Transkrypcja tekstu:
Czasem najwięcej szkody w systemie czyni to, czego najmniej jesteśmy świadomi. Zaczyna infekować nie tylko naszą wizję nas samych w świecie zdarzeń, środowiska innych – rodziny i przyjaciół, ale również staje się odpowiedzialne za interakcyjne porażki. Jedną z takich często zamiatanych pod dywan przypadłości jest narracja pretensyjna i tu od razu warto zwrócić uwagę na pewne znaczeniowe rozróżnienie. Otóż nie chodzi o postawę pretensjonalną, czyli rodzaj sztucznej, pokazowej postawy, która ma otoczeniu udowodnić lepszy status, czy wyższą kompetencję niż to ma miejsce w rzeczywistości. Tutaj chodzi o taką postawę wobec innych i świata, w której komunikowaniu na pierwszym planie znajduje się pretensja o to, że rzeczy nie idą po myśli delikwenta. Najlepiej oczywiście będzie to pokazać na przykładach. Wyobraźmy sobie zatem Heńka, który wpada na pomysł organizacji corocznego sąsiedzkiego biegu połączonego z akcją charytatywną. Bieg nie ma być długi – raczej symboliczny, bo przecież wśród sąsiadów i znajomych Heńka znajdują się raczej amatorzy grilla niż maratonu. W każdym razie Heniek organizuje bieg tworząc w swej głowie scenariusz tego wydarzenia, które aż się prosi by stać się sąsiedzkim i towarzyskim sukcesem. Na pierwszą edycję biegu przychodzi kilkanaście osób. Wprawdzie do znajdującej się na trzecim kilometrze mety dobiega tylko Heniek, ale to przecież dopiero początek cyklu, bo impreza musi się rozkręcić. Rok później na starcie już drugiej edycji biegu Heniek dostrzega dobrych znajomych Andrzeja i Aśkę, którzy nie pojawili się przed rokiem. Teraz jednak mają na sobie nowiutkie dresy i ograniczony zapał, ale w końcu przyszli, prawda? Heniek podchodzi więc do nich wita się wylewnie i zaczyna swoją wypowiedź nie od wyrażenia radości z tego że w ogóle przyszli, ale od tego, by im wytknąć brak obecności przed rokiem. To oczywiście niby niewinne żarciki, niby drobne przytyki, ale jednak słychać w głosie Heńka pretensję do świata za to, że jego wspaniały cudowny i doskonały pomysł, by uszczęśliwić życie znajomych i sąsiadów nie bardzo wypalił. Kiedy Heniek odchodzi witać kolejnych przybyłych, Andrzej nachyla się do ucha Aśki i mówi: „więcej tu mnie nie zagonią nawet Niemcy z psami”. Drugi przykład: Zuzanna napisała książkę. Umieściła w niej sporo obrazków, swoje przemyślenia o rozstaniu z chłopakiem i sporo cytatów w różowych ramkach. Teraz Zuza pisze list do kolejnego wydawnictwa, bo wcześniejsze próby publikacji jakoś nie spotkały się z wydawniczym zainteresowaniem. W liście tym Zuza wskazuje, że przecież dla wydawnictwa taka książka to super gratka, bo jak sprawdziła wydawnictwo to wydaje podobne książki, tyle że w większości niestety chłam. Ale przecież powinno im zależeć na renomie i podnoszeniu poziomu, no chyba, że się nie znają na literaturze w różowych ramkach, jak te niedorozwoje z poprzednich wydawnictw. Co więcej – co Zuza podkreśla w swoim mailu – fakt wydawniczego zainteresowania jest dla niej oczywisty i trzeba być niekompetentnym redaktorem, żeby tego nie zauważyć. Kilka dni później w wydawniczej salce spotkań nad kawą i listem Zuzy rozmawiają dwie panie redaktorki. „Wiesz co – mówi jedna do drugiej – ta książka nawet nie jest taka zła i można by było ją wydać, ale…” Tu wchodzi jej w słowo druga z redaktorek: „ale coś czujemy że współpraca z panią Zuzanną będzie dla nas dramatycznym koszmarem, więc szkoda naszych nerwów, energii i poświęcania dobrego nastroju”.
