Pułapka czasu

Samoorganizacja
25 marca 2022
Odrzucenie pomocy
6 kwietnia 2022

Transkrypcja tekstu:

Zacznijmy od przykładu: oto znajdujesz się w grze, której akcja toczy się w trzech kluczowych budynkach. Żeby realizować wyznaczone ci w grze zadania i zdobywać kolejne umiejętności, moce oraz punkty musisz się regularnie przemieszczać od jednego budynku do drugiego. Problem w tym, że pomiędzy tymi obiektami nie ma zwykłej solidnej drogi – wiodą do nich wąskie ścieżki przez bagna. Ścieżki są gęsto zarośnięte, a na każdej z nic znajdują się konkretne miejsca zarówno utwardzonej drogi, jak i grząskie pułapki. Wystarczy więc chwila nieuwagi, by po drodze wpaść w grzęzawisko, które natychmiast zaczyna cię wciągać, więc jeśli nie zorientujesz się na czas to z każdą chwilą takiego utknięcia we wciągającej mazi coraz trudniej się z niej wydostać. Gdy zdarzy ci się utknąć w danym miejscu na dłużej automatycznie tracisz moce, umiejętności i punkty, co jednocześnie oznacza odcięcie cię od możliwości wykonania kolejnych zaplanowanych zadań w jednym z trzech budynków. Teraz proszę niech ten przykład gry z jej zasadami zostanie z nami, podczas gdy przeniesiemy się już nie do wirtualnych, a rzeczywistych przykładów. Teraz znajdujemy się w małej kawiarni z trzema zaledwie stolikami. Przy każdym z tych stolików siedzi rozmawiająca ze sobą para, których rozmowy po kolei podsłuchujemy. Na początek Andrzej i Beata. Andrzej mówi: „Nie potrafię sobie tego darować, taka okazja uciekła mi sprzed nosa, ale trudno się dziwić, że z niej nie skorzystałem, bo przecież w swoim rodzinnym domu cały czas słyszałem, że jestem niewystarczająco dobry i do tego leniwy, więc nie osiągnę w życiu zbyt wiele”. Na co odpowiada Beata: „Ja trzy lata inwestowałam nadzieję i uczucia w związek, z którego nic nie wyszło i oczywiście byłam rozczarowana kiedy to się skończyło, ale z drugiej strony pomyślałem sobie, że dobrze że to były trzy lata a nie trzydzieści i postanowiłam już nie marnowań ani jednego dnia dłużej”. Teraz podsłuchujemy następną parę, czyli Bogdana i Alinę. Najpierw Bogdan zwraca się do Aliny: „Wiesz, kiedy pomyślę o tym, co mi się jeszcze może przytrafić, to aż mnie gniecie w żołądku. Jak na przykład ten mistrz wyczucia dramaturgii, mój księgowy wreszcie wyśle mi rozliczenie roczne i okaże się, że muszę dopłacić więcej niż mam odłożone, to mnie wywiozą nogami do przodu. A taką miałem ochotę na Grecję w lipcu”. „Weź wyluzuj – odpowiada Alina – bo twój księgowy już ma przez ciebie nerwicę i jedzie na psychotropach. Do wakacji, to się jeszcze może tyle wydarzyć, że w planach to najdalej wybiegam do jutrzejszego obiadu. Ugotowałam bigos, jak się przegryzie to będzie genialny!” Teraz przenieśmy się do stolika numer trzy i posłuchajmy rozmowy Agnieszki i Bartka. Zaczyna Agnieszka zwracając się do Bartka: „Halo, jest tam kto? Trzymasz mnie za rękę i gapisz się gdzieś niewiadomo gdzie. Tylko nie mów, że myśli ci znowu uciekły do mamusi”. „Jak możesz być tak nieczuła – odpowiada Bartek – a ona cię już prawie akceptuje. To coś złego, że się o nią teraz martwię?”
