Transkrypcja tekstu:
Dzisiaj przyjrzymy się teorii dr Jima Taylora, psychologa, autora 18 książek przetłumaczonych na 10 języków oraz wykładowcy Uniwersytetu San Francisco. Teoria ta zaś dotyczy rodzajów wolności, które zarówno oddzielnie, jak i wszystkie razem wywierają największy wpływ na jakość naszego życia. Zanim jednak przejdziemy do teorii wolności zajrzymy do Stefana i Grażyny, który raz są razem, raz nie są i w końcu już trudno się w tym połapać. Póki co jednak siedzą przed telewizorem, wcinają czipsy popijając winem i komentują właśnie oglądany program. „Ty Stefan – mówi w pewnym momencie Grażyna – a weź zrób dziesięć pompek, jak ten gość z telewizora.” „A wiesz że mógłbym zrobić – pręży swoje muskuły Stefan”, „No – dopowiada Grażyna – wczoraj też mówiłeś że dogonimy tramwaj, a ja w szpilkach biegłam szybciej od ciebie, a potem nie wiadomo było czy cię reanimować, czy od razu upchać w oknie życia, żeby cię zwrócić”. „Odezwała się wyczynowa nimfa błotna – odparował Stefan – myślisz że nie widzę jak te fałdy wpychasz pod rajty? A kto w nocy buszował w białej szafie wyżerając ostatnie serdelki”. „A ty musisz być taką wredną mendą? – odcina się Grażyna – całe życie słyszałam od facetów takie wstawki począwszy od dziadka, ojca i tych niedojdów z podstawówki. I ja się dziwię, że nie jestem normalna”. „Nie wyjeżdżaj mi z problemami, bo mam większe od ciebie – mówi Stefan – co noc mi się śni że szukam kibla i zanim znajdę, to mnie strącają do przepaści, a w dzieciństwie to mi zainstalowali taką traumę, że już trzeci psychoterapeuta przeze mnie zrezygnował z zawodu”. „Jak tak na ciebie patrzę – przerywa mu Grażyna – to się zastanawiam, czy cię nie zadziabać w nocy widelcem. Przecież każdy sąd mnie uniewinni” „Na adwokata – odgryza się jej Stefan – to cię jeszcze musi być stać!”. No dobrze, zostawmy naszych ulubieńców w spokoju, bo ich urocza wymiana zdań i tak skończy się awanturą, którą potem będą rozbrajać w sypialni a następnie wspólnym nocnym atakiem na białą szafę, bo taką ksywę w ich domu nosi lodówka. Jednak powyższy przykład został skonstruowany w taki sposób, byśmy mogli zobaczyć, o jakich rodzajach wolności opowiada dr. Taylor i na których brak cierpią pospołu Grażyna i Stefan.
Pierwszy rodzaj wolności to wolność fizyczna. Jest odpowiedzialna za to w jakim stopniu nasze własne ciało ogranicza nasze możliwości – zarówno motoryczne, wydajnościowe, czy manipulacyjne. To rodzaj wolności, która mierzona jest stopniem w jakim nasze ciało może ograniczyć funkcjonalne potrzeby związane z naszymi egzystencjalnymi aspiracjami. Można to pokazać na kilku prostych przykładach – oto masz ochotę na wykonanie jakiejś sekwencyjnej czynności w określonym czasie i chcesz w tym osiągnąć zamierzony efekt. To może być zarówno praca w ogródku, jak i spędzenie na tanecznym parkiecie miłego wieczoru, czy rowerowa wycieczka grupą przyjaciół. Jeśli jesteś w stanie ukończyć to co zamierzasz – wykonać w ogródku wszystkie zaplanowane czynności, przetańczyć imprezę do zaplanowanego momentu jej zakończenia, czy dojechać rowerem do celu wycieczki i wrócić, to oznacza, że możliwości motoryczne i wydajnościowe twojego ciała nie przekreśliły twoich planów. Jednak kiedy już po godzinnej dłubaninie przy grządkach, trzech szybkich tańcach, czy przejechaniu rowerem zaledwie kilku kilometrów wysiadają ci plecy, zbyt mała pojemność płuc sprawia że dostajesz zadyszki, czy nogi robią się jak z waty i nie dajesz dalej rady, to oznacza, że twoje ciało ograniczyło twoje zamierzenie. W tej perspektywie tracisz fizyczną wolność, bo stajesz się niewolnikiem ograniczeń wynikających z ciała. I oczywiście nie mówimy tutaj o sytuacji choroby, niepełnosprawności, czy innych życiowych problemów na które nie mamy wpływu, a jedynie o sytuacji, w której cielesne niewolnictwo jest wynikiem naszych własnych zaniedbań, stylu życia, czy podejmowanych wcześniej wyborów. Taylor mówi tutaj o efekcie braku panowania nad własnym ciałem, a zatem siłą rzeczy poddawaniu się auto zakazom i auto wytycznym co do obsługi ciała – na przykład „to nie jest dla mnie”, „chciałabym, ale nie dam rady”, „muszę z tego zrezygnować, mimo iż fajnie by to było robić” – co jest ograniczeniem naszej własnej swobody co do tego, co możemy robić z własnymi ciałami i z jakich aktywności korzystać.
