Transkrypcja tekstu:
Zacznijmy od przykładu. Oto jesteśmy w sporej firmie. Jest wtorkowy poranek, zatem pracownicy działu X przygotowują się do spotkania z szefostwem, które ma się za chwilę zacząć w sali konferencyjnej. W korytarzu pojawia się Andrzej i żwawym krokiem zmierza na spotkanie, a kiedy przed drzwiami mija trzy rozmawiające ze sobą panie – Monikę, Beatę i Agnieszkę rzuca z uśmiechem w ich stronę: „O czym znowu plotkujecie, dziewczyny? Nie bądźcie takie bojowe, musicie się więcej uśmiechać!” Andrzej chwyta pod ramię Monikę i delikatnie popycha ją w stronę drzwi mówiąc: „No chodźcie, chodźcie, nie ma co się ociągać!”. Kiedy wchodzą na salę okazuje się, że są na niej pierwsi. Zajmują więc miejsca i w tym momencie do sali konferencyjnej wchodzi kolejny pracownik Robert i tuż po wejściu pochyla się nad siedzącymi po jednej stronie stołu paniami i ściszonym głosem mówi: „Denerwujecie się przed spotkaniem? Musicie być w tej robocie twarde. Trzymam za was kciuki wiem, że dacie radę” po czym siada po drugiej stronie stołu obok Andrzeja. Teraz na sali pojawia się szef firmy w towarzystwie ostatniego pracownika zaproszonego do udziału w spotkaniu Grzegorza. Kiedy szef zajmuje swoje miejsce, Grzegorz pochyla się nad Beatą i mówi: „Zrobiłabyś notatki ze spotkania, dobrze?” W końcu głos zabiera Szef „Witam panów, cześć dziewczyny! Zacznijmy od raportu za zeszły tydzień. Zamieniam się w słuch”. Teraz wszystkie oczy zwracają się na Agnieszkę, która zanim jeszcze zaprezentuje raport mówi: „Raport nie jest kompletny, ponieważ nie mamy jeszcze danych z piątku, więc musimy….” Tutaj wchodzi jej w słowo Robert i zwraca się do szefa: „Ona usiłuje powiedzieć, że musimy się oprzeć na 80 % stanu faktycznego”. „No trudno – odpowiada szef – musimy się tym zadowolić. To, co przeczytasz ten raport wreszcie, czy spędzimy tu cały dzień. Chyba że jesteś dzisiaj niedysponowana?” Agnieszka czym prędzej więc prezentuje raport. Po spotkaniu ekipa już bez szefa spotyka się przy ekspresie do kawy. „Ale miał dzisiaj humorek – narzeka Andrzej – żona mu nie dała czy co?” „A przestań – poprawia go Robert – każdy ma prawo do okresu, co nie dziewczyny?”
Ok, wystarczy tej opowieści. Dzień jak codzień, w sumie nudy na pudy, prawda? W powyższej historyjce panowie zabrali głos dziewięć razy. Ile z tych wypowiedzi uznalibyśmy za nieodpowiednie, niewłaściwe, czy co najmniej nie na miejscu? Dwie, trzy, no może cztery. Tymczasem wszystkie dziewięć to typowe przykłady mikroagresji, zjawiska które każdego dnia pojawia się miliony razy w domu, pracy, na ulicy i na które zazwyczaj nie zwracamy uwagi. Przechodzimy nad nimi do porządku dziennego, tym bardziej, że sami ich autorzy też nie są ich świadomi i często posługują się nimi w żartach, z przyzwyczajeń oraz by rozluźnić atmosferę. I wprawdzie użyłem przykładu pokazującego mikroagresję mężczyzn w stosunku do kobiet, co niestety zdarza się najczęściej, ale kobiety nie są jedynymi ofiarami tego procederu. Dotyka on również osób innej rasy, innej orientacji seksualnej, czy też przedstawicieli jakichś konkretnych stereotypizowanych mniejszości. „Powiedz coś po śląsku” – mówi Stefan z Warszawy do Achima z Rudy Śląskiej. „A wziąłeś ze sobą słoik?” pyta Grażyna swojego kolegę w pracy, który niedawno się przeprowadził do Warszawy z Lubartowa. „Tylko się nie uchlej mi tutaj” – przestrzega kierownik budowy nowego pracownika z Ukrainy. „Jak na Polaka to całkiem nieźle mówisz po angielsku” – poklepuje Stefana po ramieniu John. „Jak na babę to naprawdę nieźle dajesz na tym motocyklu” – co rusz słyszy Grażyna parkując swoją VT1800.
To niestety stało się tak powszechne, że utraciliśmy wrażliwość i co gorsza często nie widzimy w tym żadnego problemu. Zaś jeśli ktoś, kto akurat znalazł się pod obstrzałem mikroagresji akurat upomni się o lepsze traktowanie, to najczęściej słyszy w odpowiedzi: „Weź przestań, a co ty taka wrażliwa jesteś. Trochę wyluzuj, dobra?”
Tymczasem badania nad skutkami mikroagresji wykonane w 2019 roku przez psychologów klinicznych teksańskiego Południowego Uniwersytetu Metodystów nie pozostawiają cienia wątpliwości – to mechanizm, który w długoterminowym efekcie wyrządza w systemie psychicznym ofiary olbrzymią krzywdę. Nie dość że zmniejsza się odporność na stres, spada poziom samooceny oraz pewności siebie, to jeszcze istnieje ścisła korelacja pomiędzy doświadczaniem mikroagresji a zdrowiem. Jak udowodniły psycholożki Priscilla Lui i Lucia Quezada osoby poddane mikroagresji chorują częściej od innych, a także częściej od innych uciekają w używki – jak alkohol czy narkotyki rujnując swoje zdrowie jeszcze bardziej. I to nie dlatego, że są przewrażliwione na swoim punkcie, ale dlatego, że mikroagresję uznaje się w dzisiejszym naukowym świecie nie za przedsionek agresji, ale za agresję i to pełną gębą.
