Powrót do równowagi #150

Trzy palce cienia #149
5 czerwca 2020
Przerzucanie winy #151
19 czerwca 2020

Transkrypcja tekstu:

Tym razem muszę zacząć od pewnego zastrzeżenia. Otóż długo się zastanawiałem czy na pewno poruszyć ten temat, bo mam świadomość, że sporo osób może nań zareagować w dość negatywny sposób i jak zwykle to bywa w większości dlatego, że poruszy to w nich jakąś drażniącą strunę.
Jednak po pierwsze sam temat jest na tyle istotny, że warto o nim wspomnieć. Po drugie został już odnotowany w wielu psychologicznych i socjologicznych artykułach najbardziej liczących się branżowych periodyków, a po trzecie po prostu zjawisko które opisuje, właśnie zaczyna nam towarzyszyć w sytuacji, w której nasze kontakty społeczne i zachowania socjalne zostały mocno ograniczone. Zastrzeżenie zaś dotyczy tego, by pamiętać, że nie mam zamiaru podważać czy umniejszać szkód oraz negatywnych konsekwencji tego co się dzieje – arówno po stronie naszego somatycznego jak i psychicznego zdrowia oraz destrukcji naszych dochodów, kondycji i płynności finansowej oraz wielu planów na przyszłość. Ale dzisiaj spróbujemy przyjrzeć się temu, czy czasem niejako przy okazji nie doświadczamy pewnego przewartościowania, które wcale nie musi być negatywne.
Zjawisko zauważono zupełnie niedawno i to równolegle w wielu badaniach ankietowych – nie będę ich wymieniał, bo nie starczyło by na to czasu – w których ankietowani zaczynają deklarować, że niespecjalnie im się pali do tego by wrócić do poprzedniego trybu życia. Że izolacja społeczna – mimo jej wszystkich wad – ma dla nich pewne pozytywne cechy. Że wcale nie czują się specjalnie gorzej i co ciekawe w sporej liczbie przypadków nawet lepiej, kiedy ich kontakty społeczne zostały ograniczone. Kiedy chcemy wyjaśnić przyczynę tego zjawiska pewnie w pierwszej kolejności pojawiają nam się w głowie introwertycy, bo generalnie ludzie bardziej zamknięci w sobie, bardziej skierowani mentalnie do wewnątrz a nie na zewnątrz wreszcie poczuli się zwolnieni ze społecznego imperatywu nawiązywania kontaktów i funkcjonowania w narzuconym przez resztę paradygmacie zewnętrznym. Zdaje się, że nawet ktoś pod jednym z moich mini wykładów, w którym omawiałem negatywne skutki dystansowania społecznego napisał, że jest akurat introwertykiem i jemu z tym dobrze.
Spróbujmy zatem przyjrzeć się temu nieco bliżej. Otóż z pewnej określonej perspektywy interakcyjnej nasza aktywność jest bipolarna. Z jednej strony skali mamy zachowania społeczne, czyli kontakt z innymi, uczestnictwo w grupach czy organizacjach, doświadczanie reguł obowiązujących w społeczności, do której należymy lub do której aspirujemy itd. Wszystkie te zachowania po tej stronie bipolarnej skali nazwijmy polaryzacją zewnętrzną, bo w niej zogniskowanie naszej uwagi skierowane jest na zewnątrz nas. Po drugiej stronie skali znajduje się więc polaryzacja wewnętrza. To na przykład tworzenie odpowiedniej jakości relacji z samym sobą, swoiste doświadczanie siebie, bycie z sobą, wrażliwość na własne wnętrze i to zarówno na polu świadomości sygnałów płynących z ciała, jak i na polu świadomości tego co się dzieje w naszej głowie. Na planie emocji, myśli, przekonań, ocen i osądów itd. Najłatwiej byłoby mi to wyjaśnić z poziomu inteligencji duchowej i rozwoju duchowego, ale tym razem spróbuję ominąć duchowy aspekt (choć pewnie do końca się nie da) i posłużę się przykładem takiego związku z ciałem, którego w normalnym trybie nie doświadczamy. Takim przykładem są epizody głodówek stosowane przez wielu ludzi na całym świecie pochodzących z różnych tradycji i kultur. Część z nich ma znaczenie religijne ale spora też część wyłącznie zdrowotne. Kiedy zajrzymy zaś do opisów swoich stanów tych osób, które odbyły taką kilkudniową czy też