Transkrypcja tekstu:
„Co tak siedzisz nieruchomo?” – zapytała Grażyna wróciwszy do domu – „Coś się stało?”. „Zastanawiam się właśnie – odpowiedział Stefan, – „czy byłbym skłonny rozważyć zostanie holistycznym detektywem” „No nie – załamała się Grażyna – ten znowu swoje. Od oglądania tych durnych seriali miesza ci się pod deklem.” „Mówię ci Grażyna – przekonuje Stefan – wszystko jest ze sobą połączone. Wczoraj na przykład nagle się odwracam, a w telewizorze reklama tego piwa – Stefan właśnie wyjął z lodówki reklamowane nowe piwo – to nie może być przypadek. Rano patrzę a za oknem jakiś kolo biegnie w koszulce z napisem, że biega, żeby żreć więcej ciastków. No to kupiłem od razu dwa kilo ciastek. Mówię ci nie ma przypadków. Chcesz jedno, bo mnie już brzuch od nich boli?” „Wiesz Stefan – westchnęła Grażyna – to żeśmy się poznali i związali, to na pewno był przypadek. Ale gwarantuję ci, że koniec naszego związku już przypadkiem nie będzie!”
Zostawmy teraz Grażynę i Stefana samych sobie pogrążonych w głębokiej analizie, za którymi momentami z ich życia może kryć się przypadek i przyjrzyjmy się pewnym badaniom, które dotyczą właśnie tego, w jaki sposób oceniamy nasze życie w kontekstach przypadkowości naszych życiowych zdarzeń i ich koincydencji. Wyniki badań opublikowano w marcu tego roku, a przeprowadzili je naukowcy z Uniwersytetu w Oslo Karl Teingen i Alf Kanten. Badania o wspólnej nazwie „Out of the blue” obejmowały łącznie siedem eksperymentów, w których wzięło udział 1300 uczestników i ich celem było ustalenie naszej tendencji do tego, by jednym z określonych zdarzeń z naszego życia przypisywać aspekt zupełnej przypadkowości, podczas gdy innym przekonanie, że na pewno przypadkowe nie były. Badaniami zostały objęte te życiowe wydarzenia, które pojawiają się nagle i niespodziewanie, więc są dla nas sporym zaskoczeniem, a zatem są wydarzeniami, których po prostu wcześniej nie przewidywaliśmy. Przy czym, należy pamiętać, że efekt nagłości zdarzenia jest przez nas dużo silniej identyfikowany z jego początkiem niż końcem. Dla przykładu – weźmy dwie panie – niech to będzie Alicja i Bożena, które spotykają się po raz pierwszy i w efekcie tego spotkania po prostu zaczynają się przyjaźnić. Okazuje się, że świetnie się dogadują, że mają wiele wspólnych tematów, czyli po prostu trafił swój na swego. Załóżmy teraz, że ich pierwsze spotkanie miało miejsce w 2016 roku, a powstała w ten sposób bliska znajomość trwała przez cztery lata do 2020 roku, w którym ustała. Jeśli teraz – nie znając osobiście żadnej z pań popatrzymy z pozycji bezstronnego obserwatora na to zdarzenie, to zwróćmy uwagę, że dużo bardziej jesteśmy skłonni, by efekt nagłości przypisać początkowi ich znajomości, ale już nie końcowi. A przecież nie wiemy nic ponadto, że panie się poznały, zaprzyjaźniły i po czterech latach rozstały. Wyrokujemy więc o nagłości początku znajomości i nie nagłości zakończenia jedynie na podstawie własnej i to dość ograniczonej oceny opartej wyłącznie na szczątkowej wiedzy. Te tendencję do naszej oceny zdarzeń wykryli badacze w jednym z eksperymentów. Ale to nie koniec odkryć. Kolejne pokażmy na tym samym przykładzie i spróbujmy sami na sobie wykonać następujący badawczy eksperyment. Wyobraź sobie więc tę czteroletnią przyjaźń pomiędzy Alicją i Bożeną i odpowiedz na pytanie, które z tych dwóch twierdzeń wydaje ci się bardziej prawdopodobne. Twierdzenie pierwsze: „Alicja i Bożena zaprzyjaźniły się całkiem przypadkowo”. Twierdzenie drugie: „To nie przypadek, że Alicja i Bożna się zaprzyjaźniły.”