Teraz wróćmy do gry. Nazywa się pułapka czasu, a trzy zadaniowe budynki, w których dzieje się jej akcja to kolejno przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Problem z tą grą jest taki, że zamiast w komputerze czy na konsoli do gier rozgrywa się każdego dnia w naszych głowach, a sposób w jaki sobie w niej radzimy z poszczególnymi zadaniami – jak przekonuje dr Mark Wittmann z Instytutu Pogranicznych Obszarów Psychologii i Higieny Psychicznej z Freiburga – ma ścisły związek z umiejętnością regulowania emocji, tworzeniem zdrowego dystansu i uniezależnienia się od stymulacji zewnętrznej, co w konsekwencji prowadzi do bardziej zrównoważonego i co najważniejsze spełnionego życia. Wittmanm powołuje się tutaj na teorię zrównoważonej perspektywy czasowej sformułowanej przez Zimbardo i Boyda w 1999 roku i wykazującej występowanie tzw paradoksu czasu, w którym poza naszą świadomością nasze osobiste doświadczenia są porządkowane w kategoriach czasu, co w efekcie wywiera istotny wpływ na nasze zachowanie. Oznacza to, iż mimo że funkcjonujemy w teraźniejszości jednocześnie posiadamy dostęp do przeszłości (dzięki funkcjom naszej pamięci) oraz do przyszłości (dzięki mechanizmom naszych wyobrażeń i oczekiwań). Ten dostęp zaś w toku naszej ewolucji zmusił nas do wypracowania mechanizmów adaptacyjnych, w których potrafimy przeskakiwać pomiędzy trzema perspektywami: przeszłą, teraźniejszą i przyszłą podejmując decyzję co do naszych zachowań na podstawie spektrum informacji płynących z każdej z nich. Badacze Sudddendorf i Corballis z wydziału psychologii Uniwersytetu w Queensland w swoich badaniach z 2007 roku nazwali tę umiejętność elastycznością czasową umożliwiającą rodzaj mentalnych podróży w czasie, z których korzystanie daje nam rodzaj życiowej przewagi nad ludźmi, którzy nie mają takich zdolności, bo pozwala na indywidualne dostosowywanie się do szybko zmieniających się wymagań sytuacyjnych. A zatem z początkowego przykładu tą umiejętnością dysponują osoby z imionami rozpoczynającymi się na literę A. Ich kawiarniani rozmówcy – osoby z imionami na literę B doświadczają rodzaju specyficznego utknięcia w czasie – to właśnie oni usiłując pokonać grzęzawisko w grze pomiędzy budynkami reprezentującymi trzy czasowe kategorie są wciągani i niejako przytrzymywani przez konkretny czas, co czyni ich coraz mniej odpornymi na zmieniające się okoliczności zewnętrzne, a więc do de facto odbiera im moc. Zimbardo i Boyd opracowali nawet specjalny kwestionariusz dedykowany mierzeniu tendencji występującej w danej jednostce do skupiania się na konkretnych kategoriach czasowych, czyli takiego funkcjonowania, w którym konkretna kategoria czasu dominuje inne. I tutaj warto zwrócić uwagę, że o ile utknięciu w rozpamiętywaniu przeszłości lub w oczekiwaniach związanych z przyszłością potrafimy bez problemu przypisać destrukcyjny życiowy marker o tyle, już z teraźniejszością mamy w tym zakresie spory kłopot. A dzieje się tak, bo jesteśmy obecnie zanurzeni w modzie na mindfulness, którą różni piewcy i apologeci wciskają nam ze wszystkich stron najczęściej z bezkrytycznym zachwytem i jednocześnie z brakiem zrozumienia o co tak naprawdę w uważności chodzi. A problem polega na tym, że w teraźniejszości możemy utknąć tak samo boleśnie i bezproduktywnie jak w grzęzawisku rozpamiętywania przeszłości i oczekiwań co do przyszłych zdarzeń. Kiedy tak się dzieje tracimy możliwość czerpania wiedzy i nauki z przeszłości i jednocześnie pozbawiamy się umiejętności przewidywania przyszłości chociaż w najmniejszym zakresie pozwalającym nam się na tę przyszłość przygotować czy choć w najmniejszym stopniu zabezpieczyć przed ewentualnym