Predykator kondycji sieci #112

Zazdrość na osi czasu #111
13 września 2019
Jak rozpoznać narcyza? #113
28 września 2019

Transkrypcja tekstu:

Zacznijmy od przykładu. Oto Kazik – rosły facet o silnej osobowości. Uznaje się za w pełni świadomą autonomiczną jednostkę, która dokonuje właściwych dla siebie wyborów nie bacząc na to co o nim myślą i mówią inni. Jest sympatyczny, pomocny i towarzyski. Lubi wysiłek fizyczny i nie stroni od sportu, ale lubi także pogrillować przy piwie, a wieczorem przy kominku i ulubionych płytach nie domawia sobie również szklaneczki wiekowej whisky. Po prostu fajny gość. I tenże fajny Kazik w tym roku ma akurat taką przypadłość, że jego czterotygodniowe wakacje dzielą się dokładnie na dwie połowy. Pierwszą w lipcu spędzi z żoną, która namówiła go na wspólny wyjazdowy warsztat z jogą i medytacją, drugą zaś spędzi pod koniec sierpnia z kumplami na wynajętej żaglówce na Mazurach. Obydwie atrakcje zapewniają dużo czasu na świeżym powietrzu, sporo aktywnego wypoczynku. I teraz upraszczając ten przykład odpowiedzmy sobie na pytanie z których z tych wakacji Kazik wróci zdrowszy? Który z tych wyjazdów przyniesie więcej pożytku dla jego zdrowia, samopoczucia i życiowej energii? Na warsztatach z jogą nuda jak cholera, rano medytują, przez cały dzień ćwiczą i wieczorem znowu medytują. Nawet nie wiedzą gdzie tu w okolicy jest jakiś piwny pub i uznają, że najlepszym zwieńczeniem dnia jest wspólne wypicie zielonej herbaty. Kumple pod żaglami od razu dają kopa. Przygoda, wiatry, a nawet czasem ulewa. Ale wszystko w oparach męskich rozmów o przemijaniu, nowych gadgetach i wdziękach nowej sąsiadki spod szóstki. I na koniec dnia cygaro zwycięstwa, kilka browców i grill. Po prostu raj na ziemi. Oczywiście nie mam tutaj zamiaru gradować przyjemności i wciskać Kazikowi co jest fajniejsze. Pokazuję jedynie mechanizm, który niedawno został gruntownie przebadany i w którym okazuje się, że nasze sieci społecznościowe – nasi bliscy, przyjaciele, rodzina i znajomi z którymi spędzamy gro naszego czasu to element układanki pozwalający przewidzieć w jakim zdrowiu spędzimy kolejne lata naszego życia. Badania zostały przeprowadzone przez naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu Notre Dame na początku 2019 r., a ich podstawowym założeniem miała być weryfikacja tzw. predykatora kondycji, czyli systemu w którym za pomocą elektronicznych urządzeń fittnesowych można przewidzieć czyjeś przyszłe zdrowie. Otóż do tej pory uważano, że regularny elektroniczny pomiar tętna wysiłkowego, ilości kroków i innych życiowych parametrów pozwala na określenie przyszłego prawdopodobieństwa ludzkiego poziomu zdrowia. Tym predykatorem posługiwało się na przykład wiele amerykańskich firm, które polecały swoim pracownikom korzystanie z elektronicznych urządzeń pomiarowych. Dzięki czemu można było między innymi ustalić, czy dane korporacyjne zadanie – takie jak prezentacja wyników swojej pracy przed audytorium, czy spotkanie z szefem mają konkretny wpływ na poziom stresu – co mierzono porównując wyniki tętna z godzinami określonych firmowych aktywności. Umożliwiało to w miarę prawdopodobne przewidywanie jak dany pracownik poradzi sobie zdrowotnie z określonym poziomem stresu i ile tego stresu wiąże się z konkretnym stanowiskiem pracy w konkretnej firmie. Ten system jednak nie był wystarczająco precyzyjny – co stanowiło spory problem dla amerykańskich firm ubezpieczeniowych. Poszukiwano więc dodatkowych źródeł informacji, za pomocą których można by przewidzieć czyjeś zdrowie z dużo większym prawdopodobieństwem. Naukowcy z Notre Dame postanowili wiec sprawdzić korelację zarówno wyników wskazywanych przez elektroniczne urządzenia pomiarowe z późniejszą zmianą (poprawą lub pogorszeniem) jakości zdrowia oraz z dodatkowym czynnikiem. Precyzyjnymi informacjami o bliskich sieciach społecznościowych badanych osób. W naszym przykładzie z Kazikiem oprócz wyposażenia go przed wakacjami w zegarek mierzący kroki, tętno, godziny snu itd sprawdzilibyśmy jeszcze nawyki