Transkrypcja tekstu:
Wyobraźmy sobie taką oto parę. On rzutki i dynamiczny, sto tysięcy pomysłów na minutę, bierze się za wiele rzeczy, ale żadnej nie potrafi dokończyć. Narzuca swoją opinię oraz sposoby spędzania wspólnego czasu. Jest przedsiębiorczy i pracowity – to on zapewnia finanse na przeżycie. Ona spokojna i raczej wyciszona. Poukładana, dobrze zorganizowana, ale pozbawiona siły przebicia. Ma kłopot z podejmowaniem decyzji, ale jak się już za coś weźmie to zawsze doprowadza sprawy do końca. Albo inny przykład: on ciapowaty i ugodowy. Ona harpagan nigdy nie tracący energii. On poukładany i twardo stąpający po ziemi, ona wiecznie z głową w chmurach unosząca się zawsze pół metra nad ziemią. On lękający się o przyszłość wyznawca bezpieczeństwa i stabilizacji, ona rzuca się w wir wyzwań bez cienia przestrachu, jakby karmiła się adrenaliną pojawiającą się w zderzeniu z nieznanym. Mamy więc związek dwojga ludzi, którzy reprezentują dwie strony osobowościowego medalu. Moglibyśmy powiedzieć, że są po dwóch stronach szalkowej wagi lub że trzymają dwa końce napiętej liny. Relacje przeciwieństw i owszem się przyciągają, ale bardzo często wykazują tendencję do zachwiania równowagi. Dzieje się tak, kiedy jeden element układu zaczyna dominować drugi, a ten z kolei poddaje się tej dominacji, bo przeliczywszy koszty oporu uznaje je za zbyt wysokie. Lina staje się coraz bardziej napięta, aż w końcu zaczyna być przeciągana na jedną ze stron. Tę dominującą, silniejszą, bardziej pewną siebie i głośniej wyrażającą swoje potrzeby. Taki układ musi tracić stabilność. Zwycięstwo nawet w najdrobniejszych obszarach życia po jednej ze stron automatycznie tworzy przegranego po drugiej. Jeśli ktoś przeciąga linę na swoją stronę to tym samym zagarnia jej większą część dla siebie, co oznacza, że pod drugiej stronie zostaje jej mniej. To prosta zasada wzajemności – jeśli mamy wspólnie we dwójkę do zjedzenia tort, to im więcej zjem ja, tym mniej zostanie dla ciebie. Im więcej ty zjesz, tym mniej zostanie dla mnie. A to oznacza, że kiedy jedna strona dominuje relację, to po drugiej stronie pojawić się musi nie tylko uległość, ale też cała masa związanych z nią kosztów, które niestety będą do zapłacenia przez obydwie strony takiego związku. Po tej stronie, która wypuszcza z rąk linę pojawi się wycofanie, bolesna świadomość utraty autonomii i przekonanie o braku odpowiedniego szacunku dla emocji i uczuć płynącego z drugiej strony. To prędzej czy później prowadzi do swoistego zmiażdżenia poczucia własnej wartości i przeczucia zmarnowanej szansy na spełniony związek z partnerem, który rozumie i szanuje nasze potrzeby. Po tej stronie, która zagarnia linę dla siebie również pojawią się koszty do zapłacenia. Będzie to na przykład problem traconego szacunku dla partnera, a co za tym idzie spadek zainteresowania jego opinią, wartościami czy potrzebami. To z kolei pociągnie za sobą utratę atrakcyjności. Po prostu ktoś, kto zawsze jest uległy, nie potrafi przeforsować swojego zdania zostanie w końcu uznany za mało interesującego, wartościowego, co w końcu w naszych oczach obniża atrakcyjność takiej osoby. Im zaś bardziej lina zostaje przeciągnięta na jedną ze stron, tym koszty wynikłe z takiego układu dla obu stron stają się wyższe. Relacja oparta na dominacji traci swoją stabilność – zaczyna kruszeć szybciej niż nam się wydaje. Co zatem zrobić, by zatrzymać czy też zniwelować ten proces? Tutaj posłużę się prostym przykładem. Oto masz problemy z bólem zatok, więc znajdujesz najlepszego specjalistę od zatok w okolicy i umawiasz się na wizytę. Dostajesz sporo drogich lekarstw, jednak ból nie ustępuje. W końcu postanawiasz zasięgnąć opinii zwykłego internisty, a ten rzuca do rozważenia prosty pomysł: „proszę zasięgnąć porady stomatologa, bo możliwe, że źródłem problemów z zatoką jest niedoleczony ząb”. Idziesz do dentysty, ten leczy zęba i nagle ból zatoki znika jak ręką odjął. Oczywiście wiedza specjalisty o zatokach jest