zagrożeniem. Zrównoważona uważność to zdolność do korzystania ze świadomej obecności w tu i teraz ale z jednoczesną możliwością świadomego korzystania z pozostałych perspektyw czasowych zgodnie z wymogami bieżącego życiowego kontekstu. W przeciwnym razie tracimy zdolność podejmowania świadomych decyzji, dokonywania właściwych wyborów, a w konsekwencji ochrony przed popełnianiem po raz kolejny tych samych błędów. Kluczem jest umiejętność korzystania w wszystkich trzech kategorii czasowych we właściwy i zrównoważony sposób, a nie utknięcie w jakiejkolwiek z nich. Dość dobrze ilustruje to kolejna teoria związana z percepcją czasu, tym razem zaproponowana przez polskich badaczy z Uniwersytetu Warszawskiego, Macieja Stolarskiego, Katarzynę Krężołek i Joannę Witkowską, którzy w 2017 r. sformułowali ideę temporalnego metapoznania definiowaną jako zdolność do świadomej regulacji koncentracji na różnych orientacjach czasowych. Zdolność tę rozbito na trzy wymiary. Pierwszy określany jest jako Metapoznawcza Kontrola Temporalna i odpowiada naszej zdolności do kontroli i wyciszania naszej koncentracji na tym horyzoncie czasowym, który w danym kontekście sytuacyjnym jest – jak mówią naukowcy – nieadaptacyjny, czyli na przykład utrudnia nam zaangażowanie w aktualnie wykonywaną czynność lub taki, w którym utknięcie jednocześnie powoduje brak dostępu do innego horyzontu czasowego, który w danej sytuacji byłby bardziej właściwy i użyteczny. Drugi wymiar określany jest jako Poznawcza Rekonstrukcja Przeszłości i odpowiada za zdolność do reinterpretacji wydarzeń przeszłych w odniesieniu do wydarzeń teraźniejszych, czyli mówiąc inaczej określa to w jaki sposób jesteśmy w stanie skorzystać z naszych przeszłych doświadczeń w obecnym funkcjonowaniu i nie pozwolić na to, by przeszłość wessała nas jak grzęzawisko bezproduktywnych wspomnień, blokujących nam możliwość rozwoju, budowania właściwych relacji, czy radzenia sobie z wyzwaniami życia. Trzeci wymiar to Intertemporalna Ciągłość Zorientowana na Cel, czyli zdolność do korzystania z wszystkich trzech horyzontów czasowych w konstruowaniu własnych zamierzeń oraz podejmowania właściwszych decyzji.
Jak przekonuje dr Wittmann zrównoważona perspektywa czasowa prowadzi do wielu korzystnych rezultatów. Osoby z wysokimi umiejętnościami zarówno z obszaru Zimbardowskiej zrównoważonej perspektywy czasowej, jak i temporalnego metapoznania doświadczają mniejszej presji czasu i nudy w codziennym życiu, czyli wg. Wittmanna dwóch często diagnozowanych negatywnych doświadczeń nowoczesnych społeczeństw. Co więcej osoby o wyższych temporalnych zdolnościach metapoznawczych są bardziej przyjazne, sumienne, mniej neurotyczne i bardziej otwarte na nowe doświadczenia. Posiadają większe zdolności do regulowania emocji, co z kolei prowadzi do poczucia większego zadowolenia z życia.
Jak jednak zdiagnozować samego siebie? Jak uwrażliwić się na detekcję ewentualnej dominacji konkretnego horyzontu czasowego w naszym życiu i sobie z nią poradzić? Otóż nie ma innego wyjścia – jeśli nie chcesz utknąć w grzęzawisku dowolnego czasu po prostu przysłuchaj się temu co mówisz, w jaki sposób komunikujesz się ze światem i ze sobą samym i czy czasem nie jest to komunikacja osoby uwięzionej w konkretnym horyzoncie czasowym lub taka, w której jednej z horyzontów pojawia się znacznie częściej od innych odcinając jednocześnie możliwość skorzystania z pełnego spektrum międzyhoryzontalnej egzystencji. To trudne doświadczenie bo wymaga przyznania przed sobą samym, że w grze dynamicznego przeskakiwania przez grzęzawiska niespecjalnie żwawo nam idzie. Ale taka autodiagnoza jednocześnie otwiera drzwi prowadzące do uwolnienia.
Pozdrawiam