Autodestrukcja Schadenfreude

Psychopata
18 stycznia 2021
Tentato litigio, czyli emocjonalny poligon
21 stycznia 2021

Transkrypcja tekstu:

Kiedy poszukamy najbardziej dostępnych internetowych wyjaśnień tajemniczego słowa Schadenfreude, to w pierwszym rzędzie trafimy na definicję radości, czy też satysfakcji, (i tu cytuję) która jest czerpana z cudzego nieszczęścia, bądź niepowodzenia, gdy na nie zasłużył, np. gdy złodziej został okradziony.” No właściwie nie ma się czego czepić – ktoś zasłużył na to co go spotkało, więc dobrze mu tak. Ile razy np. czytamy w doniesieniach prasowych o jakiejś wpadce na przykład celebryty i mówimy pod nosem „na biednego nie trafiło”, albo o przegranej drużyny X z drużyną Y, dzięki czemu czemu drużyna Z, której kibicujemy może przejść do finału rozgrywek i mówimy „no, wreszcie ktoś tym leszczom utarł nosa”. To przecież takie małe, niewinne chwile radości płynące ze świadomości, że dobrze, że jednak istnieje jakaś wyższa instancja, która dba o sprawiedliwość. Czy aby na pewno nie ma tym jakiegoś haczyka? Przyjrzyjmy się przykładowi. Oto w firmie Stefana pojawił się nowy. Taki rezolutny, naenergetyzowany młodzian, który sobie nadzwyczaj dobrze radzi. Nie dość, że szefostwo zerka na nowicjusza przychylnym okiem, to jeszcze Stefan odkrywa, że oczy Aśki również coraz częściej podążają w tym kierunku. A dodajmy, że Stefan czuje do Aśki miętę od wielu miesięcy – ma nawet ich wspólne zdjęcie z firmowej wycieczki ustawione na tapecie domowego komputera. Lekko podrasowane, bo usunął w photoshopie ze zdjęcia wszystkich konkurentów, a i udało mu się przy niewielkim zagięciu przestrzeni wokół znacznie zmniejszyć swój mięsień piwny. Problem w tym, że minęły miesiące a Stefan do Aśki wciąż krępuje się zagadać. W przeciwieństwie do tego młokosa, który już pierwszego dnia ją czarował przy ekspresie do kawy. W końcu nadchodzi firmowe coroczne przyjęcie z podsumowaniem wyników. Stefan stoi oparty o filar, je kanapkę i obcina gości. Namierzył też Aśkę, ale zaraz zaraz na kogo ona patrzy? No oczywiście na młodziana, który właśnie kroczy dzielnie po schodach. I nagle, nie wiadomo jak, ale młody potyka się o coś na tychże schodach i wzlatuje w powietrze. Ale w przeciwieństwie do Stocha nie ląduje telemarkiem, tylko swoją słodziutką gębą w równie słodziutkim firmowym torcie, przy okazji rozbryzgując ciasto na przygotowane dyplomy oraz na śliczny garnitur prezesa. Szok. Wszyscy stoją z rozdziawionymi gębami i nie mogą uwierzyć, że można zaliczyć aż tak spektakularną wtopę. Tylko Stefan ze spokojem nalewa sobie kolejnego drinka, zamyka z błogością oczy i sam do siebie cicho szepcze: „Boziu najmilejsza, dzięki, to najpiękniejszy dzień w moim życiu”. Radość, satysfakcja, przyjemność zdają się unosić Stefana metr nad ziemią. Hm… historyjka jak inne – gdzie tu problem? Ano w tym, że kiedy tę historię prześledzimy uważniej to okazuje się, że jej bohater wcale na swój los nie zasłużył, co kompletnie nie przeszkodziło w tym, by w Stefanie pojawiły się fajerwerki Shadefreude.
