniwersytetu Texas Woman’s oaz wzmianka o artykule Knappa i Comadena – dwóch psychologów z Uniwersytetu Purdue. Zgodnie z tymi wypowiedziami oraz treścią samego artykułu białe kłamstwo jest nie tylko społecznie akceptowane, ale też właściwie pozbawione jakichkolwiek negatywnych konsekwencji, więc generalnie możemy je stosować – oczywiście z ostrożna – bo wtedy żyje nam się lepiej, prościej i dzięki temu nie musimy się mierzyć w wieloma dyskomfortowymi sytuacjami. Czyli generalnie tysiące czytelników wspomnianego magazynu właśnie otrzymało precyzyjne wytyczne rozgrzeszające ich codzienna nieszczerość. No w końcu to przecież opinie naukowców, prawda? Otóż niestety nieprawda, bo wypowiedzi Harta zostały wyciągnięte z kontekstu jego artykułu, w którym pokazuje on nie to co w istocie dla naszych relacji oznacza używanie białych kłamstw, a jedynie to jak powszechnie społecznie o tym błędnie sądzimy. Zaś artykuł Knappa i Comadena to w relacja z badań z 1979 roku, które nie dotyczyły kłamstwa, tylko społecznej recepcji osób, które mówią wyłącznie prawdę i to w każdej sytuacji niezależnie od tego na ile ta prawda jest wstydliwa i bolesna. Z wyników tych badań ich autorzy wywnioskowali, że takie osoby są postrzegane jako nieprzygotowane do współczesnych wymogów relacji społecznych. Przypomnijmy – tak twierdzono w 1979 roku, czyli 43 lata temu. Oczywiście nie oznacza to że dzisiaj byśmy nie znaleźli ani jednej osoby popierającej te tezę, ale czy aby na pewno jest to obecnie powszechne społeczne przekonanie? Od tamtego czasu nie powtórzono tych badań w ich dokładnej kopii skali oceny prawdomówności więc nie możemy tego stwierdzić. Tymczasem poczytny artykuł poczytnego magazynu nie ma z taką wątpliwością najmniejszego problemu. Jak zatem wygląda dzisiejszy stan naukowej wiedzy na temat białego kłamstwa? Zanim odpowiem na to pytanie najpierw spróbujmy zdefiniować czym w ogóle białe kłamstwo jest. Tutaj posłużmy się typologią użytą w badaniach Erin Summer z Uniwersytetu Trinity, których wyniki opublikowane zostały w 2006 r. Summer na podstawie przebadanych grup fokusowych i pogłębionych wywiadów wyznaczyła trzy główne rodzaje kłamstw: prawdziwe, szare i białe. To pierwsze określa sytuację, w której osoba okłamywana nie ma najmniejszej wątpliwości, że ktoś kłamie niezależnie od tego w jakim celu tego kłamstwa używa. Moglibyśmy powiedzieć, że w tym wypadku chodzi o kłamstwo ewidentne – niezależnie od tego z jakiej pozycji jest obserwowane. To kłamstwo, które uznajemy za nie do zaakceptowania, złośliwe, wyrachowane, posługujące się kompletnie sfabrykowaną prawdą, co pociąga za sobą poważne konsekwencje. Szare kłamstwa to takie, które są niejednoznaczne z natury lub mają cechy prawdziwego kłamstwa, ale można je uznać za uzasadnione w określonych okolicznościach. To na przykład sytuacja, w której część prawdy jest zatajana, bo jej odtajnienie mogło by przynieść znaczną szkodę, jak wywołanie paniki, czy spowodowanie konkretnych negatywnych konsekwencji. Szarym kłamstwem będzie więc czasowe zatajenie przed ofiarą wypadku informacji o śmierci bliskiej osoby, by nie pogorszyć jej stanu, a więc szans na wygranie walki o własne życie w najtrudniejszym medycznie momencie. Trzecim kłamstwem jest kłamstwo białe, którego nazwa, wg profesora Harta pojawiła się już w 1741 roku na łamach brytyjskiego Gentelman’s Magazine. To kłamstwo, które zazwyczaj dotyczy błahostek i jest uznawane za nieszkodliwe dla innych. Posługujemy się białym kłamstwem wówczas, kiedy nie chcemy być nieuprzejmi lub kiedy mówienie prawdy jest zbyt skomplikowane, czy też mogło by zostać odebrane jako niewiarygodne. Również wówczas, kiedy chcemy uniknąć niezręczności albo zakłopotania czy też kiedy nie chcemy kogoś urazić, sprawić by poczuł się dyskomfortowo lub by kogoś nie dotknąć. Używamy tych kłamstw by nie zepsuć komuś humoru, nie obniżyć mu poczucia własnej wartości czy też nie zachwiać i tak już wątłego poczucia pewności siebie. Uznaje się, że stosując białe kłamstwo kierujemy się czterema rodzajami motywacji. Pierwszą jest takt. To na przykład sytuacja, w której zapytani o to jak się bawiliśmy na imprezie mówimy że świetnie, by nie urazić gospodarza, podczas, gdy w rzeczywistości ledwo mogliśmy wytrwać do końca. Drugą jest kompensacja psychologiczna, w której usiłujemy chronić swój wizerunek. To na przykład sytuacja, kiedy po zwolnieniu z pracy opowiadamy, że sami odeszliśmy, bo mamy na siebie inny pomysł, podczas gdy prawda jest taka, że utraciliśmy pracę w ramach redukcji etatów. Trzecią motywacją jest zależność służbowa lub hierarchia władzy. W tej motywacji mówimy szefowi, że jego pomysł jest całkiem fajny, by nie narazić się na jego niechęć czy zemstę podczas, gdy komentowany pomysł do najmądrzejszych nie należy. Ostatnią motywacją jest chęć zachowania stabilności relacji, co chcemy osiągnąć przez uniknięcie konfliktów. Na przykład kiedy mówimy Grażynie, że w tej sukience wygląda całkiem ładnie, podczas gdy to co sukienka miała ukryć obecnie tym bardziej świeci po oczach. Lub kiedy mówimy Stefanowi, że podziwiamy jego kolekcję pluszowych różowych kucyków z tęczową grzywą i szanujemy ludzi z pasją, podczas gdy tak naprawdę czujemy, że jest tu coś grubo „nie teges”.