Przykład trzeci: oto jesteśmy świadkami rozmowy rekrutacyjnej w pewnej dużej firmie poszukującej hiszpańskojęzycznego specjalisty logistyki. Rekruter trzyma w dłoniach wyniku testu językowego Michała, który zgłosił się po tę posadę po przeczytaniu internetowego ogłoszenia. „Wyniki pana testu z języka hiszpańskiego – mówi rekruter – wskazują maksymalny poziom A2, a my szukamy osoby z conajmniej średnio zaawansowanym hiszpańskim, bo na tym stanowisku często toczy się w tym języku rozmowy z naszymi hiszpańskimi partnerami, w których kluczem jest poszukiwanie rozwiązań konkretnych logistycznych problemów”. „Ale to chyba w Państwa interesie – odpowiada Michał – leży to, by Państwa ludzie rozwijali swoje umiejętności językowe, więc jak rozumiem oferujecie Państwo również szybkie i efektywne kursy językowe dla swoich pracowników. Wie pan, przychodząc na tę rozmowę liczyłem na to, że jesteście Państwo poważną firmą”.
Narracja nacechowana pretensją oczywiście odstrasza ludzi. Powoduje, że zaczynają salwować się ucieczką i wykorzystają każdą okazję by utrzymywać się jak najdalej od osoby, która taką pretensją się posługuje. Dzieje się tak dlatego, że pretensja sama w sobie nie tylko emanuje bardzo niską energię interaktywną, ale też odbiera jej spory pakiet tym, którzy stają się takiej pretensji celem. I ta energetyczna zasada działa poza naszą świadomością – ludzie nie analizują dlaczego nie chcą mieć do czynienia z osobą, w której narracji często pojawia się pretensja. Po prostu stronią od takich osób, by chronić swoje własne energetyczne zasoby. Problem jednak z narracją pretensyjną jest taki, że osoby które ją stosują często nieuświadamiają sobie tej cechy, przyzwyczajają się do takiej postawy i prędzej czy później pojawia się u nich efekt Plateau, w którym pretensja staje się ich komunikacyjną normą. To zaś jak mówimy kształtuje to kim zaczynamy się stawać, więc prędzej czy później mała pretensja umieszczana sporadycznie w narracji staje się jedną wielką pretensją, która tej narracji zaczyna być podstawą i jest wyrażana przy każdej okazji. Jednak nieświadomość narracji pretensyjnej jest dodatkowo potęgowana przez efekt oddalających się ludzi, którzy rezygnują z interakcji najczęściej nie wyjaśniając dlaczego to robią. Wówczas delikwent rejestruje jedynie coraz szerszy krąg stroniących od niego osób, a skoro nie jest świadomy że przyczyną tego przerzedzania się rzeszy znajomych jest jego własna narracja pretensyjna, popada w jeszcze gęstszą i częstszą narrację pretensyjną. Tworzy się zamknięty, coraz bardziej destrukcyjny magiczny krąg z którego nie ma wyjścia. I zaczyna tu działać prosty efekt. Jeśli dajmy na to powodem dla którego odsuwają się od ciebie ludzie jest to że jesteś zrzędą, a ty nie jesteś świadomy prawdziwych motywów ich odsuwania się, to stajesz się jeszcze większą zrzędą. Dokładnie tak samo działa narracja pretensyjna. Każde kolejne wydawnictwo będzie odrzucało książkę Zuzy, bo w każdym kolejnym mailu będzie prezentowała coraz to większe pretensje do świata za to, że jej nie docenił. Na charytatywny bieg Heńka znajomi nigdy nie przychodzą po raz drugi, bo wiedzą, że za każdym razem będą się musieli zmierzyć z jego pretensją o to, że jego biegu nie pokazują w CNN. Michał zaś zostanie politykiem, bo to dla niego jedyna szansa na znalezienie zatrudnienia po protekcji, bo swoimi coraz większymi pretensjami wyłącznie odstrasza kolejnych potencjalnych pracodawców.
Ale to nie jedyne fatum narracji pretensyjnej. Jak pisze Anthony Daniels, angielski psychiatra i autor wielu książek o tajemnicach naszej psychiki: w pretensji pobrzmienia nuta kwaśnej przyjemności, bo oto każde kolejne zdarzenie potwierdza to czym żyje delikwent od jakiegoś czasu – świat nie spełnia jego oczekiwań, a więc należy ten świat o tym poinformować. I co z tego, że założenie jest nieprawdziwe, skoro nabiera aury prawdy, jeśli tylko zostanie wystarczająco często powtórzone. Pretensja bowiem przynosi ulgę świadomości wskazując, że przyczyną porażek czy niepowodzeń nie jest brak talentu, energii czy determinacji, ale obcy czynnik pozostający poza kontrolą. Skoro zaś tak, to przecież brak zachwytu świata nad tym co oferujemy to nie nasza wina, no i jak tu nie mieć o to pretensji?