. Jeśli pierwsze stwierdzenie wydaje ci się bardziej prawdopodobne, to znajdujesz się po stronie większości badanych, która uznała, że nagły początek ich przyjaźni był dziełem przypadku. Większość z nas tak uznaje, ponieważ poddajemy się iluzji nagłości i nieprzewidywalności ich spotkania – tłumacząc sobie, że przecież zmogło się równie dobrze zdarzyć tysiące innych okoliczności i konfiguracji rzeczywistości, by do ich spotkania nie doszło. Ktoś mógł się kilka minut dłużej gdzieś zatrzymać, ktoś kogoś pilnie gdzieś wezwać itd. Czyli od razu budujemy sobie w głowie cały ciąg przyczynowo skutkowy, który poprzedzał nagłość ocenianej znajomości i którego konfiguracja jest tylko jedną z setek, a może tysięcy możliwych co powoduje, że uznajemy dane zdarzenia za bardziej przypadkowe niż nie przypadkowe. Teraz jednak przyjrzyjmy się końcówce tego zdarzenia, by sprawdzić czy osiągniemy podobny wynik. Jak pamiętasz w roku 2020 Alicja i Bożena nie były już przyjaciółkami. Które zatem z tych dwóch stwierdzeń wydaje się bardziej prawdopodobne? Twierdzenie pierwsze brzmi: „Przyjaźń Alicji i Bożeny skończyła się całkiem przypadkowo?” Twierdzenie drugie brzmi: „Ich przyjaźń nie skończyła się przypadkowo”. Tym razem – jeśli podzielasz wybór 81 procent badanych zdecydowałeś się na wybranie wersji, w której Alicja i Bożena nie są już przyjaciółkami nie z winy przypadku, ale dlatego, że wydarzyło się coś, co na koniec tej przyjaźni miało wpływ. I problem w tym, że w większości przypadków oceniamy w ten sposób zakończenie tego zdarzenia również posługując się wyłącznie szczątkową wiedzą. Co więcej – najczęściej nie bierzemy pod uwagę tego, że to co spowodowało koniec przyjaźni obu pań mogło być również zarówno nagłe, jak i przypadkowe. A to oznacza, że w naszym myśleniu jesteśmy bliżej koncepcji Grażyny uznającej, że o ile za początkiem zdarzenia może się kryć nagłość i przypadek, ale już za jego końcem niespecjalnie, niż holistycznej i pożyczonej z serialu, koncepcji Stefana, w której nawet zdarzenia nagłe, zaskakujące i nieprzewidywalne wcale nie muszą być przypadkowe. W tej drugiej koncepcji – autorstwa serialowego Dirka Gently’ego – wszystko jest ze sobą połączone, a początki wydarzeń pojawiają się w naszym życiu i owszem nagle ale zupełnie nie przypadkowo, a jeśli coś się akurat nie pojawia, to wystarczy chwilę zaczekać bo na pewno się pojawi. Oczywiście to serialowa fikcja, ale kiedy idąc tropem odkryć norweskich badaczy przełożymy jej zasady na zmianę postrzegania samych siebie na naszej życiowej linii czasu, to konsekwencje tej zmiany mogą poważnie przewartościować nasze zmagania z rzeczywistością. Naukowcy zwracają nam uwagę na sposób w jaki na przykład myślimy o naszej karierze zawodowej. Okazuje się, że jesteśmy w dużo większym stopniu uznać za zasadne zdanie „moja praca w tej firmie, czy w tym zawodzie zaczęła się przypadkiem” niż zdanie „zakończenie mojej pracy w tej firmie czy w tym zawodzie było przypadkiem”. No bo jeśli uznajemy, że zakończenie