Drugi rodzaj wolności Taylor nazywa wolnością psychiczną, chociaż chyba lepiej pasowało by tutaj określenie wolności emocjonalnej, ponieważ sam Taylor definiuje ją jako „wolność od negatywnych nastrojów i emocji, które mogą wynikać z naszych życiowych doświadczeń począwszy od dzieciństwa”. A zatem kiedy na przykład w naszym życiu dominują takie emocje jak lęk, przygnębienie, rozczarowanie, żal czy gniew, to niejako stajemy się ich niewolnikami i moglibyśmy powiedzieć, że odbierają nam one emocjonalną wolność, której moglibyśmy doświadczyć, gdyby ich w naszym życiu nie było. I nie ma tu znaczenia kto nam zainstalował te emocje i na jakim etapie życia się pojawiły po raz pierwszy. Znaczenie ma nie przeszłość, ale teraźniejszość, więc to w jaki sposób ten emocjonalny bagaż działa na nas dzisiaj. Kiedy te emocje zaczynają stawać na drodze naszych marzeń, zamierzeń czy w ogóle chęci wiedzenia po prostu zwyczajnego, spełnionego życia, to jednocześnie sprawiają, że nie jesteśmy dostatecznie wolni w dokonywaniu wyborów, czy decydowaniu o tym jak ma wyglądać nasze życie. I to emocjonalne zniewolenie może być obecne w naszym życiu na wielu poziomach – od poziomu „nie mogę być szczęśliwa, bo nie wyglądam tak jakbym chciała” przez poziom „nie podejmę tego wyzwania, bo wiem, że na pewno sobie nie poradzę, bo nie zasługuję na szansę”, aż po poziom „nie potrafię zasnąć, bo stres związany z życiem powoli mnie zabija”. Niewolnictwo emocjonalne zatem występuje wszędzie tam, gdzie doświadczamy emocjonalnych blokad czy też tam gdzie określone emocje przejmują kontrole nad naszą aktywnością, odbierając nam możliwość skorzystania z tego, z czego byśmy moglibyśmy skorzystać, gdybyśmy byli woni od psychicznych i emocjonalnych problemów, z którymi się zmagamy.
Trzeci rodzaj wolności to wolność relacyjna, która jest definiowana jako pełna partycypacja w korzyściach „płynących z budowania silnych więzi, zdrowych relacji i wspólnych pozytywnych doświadczeń w koncentrycznych kręgach rodziny, przyjaciół czy społeczności” w których egzystujemy. To wolność nieograniczająca czerpania z bliskości, satysfakcjonującego dzielenia życia z innymi, czy aktów wymiany wsparcia, empatii i realizowania wzajemnych potrzeb. Tutaj pojawia się pewna trudność wynikająca z potrzeby oddania nieco pola wolności własnej by doświadczyć wolności reakcyjnej, ale sumaryczna korzyść wynagradza to poświęcenie z nawiązką. Przeciwieństwem tej wolności będzie więc takie życie, w którym relacje lub ich brak stanowią problem ograniczający możliwości osiągania zamierzonych stanów. Takich jak spełnienie, szczęście, świadomość akceptacji oraz doświadczenie miłości. Niewolnictwo relacyjne może się więc pojawić zarówno w sytuacji, w której pozostawanie w jakiejś relacji w rzeczywistość nas unieszczęśliwia i krzywdzi a mimo to, nie znajdujemy w sobie wystarczająco dużo odwagi i siły by taką relację zakończyć. Albo w sytuacji, kiedy nasza wizja relacji jest wyłącznie życzeniowa i nierealna, więc kiedy pojawia się rzeczywista relacja podlega ona nieustannej konfrontacji z naszym wyobrażeniem, co powoduje, że zawsze w tej relacji znajdziemy coś, co nam się nie podoba, czy coś, czego zmianę uznajemy za warunek naszego szczęścia czy spokoju. To również sytuacja, w której nie ucząc się na poprzednich błędach wciąż angażujemy się w podobnie destrukcyjne relacje, lub kiedy uznajemy siebie za niezasługujących na troskę, uczucie, czy docenienie.