No więc w sumie gdzie tuż problem? Białe kłamstwa oszczędzają nam przykrości, chronią naszych bliskich przed nieprzyjemnościami i ułatwiają życie, bo przecież najczęściej ich intencja jest pozytywna. Niestety to tylko pozór i społeczny mit podgrzewany przez weekendowe artykuły z gatunku „do poczytania”. Okazuje się bowiem, że jednym z negatywnych beneficjentów białych kłamstw są dzieci, którym rodzice „by zaoszczędzić” sobie nerwów, kłopotliwych sytuacji lub w ogóle energii i czasu serwują białe kłamstwa jak z rękawa. W 2019 roku naukowcy z Uniwersytetu Technologicznego Nanyang w Singapurze przebadali 379 młodych dorosłych chcąc ustalić jakie konasewnencje w ich życiu przyniosło używanie prze ich rodziców wobec nich białych kłamstw w czasie, gdy badani byli dziećmi. Okazało się, że im częściej uczestnicy badań byli okłamywani jako dzieci i zdawali sobie z tego sprawę, tym w częściej i w większym stopniu okłamywali swoich rodziców w zamian. Ale nawet ci, którzy nie zdawali sobie z tego sprawy już w swoim dorosłym życiu napotykają na większe trudności w sprostaniu wyzwaniom psychologicznym i społecznym. Borykają się z problemami adaptacyjnymi, zachowaniami autodestrukcyjnymi, poczuciem wstydu i winy oraz wykazują się wysokim poziomem egoizmu i częściej od innych manipulują innymi, by osiągnąć jakieś swoje cele. Okłamywanie dzieci białymi kłamstwami i owszem zaoszczędza czas i pozwala uniknąć kłopotliwych sytuacji, ale niestety produkuje przyszłych manipulatorów i egocentryków, którzy kiepsko radzą sobie z wyzwaniami życia. Kolejne badania obaliły kolejny mit – tym razem dotyczący tego, że białe, niewinne kłamstwa, dzięki unikaniu konfliktów, zapewniają stabilną harmonię naszych relacji. Przeprowadziła je dr Mary Kaplar z Uniwersytetu Bowling Green w 2006 roku. W założeniach badania te miały potwierdzić tezę, zgodnie z którą białe kłamstwa w związku chronią naszych partnerów przed potencjalnymi skutkami szkodliwych, chociaż mało istotnych informacji, budując tzw. pozytywne złudzenia dotyczące odporności związku na rozstanie a więc pozytywnie związane z satysfakcją ze związku odczuwaną przez obydwie jego strony. Na użytek badań stworzono tzw. „skalę kłamstwa w związkach” mającą wykryć różnicę w opowiadanych sobie nawzajem historiach przez obydwoje partnerów. W wynikach badań wykryto po pierwsze, że w białym kłamaniu nie ma dysproporcji płciowej, co oznacza, że łżemy jak najęci niezależnie od naszej płci. A po drugie i najważniejsze okazało się, że wyniki badań obaliły początkowe założenie. Im bardziej siebie nawzajem częstujemy białymi kłamstwami, tym mniejszą satysfakcję z związku to tworzy i tym większy dystans zostaje zbudowany w miejsce oczekiwanej bliskości. Kiedy zaś jest odwrotnie i mimo odczuwanego dyskomfortu i chęci uniknięcia nieprzyjemności walimy sobie prawdę prosto w oczy i bez ogródek tym bliżsi stajemy się sobie i tym mocniejsza i bardziej odporna staje się nasza więź. Nawet drobne, wydawało by się niewinne białe kłamstewko wypowiedziane z troski by nie zrobić komuś przykrości jedynie malutkimi kroczkami powiększa pomiędzy nami dystans. Kiedy tych kłamstewek zacznie się pojawiać więcej, to prędzej czy później po obu stronach relacji pojawi się poczucie wyobcowania, sztuczności i przeświadczenie, że relacja została zbudowana na pewnym rodzaju fałszu, a w więc siłą rzeczy sama jest jedną wielką iluzją. I dzieje się to szybciej niż myślimy, bo pod tym względem potrafimy kłamać jak opętani. W badaniu przeprowadzonym przez Roberta Feldmana z Uniwersytetu Massachusetts Amherst wyszło, że aż 60% ludzi nie jest w stanie powstrzymać się od białego kłamstwa w 10 minutowej rozmowie i średnio w tym czasie posługuje się nim od dwóch do trzech razy.
Warto się zatem przyjrzeć samemu sobie i zastanowić, czy w kontekście przyszłych skutków białe kłamstwo w imię naszego własnego poczucia komfortu oraz komfortu naszych bliskich jest zawsze dobrym wyborem. W tym zaś celu po pierwsze zdefiniujmy co jest dla nas błahostką i czy aby na pewno druga strona relacji również podziela tę definicję. A po drugie zanim wypowiemy białe kłamstwo po prostu spróbujmy rozważyć czy aby na pewno jesteśmy świadomi wszystkich dających się przewidzieć jego konsekwencji.
Pozdrawiam