żywieniowe oraz przyzwyczajenia związane z aktywnością fizyczną wszystkich znajomych, z którymi Kazik w badanym okresie spędza najwięcej czasu. I dopiero wówczas moglibyśmy podjąć próbę prognozy tego, w jaki sposób obecne życie Kazika, jego przyzwyczajenia, nawyki i aktywności rzutują na ewentualną zmianę stanu jego zdrowia w kolejnych latach. Wyniki tych badań przeszły najśmielsze oczekiwania, bo okazało się, że istnieje ścisły związek pomiędzy naszymi bliskimi sieciami społecznościowymi, a tym czy w niedługim czasie nie tylko zmieni się nasze zdrowie, ale również tym z jakim prawdopodobieństwem popadniemy w nadwagę czy otyłość, jak również takie czynniki jak samopoczucie, poczucie szczęścia i spełnienia, a nawet pozytywnego lub negatywnego nastawienia oraz odniesienia (lub nie) zawodowego sukcesu. W efekcie wyników powyższych badań opracowano nową metodę szacowania jakości naszego przyszłego życia zwaną predykatorem kondycji sieci (NetCare) , dzięki której prawdopodobieństwo prawidłowego diagnozowania zwiększyło się średnio o 50% w stosunku do wcześniejszych prognoz opartych jedynie o system pomiarów pochodzący z naszego ciała. No dobrze – ktoś powie – ale jaki z tego wniosek, no może poza tym, że firmy ubezpieczeniowe mają nową metodę określania prawdopodobieństwa stanu naszego zdrowia, po którą to metodę sięgną pewnie również kredytodawcy oceniając, czy dobrze rokujemy spłatę kredytu szczególnie w kontekście kilkunastoletniej przyszłości.
Moim zdaniem wniosek jest niezwykle istotny – otóż skoro istnieje tak wyraźna korelacja pomiędzy tym jakimi ludźmi się otaczamy, a tym jak najprawdopodobniej będziemy sobie radzić z ogólnym zdrowiem, nadwagą i otyłością, szczęściem, spełnieniem, pozytywnym nastawieniem, a nawet sukcesem, to powinniśmy trochę uważniej przyjrzeć się naszemu obecnemu środowisku. To co dzisiaj wydaje się fajne, niewinne i pełne ubawu może jednocześnie wskazywać, że już niebawem ten ubaw może się dla nas źle skończyć. Że na to kim się stajemy nie tylko pracujemy sami, ale też czynią to za nas wpływy innych, którym nieświadomie ulegamy. I nie chodzi tu o to, by nagle zacząć selekcjonować znajomych usuwając z naszego życia wszystkich tych, którzy przedkładają whisky nad zieloną herbatę, ale wyłącznie o to, by objąć swoją uważnością ten rodzaj subtelnego wpływu, który wywiera na nas nasze otoczenie i z którego nie do końca zdajemy sobie sprawę. Lubimy przecież myśleć o sobie jako o autonomicznych jednostkach, które same decydują o tym co jedzą, piją i jakiej aktywności każdego dnia się oddają. Niestety przytoczone badania wskazują, że istnieje zasadnicza różnica pomiędzy tym, jak postrzegamy rzeczywistość a tym, jaką się ona naprawdę jawi i to już w niezbyt odległej perspektywie. W jednym z poprzednich mini-wykładów – jakieś dwa lata temu – opowiadałem o tym w jaki sposób programują nas nasi znajomi. Jak programują nasze osądy, przekonania, to co myślimy o świecie i innych oraz to w jaki sposób podchodzimy do rozwiązywania naszych problemów. Dwa lata później naukowcy z Notre Dame nie tylko potwierdzają tamte tezy swoimi badaniami, ale też znacznie rozszerzają ten wachlarz wpływu. Znajomi, rodzina, bliscy i ci, z którymi spędzamy najwięcej czasu implementują nasz system nie tylko wartościami i przekonaniami. Implementują go również przyszłą jakością naszego zdrowia, szczęścia i sukcesu.
Moglibyśmy powiedzieć, że współczesna sprytna wróżka już nie potrzebuje szklanej kuli, fusów z kawy czy talii kart by w miarę precyzyjnie przepowiedzieć naszą przyszłość. Wystarczy, że przejrzy naszych najbliższych znajomych w naszych sieciach społecznościowych – zarówno tych wirtualnych, jak i jak najbardziej realnych. Pokaż mi swoich znajomych, pokaż mi co robią, co ich zajmuje, jak myślą, co jedzą i piją a powiem ci co cię czeka w najbliższej przyszłości. To trochę przerażające, bo odsłania naszą słabość tam, gdzie się jej najmniej spodziewamy. Nie tylko przerażające, ale przede wszystkim – na co mam nadzieję – dające do myślenia. Pozdrawiam