Transkrypcja tekstu:
Zazdrość jest bardziej powszechnym uczuciem niż chcielibyśmy przyznać. Liczni badacze uznają, że odczuwamy ją wszyscy, a różnimy się pomiędzy sobą jedynie tym, na jakim poziomie to uczucie się w nas pojawia. Czy jest to poziom dekonstruktywny – taki, w którym pożądanie czegoś niedostępnego z jednoczesną konstatacją, że ktoś inny właśnie to zdobył, nie pozwala nam myśleć o niczym innym i przyprawia o ból nawet na poziomie fizycznym? Czy też kiedy mamy do czynienie z konstruktywną zazdrością – oto czyjeś osiągnięcie zaczyna nas inspirować i motywować do tego, byśmy sami sięgnęli po to, czego komuś innemu po prostu zazdrościmy. W pierwszym przypadku zazdrość będzie infekowała cały system poczuciem beznadziejnej bezradności i niesprawiedliwości, w myśl którego będziemy szukać argumentów za tym, że ktoś na obiekt zazdrości nie zasługuje. W drugim przypadku może stać się imperatywem do działania każącym nam wierzyć i ufać, że to czego pragniemy jest również w naszym zasięgu, trzeba się tylko odpowiednio o to postarać. To dwa skrajne aspekty zazdrości. W tym negatywnym pierwszym ludzie widzący kogoś, kto osiągnął jakiś rodzaj sukcesu będą odczuwali niechęć i poczucie krzywdy, co poskutkuje nie pozostawieniem na tym kimś suchej nitki, od czego najlepiej się przecież nadaje internet. W drugim przypadku widząc milionera zaczynamy się interesować tym, czy czasem nie prowadzi jakichś kursów na których moglibyśmy się dowiedzieć jak zdobył swoje miliony i w jaki sposób my też to możemy zrobić. Oczywiście gdybyśmy zapytali stu przypadkowych przechodniów, czy czują czasem zazdrość i którego rodzaju, to większość odpowie że nie czuje w ogóle, zaś jeśli już zechcą się do niej przyznać, to w większości wypadków wskażą na jedynie ten drugi rodzaj, konstruktywnej inspirującej zazdrości. Jednak nasze życiowe doświadczenia, a szczególnie te momenty, w których coś osiągnęliśmy i mogliśmy doświadczyć reakcji innych na nasze osiągnięcia mówią coś dokładnie odwrotnego. Ludzie po prostu odczuwają zazdrość i to często w tym jej destrukcyjnym wymiarze i co więcej – często nawet nie potrafią tego dobrze ukryć. Widać po ich pierwszych reakcjach, minach które przy tym robią czy też braku szczerości gratulacji, które nam składają. Często też zdarza się, że w ten sposób odkrywają swoje prawdziwe nastawienie do nas, co z drugiej strony jest niezwykle cenną informacją, bo odsłania coś z czego do tej pory w przypadku wielu naszych znajomych nie zdawaliśmy sobie sprawy. Czy powinniśmy się tym faktem oburzać? Nic bardziej mylnego – trzeba to po prostu zaakceptować, jako jedną ze stałych składowych naszego społecznego funkcjonowania. My ludzie tak po prostu mamy i już. Przenieśmy jednak teraz uwagę z innych na samych siebie i spróbujmy wykonać pierwszy krok do poradzenia sobie z destrukcyjną zazdrością. Otóż nie ma innego sposobu by ją pokonać – trzeba zacząć od banalnej, a jednocześnie niezwykle trudnej mentalnej operacji – otóż należy się samemu przed sobą do tejże zazdrości przyznać. Zamiatanie pod dywan i udawanie, że jej nie odczuwamy nie jest żadnym rozwiązaniem, bo skutecznie blokuje nam samym opanowanie tej emocji i przejęcia nad nią kontroli. Kiedy zaś już w cichości swojego wnętrza przyznasz się do tego, że czasem pojawia się w tobie takie właśnie uczucie zazdrości, a z nim cały wachlarz innych trudnych emocji jak poczucie niesprawiedliwości, krzywdy, społecznego odrzucenia itp, to pora na drugi krok. Jest nim zamiana uczucia zazdrości typu pierwszego w zazdrość typu drugiego. Zamiana zazdrości destrukcyjnej w konstruktywną. Zamiana poczucia krzywdy w inspirację do działania. Jak to zrobić? Tutaj w sukurs przychodzą nam wyniki ostatnich badań nad zazdrością, które zostały przeprowadzone w 2018 roku przez zespół dr. Eda O’Briana z Uniwersytetu w Chicago opublikowane na łamach magazynu Association of Psychological Science. Podstawą do tych badań były zaobserwowane przez O’Briana reakcje ludzi na portalach społecznościowych, z