Transkrypcja tekstu
Przyjrzymy się dzisiaj zjawisku, które tylko z pozoru wydaje się rzadkie. W rzeczywistości doświadczamy go bardzo często ze strony wielu ludzi i w jego efekcie nie do końca wiemy jak się zachować, co powoduje, że grzęźniemy w jego przykrych skutkach jeszcze bardziej. Oczywiście z energetyczną i mentalną szkodą dla samych siebie. Przyjrzyjmy się najpierw przykładom, żeby zobaczyć, w jakich sytuacjach ten mechanizm może się pojawić i w jaki sposób przebiega stojąca za nim strategia, a dokładniej mówiąc jej brak. Przywołajmy zatem Grażynę, jednak tym razem w roli dajmy na to akademickiego wykładowcy. Grażyna prowadzi zajęcia ze studentami i próbuje im objaśnić jakąś naprawdę prostą kwestię po czym pyta, czy i w jaki sposób została zrozumiana. Okazuje się, że jeden ze studentów z pośród całej grupy kompletnie nie zrozumiał przekazu i oburza się na treści, które w nim w ogóle nie padły. Grażyna mówiła o tym, że kolor czarny jest ciemniejszy od koloru białego, zaś rzeczony student podnosi właśnie raban, że mówienie o ciemniejszym białym to kompletna bzdura. Grażyna ze spokojem stara się wyjaśnić, że przecież powiedziała coś zupełnie odwrotnego: że to właśnie czarny jest ciemniejszy. I teraz następuje kluczowy moment. Spodziewamy się bowiem, że student (przypominam, który jako jedyny z całej grupy zrozumiał przekaz odwrotnie) przyzna teraz się do błędu i powie coś mniej w więcej w stylu: „A ok, to ja coś przekręciłem, sorry!”. Jednak ku zdziwieniu pozostałych reakcja studenta jest dokładnie odwrotna. Teraz bowiem, zamiast przyznać się przed sobą i całą resztą świata do pomyłki, student uderza w Grażynę: „To w takim razie to pani to źle wytłumaczyła. Gdyby to było dobrze wytłumaczone, to nie było by takich nieporozumień”. Zanim przyjrzymy się powyższemu mechanizmowi posłużmy się jeszcze jednym przykładem – tym razem prosto z życia. A dokładniej mówiąc z życia tego kanału. Otóż ponad trzy lata temu użyłem w jednym z mini-wykładów przykładu przeboju Emerson, Like and Powell z 1986 pod tytułem „touch and go”. Oczywiście większość ludzi kojarzy ten zespól z nazwy Emerson Like and Palmer a nie Powell. Jednak w 1986 roku na tę jedną płytę skład zespołu został zmieniony i Palmera zastąpił Powell. I do tego nawiązał pewien widz, który później usunął swój komentarz, ale który najpierw zarzucił mi pomyłkę, pisząc coś w stylu, że jak się gada publicznie to nie wolno popełniać takich szkolnym błędów i żebym się douczył najpierw, że ten zespół to Emerson, Like and Palmer a nie Powell. No cóż – w odpowiedzi zamieściłem link do Wikipedii, pod którym znajdował się opis sytuacji i powód dla którego w składzie nagle znalazł się Powell, podczas gdy związany już innym kontraktem Palmer nie mógł wziąć udziału w trasie koncertowej a później w realizacji płyty z tej trasy. Spodziewałem się prostej odpowiedzi. Czegoś w stylu: „O, dzięki za info, nie wiedziałem tego, mój błąd”. Jak myślicie jaka była reakcja po drugiej stronie, kiedy kolega komentator zorientował się, że to on a nie ja popełniłem błąd. Otóż napisał coś w stylu: „I co, lepiej się poczułeś, kiedy mnie pouczyłeś?”
Czy dostrzegacie wspólny mianownik tych dwóch przykładów – reakcji studenta w stosunku do Grażyny i pana komentatora do mnie? Otóż łączy je tak naprawdę charakterystyczny zabieg, który można porównać do sytuacji, w której grasz sobie z kimś w szachy. W momencie, w którym wystarczy już tylko rzut oka na szachownicę by się zorientować, że wygrywasz twój przeciwnik nagle zmienia reguły gry i okazuje się, że to już nie szachy a warcaby. Teraz dotychczasowe ruchy figur podlegają już innym zasadom, zaś wszystko co do tej pory zostało na szachownicy wypracowane przestaje mieć znaczenie. Możemy zadać sobie pytanie, dlaczego w takiej sytuacji przeciwnik zmienia reguły gry? Odpowiedź jest prosta. Po pierwsze dlatego, że uświadomił właśnie sobie, że w dotychczasowych regułach już przegrał. Po drugie dlatego, że to jedyny sposób na obronę swojego ego, dla którego najgorszym z możliwych cierpień jest przełknięcie gorzkiej pigułki utraty twarzy. Zatem będzie próbowało ratować tę utraconą już twarz na wszelkie możliwe sposoby. Na przykład przekierowując odpowiedzialność, czyli de facto obarczając winą swojego rozmówcę miast siebie. Publiczna kompromitacja powoduje, że ego za wszelką cenę będzie się bronić i przerzuci cała winę na drugą stronę. Podjęcie zaś w tej sytuacji jakiejkolwiek dyskusji powoduje, że prędzej czy później pojawią się argumenty ad personam, bo celem już nie jest uzyskanie racji – to zresztą nie jest już