Okazuje się, że przyjemność czerpana z cudzego nieszczęścia nie pojawia się w innych wyłącznie wówczas, kiedy ten ktoś sobie na to co go spotkało zasłużył. Wykazały to badania przeprowadzone przez psychologów z Uniwersytetu w Kentucky w 2009 roku, w których ustalono, że istnieją dwa dodatkowe motywatory takiej reakcji na cudzą krzywdę. Pierwszym z nich jest potencjał jakiegoś zysku, który pojawia się w obserwatorze. Jeśli czyjaś krzywda, nieszczęście, czy niepowodzenie wiąże się z tym, że na tym akcie obserwator coś może zyskać, to również to staje się silnym czynnikiem wywołującym shadenfreude. Drugim motywatorem jest zazdrość. Im silniej zaś obserwator czegoś zazdrości obserwowanemu, to tym silniejszy efekt radości i satysfakcji pojawi się w obserwatorze, kiedy obserwowany doświadczy jakiegoś niepowodzenia. Co więcej okazało się, że właśnie te dwa faktory: zysk i zazdrość powodowały najsilniejszą reakcję ośrodka nagrody w mózgu, który to efekt nie występował już w takim natężeniu przy satysfakcji czerpanej z tego, że ktoś zasłużył na to co mu się złego przytrafiło. Jednak kolejne badania przeprowadzone przez naukowców holenderskich przyniosły kolejny klocek do tej układanki. Okazało się, że schadenfreude powstaje nie tylko w sytuacji, w której obserwator przewiduje zysk, czy odczuwa zazdrość, ale również wówczas, kiedy jest do obserwowanego wrogo nastawiony. A zatem za silnym predykatem satysfakcji z czyjegoś niepowodzenia czy krzywdy stoi również nasze negatywne nastawienie do tej osoby. Ale holenderskie badania przyniosły jeszcze jedną istotną informację. A co powiedzie na to, że shadenfreude jest silniejsze wówczas, kiedy obserwator i obserwowany są tej samej płci? Ciekawe, prawda? Dużo większą przyjemność odczuwają mężczyźni, kiedy jakieś nieszczęście spotyka innego mężczyznę, któremu zazdroszczą lub do którego są wrogo nastawieni, oraz kobiety, kiedy jakieś nieszczęście spotyka drugą kobietę w podobnej sytuacji, niż kiedy obserwator i obserwowany są różnej płci. A wynika to z zakodowanych w ewolucji atawizmów konkurencyjności w obrębie płci – o pozycję w plemieniu lub o możliwości reprodukcyjne, czyli rywalizację o partnerki czy partnera.
Jednak w schadenfreude pojawia się jeszcze jeden czynnik – otóż zwróćmy uwagę, że kiedy ktoś odczuwa przyjemność i satysfakcję z cudzej wpadki czy innego nieszczęścia, to oprócz samej satysfakcji odczuwa również silną chęć by jak najszybciej podzielić się tym z innymi. Kiedy Stefan wraca z firmowego przyjęcia natychmiast chwyta za telefon i dzwoni do znajomej: „Cześć, tu Stefan, co u ciebie słychać, albo wiesz co: przejdźmy od razu do konkretów. Słuchaj mam takiego hita. Wiesz, ten młody szpaner co jest od niedawna u nas w firmie, no ten z tym żelowanym fryzem. Słuchaj, jak on wyrżnął dzisiaj na firmowym raucie. Szedł, słuchaj przez schody, jak by to był wodewil z lat dwudziestych i nagle jak nie wyląduje w torcie centralnie tym swoim ryjem. I jeszcze przy okazji mlasnął tortem prezesowi gang za kilka tysia. A taki był piękny, amerykański! Ale muszę kończyć, bo mam jeszcze dzisiaj 589 telefonów do zrobienia. No to pa!”.
Imperatyw dzielenia się radością w efekcie schadenfreude został dość bacznie przebadany przez naukowców z Uniwersytetu Florydy w 2018 roku, bo okazało się, że to zjawisko może być i jest wykorzystywane w świecie polityki i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Kiedy bowiem uda się oczernić jakąś znaną polityczną postać, to informacje o jakiejś wtopie, którą dany polityk zaliczył – niezależnie od tego czy są prawdziwe, czy też nie – rozejdą się po Internecie jak świeże bułeczki i to w ekspresowym tempie. Podobnie się dzieje, kiedy sieć huczy od informacji, że jakiś celebryta zaliczył wpadkę, czy – i tutaj sorry za okrutną prawdę – że umarł. Bo publikatorzy takich fakowych nekrologów m. in. liczą również na ten efekt, w którym część z odbiorców westchnie z malutką satysfakcją: „Ty patrz, Iskińskiego walec rozjechał w jego własne urodziny. A tak się dobrze zapowiadał. Cóż za niefart!” i natychmiast puści taką informację dalej w świat nabijając tym samym jej popularność, roznosząc wrogie oprogramowanie, czy wirusa zdobywającego dane naiwnych delikwentów.