których wynikało, że świadomość wydarzeń przyszłych wykazuje dużo większą tendencję do kreowania poczucia destrukcyjnej zazdrości niż świadomość wydarzeń przeszłych. A mówiąc prostszym językiem – jeśli Stefan widzi na Fecebooku zdjęcie swojej znajomej Aśki, na którym widać spakowane walizki i położony na nich bilet lotniczy na Seszele, to istnieje dużo większe prawdopodobieństwo, że ten widok będzie stymulował w nim zazdrość i poczucie niesprawiedliwości z jednoczesnym jakimś rodzajem negatywnej rekacji w stosunku do Aśki. Kiedy jednak ten sam Stefan zobaczy na fejsowym profilu Aśki zdjęcie z wakacji na Seszelach ale już po powrocie do domu, to będzie bardziej skłonny do uruchomienia w sobie zazdrości typu drugiego – tej konstruktywnej i inspirującej – karzącej się Stefanowi zastanowić co sam może zrobić, żeby i on mógł takie wakacje zaliczyć. Ciekawe, prawda? Wydawałoby się przecież, że Stefan skiśnie z zazdrości (jeśli ma do tego tendencję) niezależnie od tego, czy zobaczy wakacyjne szczęście swojej znajomej Aśki przed czy po. A jednak badania wskazują, że różnica jest spora. W pierwszej części badania wzięło udział 620 osób, których zadaniem było szczegółowo opisać swoje odczucia w sytuacji, w której dowiadują się że jakiś ich bliski znajomy otrzyma świetną pracę, wyjedzie na wymarzone wakacje czy kupi wypasiony samochód. Później ci sami badani opisywali swoje uczucie post faktum – przyjmując założenie, że dowiadują się o szczęściu znajomego, ale już po jego zaistnieniu. Wyniki były zastanawiające, bo okazało się, że w sytuacji zanim miało mieć miejsce wydarzenie budzące zazdrość sama zazdrość była dużo większa oraz okraszona destrukcyjnymi uczuciami poczucia niesprawiedliwości i krzywdy niż w przypadku, kiedy symulowanie wydarzenie było uznawane przez uczestników badania jako przeszłe. By zweryfikować te wyniki przeprowadzono kolejne badanie – tym razem wybrano doń osoby nie posiadające partnera, zaś przedmiotem badania miała być ich reakcja w obliczu wiadomości, że ich przyjaciel czy przyjaciółka ma spędzić Walentynki w towarzystwie nowo poznanej – uroczej partnerki czy partnera. Okazało się że wyniki się potwierdziły. Kiedy badani oceniali swoje emocje przed 14 lutego okazało się że są dużo silniejsze niż w przypadku, kiedy wyobrażali je sobie już po tej dacie. Co więcej ci sami badani w zależności od umiejscowienia wydarzenia w określonym przedziale czasu (w perspektywie przyszłej i przeszłej) deklarowali, że poczucie zazdrości samo zmieniało swoje natężenie przechodząc z poziomu destrukcyjnego, negatywnego i nieoperatywnego, na poziom konstrukcyjny, pozytywny i operatywny. A to oznacza, że możemy nauczyć się radzenia sobie z naszą zazdrością wyłącznie za pomocą naszej własnej wyobraźni dokonując w niej podmiany czynnika czasu. Tylko tyle wystarczy – zgodnie z przytoczonymi przed chwilą badaniami – by emocja zaczęła samoczynnie ewoluować w pożądaną stronę. I to jest właśnie krok drugi, który należy wykonać w celu opanowania zazdrości i przeniesienia ją z ciemnej strony mocy na jasną. Wystarczy umieścić to wydarzenie, którego nasza odkryta zazdrość dotyczy w perspektywie „już się wydarzyło” zamiast w perspektywie „ma się wydarzyć”, by mogły się pojawić pierwsze jaskółki jego pozytywnego aspektu. A to przecież wyłącznie zmiana sposobu myślenia z wykorzystaniem własnej wyobraźni. Ta zaś – co wiedzieli już starożytni alchemicy tworząc jeden z najsolidniejszych fundamentów naszej zmiany pod postacią terminu „imaginatio” – ma potężną sprawczą moc. Czy takie ćwiczenie, które ma mieć miejsce wyłącznie w naszej głowie spowoduje, że nagle jak za dotknięciem magicznej różdżki zniknie z nas na zawsze destrukcyjna zazdrość? Oczywiście że nie! Ale za jego pomocą możemy nauczyć się dokonywania małych zmian w odpowiednim kierunku w taki sposób regulując nasz własny wewnętrzny system zarządzania emocjami by przestał wyrządzać szkodę nam i przy okazji też naszemu otoczeniu. A to już gra warta zachodu, prawda? Pozdrawiam