Czym zatem jest to zjawisko? Po raz pierwszy termin mikroagresja pojawił się w badaniach afroamerykańskiego psychologa Chestera Pierce’a w 1970 r. kiedy zwrócił on uwagę na codzienne zniewagi, których doświadczał od białych, w tym swoich własnym studentów. Zacytujmy jedną z jego kluczowych wypowiedzi: „Zauważyłem na zajęciach, na których uczę, że po każdym wykładzie podchodził do mnie biały, a nie czarny student i mówił mi jak powinny być zorganizowane zajęcia. Jak ustawić krzesła, jak mam wykładać, jak organizować zajęcia”. Kiedy Pierce zaczął badać to zjawisko okazało się, że jego zasięg jest daleko większy niż tylko i wyłącznie uprzedzenia rasowe. Doświadczają go również kobiety, osoby LGBT, przedstawiciele mniejszości etnicznych czy w ogóle członkowie grup w jakiś sposób społecznie stygmatyzowanych. Po badaniach Pierca kolejni naukowcy znacznie rozszerzyli więc obszar zainteresowań mikroagresją i wówczas okazało się, że zdecydowana większość osób, w których zachowaniach i komunikacji odkryto mikroagresję w ogóle sobie z tego nie zdaje sprawy. Rzeczywistość bowiem na tyle nas do tego mechanizmu przyzwyczaiła, że uznaliśmy go za stały element gry. Za coś co jest stałym, zawsze obecnym elementem naszych społecznych zachowań i zaakceptowaliśmy to na tyle, że często do głowy nam nie przyjdzie, żeby komuś zwrócić na takie zachowania uwagę czy też samemu się pilnować w tym względzie. Z badań jednak wynika jasno – istnieją całe listy zachowań i komunikacji mikroagresywnej, które są często nieświadomie stosowane w wielu firmach czy rodzinach a które mają takie samo destrukcyjne działanie jak rzeczywista agresja. W przykładzie podanym przeze mnie na początku wykładu, komunikatom przypisuje się właśnie takie cechy. I ani jednego z nich nie zmyśliłem – wszystkie one znajdują się na liście Sarah Montana z portalu CRN jako typowe przykłady mikroagresji w miejscu pracy, z których faceci często nie zdają sobie sprawy. Uwaga o plotkowaniu jest tak naprawdę zarzutem, zgodnie z którym kobiety w miejscu pracy nie mogą między sobą rozmawiać o niczym istotnym. Uwaga: „nie możecie być takie bojowe, musicie się więcej uśmiechać” implikuje brak umiejętności zarządzania emocjami lub nieświadomość emocjonalną. Zwrot „ona usiłuje powiedzieć, o…” jest ekspozycją dominacji pozycyjnej implikującej, że dana osoba sama nie jest w stanie wyjaśnić niuansów swojej pracy. Zwrócenie się o sporządzenie notatek wyłącznie w stronę określonej osoby z pominięciem innych również narzuca pozycję stratyfikacyjną w hierarchii ważności. Wg. antropolog Helen Fisher dużo częściej uwaga o konieczności częstszego uśmiechania się dotyczy kobiet, co niesie ze sobą jednoczesny komunikat o przypisaniu społecznej roli osoby, od której wymaga się by zawsze była miła, otwarta, przyjazna i wdzięczna. A to ona powinna móc o tym decydować a nie jej otoczenie. Uwaga o niedyspozycyjności wg Sary Montana wywołuje jeden z najbardziej frustrujących negatywnych emocjonalnych efektów, bo sprowadza podmiotowość do jedynie funkcji ciała, co jest przecież klasycznym przykładem uprzedmiotowienia. Tutaj można by wymieniać jeszcze długo, bo lista takich komunikatów czy zachowań jest naprawdę spora, zaś najgorsze jest to, że osoby które się mikroagresją posługuję często kompletnie nie zdają sobie z tego sprawy. Jak zatem wybrnąć z tego gordyjskiego węzła nieświadomości? Jak zwykle przez świadomość, która z jednej strony dotyczy tego jakie zachowania są tak naprawdę mikroagresją, a z drugiej strony tego na jak niewyobrażalną skalę towarzyszą one naszemu codziennemu życiu. Świat się już zorientował i zjawisko mikroagresji jest tematem wielu książek, dyskusji i badań. Pora byśmy do tej dyskusji z pokorą dołączyli tym bardziej że już na polskim księgarskim rynku pojawiły się niezwykle istotne pozycje, które w tym zakresie pomagają nam wszystkim otworzyć oczy – jak chociażby książka „Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez, ktorą polecam mimo, iż jest to przerażająca lektura. Pamiętajmy jednak, że mikroagresja dotyka nie tylko kobiet, zaś nasza świadomość powinna być budowana w wielu obszarach w tym względzie. Ta zaś świadomość oznacza po prostu uwrażliwienie, które możemy w sobie wykształcić a póżniej wzmacniać poprzez nieustanne zadawanie samym sobie wciąż tego samego pytania: „Czy to co mówię do tej osoby, będąc na jej miejscu na pewno chciałbym od kogoś takiego jak ja usłyszeć?”Pozdrawiam