Jednak schadenfreude nie jest zjawiskiem tylko i wyłącznie godzącym w tych, których niepowodzenia przynoszą ich obserwatorom satysfakcję czy radość. Bo niestety to bardzo niebezpieczne zjawisko również dla samych obserwatorów. I na ten jego aspekt wskazuje dr Naveed Saled z Stanowego Uniwersytetu Medycznego Wayne, który zwraca uwagę, że zjawisko schadenfreunde występuję w szerokim spektrum, na którego jednym końcu są pojedyncze epizody, zaś na drugim końcu nabyta cecha. A to oznacza, że zwiększająca się epizodyczność wraz z nasileniem częstotliwości będzie prowadzić do wykształcenia cechy, w której zastrzyki endorfin pochodzące z schadenfreude staną się zautomatyzowaną normą, a finalnie zaczną pełnić rolę predykatora cechy charakteru, w której ich występowanie stanie się nie tylko z radością witane w systemie, ale przez ten system usilnie i nieustannie poszukiwane. Prędzej czy później pojawi się głód, który trzeba będzie nieustannie zaspokajać. A to z kolei spowoduje, że każde zaspokojenie głodu schadenfreude a wraz z nim uderzenie satysfakcji i dobrego samopoczucia zacznie wypierać z systemu inne źródła tych emocji. Ten mechanizm zaś ułatwia podstawowy aspekt schadenfreude – ten efekt pojawia się przecież wówczas, kiedy obserwator odczuwa satysfakcję z krzywdy obserwowanego, której to krzywdy sam nie jest autorem. A więc dla jego systemu głód radości jest zaspokajany nie przez aktywne działanie na czyjąś niekorzyść, ale wyłącznie poprzez obserwowanie, kiedy taka niekorzyść pojawi się w cudzym życiu. W ten sposób konstruowane jest stałe zogniskowanie uwagi. I tutaj dwa destrukcyjne zjawiska zaczynają się łączyć w parę: skoro radość pojawia się w systemie jedynie jako efekt zaobserwowania czyjegoś nieszczęścia, to cała koncentracja zewnętrznej uwagi zostaje nakierowana wyłącznie na wychwytywanie takich informacji z otoczenia. Pokażmy ten smutny scenariusz na naszym nieszczęsnym Stefanie. Oto mijają lata. Stefan z każdym rokiem kolekcjonuje te przejawy rzeczywistości, które przynoszą mu zastrzyk endorfin, co po jakimś czasie powoduje podstawową konsekwencję edukacyjną. System Stefana uczy się, że to najłatwiejsza forma osiągnięcia satysfakcji – dużo łatwiejsza od własnych działań. Zaczyna więc to właśnie na nich skupiać swoją uwagę. To wtedy słuchając radia i informacji z zakorkowanych dróg, jak Adaś Miałczyński mówi: „lubię słuchać jak stoją te wiadomo co w tych ich wiadomo jakich samochodach”. Mijają lata i coraz częściej jedyną rzeczą, która sprawia że na coraz bardziej pomarszczonej twarzy Stefana pojawia się uśmiech są informacje o jakimś niepowodzeniu ludzi w około. Tym samym przesuwa się wektor satysfakcji – Stefan nie jest już w stanie odczuwać satysfakcji z własnego życia, bo jedyna satysfakcja pochodzi z obserwacji jak życie innych im nie wychodzi. Stefan tym samym przestaje żyć swoim życiem, żyje wyłącznie krzywdami pochodzącymi z doświadczeń innych. Znacie takich Stefanów czy Stefanie, którzy są bardziej czujni niż osiedlowy monitoring i którzy widząc sąsiadkę, której złośliwy gołąb zostawił swój okropny znacznik na nowej fryzurze mówią: „Boziu najmilejsza, jaki piękny dziś mamy dzień!”
Każde spektrum z epizodycznością na jednym końcu i cechą charakteru na drugim zawsze zaczyna się niewinnie: od pojedynczego epizodu. Zatem kiedy się pojawi, warto się mu przyjrzeć i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy na pewno chcemy kroczyć, tą przecież jakże radosną, drogą.
Pozdrawiam