kilkunastodniową głodówkę, czyli przyjmowanie w tym czasie wyłącznie wody, często znajdziemy tam informację o pojawiającej się (zazwyczaj w okolicach siódmego dnia) świadomości ciała, czyli takiego uwrażliwienia na sygnały płynące do nas z organizmu, których w normalnym trybie albo nie doświadczamy albo nie zauważamy. Pojawia się rodzaj nie doświadczanej wcześniej bliskości ze swoim wnętrzem, czyli z naszej perspektywy właśnie coś co stanowi jeden z ważnych elementów polaryzacji wewnętrznej. Oczywiście – co muszę dodać – jeśli zainteresowaliście się głodówkami, to proszę nie róbcie tego bez zdobycia odpowiedniej wiedzy i najlepiej po konsultacji z lekarzem, szczególnie jeśli miałby to być epizod dłuższy niż trzy dni. Ale wróćmy do naszego bipolarnego systemu – mamy więc z jednej strony grot wektora zwrócony na zewnątrz, w tym na innych, a z drugiej stron grot wektora zwrócony do naszego wnętrza. Idealnym zaś stanem – i to nie tylko moje przekonanie, ale też wiedza pochodząca z wielu tradycji, w tym również mistycznych – jest stan, w którym pomiędzy tymi dwiema polaryzacjami występuje idealna równowaga. To oznacza, że dla naszego zdrowia psychicznego, tzw. dobrostanu najlepiej jest zrównoważyć te dwa wektory – czerpać z zaangażowania społecznego wszystko to co jest nam potrzebne i jednocześnie doświadczać samych siebie na planie wewnętrznym w równym stopniu. Problem jednak w tym, że ta dwubiegunowa skala przez ostatnie wręcz dziesięciolecia została znacznie zaburzona. Otóż jej gatunkowy ciężar, czy jakbyśmy powiedzieli „języczek u wagi” został przesunięty w znacznym stopniu w stronę polaryzacji zewnętrznej. Przyczyna tkwi w wielu aspektach naszej rzeczywistości. Na przykład w powszechnej medializacji bodźców – przecież jesteśmy otoczeni rożnymi formami przekazu właściwie ze wszystkich stron – od przekazu telewizyjnego, radiowego, prasowego czy internetowego, przez przekaz atakujący nas z banerów reklamowych, plakatów, ulotek czy innych reklamowych nośników, po przekaz płynący od innych ludzi, w którym dowiadujemy się o świecie, polityce, rynku itd. Kolejnym aspektem przesuwającym ciężar polaryzacji na zewnątrz jest często podświadomy aspiracyjny efekt mediów społecznościowych. Na przykład kiedy oglądamy zdjęcia znajomych z wakacji, imprez, dobrej zabawy, uczestnictwa w koncertach czy innych wydarzeniach, to podświadomie nasz mózg odbiera bodźce, z których uczy się, że takie życie jest właściwe. Skoro większość tak żyje, to przecież my też powinniśmy by od tej większości nie odstawać. I często podświadomie, a czasem całkiem świadomie wybieramy takie aktywności, które również i nam pozwolą na zamieszczenie zdjęcia z wakacji, czy imprezy w jakimś społecznościowym medium. Kolejny aspekt skrywa się w aktywności zawodowej oraz kondycji finansowej. Kiedy widzimy przykłady ludzi, którzy awansują, zaczynają więcej zarabiać, a więc też zaczynają gromadzić większe i droższe dobra wielu z nas zaczyna się podświadomie porównywać. W czego efekcie podejmiemy jakiś rodzaj działań by dorównać do w ten sposób wyznaczonego poziomu stratyfikacyjnego. Tutaj oczywiście można by wymieniać tych aspektów sporo. Jedak klucz w tym, że to wszystko właśnie ma olbrzymi wpływ na powiększenie znaczenia polaryzacji zewnętrznej, kosztem polaryzacji wewnętrznej. To zjawisko zaś niesie ze sobą jeden podstawowy problem – otóż kiedy przez dziesięciolecia jesteśmy poddawani tak silnemu działaniu tych aspektów, to siłą rzeczy zaczynamy taki stan uważać za normę. Na tyle się przyzwyczajamy, że tak jest poukładane życie i świat, że po prostu poddajemy się temu systemowi adaptując do narzucanych przez niego warunków. I oczywiście cierpią wyłącznie introwertycy, którzy w swojej naturze nie są w stanie się przystosować.