jakiegoś rozdziału w naszym życiu nie było przypadkiem, to czemu nie przyznamy tego samego uznania naszej ocenie rozpoczęcia tego życiowego rozdziału. Kiedy podzielamy większościową perspektywę reprezentowaną przez Grażynę, a nieprzypadkowość wydarzeń umieszczamy jedynie na ich końcu, to pozbawiamy się niezwykle istotnej i jednocześnie mniejszościowej edukacyjnie perspektywy reprezentowanej przez Stefana, w której dane wydarzenie w naszym życiu – nawet nagłe i nieprzewidywane – mogło mieć jakiś sens. Czyli mogło wydarzyć się naszym życiu po coś, nawet jeśli obecnie nie potrafimy dostrzec tej prawidłowości, co nie oznacza, że nie dostrzeżemy jej po jakimś czasie. I tutaj ponownie w sukurs przychodzą wyniki norweskich badań, w których uczestnicy ocenili, że zdarzenia, których początki w swoim życiu ocenili jako przypadkowe, niezamierzone i nieprzewidziane tak naprawdę nie były po nic, bo na przykład przyniosły im rodzaj darmowej wiedzy, której w inny sposób nie byli by w stanie zdobyć i która w późniejszym życiu okazała się niezwykle przydatna, cenna i niezbędna. Co więcej – kolejny eksperyment pokazał, że kiedy patrzymy na swoje życie i pojawiające się w nich nagłe zdarzenia oceniamy w kategoriach wyłącznie przypadków, to to co się nam wydarza na linii czasu życia oceniamy zazwyczaj w kategoriach pojawiających się na niej nowych rozdziałów, rozpoczynających niepowiązane ze sobą sekwencje zdarzeń i jednocześnie nie dostrzegamy, że te rozdziały mogą się układać w nadrzędny wzorzec. To tak, jakbyśmy odbyli o naszym życiu rozmowę z bystrym przyjacielem, który pokazując nam na schemacie naszą linię życiowych zdarzeń wskazuje, że konkretne zdarzenia były poprzedzane innymi zdarzeniami, które niejako pod to co nam się w życiu zdarza szykowały grunt. Wtedy z niedowierzaniem śledzimy wnioskowanie przyjaciela, który pokazuje nam, że bez pewnych wcześniejszych niby przypadkowych zdarzeń nasza oś życia nie mogła by się ułożyć w określony wzorzec, a więc udowadnia, że za przypadkami krył się jakiś większy sens, który nas zaprowadził do miejsca w którym się obecnie znajdujemy. To dość znacząca zamiana życiowej perspektywy, z której skorzystanie nie tylko pozwala nam odkryć wzorzec naszej życiowej ścieżki kiedy patrzymy w przeszłość, ale co najważniejsze – pozwala nam w dużo większym stopniu zaakceptować, że za tym czego obecnie doświadczamy może się kryć głębszy życiowy sens, którego jedynie teraz sobie nieuświadamiany, bo składamy część tych wydarzeń wyłącznie na karb przypadku. Im bardziej ufamy w początki zdarzeń jako „Out of blue” czyli biorące się znikąd, nagłe i niespodziewane, tym trudniej jest nam odnaleźć sens w tym, co się w naszym życiu dzieje, a co za tym idzie odpowiedzieć na pytanie, czy czasem nasze życie nie układa się w taki sposób, jakbyśmy mieli w nim do wykonania jakąś misję. Okrycie życiowej misji – niezależnie od jej skali – zawsze nadaje życiu sens i zdejmuje z ramion ciężar prób wyjaśniania irytującego chaosu, więc już sama zmiana kierunku myślenia o własnym życiu i pozbawieniu go dotychczasowej przypadkowości może być wielce uwalniająca.
A ryjący beret serial „Holistyczna agencja detektywistyczna Dirka Gently’ego” – mimo, iż od pierwszego odcinka wydaje się totalnie szalony, gorąco polecam i pozdrawiam.