możliwie bo wydało się po czyjej stronie jest racja i nie da się tego podważyć. Celem jest teraz sprawienie, by druga strona gorzej się poczuła, by jej było przykro, by nie była taka zadowolona z siebie. Tutaj zaś na arenę działań wchodzi bilans energetyczny, o którym już zdaje się kilka razy przy różnych okazjach opowiadałem. Otóż im więcej teraz twój rozmówca odbierze ci energii, tym ty się poczujesz gorzej, a on lepiej. Jeśli więc w takiej sytuacji podejmiesz dalszą dyskusję musisz ją przegrać. Ilekroć bowiem będziesz usiłował czy usiłowała wracać do podstawowej treści rozmowy, czyli do szachów, tym silniejszy opór po drugiej stronie będzie widoczny. Ta osoba już gra w warcaby, a o szachach nie chce już nawet słyszeć. Będzie więc przypuszczała coraz silniejsze ataki personalne wymuszając ich obronę, czyli tak naprawdę podjęcie nowej potyczki, ale już na zasadach, które teraz ona wyznacza. Wystarczy teraz, że dasz się naciągnąć na taką wymianę zdań, już w nowych zasadach, a będzie to dla drugiej strony ukonstytuowaniem twojej własnej akceptacji na przyjęcie tychże nowych zasad. Takiej walki nie da się już wygrać. Chociażby z jednego prostego powodu. Otóż od tej pory druga strona dysponuje już nową, sprawdzoną strategią, na którą się właśnie zgodziłeś, która polega na zmianie zasad w momencie, w którym pojawi się najmniejsza zapowiedź przegranej po jej stronie, bo jeśli ktoś raz zmienił zasady gry, a ty na to przystałeś, czy przystałaś, to właśnie nauczył się (i to niestety od samej czy samego ciebie) że takie manewry są dozwolone, więc będzie je stosował tak długo aż się poddasz. W ten sposób ochroni swoje upokorzone ego i odbierze ci dostatecznie dużo energii by samemu poczuć się lepiej, niestety twoim kosztem.
Spotkaliście się już kiedyś z takim mechanizmem w sytuacji, w której osoby z którymi rozmawiacie popełniły błąd, skompromitowały się, czy nie chcą się do porażki przyznać? Zapewne i to wielokrotnie, bo to naprawdę częsta strategia. Co zatem zrobić, kiedy znajdujemy się w takiej sytuacji, w której ktoś w obronie własnego ego zmienia reguły gry i obarcza nas winą za swój własny błąd? Po pierwsze odebrać właściwy pakiet informacyjny, który otrzymujemy w rozmowie osobą, która zachowuje się w ten sposób. Co ten pakiet zawiera? Ano całą masę informacji na czyjś temat – takich jak brak umiejętności radzenia sobie z emocjami, deficyt w zarządzaniu ego, przerost mechanizmów obronnych, których natężenie skrywa nadmierny lęk o bezpieczeństwo. Ta ostatnia informacja jest w istocie ukrytą formą diagnozy poziomu świadomości, która wskazuje na przykład maksymalny poziom czerwony w skali Gravesa Becka, czy też nie przekroczenie progu stu w skali Hawkinsa. I te informacje pozwalają nam w prosty sposób zweryfikować, czy podjęcie jakiejkolwiek interakcji z taką osobą ma dla nas najmniejszy sens. Chociażby z punktu widzenia, zazwyczaj w takich wypadkach ujemnego bilansu energetycznego – bo skale poziomów świadomości uczą nas, że w przypadkach kontaktów z osobami znajdującymi się znacznie poniżej naszej skali jedynie tracimy energię i niestety niczego się nie uczymy, bo proces zdobywania energii oraz nauki jest możliwy jedynie w drugą stronę – w naszym kontakcie z kimś, kto znajduje się na tej drabince wyżej od nas i chce nas swoją energią i wiedzą obdarzyć.
I z tego właśnie wynika, to co po drugie, czyli możliwość podjęcia decyzji, czy warto kontynuować taką komunikację, na której tak naprawdę możemy wyłącznie stracić. Kluczem zaś jest właśnie ten moment pierwszej zmiany reguł gry dokonywanej przez drugą stronę. Bo to jednocześnie ostatni moment, w którym można bezstratnie zrezygnować z kontynuowania gry. Każde opóźnienie w tej rezygnacji będzie się już wiązało z całym ciągiem coraz bardziej nieprzyjemnych doznań – przecież po drugiej stronie zaczął się atak w argumentacji ad personam, prawda?
Zmiana reguł gry, czy obarczania winą za swój błąd swojego rozmówcy, to jednocześnie demonstracja braku strategii wyjścia, czyli umiejętności wychodzenia z sytuacji nieprzyjemnych przy minimalnym koszcie. Bo koszt pomyłki trzeba zapłacić zawsze, ale można go znacznie ograniczyć. Powiedzenie: „O, dzięki, nie wiedziałem tego, mój błąd” w rzeczywistości nie kosztuje aż tak wiele i może nam zjednać sympatię a nie wrogość po drugiej stronie. I to najlepsza strategia wyjścia z sytuacji popełnienia błędu. Jednak po drodze trzeba pokonać tego małego kudłatego potwora, czyli nasze skompromitowane ego, które domaga się zemsty za wszelką cenę. Tyle, że wtedy już nie wzrastamy. Wtedy się cofamy. Pozdrawiam