I teraz kiedy nagle pojawia się pandemia i gospodarczy lockdown te proporcje zostają naruszone. Nasza bipolarna skala zaczyna przesuwać swój ciężar w drugą stronę, w kierunku polaryzacji wewnętrznej. Co ciekawe, można to zjawisko pokazać na przykładzie tych samych mediów społecznościowych. Zwróciliście uwagę na tzw. chellenge na Facebooku, czyli wzywania do których nominują się nawzajem znajomi. Jest tego naprawdę sporo: „dziesięć książek, które wywarły na mnie największy wpływ” publikowane przez dziesięć dni by codziennie pojawiała się jedna książka i to kompletnie bez opisu dlaczego i skąd się wziął taki wybór. Jedynie okładka. I to samo z płytami, filmami, zespołami muzycznymi i wymieniać można by tu jeszcze sporo. Zobaczmy co skrywa się pod spodem takiej zabawy. Otóż polega ona na przekierowaniu uwagi na polaryzację wewnętrzną. Mówi „pokaż co cię poruszyło, co miało na ciebie wpływ, co cię zmieniło” i jednocześnie mówi „jednak nie opowiadaj nam o tym, wyłącznie pokaż okładkę, bym sam, czy sama mógł zostać z tym co to może oznaczać dla mnie bez narzucania twojego punktu widzenia.” To przecież przekaz „nie opowiadaj nam swojej historii, lepiej zostańmy w ciszy”. To niezwykłe, prawda? A przynajmniej wydaje się niezwykłe właście dlatego, że wcześniej uznaliśmy że zaburzenia naszych bipolarnych skal i przesunięcie ich ciężaru na zewnątrz jest normą. Nie, nie jest normą, jest tak samo niebezpieczne jak przegięcie w drugą stronę i zamknięcie się w piwnicy przed światem, bo każde przesunięcie ciężaru naszej polaryzacyjnej skali w dowolną ze stron ma dla nas destrukcyjne skutki. Na skutek właśnie tego zaburzenia skali i funkcjonowania wyłącznie po stronie społecznej czasem spotykamy ludzi, którzy potrzebują nieustannej obecności innych, ich zainteresowania i atencji, bo sami z sobą po prostu nie są w stanie wytrzymać. Moglibyśmy powiedzieć, że sami siebie nie są w stanie zainteresować, więc potrzebują, by inni wypełnili im czas. I ten efekt „nudzenia się z samym sobą” to jedno z najbardziej katastrofalnych emocjonalnie zjawisk, bo tymi samymi drzwiami wchodzi lęk przed odrzuceniem, nadmierna potrzeba akceptacji i wiele innych destrukcyjnych dla naszej psychiki emocji.
Kluczem jest zdrowa idealna równowaga – pomiędzy tym co na zewnątrz, a tym co wewnątrz. To właśnie dlatego tak wielu ludzi czuje, że w powrocie do poprzedniego zgiełku życia wcale nie musi być aż tyle dobrego. Co więcej to właśnie chwilowe odwrócenie wektora naszych polaryzacyjnych skal uświadomiło nam że wcale nie potrzebujemy aż tak wiele tych wszystkich rzeczy, którymi wcześniej zapełnialiśmy naszą przestrzeń. Wcale nie potrzebujemy aż tylu społecznych interakcji, o które wcześniej zabiegaliśmy. Przekonujemy się że cisza, jest tak samo ważna jak dźwięk. Że ideałem nie jest dominacja naszej postawy aktywnej, ale równowaga pomiędzy aktywnością i pasywnością. I nie czujemy się z tym gorzej, ale często lepiej, bo jak przekonują brodaci i nie tylko mistycy od prawa do lewa w historii cywilizacji, cisza, samotność, bycie ze sobą to również część naszej natury, o której zapomnieliśmy z wielką szkodą dla jakości naszego życia. Klucz jest w równowadze. Pozdrawiam.