Co zatem zrobić kiedy namierzamy w naszym bezpośrednim otoczeniu osobę o narracji pretensyjnej lub odkryjemy u siebie tego typu tendencję? Otóż najpierw trzeba poznać mechanizm powstawania pretensji, czyli przyjrzeć się sekwencji jej konstrukcji. Bo nie da się skutecznie naprawić czegokolwiek, czego zasad działania się nie rozumie. Niezależnie od tego czy będzie to lodówka, czy nasze małżeństwo. A nawet kiedy jakimś cudem uda się przypadkiem i bezrozumowo coś naprawić, to nie ma żadnej gwarancji, że to co naprawiliśmy ponownie się nie zepsuje w tym samym lub innym miejscu.
Na czym więc polega sekwencja pretensji? Pokażmy to na przykładzie: oto Stefan namalował landszafcik. Obrazek na płótnie olejnymi farbami – czyli pełna profeska – przedstawiający zachód słońca. Następnie Stefan razem ze swoim obrazkiem udał się na zasłużone wakacje nad morze. Stoi właśnie na klifie, obok rozłożył sztalugę ze swoim obrazkiem i patrzy raz na prawdziwy nadmorski zachód słońca, raz na swój słoneczno zachodzący płócienny landszaft. „No nie – po chwili mówi Stefan – przecież tu się kolory nie zgadzają. No ja tak tego przecież nie mogę zostawić”. Teraz na chwilę się zatrzymajmy i rozważmy co Stefan może zrobić, kiedy dokonuje odkrycia, że kolory na jego obrazku mają się nijak do rzeczywistych kolorów zachodzącego słońca. No najprościej jest chwycić za pędzel, namieszać odpowiednio farby i poprawić obrazek, prawda? Tyle, że to rozwiązanie oznaczało by dla Stefana przyznanie przed samym sobą, że źle namalował obraz. A to przecież zaboli. Co zatem zrobić żeby nie zabolało? No właśnie – Stefan chwyta za telefon i dzwoni do kierownika wycieczki, by wyrazić szczerą pretensję oto, że warunki oferowane przez biuro podróży z którym nad to morze przyjechał, nie są zgodne z tymi z reklamowego folderu. „Wie pan – mówi Stefan – wykupując tę wycieczkę liczyłem na to, że jesteście Państwo poważną firmą” Czy tego tekstu już wcześniej nie słyszeliśmy? Ten przykład pokazuje jak prosta jest sekwencja pretensji. Najpierw powstaje jakieś wyobrażenie – rodzaj malowanego w wyobraźni obrazu, który zawiera to, w jaki sposób ma wyglądać rzeczywistość. Na przykład to jak zachwycone ma być wydawnictwo, sąsiedzi, czy hiszpańska firma. Kiedy obraz jest gotowy nadchodzi pora na drugi element sekwencji – jest nim konfrontacja obrazu z rzeczywistością. Tu zawsze jest różnica. Nie dlatego, że nie potrafimy dobrze przewidywać zdarzeń ale dlatego, że sama reaktywność rzeczywistości wymyka się wszelkim przewidywaniom i ta złota reguła dotyczy nas wszystkich a nie tylko Stefana. Trzecim elementem sekwencji jest walka z ego i od jej wyniku zależy, czy chwycimy za pędzel wyobrażeń by skorygować nasze oczekiwania, czy też w obawie przed bólem porażki i upokorzenia zechcemy przerzucić odpowiedzialność za ten stan rzeczy na kogoś innego. Ten element jest kluczowy, bo od zawartego w nim wyboru zależy to, czy w naszej narracji pojawi się pretensja. Jeśli przegramy z własnym ego nadejdzie nieuchronnie. A wraz z nią, z biegiem czasu nasze interakcyjne społeczne sieci zaczną się przerzedzać i coraz trudniej będzie nam osiągnąć to, co sobie planujemy i w efekcie coraz większą pretensję będziemy komunikować światu. Jeśli zaś chcemy przed jej destrukcyjnymi skutkami uchronić siebie lub innych, to niestety nie ma innego sposobu, tylko precyzyjnie i uczciwie sobie lub osobie nam bliskiej tę sekwencję uświadomić. Oj będzie bolało. Ale to i tak nic w porównaniu z bólem, który w przeciwnym razie zafundujemy sobie na resztę życia. Bo z narracją pretensyjną jest trochę tak jak ze spacerowaniem po promenadzie z otwartym rozporkiem. Dopóki sobie tego nie uświadomimy wszyscy to widzą z wyjątkiem nas samych. Wolą nas ominąć szerokim łukiem, by nie narazić się na potrzebę odwracania wzroku. Bo pretensja nie tylko czyni nas ślepymi na nią samą, ale również oślepia innych. A wszechświat… cóż… Wszechświat nigdy nie nagradza za pretensje, wszechświat nagradza wyłącznie za wdzięczność.
Pozdrawiam