Na tym kończy się lista wolności dr Taylora i zanim ją uzupełnimy – a aż mnie korci by to zrobić – warto odnotować jeszcze jeden ważny aspekt tej idei. Otóż kluczowe w niej jest to, że wystarczy zmiana w jednym z wyżej wymienionych obszarów by jakość naszego życia zmieniła się diametralnie. Uzyskanie każdej z tych trzech wolności, nawet w sytuacji, w której pozostałe wciąż nam umykają, podnosi jakość naszego życia nie o zaledwie jedną trzecią ale kilkukrotnie. Uzyskanie więc ich wszystkich trzech potrafi zmienić nasze życie nie do poznania. Jednak na początek warto podjąć starania o doświadczenie choć jednej z nich, bo efekt który to przyniesie może przerosnąć nasze oczekiwania. Co więcej taka zmiana znacznie przyśpieszy możliwość pozyskiwania kolejnych. A wówczas – i tu cytuję dr Taylora – będziemy mogli doświadczyć ”życia, wartego przeżycia”.
Czy jednak lista trzech wolności: fizycznej, emocjonalnej i relacyjnej rzeczywiście wyczerpuje nasze życiowe możliwości. Moim zdaniem brakuje tu co najmniej jeszcze jednego rodzaju wolności ale za to chyba najcenniejszego. Tę wolność nazwałem autonomiczną, bo dotyczy możliwości samodecydowania o sobie w każdym aspekcie naszego życia. To niestety wolność, którą najtrudniej osiągnąć, bo jest ściśle powiązana z wolnością ekonomiczną. Kiedy jej nie uzyskujemy to trudno oczekiwać, że będziemy robili w życiu wyłącznie to co chcemy robić, skoro ogranicza nas potrzeba zapłacenia rachunków, zobowiązań, czy wypełnienia garnka zupą. Trudno w takiej sytuacji zmienić pracę, czy w ogóle z niej zrezygnować. Potrzeba utrzymania domu i siebie staje się wówczas ważniejsza niż katorga wykonywania nielubianego zajęcia, czy konieczność codziennego zawodowego kontaktu z idiotą, sadystką czy świnią. Problem jednak w tym, że bardzo często utożsamiając wolność autonomiczną z wolnością ekonomiczną popełniamy błąd uznają, że żeby uzyskać tę pierwszą musimy uzyskać tę drugą na zbyt wielkim poziomie. Uznajemy, że wolność autonomiczna może się pojawić tylko i wyłącznie wtedy, kiedy zdobędziemy tyle środków i dóbr, by do końca życia nie musieć już pracować. Że wolność autonomiczną możemy sobie zapewnić wyłącznie będąc bogatymi. To jednak iluzja, bo istnieje wielu bardzo majętnych ludzi, którzy nie posiadają wolności autonomicznej i mimo posiadania sporych pieniędzy wciąż nie decydują o sobie, bo robi to za nich ktoś inny. Ktoś lub coś, co im zapewnia bogactwo lub na przykład lęk o utratę tego bogactwa. Bogaci ludzie też pojawiają się na terapiach i nie są wcale bardziej szczęśliwi od reszty. Są też tacy bogaci, którzy mogli by dzięki swemu bogactwu robić dowolne rzeczy, cóż z tego jednak, kiedy sami nie wiedzą co ze sobą zrobić.
Wolność autonomiczna nie oznacza spania na kasie. Oznacza wyłącznie zajmowanie się w życiu tym czym chcemy się zajmować i pozyskiwanie za tę aktywność środków wystarczających na godne życie. W definicji godnego życia nie koniecznie zawiera się posiadanie basenu, czterech wypasionych fur w garażu i kilogramowych silikonów na przędzie. Ale w tej definicji na pewno zawiera się brak zmartwień z czego zapłacić rachunek za gaz, czy stać cię na pizzę czy tylko na pudełko i czy zepsute żelazko staje się finansowym problemem bo trzeba kupić nowe. Oczywiście ten błąd poznawczy, w skutek którego tak wielu ludzi sądzi że warunkiem wolność autonomicznej jest bogactwo powoduje, że tak wielu ludzi tej wolności w swym życiu nie osiąga. I owszem, nie jest to łatwa wolność, ale też nie tak strasznie niedostępna i nieosiągalna jak większość z nas uznaje.
Warto jeszcze na koniec wrócić do formuły ”żyć życiem, wartym przeżycia” i wykonać mały i szybki test, który może nam wskazać, jak daleko w naszym życiu, czy też jak blisko, znajdujemy się na drodze do jej realizacji. W tym teście wystarczy odpowiedzieć na jedno proste pytanie, jednak odpowiedź musi być przemyślana, szczera i uczciwa. Pytanie brzmi: „czy gdybyś mógł/mogła obecnie zadecydować kim chcesz być, jakie życie chcesz wieść, w jakim jego miejscu się znajdować, to kogo i w jakiej sytuacji byś wskazał/wskazała?”
Jakoś tak się dziwnie składa, że posiadacze wszystkich czterech rodzajów wolności na to pytanie za każdym razem odpowiadają tak samo: „chcę być wyłącznie tym kim teraz jestem i znajdować się dokładnie w tym miejscu życia, w którym się obecnie znajduję”!
Pozdrawiam