daleko większa niż internisty, ale jednocześnie jego specjalizacja zawęziła jego pole widzenia. Internista zaś potrafił odpowiednio szeroko spojrzeć na problem i to w efekcie jego rady pozbywasz się zdrowotnego problemu. Oczywiście nie namawiam tutaj do zrezygnowania z porad specjalistów. To tylko przykład pokazujący, że czasem mniej specjalistyczne, za to szersze spojrzenie – powiedzielibyśmy wykorzystanie całego spektrum możliwości stanowi dla nas dużo lepsze rozwiązanie. Inny przykład – oto tancerka flamenco. Mistrzyni tego tańca, która osiągnęła wszystko co było możliwe. Po prostu tańczy flamenco najlepiej na świecie. I tu pojawia się zgrzyt pomiędzy jej rzeczywistością a marzeniami, bo nasza bohaterka chciała by tańczyć jeszcze lepiej. Co tu zrobić? Jedynym sposobem jest nauczenie się innego tańca, a wówczas paradoksalnie dotychczasowe umiejętności również wzrosną. Rozszerza się perspektywa a wraz z nią pojawiają się po prostu nowe możliwości. Opanowanie innego stylu, poznanie nowych rytmów i ruchów okaże się zbawienne dla dotychczasowych umiejętności. To dlatego ci kierowcy samochodów, którzy zaczynają jeździć na motocyklach stają się lepszymi kierowcami samochodów, bo jazda na motocyklu uczy ich widzenia ulicy z innej perspektywy i otwiera im oczy na coś, co dotychczas umykało ich uwadze. Wyjście z metalowej zamkniętej samochodowej puszki i uczestniczenie w ruchu ulicznym w dużo bardziej niebezpiecznym wymiarze zaczyna nas uwrażliwiać na rzeczy, z których do tej pory nie zdawaliśmy sobie sprawy, przez co stajemy się uważniejszymi kierowcami. To samo dotyczy nauki. Socjolog poznający psychologię staje się lepszym, szerzej widzącym socjologiem. Tak jak psycholog sięgający po wiedzę z zakresu socjologii. To właśnie synergia – suma wartości wykraczająca poza proste dodawanie jednej wartości do drugiej. W synergii jeden plus jeden nie równa się dwa. Tutaj efekt jest większy niż suma poszczególnych elementów. I dokładnie taka sama zasada działa w związkach przeciwieństw. Wystarczy odwrócić wektor wartości. Zamiast przeciągać linę na swoją stronę warto przemyśleć i zastanowić się nad tym, jaką wartość możemy zaczerpnąć z czyjejś odmienności. Jeśli do siły dodamy delikatność, to otrzymujemy przepotężną moc sprawczą. Siłę, która nie krzywdzi, która nie czyni szkody i która daje wyłącznie pozytywne efekty. Podobnie się dzieje, kiedy do bujania w obłokach dodamy stąpanie po ziemi. Kiedy dysponujemy jednocześnie dwiema tymi cechami, to nie pozbawiamy się inspiracji, kreacji i marzeń, a jednocześnie potrafimy zadbać o to, by dobrze sobie radzić z wyzwaniami codziennego dnia. Kiedy do przedsiębiorczości i pomysłowości dodamy sprawność organizacyjną i uporządkowanie to otrzymujemy perfekcyjnie funkcjonujący, wzajemnie się wspierający układ. Synergia w związku dwojga ludzi to bezcenna wartość, z której możemy wspólnie czerpać dla obopólnych korzyści. Sekret jednak tkwi w tym, by miast przeciągać linę w swoją stronę w dowolnym obszarze naszej życiowej aktywności zastanowić się jaką wspólną korzyść możemy uzyskać z tego, że tak bardzo się pod pewnymi względami różnimy pomiędzy sobą. Przecież partner, czy partnerka o przeciwnych cechach osobowych ma do zaoferowania dokładnie to, czego mi brakuje. Możemy powiedzieć że uzupełnia te umiejętności, których nie posiadam i za których brak płacę obniżeniem własnej sprawczości. Jeśli rozumnie z nich skorzystam, to w ten sposób cała relacja uzyska nową synergiczną wartość. Coś, co sprawi że zacznie się żyć o wiele łatwiej i szczęśliwiej, niż wówczas kiedy jedna strona w dowolnym obszarze wyłącznie dominuje drugą. Jeśli dodamy do siebie nasze przeciwieństwa i uczynimy to w przemyślany sposób to otrzymujemy – mówiąc językiem Marvela – dostęp do super mocy. Żeby to osiągnąć musimy jednak zrozumieć, że to co jest naszym przeciwieństwem nie stanowi dla nas przeszkody, ale ma dla nas bezcenną wartość. O ile umiemy z niej skorzystać. Powodzenia i pozdrawiam.